Między mną a Maćkiem układało się wprost doskonale, przez co kompletnie ignorowałam ostrzegawcze sygnały. Ale pewnego feralnego dnia wszystko się posypało. Teraz, kiedy słyszę, jak pogardliwie ludzie wypowiadają się o kobietach spotykających się z zajętymi mężczyznami, czuję nieprzyjemny chłód na plecach.
Mimo że ta zawstydzająca sytuacja wydarzyła się przed dekadą, nadal czuję się tak, jakbym miała na twarzy przypięty napis „ta, która rozbiła związek”. Nigdy nikomu nie opowiedziałam o tym, co się stało, bo zwyczajnie się tego wstydzę. Zawsze byłam przekonana, że nie istnieje żaden powód, który usprawiedliwiałby wchodzenie między małżonków. Nigdy bym nie pomyślała, że sama znajdę się w takiej sytuacji.
Dałam się omotać
W moich sprawach sercowych nie wszystko szło po mojej myśli. Kilka związków, w których byłam, zakończyło się porażką. Po ostatnim rozstaniu wpadłam w dołek psychiczny. Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek założę białą suknię i zostanę mamą. Z czasem dotarło do mnie, że muszę pogodzić się z rzeczywistością, która mocno odbiegała od moich marzeń. Los napisał dla mnie zupełnie inny scenariusz, chociaż wcale tego nie chciałam.
Kiedy spotykałam koleżanki otoczone dziećmi i mężami, czułam bolesne ukłucie zazdrości. Łatwiej byłoby mi to wszystko zaakceptować, gdybym mogła zwalić winę na karierę zawodową. Jednak rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej...
Pracowałam swego czasu w markecie budowlanym. Na stanowisku reklamacyjnym było naprawdę ciężko. Ludzie, którzy zjawiali się przy moim okienku, przychodzili już wściekli i zdenerwowani. Non stop musiałam wysłuchiwać pretensji o zepsute wiertarki czy połamane drabiny, które rozleciały się kilka dni po zakupie. Zupełnie jakbym to ja była odpowiedzialna za te usterki! A że klient nie miał jak dotrzeć do producenta bubli, to właśnie na mnie wyładowywał całą swoją złość.
Miał w sobie coś tajemniczego
Pewnego dnia podczas mojej zmiany w sklepie zauważyłam klienta zmierzającego w moim kierunku. Podszedł do mnie z uszkodzoną wiertarką, którą chciał zareklamować. Nie pierwszy raz miałam do czynienia z podobnym przypadkiem, więc bez wahania powiedziałam mu, że dostanie pełen zwrot pieniędzy. Klient nie krył zaskoczenia i przyznał, że rzadko spotyka się z tak profesjonalną obsługą. Po krótkiej rozmowie zaskoczył mnie propozycją spotkania przy kawie po zakończeniu mojej pracy. Na początku wahałam się, czy się zgodzić – bałam się kolejnego zawodu.
Miał w sobie coś tak wyjątkowego, że zdecydowałam się spróbować. Odpowiedziałam, że wolę spotkać się w weekend, bo nie chciałam pokazać się w roboczym stroju – wymiętych spodniach i szarej bluzie. Na pierwszą randkę z kimś tak atrakcyjnym wolałam się porządnie wystroić. Od razu się zgodził na tę propozycję. Do dnia spotkania wręcz fruwałam z radości. Co jakiś czas przysyłał mi miłe SMS-y. Kiedy nadeszła sobota, najpierw odwiedziłam salon fryzjerski, potem starannie się umalowałam i założyłam moją szczęśliwą, granatową sukienkę, która zawsze robiła dobre wrażenie podczas randek.
O siedemnastej miał się pojawić Maciek, ale nie przyjechał. Siedziałam wystrojona i pełna nadziei, ale z każdą minutą mój zapał coraz bardziej gasł. Napisałam do niego wiadomość, lecz odpowiadała mi tylko cisza. Przebrałam się więc w domowe ciuchy i włączyłam telewizję, żeby przestać się zadręczać myślami o kolejnym dupku, który mnie wystawił. Wściekłość we mnie aż kipiała. Głównie byłam zła na siebie, chociaż w sercu tliła się malutka nadzieja, że może coś mu przeszkodziło.
Wszystko mi opowiedział
Było już grubo po dwudziestej drugiej, szykowałam się właśnie do spania, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszona podeszłam sprawdzić, kto to. Nie wierzyłam w to co widzę – stał tam on! Akurat w momencie, gdy miałam na sobie już piżamę!? Szybko narzuciłam szlafrok i ostrożnie otworzyłam.
– Dlaczego przyszedłeś o tej porze? Przecież mieliśmy się widzieć o siedemnastej.
– Przepraszam, ale wyskoczyła mi pilna sprawa w pracy... Naprawdę nie dałem rady wyrwać się wcześniej. Nie chciałem tego wyjaśniać przez telefon, pomyślałem, że lepiej będzie porozmawiać osobiście i przy okazji życzyć ci „spokojnej nocy”.
Spojrzałam na jego przygnębioną twarz i coś drgnęło w moim sercu. Pewnie faktycznie musiał zostać po godzinach? Miałam w planach zrobić sobie herbatę, ale mój kompan wpadł na lepszy pomysł i zaproponował kieliszek czerwonego wina. Po chwili wyjął butelkę z przewieszonej przez ramię torby. Popijając wino, zaczęliśmy się przekomarzać i prawić sobie nawzajem miłe słówka. Szybko zapomniałam o tym, że się spóźnił. Kompletnie nie spostrzegłam momentu, w którym wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli, a my wylądowaliśmy w łóżku, choć przecież nie miałam w planach iść z tym aż tak daleko.
– Asia, jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. Wolę być z tobą szczery. Właśnie rozwodzę się z żoną.
– Co takiego?! – krzyknęłam, odruchowo przykrywając się kołdrą, jakby ten gest mógł cokolwiek zmienić w tej sytuacji.
Okazało się, że jest zajęty
Podczas rozmowy Maciek opowiedział mi o swoim dziesięcioletnim małżeństwie, które uznał za pomyłkę. Tłumaczył, że razem z eks-małżonką byli jak ogień i woda – mieli zupełnie różne cele w życiu. Początkowo nie byłam zbyt chętna do słuchania tej historii, ale potem przemyślałam sprawę. W końcu w moim wieku trudno spotkać kogoś bez przeszłości i życiowych doświadczeń. Poza tym skoro był już w trakcie rozwodu, to właściwie można powiedzieć, że ta sprawa należała do przeszłości. A fakt, że nie nosił już obrączki, też o czymś świadczył.
Spotkania z Maćkiem przywróciły mi wiarę w siebie. Ciągle prawił mi komplementy i widać było, że bardzo mu się podobam. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Zawsze spotykaliśmy się tylko u mnie w domu – nigdy nie wyszliśmy razem na miasto. Chociaż byliśmy parą już pół roku, ani razu nie zabrał mnie do swojego mieszkania. Nie miałam też okazji poznać nikogo z jego znajomych ani rodziny. To zawsze on decydował o terminach naszych spotkań, a i tak często się spóźniał lub w ostatnim momencie odwoływał plany.
– Co z tym rozwodem? Kiedy wreszcie będzie finał? – dopytywałam się regularnie, ale on zawsze unikał konkretnej odpowiedzi, tłumacząc się, że sprawy w sądzie ciągną się bez końca.
Czegoś mi nie mówił
Ostatnio coraz częściej czułam, że mój partner nie jest ze mną szczery, choć trudno było mi przyjąć do wiadomości, że mógłby tak bezczelnie wciskać mi kit. Tyle razy mu mówiłam, że zdrada to dla mnie czerwona linia i nie ma co liczyć na wybaczenie. On tylko zaprzeczał i przekonywał, że to wszystko nieprawda.
Któregoś dnia wracając z pracy, postanowiłam zajrzeć do centrum handlowego. Chciałam znaleźć jakiś fajowy świąteczny upominek dla Maćka i przy okazji sprawić sobie nową sukienkę. Zbliżał się grudzień, a ja wciąż miałam nadzieję, że święta będą dla nas wyjątkowe – że wreszcie zabierze mnie do restauracji i poprosi o rękę, no wiecie, o co mi chodzi...
Zauważyłam jego samochód zaparkowany przed centrum handlowym. Pomyślałam, że skoro pojazd tu stoi, to i on musi być w pobliżu. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale bezskutecznie – telefon milczał. Może po prostu nie słyszał dzwonka. Postanowiłam sprawdzić w galerii i wtedy zobaczyłam go – kilkanaście metrów przede mną stał facet podobnej postury, ale to, co mnie zszokowało, to fakt, że trzymał w objęciach jakąś kobietę!
Zbliżając się do postaci w oddali, z każdym krokiem utwierdzałam się w swoich podejrzeniach. Nie miałam już wątpliwości – Maciek wodził mnie za nos przez ostatnie miesiące! Poczułam, jak serce wali mi jak młotem, a żołądek skręca się z nerwów. Byłam zdecydowana wyciągnąć prawdę na światło dzienne, tu i teraz.
– Cześć! – zawołałam, a on odwrócił się gwałtownie, tracąc całą krew z twarzy.
– Dzień dobry – odezwała się stojąca przy nim kobieta. Na pierwszy rzut oka widać było, że to jego żona i jaka jest natura ich relacji.
– Czy pani wie, kto z panią teraz rozmawia?
– Przepraszam, ale nie... Spotkałyśmy się gdzieś wcześniej?
– Ja z pani mężem widuję się dość regularnie. Spotykamy się często, jestem jego kochanką. Przekonywał mnie, że jesteście już po rozwodzie.
Nic nie wiedziała
Zszokowana kobieta przenosiła spojrzenie między mną a Maćkiem, podczas gdy on gorączkowo zaprzeczał, udając święte oburzenie.
– Co pani wyprawia?! Oszalała pani?! – wykrzyknął z wyrzutem, podczas gdy ja spokojnie sięgnęłam po telefon i pokazałam jego żonie wszystkie nasze wspólne, romantyczne zdjęcia.
– Proszę spojrzeć! To najlepszy dowód. Sama jestem ofiarą jego kłamstw, dokładnie jak pani. Przez pół roku wodził mnie za nos. Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę się widywać z pani mężem... Po prostu musiałam panią ostrzec przed jego podwójnym życiem!
Prawda wyszła na jaw. Jego żona patrzyła na niego z mieszaniną obrzydzenia i niedowierzania. Wyszłam ze sklepu, zalewając się łzami. Maciek później wielokrotnie próbował się ze mną skontaktować, ale całkowicie zignorowałam jego telefony.
Maciek ciągle próbował się ze mną skontaktować – dzwonił i bombardował mnie SMS-ami, ale nie reagowałam na to. Początkowo strasznie mnie to denerwowało, aż w pewnym momencie zauważyłam zmianę w tonie jego wiadomości. Zaczął opowiadać o tym, jak jego związek z żoną się rozpadł i… że chce do mnie wrócić. Co za bezczelność! Naprawdę myśli, że po tym jak mnie okłamał i oszukał, z radością się na to zgodzę, bo żona dała mu kopniaka?!
Skąd! A poza tym postanowiłam już, że nie wchodzę w więcej związków. Po co mi nowe miłosne rozczarowania? Doszłam do wniosku, że bycie solo mi odpowiada. Prowadzę teraz beztroskie życie – zwiedzam różne miejsca, spędzam czas ze znajomymi i skupiam się na własnych przyjemnościach. Życie w pojedynkę wcale nie jest takie złe!
Joanna, 39 lat
Czytaj także:
„W Święta pod choinką znalazłam nauczkę od życia. Ze złamanym serce usiądę do Wigilii, bo zaufałam facetowi”
„Przy rozwodzie mąż obdarł mnie z pieniędzy i godności. Dalej było mu mało, więc posunął się do prawdziwego świństwa”
„Mąż ledwo mnie dotknie, a już mam ciarki żenady. Gdy się kochamy, wolę myśleć o przepisie na obiad, niż o jego ciele”