Kiedy w końcu poznałem kobietę na poziomie, to okazało się, że moi rodzice nie popierają naszego związku. Nie wyrazili zgody na nasz ślub, a ja poczułem się, jakbym był niewolnikiem średniowiecznej mentalności.
Sąsiadka zawróciła mi w głowie
Odkąd pamiętam, to mieszkanie obok nas zawsze stało puste. Jego właściciele dawno temu wyjechali za granicę, ale nie zdecydowali się na sprzedaż swojego lokum. I kiedy już wydawało się, że tak będzie zawsze, to pewnego dnia sytuacja uległa zmianie.
— Dzień dobry — usłyszałem któregoś dnia, gdy otwierałem drzwi do naszego mieszkania. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem kobietę, która stała pod drzwiami sąsiedniego mieszkania.
— Dzień dobry — odpowiedziałem uprzejmie i przyjrzałem się nieznajomej. Była dokładnie w moim typie — wysoka, szczupła i ciemnowłosa. — Szuka pani kogoś? — zapytałem.
— Nie, nie — uśmiechnęła się. — Będę tu mieszkać — powiedziała, wskazując na drzwi obok. To była pewna nowość, bo nic nie wskazywało na to, że ktoś miałby zostać naszym sąsiadem.
Okazało się, że Marta — bo tak miała na imię nasza nowa sąsiadka — niedawno wróciła z zagranicy i postanowiła zakupić swoje cztery kąty. A ponieważ znała właścicieli tego mieszkania, to zdołała ich jakoś namówić na sprzedaż. I tym oto sposobem stała przede mną i uśmiechała się jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jaki w życiu widziałem.
— Cieszę się, że zostaniemy sąsiadami — powiedziałem zgodnie z prawdą.
— Ja też — usłyszałem w odpowiedzi. I szybko okazało się, że oboje skorzystaliśmy na tym sąsiedztwie.
Dzieli nas spora różnica wieku
Przez kolejne tygodnie spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Pomagałem Marcie w remoncie, a ona odwdzięczała mi się kawą i ciastkami. Okazało się, że mamy bardzo wiele wspólnych pasji i zainteresowań, a nasze poglądy na życie są niemal takie same. Dlatego nie minęło zbyt wiele czasu, a ja poczułem, że się zakochałem.
— Dasz się zaprosić na kolację? — zapytałem któregoś popołudnia. Właśnie skończyłem montować jej meble, a ona jak zwykle zaproponowała mi kawę.
— To chyba ja powinnam cię zaprosić — roześmiała się. — Gdyby nie ty, to chyba nigdy nie skończyłabym remontować i urządzać tego mieszkania.
— Daj spokój, to sama przyjemność — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do żadnej kobiety. Marta była oczytana, zabawna, rozgadana i piekielnie inteligentna. A do tego niesamowicie piękna. Spędzanie czasu z nią to była największa radość, jaka mogła mnie spotkać.
— To jak? — zapytałem ponownie. Marta spojrzała na mnie uważnie. I kiedy już myślałem, że odmówi, to się zgodziła.
Kolacja była naprawdę udana. A jej zakończenie dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłem. Po udanym wieczorze wylądowaliśmy u niej. Moja sąsiadka okazała się nie tylko piękną i inteligentną kobietą, ale też niezwykle namiętną kochanką. To była najpiękniejsza noc w moim życiu.
— Gdzie byłeś całą noc? — zapytała mnie mama, gdy następnego dnia wróciłem do domu.
Cały czas mieszkałem z rodzicami, bo wspólnie stwierdziliśmy, że jest to najbardziej ekonomiczne. Niemal całą wypłatę odkładałem na konto oszczędnościowe, aby za jakiś czas mieć wkład własny na swoje własne mieszkanie.
— Daj mu spokój, to już dorosły mężczyzna — wtrącił się tata i porozumiewawczo mrugnął do mnie okiem.
Widział wczoraj, jak szykowałem się do wyjścia, więc zapewne domyślił się, że byłem na randce. Nie wiedział jednak, z kim była ta randka.
— U swojej dziewczyny — odpowiedziałem. Nie chciałem niczego ukrywać, bo doskonale wiedziałem, że wcześniej czy później wszystko wyjdzie na jaw. A po chwili sprecyzowałem, że chodzi o Martę.
— Marta jest twoją dziewczyną?! — wykrzyknęła mama. — Przecież ona jest od ciebie sporo starsza — dodała.
Spojrzałem na nią z uśmiechem i powiedziałem, że to nie ma żadnego znaczenia. Owszem, wiedziałem, że Marta jest ode mnie starsza o dziesięć lat, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Co więcej — uważałem, że dopiero teraz mam u boku odpowiednią kobietę. Mamie jednak się to nie spodobało i nie omieszkała powiedzieć mi, że powinienem znaleźć sobie kogoś w moim wieku. Tata się nie odzywał, ale po jego minie mogłem wnioskować, że jemu też za bardzo nie podobało się to, że zakochałem się w starszej sąsiadce.
Chciałem, by została moją żoną
Pomimo obiekcji rodziców, nie wyobrażałem sobie życia z kimkolwiek innym. Marta była ucieleśnieniem moich marzeń i to właśnie z nią chciałem spędzić resztę swojego życia.
— Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś takiego jak ona — powiedziałem koledze, z którym poszedłem po pracy na piwo.
— Stary, ty się zakochałeś — powiedział ze śmiechem. — W końcu i ciebie dopadła strzała Amora — dodał i wzniósł kufel w geście toastu. „Tak, zakochałem się” — przyznałem w duchu. I wiedziałem, że nie jest to szczeniackie zaurocznie, ale prawdziwe i trwałe uczucie.
Wiedziałem, że Marta czuje podobnie. Chociaż nigdy wprost nie powiedziała mi, że mnie kocha, to dawała mi to odczuć na każdym kroku. Dlatego wreszcie podjąłem męską decyzję.
— Czy zechcesz wyjść za mnie za mąż? — zapytałem swoją ukochaną, klękając przed nią i wręczając jej pierścionek zaręczynowy. Byłem przekonany, że odpowiedź może być tylko jedna. Tymczasem Marta długo milczała, a potem odwróciła ode mnie wzrok. Poczułem strach.
— Nie kochasz mnie? — zapytałem, chociaż bałem się odpowiedzi. A gdy ona nadal milczała, to przestraszyłem się nie na żarty.
— Kocham — odpowiedziała w końcu, a ja odetchnąłem z ulgą.
Przez ostatnie sekundy miałem wrażenie, że wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Jednak Marta nie pozwoliła mi popaść w euforię, bo niemal natychmiast powiedziała, że nie może za mnie wyjść.
— Ale dlaczego? — zapytałem osłupiały.
Wtedy Marta powiedziała mi niemal dokładnie to, co moja mama.
— Jestem od ciebie sporo starsza — usłyszałem. I kiedy chciałem się już roześmiać, to spojrzałem jej w twarz. Ona mówiła to całkiem poważnie.
Nie zgodzili się na nasz ślub
Musiałem się nieźle napracować, zanim przekonałem Martę, że różnica wieku nie stanowi żadnego problemu.
— Przecież i tak wyglądasz na dziesięć lat młodszą ode mnie — żartowałem za każdym razem, gdy Marta podejmowała temat wieku. I w tym przypadku wcale nie kłamałem, bo wybranka mojego serca prezentowała się naprawdę świetnie. A ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
— Jesteś wariatem, wiesz? — słyszałem za każdym razem, gdy prawiłem jej komplementy. Uwielbiałem, jak mówiła to swoim lekko ochrypłym głosem.
W końcu dopiąłem swego. Po wielu tygodniach Marta zgodziła się przyjąć pierścionek, czym spowodowała, że stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Teraz wystarczyło jedynie powiadomić moich rodziców o tym, że za kilka miesięcy będą mieli synową. „To nie będzie łatwa przeprawa” — pomyślałem w duchu. Jednak nic nie mogło odwieść mnie od moich planów.
Tego dnia pojawiłem się w mieszkaniu razem z Martą. Rodzice chyba wiedzieli, że szykuje się coś nietypowego, bo patrzyli na nas z oczekiwaniem i pewnym niepokojem.
— Chcemy wam coś powiedzieć — odezwałem się od razu po tym, jak na stole pojawiła się herbata i ciasteczka. Na twarzy mamy ujrzałem przerażenie.
— Stało się coś? — zapytała. Wyglądała tak, jakby za chwilę miała dowiedzieć się o jakiejś tragedii.
— Tak, stało się — odpowiedziałem. — Ja i Marta pobieramy się — dodałem szybko, bo widziałem, że mama chwyta się za serce. Ale jeżeli myślałem, że to oświadczenie uspokoi moich rodziców, to bardzo się myliłem.
— Jaki ślub?! — wykrzyknęła moja mama. — Dziecko, co ty opowiadasz?
— Na pewno dobrze przemyślałeś ten krok? — zapytał tata, któremu także nie podobała się moja decyzja. I nie miałem wątpliwości, o co chodzi. Moi rodzice nie akceptowali tego, że pokochałem kobietę starszą ode mnie.
Zapewniłem rodziców, że to najlepsza decyzja w moim życiu.
— I nic nie spowoduje tego, że ją zmienię — dodałem.
Mama i tata wymienili spojrzenia. A potem dowiedziałem się, że nie udzielają zgody na ten ślub.
— Nie zgadzam się — usłyszałem z ust mamy. Początkowo myślałem, że żartuje, ale jeden rzut oka na jej twarz udowodnił mi, że to wcale nie są żarty.
— Ja też się nie zgadzam — wtórował jej tata.
Tego było już za wiele
— Czyście powariowali? — zapytałem ze złością. Jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Rodzice milczeli z i jawną wrogością wpatrywali się w moją przyszłą żonę.
Przez długi czas nie mogłem dojść do siebie. Myślałem, że czasy średniowiecza mamy już dawno za sobą, a tymczasem moi rodzice ubzdurali sobie, że mogą wybierać mi żonę. Niedoczekanie.
— Przecież nie będziemy pytać ich o zgodę — powiedziałem Marcie, która niespodziewanie zaproponowała, że powinniśmy jeszcze raz przemyśleć decyzję o ślubie. Kolejny raz musiałem przekonywać ją, że ślub to najlepsza decyzją, jaką mogliśmy podjąć.
Przez kolejne tygodnie rodzice próbowali mnie przekonać, żebym zrezygnował ze ślubu. Ja jednak nie zamierzałem tego robić. Kochałem Martę i chciałem spędzić z nią resztę życia. A rodzicom powiedziałem wprost — albo zaakceptują moją decyzję o ślubie z Martą, albo stracą syna. Decyzja należy do nich.
Czytaj także:
„Mąż uknuł intrygę, by pozbawić mnie kasy. Tymczasem to ja nakryłam go leżącego na sekretarce i zostawiłam w skarpetach”
„Szef traktował mnie jak niewolnicę Isaurę i zarzucał toną obowiązków. Zbuntowałam się, a ten cynik mnie zwolnił”
„Syn chce rozbić rodzinę, bo znudziło mi się tatusiowanie. Nie pozwolę, by moje wnuki żyły na 2 domy”