Marta wcisnęła się w fotel, tuląc do siebie nogi. Płakała. Spróbowałem usiąść na oparciu i objąć ją ramieniem, ale mnie zepchnęła. – Wierzysz jej czy mnie? – starałem się opanować drżenie głosu.
Wplątałem się w biurowy romans, który tak naprawdę nic dla mnie nie znaczył. Ot, przygoda, która miała skończyć się szybko, cicho i bezboleśnie. Taka, która nikomu nie przynosi cierpienia. Stało się jednak inaczej. Ktoś uprzejmy doniósł Izie, że jestem związany
z Martą. Iza poczuła się oszukana, więc w zemście postarała się o telefon mojej narzeczonej i o wszystkim jej opowiedziała.
– To wariatka – przekonywałem dalej Martę. – Ciągle mi robiła jakieś propozycje. Nawet żebym wpadł do niej wieczorem do mieszkania. Wtedy wygarnąłem jej, co o tym myślę, pewnie to ją ubodło. Mści się. Zresztą, przecież wiesz, że blondynki nie są w moim typie. Pomyśl rozsądnie.
Dałem się uwieść pięknej blondynce
Marta otarła dłonią mokry od łez policzek i powiedziała:
– Obiecaj, że nigdy mnie nie zdradzisz.
Ani z oczu, ani z barwy jej głosu nie mogłem wyczytać, czy mi uwierzyła. Od tamtej przygody minęły trzy miesiące.
W piątek wieczorem siedziałem z kumplami w knajpce przy piwie. Wpadamy tam po pracy co tydzień, taki mamy zwyczaj.
– To już postanowione? – zapytał Marek.
– W przyszłym tygodniu idziemy do urzędu stanu cywilnego złożyć dokumenty – potwierdziłem. – Powiadomiliśmy już rodziców.
– No to wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – całe towarzystwo stuknęło się ze mną szklankami.
– Tyle lat wytrwałeś w kawalerstwie – ciągnął Marek. – Nie żal ci? Z pewnych przyjemności będziesz musiał zrezygnować – puścił oko.
– Tobie to jakoś specjalnie nie przeszkadza – odciąłem się.
Marek ma żonę i dwójkę dzieci. Wszyscy w firmie wiedzą, że potajemnie spotyka się z Moniką. Intuicja mi podpowiadała, że to właśnie on mógł być tym „uprzejmym”.
– Kiedyś zrozumiesz. Ja jestem ten, co zło czyniąc, zawsze robi dobro – zaśmiał się
i wskazał wzrokiem na bar. – Ona ci się chyba przygląda?
Na wysokim stołku siedziała blond dziewczyna w obcisłej minisukience z dekoltem po pas. Paliła papierosa, popijając martini z oliwką. Nasze oczy spotkały się. Przygładziła włosy i zaczęła się bawić oliwką w kieliszku.
– No chłopaki – Marek dopił piwo. – Czas się zbierać.
Wychyliliśmy nasze szklanki i podnieśliśmy się do wyjścia. Marek złapał mnie za ramię:
– Ty zostań. Przekonaj się, z czego będziesz musiał zrezygnować.
Dziewczyna przy barze wygładziła dłonią jakąś niewidoczną fałdkę na sukience.
Padłem ofiarą oszustwa
Te wasze pogawędki robią się coraz dłuższe – Marta pocałowała mnie, kiedy rozbierałem się w korytarzu. – Czuć od ciebie papierosy. Znowu zacząłeś palić? – dodała z wyrzutem.
– Ach – machnąłem lekceważąco ręką. – Jednego do piwa – odpowiedziałem natychmiast i szybko zmieniłem temat. – Co dziś na kolację? Jestem głodny jak wilk.
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Nazajutrz w pracy wisiałem na komórce.
– Nie ma takiego numeru. Dowiedz się, jaki jest właściwy numer i zadzwoń ponownie.
Kobiecy głos w słuchawce po raz kolejny powtórzył tę samą formułkę. Wczoraj musiałem coś źle usłyszeć. Może zamiast siedem powinno być osiem? Zacząłem wciskać klawisze, zmieniając konfigurację liczb. Nie podała mi chyba fałszywego numeru. Sama zaproponowała spotkanie, gdy ją odprowadzałem. I to gdzie!? Przed motelem!
– Wyłączaj komputer, koniec pracy – usłyszałem z tyłu głos Marka. – Jak tam wczorajsza blondyna? – ściszył głos prawie do szeptu. – Pochwalisz się, jak ci poszło?
– Nic nie było, zjawił się jej chłopak – skłamałem. – Przepraszam, ale muszę zaraz lecieć, rodzice Marty na mnie czekają.
– Rozumiem – poklepał mnie po plecach. – A czemu cały dzień się wiercisz? Pewnie przez hemoroidy, co? – zarechotał. – Tak trzymaj.
Wścibski drań! Odczekałem, aż wreszcie sobie pójdzie, i zadzwoniłem do Marty.
– Kochanie – powiedziałem – nie gniewaj się, proszę. Muszę zostać godzinę, dwie dłużej w pracy. Przeproś rodziców i nie czekajcie na mnie z kolacją.
Czekałem przed motelem. Diabli nadali rodziców Marty. Nie mogli wybrać innego dnia na poznawanie zięcia? Gdyby blondynka zapisała mi swój numer telefonu na kartce, może mógłbym przenieść nasze spotkanie na jutro, a tak nie miałem wyjścia.
Dziewczyna spóźniała się. Czy one zawsze muszą się spóźniać? Przecież miała mój numer. Mogła zadzwonić, że zjawi się później. Mam nadzieję, że nie robi mnie w konia, bo jaki miałaby w tym cel? Zadźwięczał SMS: Pokój 101. Z bijącym sercem zapukałem do drzwi. Cisza. Nacisnąłem klamkę. Drzwi się otwarły.
– Jestem! – zawołałem.
Nikt się nie odezwał. Zajrzałem do łazienki. Nikogo. Postanowiłem zaczekać. Usiadłem przy stoliku i dopiero wtedy zobaczyłem kopertę, a na niej moje imię.
Napisała do mnie! Rozerwałem kopertę. W środku była płyta DVD i faktura na 500 złotych. „Wykonanie zlecenia honeytrapperki” – przeczytałem. Faktura wystawiona na moje nazwisko i adres. Przelew z naszego wspólnego konta. Co jest grane?! Wyjąłem z teczki firmowego laptopa i włożyłem płytę do napędu.
Narzeczona chciała mnie sprawdzić
Na monitorze pojawił się film z ukrytej kamery. Ktoś musiał filmować z bardzo bliska, bo widać było dokładnie mnie i blondynkę przy barze. Mimo muzyki w tle słychać też było wyraźnie każde nasze słowo:
Ona: – Masz dziewczynę?
Ja: – Nie, jestem teraz sam. Spotykałem się kiedyś, ale to już przeszłość. Nie była tą właściwą.
Ona: – Dasz mi swój numer telefonu?
Ja: – Oczywiście, pod warunkiem że ty dasz mi swój.
„Szantaż! – pomyślałem. – Zgłoszę to na policję. Nie dam się oskubać. Nie, zaraz. Jeśli Marta się o wszystkim dowie… Co robić?”.
Dobrze wiedziałem, co jest zarejestrowane na płycie: blondynka kładzie dłoń na moim udzie, ja zamawiam drinka, śmiejemy się, szepczę jej do ucha i przy okazji obejmuję ją w talii. Potem wychodzimy – kamera podąża za nami. Odprowadzam dziewczynę na postój taksówek. Umawiamy się na następny dzień. Koniec filmu.
Wróciłem! – otworzyłem drzwi. – Jesteście? Spodziewałem się Marty, przyszłych teściów... Tymczasem dom był pusty. Wszędzie pogaszone światła. Pewnie poszli zjeść coś na mieście. Może to i dobrze. Muszę uspokoić się po tym, co mnie spotkało. Nalałem sobie drinka. Poszedłem do kuchni po lód.
Na drzwiach lodówki wisiała kartka:
„To był test wierności, oblałeś go. A mówiłeś, że wolisz brunetki”.
Szklanka z drinkiem wypadła mi z ręki, rozbijając się na podłodze. Szafa była pusta. Marta musiała wynieść swoje rzeczy, kiedy czekałem w motelu. Jej telefon milczał. Nie reagowała na SMS-y. Zrezygnowany zadzwoniłem pod numer telefonu z faktury.
– Agencja detektywistyczna – usłyszałem.
No tak, jak wcześniej na to nie wpadłem – przecież szantażyści nie wystawiają faktur.
– Chciałbym zamówić usługę honeytrapperki – chciałem sprawdzić, co to znaczy.
– Oferujemy półgodzinne spotkanie rejestrowane na ukrytej kamerze i dyktafonie – powiedział damski głos. – Seks nie wchodzi w grę. Badanie ograniczamy do dwóch zadań: czy obiekt przyzna się, że posiada partnera, oraz czy obiekt poda swój numer telefonu. Najczęściej to już wystarczy. Możemy również… Rozłączyłem się. To mi wystarczyło. Marcie najwyraźniej też.
Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”