Musimy gdzieś wyjechać, zanim zacznie się ta cała przedślubna nerwówa – mruczałam, szperając w internecie.
Mój narzeczony trochę marudził, że nie chce mu się spać na karimacie, ale w końcu odpuścił. Ostatnio był nie do życia, więc i on potrzebował tego wyjazdu. Jesteśmy razem 6 lat, nasza miłość przechodziła wzloty i upadki. Raz nawet zdarzył się poważny kryzys i wszystko wisiało na włosku, lecz przetrwaliśmy.
Decyzja o małżeństwie jest przemyślana, obgadana, rozważona na wszystkie sposoby. Kochamy się i chcemy stworzyć prawdziwą rodzinę! Na razie mieszkamy w kawalerce po mojej babci. Jest ciasno, ale chcemy w ciągu trzech lat kupić własne trzy pokoje z kuchnią. Wtedy pomyślimy o dzieciach…
Moi rodzice przepadają za Damianem. Mówią, że marzyli o takim zięciu: porządnym z kościami, pracowitym, spokojnym i ciepłym jak puchowa kołdra.
Co się z nim dzieje, on nigdy tyle nie pił
– Ze świecą szukać takiego drugiego – powtarza mi mama. – Trzymaj się go z całych sił, lepszego nie znajdziesz.
Jest tylko jeden problem: moja przyszła teściowa mnie wręcz nie znosi. Niby nic nie mówi, nie wtrąca się, nie mąci, ja jednak dobrze wiem, co o mnie myśli. Kiedyś usłyszałam jej rozmowę z moją przyszłą szwagierką.
– Narwana wariatka, histeryczka, rozpuszczona jedynaczka… – to były najłagodniejsze epitety pod moim adresem.
Na szczęście teściowa mieszka daleko i rzadko się widujemy. Damian raz na dwa, trzy tygodnie jeździ do mamy. Zawsze stamtąd wraca nieswój i w złym humorze. Wyobrażam sobie, jak ona musi na mnie nadawać. Dlatego raz na zawsze zapowiedziałam, że nie chcę nic o niej słyszeć.
Myślę, że teściowa ciosa Damianowi kołki na głowie za ten ślub ze mną. Ostatnio przyjechał tak markotny i wkurzony, że aż zapytałam, co tym razem nagadała. Zbył mnie, mówiąc, że przesadzam i niepotrzebnie się nakręcam. Prawie się pokłóciliśmy – nie pierwszy raz o tę babę! Strasznie się cieszyłam, że jedziemy odpocząć na słoneczku, pogadać z przyjaciółmi i pobyć z daleka od codziennych spraw. Byłam wesolutka jak szczygiełek, za to Damian miał minę pod tytułem „Daj mi spokój!”.
To ja też strzeliłam focha i przestałam się odzywać. Dojechaliśmy na miejsce w milczeniu… Wszyscy już byli. Popijali piwko i drinki, śmiali się i gadali o głupotach. Powitali nas obowiązkowym karniakiem. Damian, choć na ogół pije alkohol rzadko i w bardzo małych ilościach, tym razem wlał w siebie całą zawartość szklaneczki i zaraz wyciągnął łapę po następną.
Parę minut minęło, a z nim już nie było kontaktu…
Kumple zaprowadzili go do namiotu i tam dogorywał. Ja, wściekła i obrażona, przekimałam się na tylnym siedzeniu auta. Dopiero koło południa z trudem wyczołgał się na boży świat. O mało mnie szlag nie trafił, kiedy zobaczyłam, że znowu sięga po puszkę piwa, potem następną. Tym razem wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak.
– Macie jakiś problem? – zagadywali mnie co rusz.
Damian znowu przekimał pijackim snem calutki dzień! Próbowałam go szarpać i budzić, ale tylko mamrotał i pojękiwał, więc dałam spokój. Przysięgłam sobie, że zaraz rano wsiadam do samochodu i wracam, a on niech robi, co chce… Przyjechał niespełna godzinę po mnie. Podrzucił go do miasta jakiś kumpel, który musiał być wcześniej w mieście.
Damian wszedł do mieszkania, kiedy zmęczona i spłakana prawie zasypiałam na kanapie. Usiadł obok mnie i z westchnieniem podparł rękami głowę.
– Otwórz okna – powiedziałam. – Tak śmierdzisz sfermentowanym piwskiem i wódą, że nie dam rady… Albo lepiej spadaj i daj mi spokój. To koniec. Nie będzie żadnego ślubu!
– Chyba faktycznie nie będzie – odpowiedział. – Ale nie dlatego, że się spiłem. To mały pryszcz.
– Może dla ciebie! Ja nie chcę żyć z pijakiem!
– Nie jestem pijakiem, doskonale o tym wiesz.
– A co robiłeś przez dwa dni? Chlałeś jak wielbłąd! Nadal jesteś pijany – burknęłam.
– Nie jestem, mam tylko strasznego kaca, ale myślę już trzeźwo.
– Więc po co to było? Musiałeś tak dać ciała? Zrobić ze mnie kretynkę? Musiałeś?
– Musiałem. Inaczej nie dałbym rady ci powiedzieć…
– Czego powiedzieć?
Wtedy usłyszałam prawdę… Moja szwagierka dostała propozycję wyjazdu na staż do Dubaju. Kontrakt podpisała na rok, z możliwością jego przedłużenia. Podobno szalała ze szczęścia, bo właśnie spełniały się jej zawodowe plany i marzenia. Cieszylibyśmy się razem z nią, gdyby nie teściowa…
Kiedy usłyszała o planach ukochanej córeczki, tak jej ciśnienie skoczyło, że przeszła niedokrwienny udar mózgu. Teraz ma sparaliżowaną lewą stronę ciała. Lekarze są dobrej myśli. Twierdzą, że teściową da się wyprowadzić tak, aby mogła się poruszać. Jednak – przynajmniej na razie – wymaga stałej opieki.
Mój własny ojciec nazwał mnie egoistką
– Siostra poprosiła, żebym to wziął na siebie. Ona nie chce rezygnować z wyjazdu… Mówi, że taka szansa może się więcej nie powtórzyć. Rozumiem ją. Tyle lat się uczyła, ciężko pracowała, zasłużyła sobie na wszystko.
– Ona może tak – stwierdzam cicho. – Ale jakim kosztem?
– No jakim?
– Co się głupio pytasz? Mów otwartym tekstem… Chcesz matkę wziąć do nas? Tak?
– Albo przenieść się do niej – przyznaje Damian. – Ma duże mieszkanie. W jej chorobie lepiej, żeby była w znanych ścianach.
– Jak ty to sobie wyobrażasz?! – prawie krzyczę. – Mam mieszkać z twoją matką? Wykluczone. Nie ma takiej opcji.
– No właśnie… A zastanawiałaś się, czemu piłem? Właśnie temu. Też nie widzę wyjścia.
W głowie mi zaczyna wirować, jakbym to ja była na kacu. „Dopadła mnie! – myślę. – Dopięła swego! Nie chciała, żebyśmy się pobrali, i trafiła w punkt. Wybrała czas, pięć minut do wesela. Wszystko zniszczyła”. Mimo wszystko próbuję myśleć racjonalnie.
– Poczekaj – proszę. – Spokojnie, nie gorączkujmy się. Przecież są inne sposoby i możliwości. Domy opieki, spokojnej starości, można kogoś wynająć i opłacić…
– Żartujesz? – przerywa mi Damian. – Mam matkę w chorobie oddać do przytułku? Nie zasłużyła sobie na to. Co ty mi proponujesz, Marta.
– Więc jak to widzisz? Nie pobieramy się? Koniec z nami?
– Nie stawiaj mnie przed takim wyborem – ty albo matka.
– A którą wybierzesz?
Milczy, ale ja wiem, co odpowie, kiedy go przycisnę. Nie chcę tego usłyszeć tak wprost, więc wstaję, wkładam buty, biorę kluczyki do auta i wychodzę z mieszkania. Damian mnie nie zatrzymuje. Nie biegnie za mną, pozwala mi odjechać… W domu rodziców jestem grubo po północy, bo jeszcze siedzę na parkingu i zastanawiam się, co im powiedzieć. Jak to ogarnąć? Trzeba wszystko odwołać, jakoś wytłumaczyć bliskim dlaczego. Inni niech się domyślają…
Ale moim rodzicom wystarczą dwa zdania. Błyskawicznie kumają, o co chodzi.
–Jak ona się czuje? – pyta mama. – Jeszcze jest w szpitalu?
– Nie wiem, nie pytałam – mówię, wzruszając ramionami.
– Nie wkurzaj mnie – słyszę.– Jak to, nie pytałaś?!
– Normalnie. Co mnie to obchodzi? Nie lubię jej.
– Uważaj – mama robi się nagle bardzo poważna. – Bo zaraz cię znielubię, chociaż jesteś moją ukochaną córcią.
Tata macha ręką i dodaje:
– Może ten Damian ma wielkie szczęście, że się przed ślubem przekonał, jaka naprawdę jesteś?
– Niby jaka?
– Egoistka – tata mówi to ze smutkiem, bez złości. – Ja tam bym cię nie chciał.
Rodzice idą do sypialni, ale jeszcze w drzwiach mama dodaje:
– A co by było, gdyby to mnie spotkała taka choroba, a Damian się wypiął na wszystko?
– On by się nie wypiął… – zaczynam, a mama podsumowuje:
– No właśnie! Bo on ma klasę i serce. Przemyśl to, córciu.
Dobrze im mówić. Nie na nich spadnie największy ciężar, nie oni będą zmuszeni do znoszenia humorów teściowej, nie im będzie dokuczała i marudziła. Ja też bym się oburzała, gdyby chodziło o kogoś innego. Fajnie jest być dobrym na cudzy koszt.
Sama mam dokonać wyboru? Nie potrafię
Przypominam sobie, ile razy mi dokuczyła, ile razy skrytykowała. Jak mam z siebie wykrzesać sympatię, skoro jej nie czuję? Jak mam się zmusić do współczucia?
Płakać mi się chce na myśl o Damianie. Kocham go, wiem, że jest mężczyzną mojego życia, ale nie w duecie ze swoją mamusią. Jego siostra nie może zrezygnować z głupiego stażu, a ja muszę z moich planów na całe życie? Gdzie tu sprawiedliwość? Kładę się w swoim dawnym pokoju, lecz nie mogę zasnąć, chociaż jestem strasznie zmęczona. Moja mama też nie śpi. Słyszę, jak wstaje, idzie do kuchni, stawia czajnik na gazie…
Dołączam do niej.
– Co ja mam robić? – pytam
– Nie wiem. Rób, co ci serce dyktuje. To za poważna sprawa, żeby ktoś ci doradzał. Nawet ja.
– Kiedy pomyślę o rozstaniu z Damianem, widzę przed sobą ciemność. Ale kiedy wyobrażę sobie mieszkanie z jego matką, też wpadam w czarną dziurę. Co ty byś zrobiła, mamo?
– Poszłabym tam, gdzie jednak jaśniej… Z tym, że dla ciebie, nie dla mnie. Musisz sama wybrać, kochanie. Twoja decyzja.
Czytaj także:
„Moja teściowa uwielbiała eks-żonę Krzyśka - mnie nie cierpiała. Nazywała mnie jej imieniem i nie przyszła na nasz ślub”
„Moja przyjaciółka i mąż przez lata prowadzili podwójne życie. Okazało się, że mój Tomek jest ojcem jej dziecka”
„W wieku 60 lat wreszcie poczułam się dorosła. Wzięłam rozwód, założyłam konto w banku i zrobiłam prawo jazdy”