„Przypadkiem dowiedziałam się, że mój ojciec nie jest moim ojcem. Mama twierdzi, że zdradziła go za jego zgodą”

Po latach dowiedziałam się, że ojciec nie jest moim ojcem fot. Adobe Stock, Tunatura
„Mama wiele zrobiła i poświęciła, żebym pojawiła się na świecie. Tata zresztą też. Od początku wiedział, że nie jestem jego, a mimo to kochał mnie jak rodzoną córkę. Niewiele dzieci ma takie szczęście. A że oboje oszukiwali mnie przez tyle lat? Może to i nie w porządku, ale co mi dała prawda? Nic”.
/ 19.03.2023 17:15
Po latach dowiedziałam się, że ojciec nie jest moim ojcem fot. Adobe Stock, Tunatura

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu. Pojechałam z ojcem do babci. Mama wpadła w szał robienia domowych przetworów i wysłała nas na wieś po kolejną porcję owoców i warzyw. Wypakowaliśmy bagażnik po brzegi i ruszyliśmy do domu. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. I nagle z bocznej drogi wyjechał rowerzysta. Wpakował nam się prawie na maskę. By w niego nie uderzyć, tata gwałtownie skręcił kierownicą i samochód wylądował w rowie. Ja wyszłam z tego bez żadnych widocznych obrażeń, ale tata uderzył głową w kierownicę.

Wyglądało to naprawdę potwornie!

Na szczęście jakimś cudem zachowałam spokój i zadzwoniłam po pomoc. Kwadrans później karetka zabrała nas do szpitala. Na izbie przyjęć przeszliśmy badania. Mnie prawie od razu wypisano, tata został na obserwacji. Był bardzo niezadowolony.

– Po co te wszystkie ceregiele. Przecież nic mi nie jest. Mogę spokojnie wrócić do domu – kręcił nosem.

– Nawet o tym nie myśl! Przy urazie głowy to konieczność. Zresztą zaraz przyjedzie mama i przemówi ci do rozumu – ucięłam.

– No dobrze, już dobrze. Poleżę tu, ile będzie trzeba. Najważniejsze, córeczko, że ty jesteś cała i zdrowa. Gdyby coś ci się stało, nigdy bym sobie tego nie darował – oczy mu się zaszkliły.

– Tato, przecież to nie twoja wina, tylko rowerzysty. Nic nie mogłeś zrobić!

– Wiem, ale to i tak dla mnie bardzo trudne. Jesteś przecież moim słoneczkiem, największym szczęściem…

– A ty najlepszym tatą pod słońcem – zapewniłam i przytuliłam go.

Powiedziałam to naprawdę szczerze. Odkąd pamiętam, tata zawsze traktował mnie jak księżniczkę. Mama bywała surowa, wymagająca… A on? Sama łagodność i wyrozumiałość. Gdy coś nabroiłam, szłam najpierw do niego. Wiedziałam, że mi wybaczy i stanie w mojej obronie. Zarówno wtedy, gdy byłam małą dziewczynką, jak i teraz, kiedy już dorosłam i kończyłam studia. Mama dotarła do szpitala po dwóch godzinach. Nie mam pojęcia, jak jej się udało dojechać, bo z nerwów aż się cała trzęsła. Na zmianę płakała, całowała nas, dopytywała, jak się czujemy, i krzyczała na ojca, za to, że był nieostrożny. Uspokoiła się trochę, dopiero wtedy, gdy wytłumaczyliśmy jej z tatą, że nic nam nie grozi.

Mnie już kazali iść do domu, a tata zostaje tylko na obserwacji. Zresztą, jak nie wierzysz, zobacz. Wszystko tu jest napisane – wręczyłam jej tabliczkę wiszącą na ramie łóżka.

– Rzeczywiście, nie wygląda to źle – odetchnęła z ulgą.

Gdy odwieszałam tabliczkę, sama zerknęłam na kartę choroby. Obok imienia i nazwiska widniała informacja o grupie krwi – „AB plus”.

W pierwszej chwili nie zareagowałam

Dopiero po kilku sekundach dotarł do mnie sens tego, co przeczytałam. Spojrzałam jeszcze raz i zamarłam. W szkole byłam niezła z biologii, cztery lata wcześniej zdawałam z niej nawet maturę. Dobrze więc pamiętałam teorię dziedziczenia grup krwi. Nie będę was zanudzać szczegółami, ale wynika z niej jasno, że osoba z grupą krwi „AB” nie może być rodzicem dziecka z grupą krwi „O”. A właśnie ja taką mam… Mój ojciec nie jest moim ojcem – dotarła do mnie przerażająca prawda. I nogi się pode mną ugięły.

– Co tak nagle pobladłaś córeczko? Źle się czujesz? – wyrwał mnie z zadumy zatroskany głos taty.

– Co? Nie… Wszystko w porządku… – zająknęłam się.

– Na pewno? Rzeczywiście wyglądasz jak śmierć! Może ty też powinnaś zostać na obserwacji? Zaraz porozmawiam z lekarzem – wtrąciła się mama.

– Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Po prostu po tym wszystkim puściły mi nerwy i poczułam się potwornie wyczerpana. Najchętniej wróciłabym już do domu – tłumaczyłam.

Nie chciałam, żeby zadawali mi pytania, połapali się, że wcale nie o wypadek chodzi, że trapi mnie coś innego. W domu od razu powędrowałam do swojego pokoju. Zgasiłam światło i udawałam, że śpię, a tak naprawdę przepłakałam pół nocy. Mój szczęśliwy, uporządkowany świat runął. Nie wiedziałam, kim naprawdę jestem. Skoro nie spłodził mnie mężczyzna, którego przez całe życie uważałam za biologicznego ojca, to kto ? I jakim cudem znalazłam się w rodzinie? Adopcja? Raczej nie wchodziła w grę, bo jestem podobna do mamy jak dwie krople wody. Czyli co? Zdrada! Mama przespała się z jakimś facetem. Raz, może kilka razy. A gdy zorientowała się, że jest w ciąży, udało jej się wmówić tacie, że to jego dziecko. Musiała mu wmówić, bo przecież inaczej by mnie tak nie kochał i nie hołubił…

Tylko dlaczego to zrobiła?

Może nie miała innego wyjścia, bo tamten na wieść o dziecku ulotnił się w siną dal? A może w ogóle mu o mnie nie powiedziała, bo wolała zakończyć znajomość i zostać z tatą? I mój prawdziwy ojciec nawet nie wie o moim istnieniu! Na myśl, że mama mogła być tak podła, oszukała wszystkich dookoła, aż zatrzęsłam się ze złości. Tyle razy prawiła mi morały, gadała o uczciwości i prawości, a sama była fałszywa jak żmija! Chciałam nawet pobiec do niej do sypialni i wykrzyczeć jej prosto w twarz, co o niej myślę, zadać jej te wszystkie pytania, ale się powstrzymałam. Postanowiłam, że najpierw ochłonę, otrę łzy, nastroję się odpowiednio do rozmowy, a gdy tylko się obudzi, porządnie wezmę ją w obroty. Wiedziałam, że wywołam burzę, może nawet ją zranię, obrażę, ale prawdę mówiąc, miałam to gdzieś. Czułam, że nie dam rady żyć tak, jakbym o niczym nie wiedziała, że muszę wyjaśnić wszystko do końca. A potem zastanowić się, co dalej. Czy wyznać prawdę tacie i szukać swojego prawdziwego ojca? A może jednak nic mu nie mówić, by go nie zranić i nie stracić, a tamtego szukać w tajemnicy? Albo zrobić jeszcze inaczej. Jak?

Od kolejnej porcji pytań i wątpliwości rozbolała mnie głowa. Wreszcie doszłam do wniosku, że najpierw załatwię sprawę z mamą, a dopiero potem zajmę się… ojcami. Rano, gdy tylko usłyszałam, że mama zaczęła szykować śniadanie, zebrałam się w sobie i poszłam do kuchni. Akurat kroiła pomidory.

– Musimy poważnie porozmawiać – zaczęłam stanowczo.

Teraz? Myślałam, że zaraz pojedziemy do szpitala. Tata już pewnie nie może się doczekać. I nas, i kanapek, bo to szpitalne jedzenie to… szkoda gadać – wzniosła oczy do góry.

– Ja właśnie w sprawie ojca. Martwię się o niego, mamo.

– Ja też. Ale to na szczęście bardzo twardy i silny mężczyzna. Wszystko przeżyje. Między innymi dlatego za niego wyszłam – uśmiechnęła się.

Wiadomość, że nie jestem jego córką, też przeżył – rzuciłam niby od niechcenia; nóż wypadł mamie z ręki.

– Słucham? Co ty wygadujesz? Skąd ci do głowy takie bzdury przychodzą? W szpitalu koniecznie musi zbadać cię lekarz, bo ten wypadek ci…

– Błagam, mamo, tylko nie zaprzeczaj. Szkoda czasu. Genetyki nie da się oszukać – przerwałam i pokrótce streściłam jej teorię dziedziczenia grup krwi; poczerwieniała.

– E tam, pewnie coś źle odczytałaś, albo pielęgniarka się pomyliła przy wypisywaniu karty chorobowej. To się często zdarza – próbowała mnie zbyć, ale byłam nieugięta.

– Nie sądzę. Zresztą, jak pojedziemy do szpitala, to sprawdzimy. No więc? Dalej będziesz łgać, czy odpowiesz na moje pytania? – naciskałam.

– Nie dzisiaj. Nie chcę o tym rozmawiać. To trudne… – bąknęła.

– Ale ja chcę. Mam, do cholery, prawo wiedzieć, kim jestem! Dość już tych kłamstw i tajemnic! – tupnęłam nogą.

Zastanawiała się przez dłuższą chwilę

– No dobrze. Może rzeczywiście nie ma co odkładać tej rozmowy na później. Co chcesz wiedzieć? – zapytała.

– To chyba proste: z kim zdradzałaś tatę. Bo że to zrobiłaś, jestem pewna. Inaczej nie byłoby mnie na świecie.

– To nieważne – machnęła ręką.

Aż podskoczyłam.

– Nieważne? Chyba żartujesz! To przecież mój biologiczny ojciec! Nie przyszło ci do głowy, że kiedy prawda wyjdzie na jaw, będę chciała go poznać?! – wściekałam się dalej.

– To niemożliwe. Nawet nie pamiętam, jak miał na imię, nie wiem, gdzie mieszka. Poznaliśmy się na wyjazdowym szkoleniu. Po zakończeniu zajęć poszliśmy coś wypić i stało się. Ale to nie była żadna miłość. Spędziłam z nim tylko jedną, jedyną noc. A potem rozjechaliśmy się każde w swoją stronę – tłumaczyła z trudem.

– O, to miałaś pecha. Skok w bok i od razu ciąża. Wybacz, ale nie wierzę. Pewnie zdradzałaś tatę na lewo i prawo, a on naiwny myślał, że jest jedynym mężczyzną w twoim życiu! Jak mogłaś?! On tak cię kocha! Wszystko by dla ciebie zrobił. A ty… Ty… – zamilkłam, bo z emocji zabrakło mi słów.

– Ja też go kocham! Nie wyobrażam sobie bez niego życia!

– Poważnie? To dlaczego poszłaś do łóżka z innym facetem? Alkohol niczego nie tłumaczy – aż kipiałam.

Mama spojrzała na mnie ze smutkiem i schowała twarz w dłoniach. Po chwili jednak podniosła głowę.

– Nie. Zrobiłam to, bo tata mnie o to poprosił – wykrztusiła.

Aż przysiadłam z wrażenia

– Kto cię poprosił? Tata? – myślałam, że źle zrozumiałam.

– Tak.

– To absurd! Tata kazał ci zabawiać się z innym facetem?! Wybacz, ale mogłaś wymyślić coś bardziej prawdopodobnego – zdenerwowałam się.

Jak nie wierzysz, to go zapytaj – mama patrzyła mi prosto w oczy; wiedziałam, że nie kłamie.

– A dlaczego niby miał to zrobić? – wykrztusiłam z trudem.

– Bo tata nie może mieć dzieci. Powiedział mi o tym, zanim się pobraliśmy. Obojgu nam wydawało się, że wystarczy nasza miłość. Ale po pewnym czasie bardzo zapragnęliśmy dziecka… No i tata wymyślił rozwiązanie…

– O Jezu… A nie mogliście tego załatwić jakoś inaczej?

– Jak?

– No nie wiem. Sztuczne zapłodnienie albo coś… Adopcja?

– Córeczko, to były inne czasy. O in vitro głównie się czytało, nie było banków nasienia. A adopcji nie chcieliśmy… I taka, że tak powiem, naturalna metoda była najpewniejsza.

– I ty się zgodziłaś?

– Nie było to łatwe. Ale kochałam twojego ojca nad życie i chciałam, żeby był szczęśliwy. Zresztą sama marzyłam o macierzyństwie.

– A tata? Nigdy nie był zazdrosny?

– Nie wiem, może był. Ale ani razu mi tego nie okazał. A gdy dowiedział się, że jestem w ciąży, cieszył się jak wariat. Nie pytał, gdzie, z kim, kiedy. Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale tak właśnie było. Zachowywał się jak przyszły ojciec. Woził mnie na badania, kiedy miewałam zachcianki, biegał w nocy do sklepu po śledzie i lody, czatował pod szpitalem, gdy się rodziłaś. A kiedy już pojawiłaś się na świecie, powiedział ze łzami w oczach, że większe szczęście nie mogło go spotkać. Dla niego zawsze byłaś księżniczką i ukochanym słoneczkiem.

Poczułam łzy pod powiekami

– Wczoraj też to od niego usłyszałam – przyznałam, czym prędzej odwracając twarz w stronę okna.

– Widzisz? Zapomnij więc o tej przeklętej grupie krwi. Mężczyzna, który leży w szpitalu, jest twoim tatą. Teraz pewnie bardzo zdenerwowanym, bo zastanawia się, dlaczego jeszcze nie przyjechałyśmy. Więc jak, zbieramy się? – wpatrywała się we mnie.

– A możesz na razie pojechać sama?

– Mogę. Ale ty też przyjedziesz? – w jej oczach dostrzegłam niepokój.

– Zjawię się. Spokojnie. Potrzebuję tylko troszkę czasu – odparłam.

Gdy zostałam sama, usiadłam w fotelu i po raz drugi tej doby zatopiłam się w myślach. Było mi głupio, że tak oczerniłam mamę. Zarzuciłam jej podłą zdradę, a okazało się, że prawda jest zupełnie inna. Musiałam to sobie wytłumaczyć: kochali się, ale nie mogli mieć dzieci, bo tata… To zdanie powtarzałam w myślach kilka razy, aż złość, którą czułam, ulotniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zastąpił ją podziw. Mama wiele zrobiła i poświęciła, żebym pojawiła się na świecie. Tata zresztą też. Od początku wiedział, że nie jestem jego, a mimo to kochał mnie jak rodzoną córkę. Niewiele dzieci ma takie szczęście. A że oboje oszukiwali mnie przez tyle lat? Może to i nie w porządku, ale co mi dała prawda? Nic. Owszem, spłodził mnie jakiś tam inny facet, ale na tym jego rola się skończyła. Po co więc miałam o nim wiedzieć? A teraz o nim myśleć? Nie na darmo mówi się, że nie jest ojcem ten, który spłodził, ale ten, który wychował.

– Co ty tu jeszcze robisz, Majka? Musisz iść do taty! – mruknęłam pod nosem i wybiegłam z mieszkania.

Pół godziny później byłam już w szpitalu. Gdy weszłam do sali, tata wbił we mnie uważne spojrzenie. Dostrzegłam w nim miłość i niepokój.

Możesz mi przypomnieć, kim dla ciebie jestem? – podchodząc bliżej, zrobiłam niewinną minkę, jak kiedyś, gdy byłam dzieckiem.

– Największym szczęściem i słoneczkiem – wykrztusił.

– A ty dla mnie najlepszym tatą na świecie! Oboje, i ty, i mama, jesteście dla mnie najlepsi! – uśmiechnęłam się od ucha do ucha. I byłam naprawdę szczera. 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA