„Przymykałam oko na zdrady chłopaka, byle tylko nie odszedł. Wybaczyłabym mu wszystko, a on traktował mnie jak śmiecia”

Rodzice całe życie mnie upokarzali fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Czułam, że to ten jedyny, że chcę z nim spędzić resztę życia. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, cieszyliśmy się swoją miłością. Ale po pół roku coś zaczęło się psuć. Adrian miał dla mnie coraz mniej czasu. Wykręcał się od spotkań, a przyjaciele twierdzili, że pokazuje się z innymi dziewczynami. I że potem zabiera je do swojego mieszkania”.
/ 19.12.2022 12:30
Rodzice całe życie mnie upokarzali fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Z Adrianem zaczęłam się spotykać, gdy byłam na drugim roku studiów. Za co go pokochałam? Imponował mi wszystkim: wiedzą, urodą, sposobem bycia. Gdziekolwiek się pojawiał, zaraz otaczał go wianuszek wielbicielek wpatrzonych w niego jak w obrazek. Nie zniechęciło mnie to jednak. Byłam przekonana, że mimo takiej konkurencji uda mi się zdobyć jego serce. Chodziłam za nim, kusiłam i w końcu osiągnęłam swoje.

Zostaliśmy parą. Byłam przeszczęśliwa

Czułam, że to ten jedyny, że chcę z nim spędzić resztę życia. Pierwsze miesiące naszego związku były cudowne. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, cieszyliśmy się swoją miłością. Ale po pół roku coś zaczęło się psuć. Adrian miał dla mnie coraz mniej czasu. Wykręcał się od spotkań, a moi przyjaciele twierdzili, że pokazuje się na mieście z innymi dziewczynami. I że potem zabiera je do swojego mieszkania. Gdy go pytałam, czy to prawda, denerwował się i zaprzeczał, ale ja w głębi duszy czułam, że zbliża się koniec naszego związku, że ukochany jest już mną znudzony. Mimo to trzymałam się go kurczowo. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że go tracę. Wmawiałam sobie, że jak się bardziej postaram, będę wyrozumiała, cierpliwa, to odzyskam jego miłość. I starałam się, ze wszystkich sił. Zapewniałam go o swojej miłości, znosiłam wybryki. Chodziłam wokół niego na paluszkach. Byle tylko go nie urazić, nie zniechęcić.

Czy pomogło? W pewnym sensie tak. Dla znajomych i przyjaciół ciągle byliśmy parą. Któregoś razu siedziałam z Adrianem w kawiarni. Niechętnie się zgodził na spotkanie, ale miałam nadzieję, że jednak spędzimy miły wieczór. Niestety, gdy tylko usiedliśmy przy stoliku, Adrian zaczął się gapić na młodą dziewczynę siedzącą w rogu sali. Nie mógł oderwać od niej wzroku.

– Ładna, prawda? – rzuciłam niby od niechcenia, choć w środku się skręcało z zazdrości.

– Nawet bardzo. Co za talia, co za nogi… I do tego ani grama zbędnego tłuszczu – odparł z zachwytem w głosie.

Choć dotąd uważałam, że nie mam problemów z nadwagą, odebrałam ten komentarz jak przyganę, sygnał, że jestem obrzydliwa. To chyba wtedy wbiłam sobie do głowy, że jak będę miała idealną figurę, to Adrian będzie patrzył tylko na mnie. Umówiliśmy się na spotkanie kilka dni później. Adrian miał do mnie wpaść, więc upiekłam jego ulubione babeczki czekoladowe. Nawet ich nie spróbował. Powiedział przez telefon, że nie ma czasu do mnie wpaść, i się rozłączył. Aż się popłakałam z żalu. Tak bardzo się starałam, a on znowu się wykręcił! 

Następnego dnia miałam odwiedzić rodziców. Nie mówiłam im niczego o moich problemach z Adrianem. Gdy dostałam się na studia, byli ze mnie tacy dumni! Wierzyli, że dam sobie radę, daleko zajdę. Brali nadgodziny, by wynająć mi kawalerkę w mieście, zapewnić utrzymanie.

Nie chciałam ich zawieść…

Gdy więc jechałam do nich w odwiedziny, bardzo pilnowałam, żeby niczego się nie domyślili. Gdy pytali o ślub, przyszłość, wychodziłam na spacer i płakałam. Kiedy wracałam z tego spaceru, uśmiechałam się od ucha do ucha. I opowiadałam, jak mi to świetnie idzie na studiach…

Moje wysiłki, by zatrzymać Adriana przy sobie, na niewiele się zdały. Któregoś dnia zobaczyłam przypadkiem, jak całuje się na ulicy z jakąś dziewczyną. W pierwszej chwili chciałam udać, że nic się nie stało, i po prostu odejść, ale nie wytrzymałam. Już nie chciałam być cierpliwa i wyrozumiała. Podeszłam do nich i nie bacząc na to, że wokół kręci się mnóstwo ludzi, zrobiłam mu karczemną awanturę. Tak krzyczałam, że ta dziewczyna aż uciekła przestraszona. Miałam nadzieję, że Adrian będzie się tłumaczył, przeprosi. Ale nie.

– Jesteś walnięta! Z nami koniec! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy! – wrzasnął.

A potem odwrócił się na pięcie i po prostu odszedł. Wróciłam do domu i wpadłam w histerię. Płakałam, aż zabrakło mi łez. Gdy skończyłam, dotarło do mnie, że więcej już nie zobaczę Adriana. Choć z żalu omal nie pękło mi serce, postanowiłam się z tym pogodzić. Czułam, że muszę się uwolnić od tej chorej miłości, że to nie ma sensu. Tym razem dotrzymałam słowa. Nie próbowałam kontaktować się z ukochanym. Ale funkcjonowałam jak zombie. Nie spałam, nie jadłam. Któregoś dnia zasłabłam na ulicy i trafiłam do szpitala. Lekarz powiedział, że nie mogę funkcjonować w ten sposób, że znajdzie mi terapeutę, który pomoże ukoić mój żal, że jeśli chcę żyć, muszę się poddać się terapii i zostawić przeszłość za sobą.

Załamana zadzwoniłam do rodziców. Przyjechali natychmiast. Nie robili mi żadnych wyrzutów, nie zadawali pytań. Po prostu przytulili mnie mocno i powiedzieli, że bardzo mnie kochają. Wierzę, że czeka mnie szczęśliwa przyszłość. Zwłaszcza że ostatnio poznałam cudownego mężczyznę. Ma na imię Bartek i kocha mnie taką, jaka jestem…

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA