— Martyna, możesz mi wytłumaczyć, co to do cholery jest?! — wpadłam do pokoju córki jak burza z testem ciążowym w ręce. Znalazłam go w koszu w łazience, dla niepoznaki owiniętego w kilka śmieci. Nie przeszukiwałam go, po prostu rozdarł mi się worek i nagle... wypadł on. Mój nie był, mojego partnera ani jego syna też nie, więc czyj, jak nie jej?
Córka spojrzała na mnie ze zdziwieniem, potem spojrzała na kawałek plastiku w mojej ręce i zrobiła się kolejno czerwona, zielona, a w końcu blada jak ściana.
— Mamo, to... To nie moje!
— Nie mamuj mi! Czyje niby? Ja nie przypominam sobie, żebym z niego korzystała, Franek też nie. Więc może to Tymek postanowił sobie go zrobić dla zabawy? — powiedziałam z przekąsem. Tymek był 11-letnim synem z poprzedniego małżeństwa mojego partnera. Miewał głupie pomysły, jak to chłopcy w jego wieku, ale szczerze wątpię, by nawet wiedział o istnieniu czegoś takiego jak test ciążowy.
Ja o seksie i skutkach braku zabezpieczenia dowiedziałam się bardzo szybko. Wpadłam jako 16-latka. Mój ówczesny chłopak nie chciał się przyznać do tego, że to jego dziecko, ale na szczęście moi rodzice, chociaż byli wyjątkowo mną zawiedzeni, wstawili się za mną i zagrozili jego rodzicom, że jeśli nie chcą płacić na Martynę alimentów polubownie, to możemy załatwić to inaczej. Sądownie.
Rodzice tego gnojka byli równie gnojkowaci jak on i bardzo długo wypierali się romansu swojego nieletniego synusia ze mną. Usłyszałam w swoim kierunku wiele razy, że jestem dziwką, puszczalską, że zniszczyłam sobie życie. Rodzice pomogli mi z dzieckiem i tylko dzięki nim udało mi się skończyć liceum i studia. Owszem, był wstyd na całe miasteczko i stare baby nie raz wytykały mnie sobie palcami, gdy szłam z wózkiem przez osiedle. Ale wczesne macierzyństwo miało też swoje plusy. Gdy szłam do pracy, miałam już córkę w podstawówce i nie musiałam się martwić o żłobek, opiekunkę czy nianię. Pod moją nieobecność Martyną zajmowała się jej babcia, a moja mama, która poszła na wcześniejszą nauczycielską emeryturę.
Mimo wszystko obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie dopuszczę, by moja córka powtórzyła moje błędy.
Chciałam być tą „fajną” mamą, mamą przyjaciółką, ale wiedziałam, że jeśli dam córce zbyt wiele luzu, może się to skończyć tragicznie. Dlatego właśnie w naszym domu panowało kilka zasad. Żadnych chłopaków, żadnych powrotów po 22 i żadnych całnocnych imprez.
— Czego się pieklisz? Przecież widzisz, że i tak jest negatywny, więc co się wielkiego stało? Nie boj się, nie wpadnę teraz jak jakaś skończona idiotka. — Martyna przewróciła oczami.
Poczułam się, jakbym dostała od własnej córki w twarz. Jak jakaś idiotka, czyli jak ja, jej matka?!
— Nic się nie stało? Dziewczyno, ty masz 16 lat! Robię wszystko, żebyś miała dobre życie, żadnych zmartwień. A ty sama pchasz się w dorosłe życie! Chcesz pieluch, ciąży, oblanej matury? Proszę bardzo! Ale mogę ci powiedzieć już teraz, że na moje wsparcie nie masz co liczyć!
Martyna już nawet na mnie nie patrzyła.
— Kim w ogóle jest ten chłopak? Dlaczego się nie zabezpieczacie? I Martyna, na boga, dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? — nakręcałam się coraz bardziej.
— Przecież wiem, jak reagujesz na jakiegokolwiek chłopaka w moim otoczeniu! Od razu zaczynasz pieprzyć te swoje farmazony o wczesnym macierzyństwie i zniszczonej młodości... Myślisz, że fajnie jest mi słuchać, jak zepsułam ci połowę życia?! Poza tym, jeśli już musisz wiedzieć, to się zabezpieczamy!
Martyna poderwała się od biurka i wyszła z pokoju. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych. Ale nawet nie miałam siły iść za nią i urządzić jej kolejnej karczemnej awantury za język i tę emocjonalną reakcję. Wszystko dlatego, że... miała rację.
To nie ona była winna mojej wczesnej ciąży i temu, że zostawił mnie jej ojciec. Popełniła błąd, faktycznie, ale chociaż wydawało mi się, że jej ufam, właśnie dotarło do mnie to, że... na każdym kroku podejrzewałam ją o to, że skończy tak jak ja. Wypytywałam o każdego chłopaka, nie dawałam chwili dla siebie, zupełnie jak moja matka. I paradoksalnie ta sytuacja mogła być też moją winą.
Nagle do pokoju bez słowa wszedł Franek i przytulił mnie mocno.
— Dzwoniła do mnie twoja mama, Martyna jest u nich. Jedź po nią... I po drodze może pogadajcie.
I tak zrobiłam. Musiałam z nią porozmawiać na temat tego testu, ale przede wszystkim... musiałam ją przeprosić. Obie płakałyśmy, siedząc razem w samochodzie, a potem przytuliłyśmy się i pojechałyśmy kupić lody do domu. Gdy jechałyśmy już windą do naszego mieszkania, nieśmiało zagadnęłam:
— To kim jest ten twój chłopak? Może zaprosisz go w sobotę na obiad?
— Żebyś jemu też prawiła takie smrody dydaktyczne? — zaśmiała się. — Pogadam z nim. Na pewno chętnie wpadnie. Ale niech cię ręka boska chroni przed zaczynaniem tematu ciąż i dzieciaków! — pogroziła mi palcem w żartach.
Może nastolatki powinny móc popełnić błędy? Osądziłam ją, że będzie popełniać takie same błędy jak ja. Nie ochronię córki przed seksem, na pewno nie nakazami i zakazami. A brak zaufania tylko sprawił, że od nowa będziemy musiały pracować nad naszą relacją...
Więcej prawdziwych historii:
„Mam trójkę dzieci i więcej nie chcę. Mąż zdejmował prezerwatywę bez mojej zgody i znowu zaszłam w ciążę…”
„Mój 65-letni ojciec związał się z 28-latką. Przestało mi to przeszkadzać, gdy… mnie uwiodła”
„Liczyłam na romans z młodym byczkiem, ale on miał mnie za starą zdesperowaną babę. I ja chciałam z nim zdradzić męża!”