Moja przyjaciółka była dla mnie bardzo ważną osobą. Była druhną na moim ślubie i chrzestną mojego Stefanka, a ja byłam jej świadkową i trzymałam do chrztu jej Dorotkę. Nie wyobrażałam sobie, by coś mogło nas rozdzielić, poróżnić. Nasi faceci też się polubili i nie mieli nic przeciwko wspólnemu spędzaniu czasu – mecz, grill – podczas gdy my pytlowałyśmy. Zawsze miałyśmy sobie coś do powiedzenia.
Mogłam z Ewką konie kraść i liczyć na nią w każdym kłopocie. Podobnie jak ona na mnie. Gdy miałam pod górkę z szefową, to Ewa podtrzymywała mnie na duchu i zagrzewała do walki o swoje prawa. I udało się, zwolnili babsko za mobbing, bo kiedy ja odważyłam się powiedzieć na głos brzydką prawdę, dołączyli do mnie inni. A kiedy Ewa miała gorszy okres w małżeństwie, gadałyśmy godzinami. W końcu przerobili kryzys i ich związek rozkwitł na nowo. Ewka wręcz promieniała szczęściem i ciągle się uśmiechała. Cieszyłam się więc i ja, że im pomogłam, że moi przyjaciele ruszyli z ciemnego miejsca, w którym tkwili przez kilka miesięcy. I to jak ruszyli!
Ewka cztery miesiące później obwieściła, że jest w ciąży. Dorotka nie mogła się doczekać, kiedy zostanie starszą siostrą, choć jako czterolatka nie bardzo wiedziała, na czym polega rola starszego rodzeństwa. Ewa puchła z dumy. I tylko Sławek zdawkowo przyjmował gratulacje. Trochę dziwił mnie ten brak entuzjazmu.
To co powiedział, wbiło mnie w ziemię
– Nie planowaliśmy tego – tłumaczyła jego sceptycyzm Ewa. – Ot, wpadka, bywa.
No może. Postanowiłam trochę pociągnąć Sławka za język. Nie byłam jego powierniczką, ale pół-żartem, pół-serio zaczęłam sondować, czemu jest taki nie w sosie.
– Lena, wiem, że wszystko sobie mówicie, ale… tu chodzi o moją rodzinę. Mogę ci zaufać? – spytał ze śmiertelnie poważną miną.
Jego ton mnie zdumiał.
Sławek lubił żartować, a tu objawił mi się od zupełnie innej strony.
– Jasne, że możesz mi zaufać – uwielbiałam całą ich trójkę i chciałabym, żeby byli szczęśliwi. Razem. – No, dawaj, o co chodzi? – pogoniłam go, bo wciąż się wahał.
– Wydaje mi się, że Ewa ma romans – wyrzucił z siebie.
Poczułam się jak ogłuszona, jakby mi przyłożył obuchem w głowę. Siedziałam naprzeciwko niego i gapiłam się na jego usta, jakbym nadal nie rozumiała, co właśnie do mnie powiedział.
– Cholera, czyli nic nie wiedziałaś… – mruknął, gdy zobaczył moją reakcję.
– Nie… To znaczy, nie, nie wierzę, to niemożliwe! – pokręciłam głową, gdy się już ocknęłam. – Nie Ewka! Jest taka szczęśliwa, że udało się wam wyjść z kryzysu, że jesteście w ciąży…
– Dziecko nie jest moje – przerwał mi.
– Nie no, bez jaj, Sławek – teraz to już przegiął. To już nie była zwykła zazdrość, tylko oskarżenie ciężkiego kalibru.
– Mówię prawdę. Ewka i ja… nie do końca się dogadaliśmy. Nie sypiamy ze sobą. Poza… tamtym jednym razem. Tak od jednego strzału zaszła w ciążę? A dziecko tak szybko rośnie, że jest o trzy tygodnie większe, niż powinno? Na dokładkę ciągle nie ma jej w domu. Wychodzi do siłowni albo na spotkania z tobą, codziennie. Po twojej reakcji widzę, że jednak nie widujecie się aż tak często…
Nie mogłam go okłamywać. Powiedziałam, co wiem, zgodnie z tym, co mnie z kolei mówiła Ewka. Że na nowo odnalazła miłość i cieszy się z ciąży. Ale nie, nie widujemy się codziennie ani nawet co drugi dzień. Nie miałabym na to czasu, pracując i zajmując się dzieckiem. Co najwyżej raz na tydzień udawało nam się zgrać.
– Wspominała mi o siłowni, ale ponoć z tobą tam chodzi, bo nadrabiacie stracony czas...
– Pierwsze słyszę. No, chyba że lunatykuję i wtedy pracuję nad rzeźbą – zadrwił.
A ja nawet im zazdrościłam i namawiałam Jarka, żebyśmy też wygospodarowali trochę czasu tylko dla siebie.
Chciała, żebym kłamała razem z nią
Postanowiłam poważnie rozmówić się z przyjaciółką. Po pierwsze, nie chciałam być okłamywana, a po drugie, jeśli podejrzenia Sławka były słuszne, nie chciałam robić za jej alibi. Za przykrywkę dla jej romansu! Zaprosiłam ją, gdy wiedziałam, że będziemy same w mieszkaniu. Jarek zabrał Stefanka do dziadków.
Nie od razu się przyznała. Długo udawała głupią, ale w końcu nie wytrzymała i rozpłakała się. Nie ze smutku czy poczucia winy, ale ze szczęścia.
– Boże, Lena! Już nie mam siły dłużej tego przed tobą ukrywać… Jestem zakochana! Tak zakochana, jak nigdy dotąd nie byłam. Totalnie oszalałam na jego punkcie!
– Ewa, do cholery, co ty odwalasz? A Sławek? A Dorotka? A… to dziecko? Jest Sławka?
– A w życiu! Jest moje i Tomka. Ze Sławkiem poszłam do łóżka raz, tego dnia, gdy powinnam dostać okres, a nie dostałam. Już wtedy coś podejrzewałam. Test to potwierdził. Lena, strasznie cię przepraszam, że wcześniej nic ci nie powiedziałam, ale… Nie wiedziałam jak. Ty jesteś taka dobra, idealna, niemal święta… Bałam się, że nie zrozumiesz. Chciałam naprawić relację ze Sławkiem, przysięgam, ale coś się w nas wypaliło. Nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. Koniec.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Czy ona faktycznie zgłupiała z tej miłości? I straciła wszelkie hamulce, wszelkie zasady?
– Skoro się zakochałaś, trudno, zdarza się. Czemu się nie rozwiedziesz…?
– Nie mogę – przerwała mi. – Sławek mógłby wystąpić o opiekę nad Dorotką. I finansowo sama nie dam rady. Poza tym Tomek ma żonę i na razie nie może jej zostawić, bo jest uwikłany w firmie teścia w jakieś koszty i tak dalej. Trochę to potrwa, zanim sprawy się wyprostują. Może nawet kilka lat.
– Jakie kilka lat?! Zamierzasz kłamać przez kilka lat? Albo i dłużej, jeśli ci z tym całym Tomkiem nie wyjdzie? – byłam zszokowana tym, co wygadywała.
Co innego romans, co innego takie wyrachowane kalkulacje. Znałyśmy się od ponad dwudziestu lat, a czułam się, jakbym widziała ją pierwszy raz w życiu.
– No, zamierzam. Ty też będziesz musiała. Potrzebuję twojej pomocy, musisz dalej mnie kryć, jakoś przekonać Sławka, że jego podejrzenia nie mają podstaw, że pogadałaś ze mną od serca i niczym nie musi się martwić.
Wiele bym dla niej zrobiła, ale nie to!
Aż mnie cofnęło, gdy to usłyszałam. Splotłam przed sobą ramiona w obronnym geście.
– Chyba żartujesz! Nie mogę tego zrobić. No przepraszam, ale nie. Stałabym się współwinna tego krętactwa.
– Musisz! Mam u ciebie dług, pamiętasz? – wytknęła mi.
A mnie zatkało. Wiedziałam, że kiedyś poprosi o jakąś przysługę i że nie będzie to nic małego, ale lojalność i wdzięczność mają swoje granice. Nie mogła oczekiwać ode mnie czegoś takiego. A jednak oczekiwała. Więcej, żądała! Miałam to przetrawić i zaakceptować.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Przekaz wydawał się jasny.
– Jesteś mi to winna – powtórzyła twardym tonem, zanim wyszła.
– O pewne przysługi przyjaciele nie powinni się prosić – powiedziałam i zamknęłam drzwi za najdłuższą, największą i najpełniejszą przyjaźnią, jakiej w życiu doświadczyłam.
Istniały rzeczy, które zrobiłabym dla Ewki bez wahania. Oddałabym jej część wątroby, nerkę, połowę własnej krwi. Poświęciłabym dla niej wiele, ale nie zaprę się zasad i wyznawanych wartości. Nie umiałabym potem spojrzeć w oczy nie tylko jej mężowi i dzieciom, ale także własnej rodzinie. Nie tego chcę uczyć syna. Uczciwość zobowiązuje, czy tyczy się obcych, czy najbliższych, czy jest łatwa, czy trudna. Nawet jeśli kosztem będzie przyjaźń…
Brakuje mi Ewki każdego dnia. Jak ręki. Tęsknię za nią. Chcę zadzwonić, zapytać, co u niej, może pogodzić się, ale zmieniła numer, nie mamy kontaktu. Nie wiem, czy w ogóle chce mnie jeszcze znać. A ja boję się tej osoby, w jaką się zmieniła. Za to blisko jestem z jej byłym mężem i córką, którą Sławek sam wychowuje.
Ewka dla tamtej miłości wyrzekła się także swojej starszej córki. Nie wiem, jak jej się ułożyło z tym całym Tomaszem, czy są razem, czy Ewka sama wychowuje swoją drugą córkę. Straciłam przyjaciółkę. Czasem wyobrażam sobie, że nie tyle ją straciłam, co że się zagubiła. Może jeszcze kiedyś do mnie wróci…
Czytaj także:
„Po śmierci rodziców, opiekę nade mną przejęła ciotka. Ta podstępna harpia myślała tylko o tym, jak okraść mnie z majątku”
„Uciekłam od męża oprawcy, a dzisiaj sama pomagam ofiarom przemocy. Kocham tę pracę, ale nie zawsze jest ona bezpieczna...”
„Dla moich rodziców liczył się tylko prestiż i kasa. Miałem bronić w sądzie kłamców i zwyrodnialców, by być ich chodzącym portfelem”