„Moi przyjaciele nie dojrzeli do bycia rodzicami. Woleli się kłócić niż skupić na dziecku i zmarnowali mu życie”

Mój brat zmajstrował dziecko i nie czuł się za nie odpowiedzialny fot. Adobe Stock, David Pereiras
„Na naszą studniówkę Błażej przyjechał specjalnie z drugiego końca Polski. Wtedy podobno się zaręczyli. Do matury nikt nie wiedział, że Agata jest w ciąży. Zaokrągliła się, urosły jej piersi, ale do głowy nam nie przyszło, że dziecko w drodze! Dopiero kiedy oświadczyła, że nie będzie zdawała na studia, zaczęło nam świtać”.
/ 25.02.2023 10:30
Mój brat zmajstrował dziecko i nie czuł się za nie odpowiedzialny fot. Adobe Stock, David Pereiras

Były sobie kiedyś trzy przyjaciółki: Agata, Magda i Julka, czyli ja. Wszystkie trzy urodziłyśmy się w tej samej, małej miejscowości na Podkarpaciu i w tym samym miesiącu, czyli kolorowym, pachnącym bzami czerwcu. Nasze mamy też się kolegowały, więc nic dziwnego, że i my byłyśmy nierozłączne. Agata i ja jesteśmy jedynaczkami. Magda miała starszego brata, Błażeja – to on jest głównym bohaterem mojej opowieści… Dopóki byliśmy mali, Błażej bawił się z nami, jakby był naszą czwartą koleżanką. Dopiero z biegiem czasu zaczął szukać towarzystwa chłopaków, i chociaż różnica wieku między nami wynosiła tylko dwa lata, traktował nas trochę z góry. To się szczególnie nie podobało Agacie, więc się ciągle przekomarzali, ale było widać, że Błażej lubi Agatę, i to nawet może najbardziej z nas wszystkich.

Agata była najładniejsza z naszej trójki

Kiedy podrosłyśmy, zaczęłyśmy być z Magdą trochę zazdrosne o tę jej urodę. My się mogłyśmy nie wiem jak starać, szykować i ubierać, a wystarczyło, że ona włożyła byle jaką szmatkę i już wszyscy tylko na nią patrzyli. Szczególnie Błażej nie mógł oczu oderwać od niej, więc się utarło, że oni na pewno będą razem na całe życie. Faktycznie ani szkoła średnia, ani studia ich nie rozdzieliły…

Na naszą studniówkę Błażej przyjechał specjalnie z drugiego końca Polski, gdzie studiował na uniwersytecie. Wtedy podobno się zaręczyli. Do matury nikt nie wiedział, że Agata jest w ciąży. Zaokrągliła się, urosły jej piersi, ale do głowy nam nie przyszło, że dziecko w drodze! Dopiero kiedy oświadczyła, że nie będzie zdawała na studia, zaczęło nam świtać, jaka jest przyczyna tej decyzji. Wydawało się, że będzie ślub i wesele, bo jakże inaczej: są młodzi, kochają się, będą mieli potomka, więc małżeństwo jest normalnym i właściwym zakończeniem – albo raczej początkiem nowego, wspólnego życia. Nikt by nie uwierzył, że młodzi się rozstaną. A jednak pod koniec sierpnia Agaty nie było już w naszej miejscowości, a Błażej gdzieś zniknął… Przestał przyjeżdżać do domu, jakby się bał, że nie damy mu spokoju i zaczniemy zadawać niewygodne pytania. Jego siostra Magda też się przeniosła do miasta. Z kolei mama Agaty dostawała furii, kiedy się tylko o niej wspominało, więc nie było się od kogo dowiedzieć, co się faktycznie wydarzyło.

Błażej pojawił się dopiero po trzech latach

Przyjechał do naszej mieściny na pogrzeb swojego ojca. Bardzo się zmienił…Wyglądał, jakby był po ciężkiej chorobie; wymizerowany, blady, z bardzo krótkimi włosami, takimi, jakby dopiero odrastały. Zaczęliśmy się domyślać, że ma za sobą trudne chwile. Był sam, nie nosił obrączki, więc życie osobiste też mu chyba nie wyszło. Spotkałam go przed apteką. Wychodził z torbą pełną leków, więc zapytałam, czy choruje. Skrzywił się i najwyraźniej chciał uciec, ale ja go zatrzymałam.

– Nie obrażaj się – powiedziałam. – Nie myśl, że z ciekawości się tak dopytuję. Możesz wierzyć albo nie, ale naprawdę się o ciebie martwię. W końcu kiedyś się przyjaźniliśmy…

– No wiem, wiem – odpowiedział. – I wcale się nie obrażam, tylko nie lubię o sobie gadać. No i nie ma o czym. Nic przyjemnego nie usłyszysz!

– Mów nawet to nieprzyjemne. Zapraszam do kawiarni, pogadamy…

– Wiesz co, może bym przyszedł do ciebie? Jakoś niezbyt chętnie idę między ludzi – zaproponował. – I kawy też nie piję, najwyżej słabą herbatę.

Umówiliśmy się na następny dzień. Bałam się, że się wymiga i mnie nie odwiedzi, ale przyszedł. Był punktualnie, nawet z bukiecikiem pachnącego groszku.

– Przypomniałem sobie, że lubisz.

Gdy usiadł i dokładniej mu się przyjrzałam, aż się przestraszyłam, bo wyglądał jeszcze gorzej niż przed apteką.

Prawie nic się tutaj nie zmieniło – stwierdził ze słabym uśmiechem. – Dobrze powspominać dawne czasy – dodał smutnym głosem.

Gadaliśmy wyłącznie o mnie. Jakoś nie miałam odwagi pytać o jego sprawy, a on mi niczego nie ułatwiał. Po godzinie Błażej zaczął się zbierać, a kiedy chciałam go zatrzymać dłużej, stwierdził, że to jest absolutnie niemożliwe.

Musi wracać i już!

Kiedy już był przy drzwiach, nagle poczułam przykry zapach. Nie dałam rady ukryć zaskoczenia, nawet chyba głupio zapytałam, co to. Wtedy prawie wybiegł bez pożegnania. Dopiero wtedy się domyśliłam, co jest grane. W końcu pracuję w szpitalu, wprawdzie tylko w administracji, ale i tak wiele widziałam i słyszałam. Zrobiło mi się strasznie przykro. Chciałam biec za nim, ale pomyślałam, że będzie jeszcze gorzej, kiedy go zacznę wypytywać i go męczyć. Musiałam spróbować znaleźć inny sposób, żeby przekonać Błażeja, że potrafię zrozumieć cudzy problem. Jeszcze tego samego wieczora poszłam do jego domu. Drzwi otworzyła mi mama Błażeja. Wyglądała na mocno zdziwioną…

– To ty, Julka? Ale… skąd? – zapytała. – Czego chcesz?

– Muszę pogadać z Błażejem. Coś mu wyjaśnić. To ważne!

– Co ty możesz mu powiedzieć ważnego po takim czasie? Nie zawracaj mu głowy, ma dosyć zmartwień!

– Widzieliśmy się godzinę temu – powiedziałam. – Niech mu pani powie, że przyszłam. Bardzo proszę!

Aż otworzyła usta ze zdumienia.

Widzieliście się? Niemożliwe!

– A jednak możliwe. Powie mu pani?

W tej samej chwili uchyliły się drzwi do dawnego pokoju Błażeja.

– Wejdź, jeśli naprawdę musisz – odezwał się. 

Paliła się tylko boczna lampka, więc w pokoju było niezbyt jasno. W sumie nawet mi to odpowiadało, bo łatwiej było rozmawiać.

– Tak, miałem operację. Ale jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem… I chyba nigdy nie przyzwyczaję – dodał cicho.

Bywają większe nieszczęścia!

– Może i tak, ale dla mnie to jest wystarczająco duże. Nie wszystkie wytrzymują. Agata uciekła…

– Zostawiła cię w chorobie?!

Szczerze mówiąc, byłam w szoku.

Miała rację. Po co jej taki wrak?

– A dziecko?

– Córka. Ma innego tatę. Agata wyjechała bardzo daleko. Wyszła za mąż. Podobno jest szczęśliwa.

– Nie wiedziałeś, że jesteś chory?

– Wystarczył niecały tydzień i wiedziałem… Młodych też dopada – wyjaśnił z goryczą.

– Nie mogę uwierzyć, że Agata odeszła. Przecież się kochaliście!

– Sam ją namawiałem, żeby sobie ułożyła życie. Na szczęście posłuchała. Ze mną miałaby koszmar. Na szczęście był ktoś, kto ją przygarnął tuż przed porodem. To przyzwoity facet, nic do niego nie mam.

Zaczął mówić, że się męczy z dołem, że nie ma żadnego życia erotycznego ani towarzyskiego, że się wstydzi, że gdyby nie mama i siostra, nie wie, co by z nim było. Było mi go strasznie żal, wiedziałam jednak, że nie mogę się rozkleić. No więc powiedziałam tylko, żeby przestał narzekać, bo akurat ja, pracując w klinice, napatrzyłam się na rozmaite ludzkie nieszczęścia, i to jego wcale mi się nie wydaje najgorsze! Myślałam, że Błażej mnie wyrzuci z mieszkania, ale, o dziwo, nie zrobił tego. Słuchał.

Wyglądał tak, jakby coś do niego docierało…

Kiedy wychodziłam, jego mama mnie przytuliła i powiedziała:

– Dziękuję, Juleczko. Czasami obcy może więcej niż swój. Może byś jeszcze do nas kiedyś przyszła?

Błażej został w miasteczku jeszcze przez trzy tygodnie. Widywaliśmy się codziennie. Rozmawialiśmy, milczeliśmy, coraz lepiej się czuliśmy w swoim towarzystwie. Od lekarzy w moim szpitalu usłyszałam bardzo wiele praktycznych rad, ale przede wszystkim nauczyłam się, jak postępować z takim chorym. Czekały go jeszcze operacje, musiał się bez przerwy nawadniać, walczył z odparzeniami, lecz przecież była nadzieja, że pokona chorobę. O tej nadziei gadaliśmy mało, bo trzeba żyć tym, co jest, a nie tym, co będzie. Przynajmniej tak uważam. Również niewiele mówiliśmy o Agacie i o ich córce… Aż do pewnego wieczora, kiedy Błażej jakoś gorzej się czuł i sam zaczął ten temat.

– Niewiele już chcę – powiedział. – Ale zobaczyć moje dziecko, o tak, to jest moje wielkie marzenie! Nigdy sobie nie wybaczę, że wtedy tak odleciałem i zgodziłem się, żeby nie mieć z nią żadnego kontaktu. Fakt, byłem spanikowany, myślałem tylko o sobie, ale teraz wiem, jaki to był błąd!

– Nie da się tego odkręcić? – zapytałam jak najdelikatniej. – Agata to dobra dziewczyna. Zrozumie…

– Ale po co to odkręcać? Nie wiadomo, co ze mną będzie, a w takiej sytuacji rozwalanie życia dziecku i pokazywanie mu prawdziwego tatusia, byłoby nieodpowiedzialne i okrutne!

– Ja uważam, że to, co oboje robicie jest właśnie takie – zdobyłam się na szczerość. – Twoja córka ma prawo wiedzieć, kto jest jej ojcem.

– A jak mi się coś stanie, to ojca odzyska i zaraz go straci!

Wydawało mi się, że oboje z Agatą zachowują się egoistycznie. Myślą tylko o sobie, ta dziewczynka była tłem dla ich spraw i problemów. Postanowiłam o tym porozmawiać z mamą mojej przyjaciółki z dzieciństwa. Przyjęła mnie bardzo chłodno, jakbym nigdy nie spędzała w jej dużej kuchni całych godzin na gadaniu i odrabianiu lekcji. Mówiłam do niej „ciocia” i postanowiłam od tego zacząć.

– Czy mogę nadal mówić „ciociu Aniu”? – zapytałam.

– Jeśli chcesz – odpowiedziała suchym tonem, lecz dostrzegłam, że atmosfera troszkę się ociepliła.

Nadszedł czas, bym wyjawiła swoją tajemnicę

Poprosiłam, żeby wysłuchała, co mam do powiedzenia, żeby nie przerywała i nie zadawała dodatkowych pytań, dopóki nie skończę. Zgodziła się… Gadałam, aż mi zaschło w gardle. Ciocia Ania siedziała z pochyloną głową i co rusz wycierała oczy.

– Beczę – przyznała się – bo mi ich wszystkich strasznie żal. Tak im się życie poplątało, tacy byli głupi, niedojrzali, słabi, a w dodatku nic nikomu nie powiedzieli. Ty wiesz, że ja o wyjeździe Agaty dowiedziałam się dopiero po fakcie? A mojej wnuczki jeszcze nie widziałam…

Znowu wytarła oczy i mówiła dalej:

– Miałam pretensje do Błażeja. Nienawidziłam go, że skrzywdził moją Agatkę, bo myślałam, że ją rzucił dla innej. Dopiero od ciebie się dowiaduję, jak było naprawdę. Czemu on do mnie nie przyszedł? Ani jego matka? W końcu kiedyś się przyjaźniłyśmy!

– A teraz?

Jak ją widzę, przechodzę na druga stronę ulicy! Zresztą, ona także! Jak ty myślisz, dlaczego oni tak kłamali?

– Spadło na nich doświadczenie, które ich przerosło. Wstydzili się.

– Czego?

– Agata pewnie tego, że nie ma siły zostać z ciężko chorym Błażejem, że się boi, myśli, że nie wytrzyma, że jej miłość do niego nie przetrwa takiej próby… On z kolei niczego jej nie ułatwiał. Wręcz przeciwnie! Też ze strachu i z rozpaczy zachował się podle. Ciociu, oni byli bardzo młodzi… 

Długo gadałyśmy i ustaliłyśmy, że napiszemy do Agaty – do listu cioci Ani ja dołączyłam swój. Opowiadałam o Błażeju, o jego walce z chorobą, o szansach na poprawę zdrowia i o wyrzutach sumienia. Bardzo prosiłam, żeby się zgodziła na jego spotkanie z córką. Odpowiedź przyszła szybko. Agata obiecywała, że jeśli Błażej nadal będzie chciał poznać swoje dziecko, ona zrobi wszystko, żeby tak się stało. Pisała, że jest teraz szczęśliwa, aktualnie spodziewa się drugiej córki, że jej mąż to wspaniały i rozumny człowiek – znany fotograf i dziennikarz. Podobno kiedy się dowiedział o wszystkim, zrobił kolaż z dawnych i aktualnych zdjęć. Agata prosiła, żeby to był prezent dla Błażeja, ponieważ to ona i on są rodzicami tej ślicznej dziewczynki, i nic nigdy tego nie zmieni. Na tym kolażowym zdjęciu widać licealistkę Agatę, Błażeja na pierwszym roku jego studiów i obejmujące ich dziecko (to była chyba kuzyneczka Agaty). Piękna i wzruszająca fotografia, jakby obraz przyszłości, która nigdy się im nie zdarzyła. Co będzie dalej? Nie wiem.

Błażej przygotowuje się do kolejnego zabiegu

Agata rozmawiała z nim na Skypie i ustalili, że mała Wiola może się spotykać z tatą i obiema babciami bez żadnych problemów. A ja? Ja nad wszystkim czuwam, ponieważ przyszedł czas, żebym się do czegoś przyznała. Kocham Błażeja! Od dawna, od zawsze! To była moja tajemnica, bo nigdy bym nie przeszkodziła Agacie być z nim szczęśliwą. Ale życie tak się ułożyło, że moja skryta miłość przestaje być skryta, a może nawet ma szanse zostać odwzajemniona… Przenoszę się do Wrocławia, żeby być bliżej niego… Powiedział, że bardzo się z tego cieszy. Jestem szczęśliwa! Życie to kolaż. Zawsze się je da jakoś poukładać! 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA