„Przyjaciółka od lat podkochiwała się w moim przyszłym mężu. Ta podstępna żmija czekała aż do ślubu, żeby mnie upokorzyć”

smutna panna młoda fot. Adobe Stock, boryanam
„Od tej pory staliśmy się niemal nierozłączni, a ja nie przestawałam opowiadać o nim mojej najlepszej przyjaciółce. Nie mogłam się doczekać, aż przyjedzie do Warszawy i pozna go osobiście. Nie dziwiło mnie, że Anka podchodziła do Krzyśka z rezerwą, cały czas powtarzając, że nikt nie jest idealny”.
/ 19.05.2023 22:30
smutna panna młoda fot. Adobe Stock, boryanam

Każdy z nas mierzy się w swoim życiu z wieloma trudnościami. Ze mną nie było oczywiście inaczej, ale zawsze mogłam liczyć na wsparcie bliskich. I mówię tu nie tylko o rodzinie, ale również o przyjaciołach. Anka była jedną z najbliższych mi osób, choć łączyła nas dość specyficzna więź.

Od dzieciństwa po cichu ze sobą rywalizowałyśmy, ale mimo to doskonale się rozumiałyśmy i w ostatecznym rozrachunku stawiałyśmy naszą przyjaźń na pierwszym miejscu. Do czasu mojego wesela, kiedy to Anka postanowiła uwieść świeżo upieczonego pana młodego.

Krzyśka poznałam tuż po studiach

Kliknęło praktycznie od razu, choć wydawało mi się, że nie jestem gotowa na miłość. Krzysiek nie był zabójczo przystojny, ale zachwycił mnie swoim poczuciem humoru i intelektem. Już po tygodniu zaprosił mnie na randkę i od razu udowodnił, jak dobrym jest słuchaczem!

Zaproponował spotkanie w mojej ulubionej włoskiej knajpce, o której mu mówiłam. Po tym wyjątkowo udanym spotkaniu na dobre zakochałam się w Krzyśku.

Od tej pory staliśmy się niemal nierozłączni, a ja nie przestawałam opowiadać o nim mojej najlepszej przyjaciółce. Nie mogłam się doczekać, aż przyjedzie do Warszawy i pozna go osobiście. Nie dziwiło mnie, że Anka podchodziła do Krzyśka z rezerwą, cały czas powtarzając, że nikt nie jest idealny. Zawsze byłyśmy nieco zazdrosne o swoje sukcesy, choć uznawałam to za zdrową dawkę rywalizacji, która pozwala nam patrzeć na wszystko bardziej realistycznie.

Kiedy Anka przyjechała w końcu w odwiedziny, doskonale bawiła się w towarzystwie Krzyśka. Mimo to nadal starała się wyszukiwać najmniejsze powody, dla których powinnam go zostawić. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ma swoje okrutne powody.

Nasza miłość dosłownie kwitła. Wspólne święta i wakacyjne wyjazdy z przyjaciółmi były czymś tak naturalnym, że nie pamiętaliśmy, kiedy nasze życie wyglądało inaczej. Po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem, a w rocznicę naszej pierwszej randki Krzysiek zaskoczył mnie tym najważniejszym pytaniem. Nie wyobrażałam sobie bez niego życia.

Oczywiście powiedziałam 'tak'

Kiedy podekscytowana zadzwoniłam następnego dnia do Anki, ta była bardzo zaskoczona. Niezbyt szczerze mi pogratulowała, po czym powiedziała coś, czego nigdy nie zapomnę.

– Jesteś w ogóle pewna, że tego chcesz? Przecież znasz tego faceta dopiero rok, jeszcze nie zdążył ci się po prostu znudzić.

– Co ty gadasz? Wiesz doskonale, jak go kocham i jaki jest dla mnie dobry! Dla mnie to naprawdę ideał – starałam się przekonać przyjaciółkę.

– No właśnie, zgrywa ideał, a pewnie jeszcze nie jedno ma za uszami. Zobaczysz, że jeszcze wywinie ci jakiś numer. No ale rób, jak chcesz, tylko nie płacz mi potem do słuchawki, bo cię ostrzegałam – dodała Anka i po prostu się rozłączyła.

Mimo że jestem przyzwyczajona do jej kąśliwych uwag, nie mogłam zrozumieć, dlaczego w takim momencie nie może się powstrzymać. Tym bardziej zdziwiło mnie więc to, że kilka dni później Anka przekazała mi nowinę, że przeprowadza się z powrotem do Warszawy.

W ciągu tygodnia znalazła mieszkanie na moim osiedlu, spakowała się i zmieniła swoje życie o 180 stopni. Co prawda wiem, że jest świetną specjalistką w swojej branży i firmy wręcz się o nią biją, ale nie miałam pojęcia, co tak naprawdę nią kieruje.

W rozmowie ze mną stwierdziła tylko, że potrzebuje zmiany i fajnie będzie być bliżej mnie. Ucieszyłam się, bo bardzo lubiłam spędzać z nią czas, ale nie wiedziałam, że będzie gościem w naszym domu praktycznie codziennie.

Myślałam, że jest po prostu samotna

Sama więc zapraszałam ją na wspólne wypady do restauracji i kina, ale też na spotkania w naszym mieszkaniu. Krzysiek jak zawsze był bardzo wyrozumiały i twierdził, że wcale mu to nie przeszkadza, o ile ja jestem szczęśliwa.

Anka pojawiała się u nas, nawet gdy mnie nie było. Nie raz wchodziłam do domu po spotkaniu z koleżankami z pracy albo z zajęć fitness, a Anka z Krzyśkiem oglądali razem film, popijając wino. Nawet się ucieszyłam, że tak dobrze się dogadują, nie przeczuwając niczego złego.

Bardzo zaangażowała się też w przygotowania do ślubu. Oczywiste było dla mnie, że zostanie moją świadkową i kiedy ją o to poprosiłam była autentycznie szczęśliwa, albo tylko tak mi się wydawało. Na miesiąc przed uroczystością zorganizowała dla mnie wieczór panieński w formie wyjazdu do małego domku w górach. Ostatniego wieczoru każda z nas wypiła trochę za dużo. Kiedy reszta dziewczyn poszła spać, my siedziałyśmy jeszcze na werandzie z kieliszkiem wina.

– Wiesz, strasznie fajny ten Twój Krzysiek – powiedziała Anka.

– Wiem, dlatego wychodzę za niego za mąż i zamierzam być bardzo szczęśliwa – powiedziałam powoli, z trudem wypowiadając kolejne słowa.

– Jak ja ci zazdroszczę, sama chciałabym się koło niego budzić. Jak on bosko pachnie, trudno się oprzeć – zachichotała.

– Ej, tylko mi nie podrywaj faceta, bo jest tylko mój! – zaśmiałam się.

– Nic nie trwa wiecznie, ja też zasługuję na szczęście – powiedziała już poważniej Anka, po czym wypiła resztkę wina i weszła do domku.

Nie byłam pewna, co się właśnie wydarzyło

Alkohol buzował mi w głowie, więc szybko wyparłam ten moment z pamięci i też położyłam się spać. Przypomniałam sobie o nim dopiero w dniu mojego ślubu, gdy było już za późno.

W dniu naszego ślubu byliśmy w sobie szaleńczo zakochani i czuliśmy, że nic nie może zburzyć naszego szczęścia. Wszyscy moi bliscy byli lekko poddenerwowani przygotowaniami, ale Anka wydawała się szczególnie rozdrażniona. Cały czas coś jej nie pasowało, ale starałam się nie zwracać na to większej uwagi, koncentrując się na mnie i Krzyśku.

Zupełnie nie zdziwiło mnie też to, że gdy tuż przed samą ceremonią weszłam do naszego wspólnego pokoju, Anka poprawiała krawat mojemu przyszłemu mężowi i coś do niego szeptała. Pomyślałam, że po prostu go uspokaja i byłam jej jeszcze wdzięczna.

– Mogę porwać mojego narzeczonego? Nie mogę się doczekać, aż obieca, że będzie mój do końca życia – powiedziałam ze śmiechem.

– Jasne, pod warunkiem że on też tego chce. Jeszcze ma chwilę, żeby się zastanowić – z przekąsem odpowiedziała Anka, wpatrując się w Krzyśka.

– Jestem Twój od chwili kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem i to się nigdy nie zmieni głuptasie – te słowa Krzyśka sprawiły, że znowu zapomniałam o całym świecie i nawet nie zwróciłam uwagi na głupie docinki Anki.

Po raz kolejny zignorowałam czerwoną flagę, skupiając się na swoim szczęściu. Sama ceremonia była przepiękna, a po niej zaczęliśmy się bawić na weselu. Ustaliliśmy z Krzyśkiem, że nie będziemy pić mocniejszego alkoholu, więc cały czas chodziliśmy ze swoimi kieliszkami z winem.

Zdziwiłam się jednak, gdy zauważyłam, że ok. 23 mój mąż był już lekko wstawiony. Chwilę później zauważyłam coś niebywałego! Kiedy Krzysiek był zajęty rozmową ze swoim kumplem Anka, która od jakiegoś czasu nie odstępowała go na krok, dolewała mu do kieliszka z winem wódkę! Wstałam i już miałam do niej podejść, ale w tym samym momencie mój kuzyn porwał mnie na parkiet i nie chciał słuchać wymówek.

Po kilku piosenkach w końcu wyrwałam się z jego objęć i chciałam pogadać z Anką, ale nie mogłam jej znaleźć. Podobnie zresztą jak Krzyśka.

Jakby zapadli się pod ziemię

Nikt nie wiedział, gdzie się podziali, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana. W końcu poszłam do naszego pokoju i kiedy otworzyłam drzwi, odebrało mi mowę. Na łóżku leżał półnagi Krzysiek, a Anka siedziała na nim okrakiem, natarczywie go całując.

– Co tu się do cholery dzieje? Co wy wyprawiacie? – zaczęłam krzyczeć rozhisteryzowana.

Anka oderwała się od Krzyśka zupełnie zaskoczona. Mój mąż wyglądał natomiast na zupełnie zdezorientowanego i mało przytomnego. Nie miał nawet siły się podnieść. Moja najlepsza przyjaciółka usiadła na skraju łóżka i uśmiechała się głupio, patrząc mi prosto w oczy.

– Widzisz, mówiłam, że on nie jest taki doskonały. A zresztą nic nie możesz poradzić na to, że się w sobie zakochaliśmy. Krzysiek ożenił się z Tobą tylko dlatego, że jest zbyt dobry i nie chciał cię zranić – Anka zaczęła się śmiać. – Daj spokój Marta, naprawdę myślałaś, że taki fajny facet chce z Tobą być? Zawsze byłam lepszą wersją Ciebie, więc nic dziwnego, że w końcu to zauważył.

Stałam bez ruchu, nie dowierzając w to, co widzę i słyszę.

– Marta... kochanie, chodź się do mnie przytul, jestem strasznie zmęczony, tęsknie za Tobą.... no chooodź tu – mamrotał niewyraźnie Krzysiek.

Kiedy to usłyszałam, w końcu zaczęłam myśleć klarownie. I w tym momencie wiedziałam doskonale, co muszę zrobić.

– Wynoś się stąd! Wynoś się ty fałszywa lafiryndo! Wynoś się z tego pokoju, z tego lokalu i z mojego życia! Na zawsze! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! – zaczęłam krzyczeć bez opamiętania.

– Marta, weź się uspokój, przecież nic nie poradzisz na to, że facet cię nie chce – odpowiedziała nad wyraz spokojnie Anka.

Nie wytrzymałam, podbiegłam do niej i z całej siły uderzyłam ją w twarz. Następnie złapałam ją za włosy i wytargałam tę zakłamaną żmiję z pokoju. Zatrzasnęłam za nią drzwi, usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Kiedy trochę się uspokoiłam, pobiegłam po mojego brata, który jest lekarzem.

Zbadał Krzyśka i uznał, że coś jest nie tak i zabraliśmy go do szpitala. Tam okazało się, że Anka nie dość, że go upiła, to jeszcze dosypała mu czegoś do kieliszka.

Na szczęście szybko doszedł do siebie

Po wszystkim długo nie mógł uwierzyć w to, co mu się przydarzyło. Wszyscy doradzali mi, że powinnam zgłosić to na policję, ale wspólnie z Krzyśkiem uznaliśmy, że nie chcemy mieć już do czynienia z Anką.

Chcieliśmy jak najszybciej o tym zapomnieć i znowu cieszyć się swoim szczęściem. Od tego strasznego wydarzenia minęło już 5 lat. Anka próbowała się ze mną kontaktować, ale po kilku miesiącach w końcu dała sobie spokój.

Nie wiem, co się z nią dzieje i w ogóle mnie to nie interesuje. Anka zniszczyła dzień naszego ślubu, ale nie pozwolę, żeby zepsuła cokolwiek innego w moim życiu. Mam nadzieję, że już nigdy nie spotkam jej na swojej drodze.

Czytaj także:
„Żona chciała nas zmienić w arystokratów, a ja marzyłem o zwykłym rosole i schabowym. W końcu powiedziałem dość”
„Kiedy ukochany rzucił mnie dla kochanki, straciłam szacunek do facetów. Tym durniom zależy tylko na jednym”
„Całe życie poświęciłam pracy. Kiedy już zdobyłam posadę marzeń, rodzina nawet nie chciała ze mną rozmawiać”

Redakcja poleca

REKLAMA