„Przyjaciółka nie mogła przeżyć, że zakochałam się na starość. Z zawiści zniszczyła mój związek i znowu zostałam sama”

Mąż wyśmiewał moje obawy fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„– Ale ty głupia jesteś! Stara i naiwna… Myślisz, że on dla ciebie przychodzi? Mógłby mieć każdą, młodą, ładną, zgrabną, a wybrał właśnie babkę po dużym przebiegu! Po co? – Mówi, że mu się bardzo podobam, że przy mnie odpoczywa. – W lustro spójrz, kobieto! Albo sobie PESEL przypomnij, jeśli zapomniałaś, ile masz lat!”.
/ 18.04.2023 07:15
Mąż wyśmiewał moje obawy fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Mówi się, że życie jest jak pudełko czekoladek, ale moja babcia porównywała je do tortu:

– Jednym się uda, innym nie bardzo – twierdziła. – Przyklapnie, jest za mdły albo gorzkawy, czasami ząb poleci na niewydrylowanej pestce!

Jednak zawsze pozostaje ostatni kawałek i wtedy jest żal, że to koniec… Te okruszki, nawet suche i niesłodkie smakują najlepiej, zjada się je do najdrobniejszego, a potem opowiada, jaki był smaczny i wyjątkowy.

Drugi taki dobry już się nie zdarzy

Skończyłam pięćdziesiąt pięć lat. Gdybym nawet pożyła do osiemdziesiątki nieuchronnie zbliżam się już do końca mojego tortu.

Zostawiłaś sobie wisienkę? – śmieje się moja kumpelka. – Jak cię znam, wszystko co najlepsze, odłożyłaś na później! Zawsze najpierw jadłaś kartofle i kluski, a kotlecik czekał na brzegu talerza!

Ma rację. Co najlepsze chowałam na koniec, żeby się tym dłużej cieszyć. Ale teraz, kiedy już oczy, zęby, kości i mięśnie nie te, co dawniej, czy uda mi się najeść do syta, bez zgagi albo niestrawności?

– Ta miłość, o jakiej trąbią w serialach jest przereklamowana! – mówię swojej córce. – Ja nigdy tak nie zwariowałam, żeby rozum tracić dla kogoś.

– To żałuj – odpowiada. – Motyle w brzuchu to super sprawa.

Ani motyli nie czułam, ani innych owadów… Nawet kiedy mnie mąż rzucił dla innej, nie rozpaczałam. Kasia była malutka, więc zakasałam rękawy i zaczęłam wszystko od nowa. Miałam trochę związków z facetami, niektóre nawet miłe i udane, ale serce mi się nie wyrywało do żadnego chłopa. Było, minęło, przychodziło następne… Pogodziłam się już z myślą, że wielkie uczucia to nie dla mnie. Mój ostatni partner był beznadziejny pod każdym względem, więc odetchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie odszedł i dał mi święty spokój. Jeszcze tylko trafiła mi się przygoda w sanatorium, ale od razu wiedziałam, że to na trochę, więc nawet nie podałam prawdziwego adresu i numeru telefonu, a o moim kochasiu zapomniałam, zanim jeszcze wysiadłam z pociągu. Kasia kończyła studia, miała narzeczonego, planowali ślub i wesele, więc na tym się skupiłam. Chciałam, żeby wszystko wypadło tip top; taką miałam ambicję, żeby wszystkim pokazać, jak dobrze sobie poradziłam. Sama, bez faceta, bez pomocy rodziny dałam radę ogarnąć całą uroczystość tak, że mojemu byłemu, to znaczy ojcu Kasi, szczęka opadła. Z tego się najbardziej cieszyłam!

Młodzi szybko znaleźli pracę za granicą i wyjechali

Zostałam sama i po raz pierwszy w życiu miałam czas tylko dla siebie. Kompletnie nie wiedziałam, co z nim robić! Wracałam z pracy, zjadałam byle co i włączałam telewizor. Nauczyłam się drzemać przy gadającym ekranie, często do samego wieczora tak przysypiałam, a potem tłukłam się w nocy, bo już byłam wyspana i wypoczęta. Poprzestawiał mi się rytm dobowy; spałabym rano, kiedy trzeba było wstawać do roboty… Ledwo dociągałam do popołudnia i znowu na kanapę, pod kocyk. Nie chciało mi się nigdzie łazić i z nikim spotykać. Kumpeli mówiłam, że idę do dentysty albo po zakupy i wyłączałam telefon. Żyłam jak borsuk w jamie. Raz w tygodniu odwiedzałam pobliski market i zaopatrywałam się w jedzenie na parę dni. Przy drzwiach wejściowych był tam kiosk z punktem loteryjnym. Jeśli miałam drobne, brałam kupon, ale nie liczyłam na wygraną. Czasem nawet wcale nie sprawdzałam numerków! A jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło.

Wygrałam akurat tyle, żeby się nie martwić, co będzie jutro, jeśli na przykład stracę moje zajęcie albo zachoruję. Było na czarną godzinę; nie tak dużo, żeby się dzielić, ale w sam raz, żeby spać spokojne, bo w razie czego parę groszy jest odłożone. Nikomu nic nie powiedziałam, nawet mojej córce… Uznałam, że dopóki ona i jej mąż zarabiają, dają sobie sami radę i nie narzekają, ja nie muszę im robić prezentów. Pomyślałam, że jeśli siebie zabezpieczę, to im także będzie łatwiej, gdyż nie będą kiedyś musieli mnie brać na garnuszek. Odetchnęłam. Zachciało mi się znowu żyć. Miałam przed sobą ostatni kawałek tortu, faktycznie najsmaczniejszy, nasączony słodkim likierem i pełny bakalii.

Wtedy właśnie poznałam Janusza…

Sąsiadka z góry zalała mi mieszkanie i on przyszedł z ubezpieczenia oszacować szkody. Pomroczność jasna mnie ogarnęła; szum w uszach, klucha w gardle, chwilowy zanik świadomości. Musiał się zorientować, jakie zrobił na mnie wrażenie, pewnie był do tego przyzwyczajony, bo wyglądał jak jakiś gwiazdor filmowy: brwi czarne jak krecha, oczy podobne do kasztanów i białe zęby! Do tego metr osiemdziesiąt z kawałkiem i piękna sylwetka. Nie mogłam znaleźć polisy, chociaż mam porządek w dokumentach, ale ręce mi się trzęsły i mgła zasłoniła mi oczy.

– Spokojnie – powiedział. – Mamy czas, niech się pani nie denerwuje. Tak tu miło, że chętnie odpocznę. Już dawno nie widziałem takiego czyściutkiego i gustownego mieszkania!

Poszliśmy do łóżka… Jeszcze rano nie uwierzyłabym, że to możliwe! Ale, kiedy wyszedł po paru godzinach, myślałam tylko o tym, czy i kiedy wróci? Chciało mi się głośno śpiewać, tańczyć, powiedzieć komuś, co fantastycznego przeżyłam, ale czułam, że to niemożliwe, bo wyjdę na kretynkę, która uprawia seks z nieznajomym i to młodszym od siebie. Był młodszy. Później się dowiedziałam, że równo dziesięć lat! Zakochałam się. W tym wieku pierwsza miłość to choroba, więc byłam chora na głowę, serce, żołądek, bo przestałam jeść, a nawet na oczy i uszy, ponieważ przestałam widzieć i słyszeć wszystko, co jego nie dotyczyło. Przychodził do mnie często, o różnych porach, czasami wcześnie rano, jeszcze przed pójściem do pracy. Później miałam rumieńce i oczy mi tak błyszczały, jakbym sobie jakieś krople wpuściła. Sama siebie nie poznawałam; czułam się tak, jakbym zdjęła z siebie starą, wypłowiałą kieckę i włożyła nową, w kolorowe kwiaty. Moja kumpelka szybko skumała, co i jak.

– Gadaj – przycisnęła mnie kiedyś. – Kto cię tak odmienił?

Chciałam się zwierzyć, czułam, że pęknę, jeśli komuś nie powiem, jaka jestem szczęśliwa. Więc wypaplałam wszystko, z detalami…

Nie była po mojej stronie

Posmutniała, zachmurzyła się i zapytała z zatroskaną miną:

– Co ty o nim wiesz?

– Wiem, że jest fantastycznym kochankiem, że umie postępować z kobietą, że się przy nim czuję, jak jakaś gwiazda, że mi daje taką radość, jakiej nigdy w życiu nie miałam!

– Czyli – nic nie wiesz? Jest żonaty? Ma dzieci? Gdzie mieszka? Ile zarabia? Może jakiś łajdak z niego? Ma inne baby? To są informacje, jakie powinnaś mieć!

– Ale po co? Przecież za mąż się nie wybieram?

– Nie wygłupiaj się! Mało się słyszy o rozmaitych oszustach? Jeszcze cię kiedyś okradnie albo co gorszego?

– Zwariowałaś? To miły, kulturalny, fajny facet.

– Ale ty głupia jesteś! Stara i naiwna… Myślisz, że on dla ciebie przychodzi? Mógłby mieć każdą, młodą, ładną, zgrabną, a wybrał właśnie babkę po dużym przebiegu! Po co?

– Mówi, że mu się bardzo podobam, że przy mnie odpoczywa. Nie musi się spinać, nikt go nie ocenia, nie krytykuje, może być sobą!

– Tralalala… I ty uwierzyłaś?

– Czemu nie?

– W lustro spójrz, kobieto! Albo sobie PESEL przypomnij, jeśli zapomniałaś, ile masz lat!

– Czuję się młodo i nieźle wyglądam…

Jesteś żałosna, wiesz?! Idź po rozum do głowy, zanim będzie za późno! Ja cię nie pocieszę, kiedy przylecisz zaryczana, że ci zrobił jakąś hecę. A zrobi na bank!

Jakby mi truciznę wpuściła do żył, tak się czułam. Wszystko przygasło, świat poszarzał i posmutniał.

„Może ona ma rację?” – zaczęłam kombinować. „Sama bym pewnie nie uwierzyła, że w takiej jak ja można się zakochać. Nie jestem najgorsza, ale gdzie mi do młodych dziewczyn? A on faktycznie może mieć każdą”.

Na moje nieszczęście Januszowi opowiedziałam o wygranej. Ucieszył się i pogratulował, ale wydawał się obojętny na kasę. Miał tyle swojej, że chyba mu wystarczało, o mojej w ogóle nie wspominał. Jednak teraz zaczęłam podejrzewać, że pewnie leci na moje pieniądze i wcześniej czy później wyciągnie po nie łapę!

Straciłam całą pewność siebie

Nasze spotkania przestały być spontaniczne i przyjemne. On to szybko wyczuł i kiedyś zapytał:

– Czemu jesteś taka spięta?

Zamiast zbyć go jakoś, zaczęłam jojczyć, że mam wątpliwości, bo tak naprawdę nic o nim nie wiem i boję się, że jego intencje nie są czyste. Wysłuchał mnie spokojnie i zaczął się zbierać do wyjścia.

– Nie złość się – zaczęłam. – Po prostu takie myśli mnie nachodzą…

To twój problem! – odpowiedział. – Skoro sama siebie nie lubisz i w siebie nie wierzysz, nie miej pretensji do innych, że zrobią to samo.

– Co masz na myśli?

– Ja na przykład nie widziałem twoich zmarszczek pod brodą, a jeśli nawet je widziałem, to mi nie przeszkadzały, dopóki nie zaczęłaś bez przerwy o nich gadać. I tego, że ci troszeczkę biust się opuścił, też nie widziałem… Myślałem, że taki był zawsze i to mi się podobało, bo lubię duże piersi. Dopiero, kiedy zaczęłaś narzekać, że ci obwisły i że się ich wstydzisz, pomyślałem, że to chyba faktycznie jest jakiś problem. Tylko czemu wcześniej nie marudziłaś? Byłaś jak cudownie słodki, dojrzały owoc, jakieś mango soczyste, albo avocado mięciutkie i dojrzałe… Takie są przecież najlepsze, te twarde i zielone nie nadają się do jedzenia. Sama wiesz…

– Ty taki znawca jesteś?

– Żaden znawca! Jak każdy chłop dam się pokroić za słodycze, a ty byłaś słodka. Coś się jednak zmieniło… Poza tym mam wrażenie, że chodzi jeszcze o coś. Nie umiesz szczerze wyznać, co cię dręczy?

Zamiast pogadać z nim wtedy jak człowiek, postanowiłam spenetrować jego saszetkę z dokumentami i dowiedzieć się czegoś więcej. Odczekałam, kiedy pójdzie wziąć prysznic i dopadłam do dowodu osobistego oraz prawa jazdy. Zastał mnie spisującą jego dane, kiedy nagle otworzył drzwi łazienki…

– Chciałem zapytać, czy mogę wziąć twój szampon, ale chyba już zrezygnuję… Kurczę, ale ja się pomyliłem!

– Przepraszam, nie chciałam, ja tylko… – zaczęłam się plątać.

– Co? Byłaś ciekawa, czy mam żonę? Trzeba było zapytać!

– Powiedziałbyś?

– Jasne! Jestem rok po rozwodzie. Dzieci nie mieliśmy. Kochałem ją, ale nam nie wyszło. Byłem mocno poobtłukiwany, ale przy tobie zacząłem wracać do siebie. Skąd mogłem wiedzieć, że znowu trafię na zazdrosną i podstępną dziunię? W pracy mi mówili, że wydzwania jakaś i dopytuje o mnie, nie wierzyłem, że to ty!

– Bo nie ja! Ale podejrzewam, kto to może robić?

– Nie wierzę ci. Zresztą, wszystko mi jedno. Zapomnij, że żyję!

Nic więcej nie powiedział

Zatrzasnął za sobą drzwi i zostałam sama. Nie od razu do mnie dotarło, że właśnie zmarnowałam ostatni kawałek tortu, ten najsmaczniejszy. Posłuchałam zawistnej baby i zrobiłam, co ona chciała. Tylko do siebie mogę mieć pretensję. Dopiero zaczęłam jeść i smakować, a już ktoś mi dosypał do słodkiego kremu trucizny. Odchoruję to na pewno, ale czy się czegoś nauczę? Mam nadzieję, że da się jeszcze coś uratować; oskrobać, obmyć, wygładzić…? Jak nie z tym, to może z innym...? 

Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”

Redakcja poleca

REKLAMA