Patrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć, że przez miesiąc tak można się zmienić. Bo to dopiero miesiąc, jak zdiagnozowano u niej raka żołądka… Była z siebie dumna, że wstała, że nie wymiotowała, że się umyła, że uczesała swoje piękne włosy, że się ładnie ubrała w nowe legginsy, które kupiła do szpitala.
Od miesiąca szukałam w internecie informacji o tym rodzaju nowotworu, dzwoniłam do niej, dodawałam otuchy, bo sama wierzyłam, że będzie dobrze. Jednak teraz potwornie się o nią boję, a jeszcze bardziej boję się, że ona ten mój strach zobaczy.
– Schudłam – powiedziała, siadając na podłodze między narożnikiem a ławą; jak zawsze przez lata naszej przyjaźni, kiedy piłyśmy kawę i rozmawiałyśmy, rozmawiałyśmy…
– Tak, zeszczuplałaś – potwierdziłam. – Może zjesz trochę rosołu na prawdziwym wiejskim kurczaku, właśnie ugotowałam.
– Nie, teraz nie, ale możesz mi dać do domu, to potem sobie popiję małymi łyczkami.
Uśmiechnęła się słabo.
– Wiesz – rzuciła – nie chcę rozmawiać o mojej chorobie. Ja nawet lekarzy proszę, żeby nie powtarzali mi bez przerwy, co mam już zaatakowanie. Proszę ich tylko o informację, co dalej robić.
– Jasne, nie ma sprawy – odparłam i zaczęła się nasza zwyczajna pogadanka o dzieciach, o moich wnukach, o pogodzie.
Nie udało się jednak długo unikać „tego” tematu.
Potrzebowała się wygadać
– Teraz ci zazdroszczę, że masz córki – stwierdziła nagle. – Widzę, jak moim synom jest przy mnie trudno. Starają się bardzo, ale wiesz… Chociaż ja też się staram. Kiedy czuję się bardzo źle, mówię im, żeby poszli, bo jestem zmęczona i chcę się zdrzemnąć. Wolę, żeby nie widzieli, jak cierpię. Tylko zastanawiam się, jak długo jeszcze mi się tak uda…
Rozpaczliwie starałam się wymyślić jakiś nowy temat do rozmowy, ale ona znowu zaczęła:
– Powiedziałam im niedawno o skutkach chemii, że stracę włosy, że peruczkę trzeba będzie nosić –zobaczyłam, jak jej ręka wędruje w stronę lśniących, gęstych pukli, i serce mi się ścisnęło.
– Patrzyli na mnie przerażeni. Biedne chłopaki... – umilkła nagle.
Poderwałam się, pobiegłam do kuchni, że niby czegoś zapomniałam, ale tak naprawdę musiałam szybko obmyć twarz zimną wodą.
Z pokoju dobiegł mnie jej głos:
– Co ja mogę? Co powinnam?
Nie wiedziałam, co jej na to odpowiedzieć.
Myślała, że ma jeszcze czas...
Wróciłam trochę spokojniejsza.
– Jesteś najwspanialszą matką na świecie i dlatego oni się tak bardzo o ciebie boją – powiedziałam z przekonaniem.
I pomyślałam w tym momencie, że jest niesamowicie silna: nie mówi o swoim bólu, strachu, głodzie (bo przecież jest cały czas głodna, może jeść tylko jakieś papki). Jak przez całe swoje życie myślała tylko o nich. No ale przecież wychowała swoich synów sama, w skromnych warunkach. Nigdy się na nic nie skarżyła, zawsze była z nich dumna, wspierała ich, hołubiła. Siebie, swoje życie odkładała na później.
Ludzie którzy jej nie znali, myśleli, że jest zarozumiała. No cóż, z tą egzotyczną urodą, z tymi szpilkami i zgrabną figurą, z tymi pięknymi włosami do pasa rzeczywiście mogła sprawiać wrażenie niedostępnej księżniczki. Tylko ja wiedziałam, że te spódnice były wyszukane w sklepach z tanią odzieżą i przerabiane przez wspaniałą krawcową…
Ludzi dziwiło też to, że zawsze była sama. Ona – taka piękna, zadbana, taka wspaniała kobieta. Może tak wyszło po prostu, może nie chciała, nie spotkała tego właściwego. I zawsze myślała, że ma jeszcze czas – kiedy chłopcy dorosną, usamodzielnią się…
Tylko czy ona ma jeszcze czas?
Czytaj także:
„Koleżanka siostry z małej dziewczynki wyrosła na piękną kobietę. Zakochałem się, ale smarkula potraktowała mnie jak zabawkę”
„Żona była przekonana, że mam kochankę. Faktycznie, okłamywałem ją, ale przecież to wszystko z miłości!”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”