Wyjrzałam przez okno. Niebo było zachmurzone, mnie też zbierało się na płacz. – Dlaczego znów jestem sama? – jęknęłam. – Dlaczego mnie rzucił? Przecież było nam razem dobrze... – zadręczałam się. Wciąż brzmiał mi w uszach oschły głos Rafała: „Nie pasujemy do siebie, teraz to zrozumiałem!”.
Wyniósł się z mojego życia po prawie roku spędzonym wspólnie, a mnie pozostało poczucie ogromnej pustki, beznadziei, brak zaufania do drugiego człowieka, przydeptana kobiecość oraz kilka niezapłaconych rachunków.
Spotkanie z przyjacielem po latach
Jakoś udało mi się wyjść z domu. Idąc ulicą, wpadłam na faceta w staromodnym prochowcu.
– Przepraszam – wydusiłam i chciałam odejść, gdy zatrzymał mnie, chwytając ręką moje ramię.
– Anka, jak zwykle zawieszona! – usłyszałam znajomy mi skądś głos.
Podniosłam głowę i odkryłam, że prochowiec należy do Pawła, mojego dobrego kolegi z roku.
– Co porabiasz, poza wpadaniem na przystojnych mężczyzn na ulicy? – zapytał, rubasznie się uśmiechając. Spojrzałam na jego pogodną twarz i zamiast odpowiedzieć mu uśmiechem, z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
– Ejże, kochana – Paweł przytulił mnie po ojcowsku. – Widzę, że potrzebna ci pyszna kawa w miłym towarzystwie – szepnął mi do ucha.
– Dziękuję, ale spieszę się do pracy – chlipałam, zupełnie rozklejona.
– Aniu – głos Pawła brzmiał kojąco.
– Chodźmy gdzieś pogadać, pamiętaj, że praca nie zając i są ważniejsze sprawy!
– Może masz rację... – szepnęłam w odpowiedzi i wyciągnęłam z torby komórkę, żeby uprzedzić Elkę o moim spóźnieniu.
Usiedliśmy w kawiarni
– No co się stało, Aneczko?– wziął mnie za rękę, pełen ciepła i zrozumienia.
A ja, zupełnie jakby Paweł był najbliższą mi osobą, zaczęłam mu mówić o Rafale, o naszym związku, o rozstaniu, i o tym, jak się czułam.
– Czemu ja ci to właściwie opowiadam? – zastanowiłam się głośno.
– Bo jestem super gościem, który potrafi słuchać i czuć – odpowiedział Paweł.
– No i patrzeć też – dodał na końcu z łobuzerskim wyrazem twarzy, czym zdołał mnie nawet rozśmieszyć.
– No, nareszcie zaczynasz przypominać znajomą mi Ankę – dodał z ulgą.
– Powinieneś prowadzić terapie dla porzuconych – odpowiedziałam, i ze znacznie lżejszym już sercem, zajęłam się swoją wuzetką.
– W ramach dalszej terapii zapiszę ci dziś seans filmowy, coś lekkiego i zupełnie nie miłosnego, a potem pyszna kolacja w moim niezrównanym towarzystwie. Gwarantuję dobrą zabawę! – ordynował Paweł, tonem specjalisty.
Rozstaliśmy się, umówieni na wieczór. Przez chmury zaczęło przedzierać się słońce i z optymizmem spojrzałam ku niebu. Postanowiłam jeszcze bardziej poprawić sobie humor i udałam się w stronę galerii handlowej.
Po drodze usłyszałam dzwonek mojej komórki.
– Anka, jak się masz? Czemu cię nie ma w pracy? – zaniepokojony głos Wiolki sprawił, że nabrałam większej wiary w drugiego człowieka. Ktoś jeszcze się o mnie martwił.
– Zaczęłam weekend o dzień wcześniej – odparłam siląc się, by zabrzmiało to beztrosko.
– Myślałam, że coś ci się stało, widzę przecież, że przeżywasz to rozstanie z Rafałem… – dodała z wyraźną ulgą Wiola. – Posłuchaj – dorzuciła szybko. – Wpadnij dziś do mnie, szykuję małą kolacyjkę, będzie parę osób z firmy.
– Dzięki, ale już się umówiłam – odparłam lekko.
– No, szybka jesteś! – zdziwiła się.
– Coś ty, idę do kina z kolegą ze studiów, to świetny kumpel, nic więcej – wytłumaczyłam.
– OK, ale uważaj, kolega też facet – zaśmiała się.
Zmieniłaby zdanie, widząc Pawła i jego stosunek do mnie. „To stuprocentowy kumpel, właściwie, może to i szkoda, że nasze relacje nie wykroczyły nigdy poza koleżeństwo” – pomyślałam.
Granica przyjaźni
Film wprowadził mnie w dobry nastrój. Wcześniej Paweł obsypał mnie komplementami, a pyszna kolacja, przy której zaśmiewałam się z jego żartów, sprawiła, że znów czułam się sobą. I przez cały wieczór nie pomyślałam o Rafale!
– Myślę, że moja terapia była skuteczna – powiedział nie bez dumy Paweł, kiedy zajechaliśmy pod mój dom.
– Jesteś super plastrem na zranioną duszę, Pawełku – odpowiedziałam z uśmiechem. Paweł stał się poważny.
– Plastry są z reguły jednorazowe, nie chciałbym podzielać ich losu – spojrzał na mnie. Roześmiałam się, ale poczułam się lekko zmieszana.
– Muszę już iść – ucięłam, czując, że koleżeńska atmosfera między nami zaczyna nabierać coraz bardziej intymnego charakteru. A na to nie byłam jeszcze gotowa.
– Rozumiem, Aneczko – powiedział Paweł, uśmiechając się ciepło. – Jak będzie ci smutno albo dla odmiany wesoło, po prostu zadzwoń do mnie. Zawsze jestem do usług, w kwestiach natychmiastowej poprawy samopoczucia – dokończył z uśmiechem.
– Dzięki, super z ciebie kumpel – odpowiedziałam, próbując wymacać klamkę samochodu.
– Chciałbym stać się kiedyś dla ciebie kimś więcej niż tylko kumplem – wypalił nagle, patrząc mi w oczy. Po chwili szybko dodał: – Przepraszam, ale musiałem to powiedzieć...
Zamiast odpowiedzieć, musnęłam go delikatnie w policzek. Kiedy wysiadłam z samochodu, nie czułam się już jak zdeptany kwiatek, niebo było gwiaździste, a ja byłam znów silną, znającą swoją wartość kobietą. Niezależną i atrakcyjną! A telefon Pawła, czułam to podskórnie, na pewno nie wyląduje na dnie szuflady.
Czytaj także:
„Zatrudniłem teścia i szybko tego pożałowałem. Żona mi nie wierzy, że to leń i obibok, przez którego tracę pieniądze”
„Mąż wyleciał z pracy i stał się rasowym kanapowcem. Spodobało mu się bycie utrzymankiem, ale ja to ukrócę”
„Macocha wystroiła się na pogrzeb ojca jak na imprezę. Zamiast płakać po mężu, już liczyła jego kasę”