Zawsze wydawało mi się, że ślub to ceremonia dla samych zakochanych, a to że decydują się zaprosić rodzinę i przyjaciół, by uczestniczyli w tym szczególnym wydarzeniu, jest tylko dodatkiem. Gdy więc Karolina przyjechała po chwalić się pierścionkiem zaręczynowym, nie kryłam łez wzruszenia.
Moja pierworodna córeczka wychodzi za mąż!
Tak bardzo się cieszyła, a ja razem z nią. Od początku bardzo polubiłam Darka, bo troszczył się o Karolinkę jak mało kto! Zawsze prosił, żeby zadzwoniła i powiedziała, że bezpiecznie dojechała, przypominał, żeby wzięła sweter, gdy wychodzili gdzieś wieczorem, dopytywał kelnera, czy w daniu na pewno nie ma cebuli, za którą nie przepadała.
Można powiedzieć, że to drobiazgi, ale po nich można poznać, czy mężczyzna jest naprawdę zakochany i czy ma uczciwe zamiary wobec kobiety. Darek niewątpliwie takie miał. Poza tym był świetnie wykształcony, miał mieszkanie, samochód…
Choć nie jestem materialistką, poczułam ulgę na myśl o tym, że trafiła na człowieka, który zapewni jej spokojną przyszłość. Wydawało mi się, że ślub to już tylko formalność i że wkrótce założą rodzinę i będą szczęśliwi. Od początku trochę mnie dziwiły narzekania Karoliny, że nie wie, czy do przyszłego roku upora się z przygotowaniami do ślubu. Ja swój ślub zorganizowałam w trzy tygodnie – ciocia uszyła mi sukienkę, mama, babcia i kilka sąsiadek przygotowały jedzenie, a grał zespół z okolicy, który obsługiwał wszystkie takie imprezy. Tańczyliśmy do rana!
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że można się tak przejmować weselem! Zaczęło się niewinnie. Karolina przeglądała strony internetowe i magazyny ślubne poświęcone weselom. Nie mogła się oderwać od zdjęć sukienek, projektów dekoracji sal, namiętnie czytała wpisy na forach w poszukiwaniu ciekawych pomysłów na oczepiny.
Z młodszą córką, Emilką, towarzyszyłyśmy jej w tych poszukiwaniach. Wszystkie trzy nie mogłyśmy się doczekać imprezy, a Karolina z każdym dniem stawała się coraz bardziej podekscytowana. Wciąż wynajdowała nowe atrakcje, takie jak budka fotograficzna dla gości, karaoke, latające lampiony czy fontanna z czekoladą.
Chwilami wydawało mi się, że będzie już tego za dużo, ale co ja tam wiem! Może teraz tak się robi? Kolejną kwestią, która spędzała jej sen z powiek, był wybór zespołu. Darek zaproponował kapelę swojego kolegi, ale Karolina się nie zgodziła, bo „nie chciała ryzykować”, choć członkowie zespołu skończyli szkołę muzyczną.
Cała kasa ma iść na jedną imprezę?!
– Wszystkie najlepsze kapele mają rezerwacje na trzy lata do przodu! – załamywała ręce. – Nie wezmę przecież jakichś nędznych grajków! Chcę, żeby było idealnie!
– To weź didżeja. Przynajmniej nie będzie fałszować! – podsunęła jej rozbawiona Emilka, a Karolina spojrzała na nią morderczym wzrokiem i zaczęła wykrzykiwać, że siostra jest podła i nie traktuje jej ślubu poważnie. Była tak zdenerwowana, jakby ktoś ją śmiertelnie uraził. Nigdy bym nie przypuszczała, że potrafi być taka wybuchowa. Spojrzałyśmy po sobie zaskoczone jej reakcją, a ona trzasnęła drzwiami i zamknęła się w pokoju.
Następnego dnia pojechała z Darkiem wybierać salę. Jej narzeczony proponował, żebyśmy im towarzyszyły, ale po wczorajszym incydencie wolałyśmy odpuścić. Dobrze zrobiłyśmy, bo wrócili w okropnych nastrojach. Każde z nich miało taką minę, że wolałyśmy się nie zbliżać.
– Znaleźliście salę? – zapytał Wiesiek, zupełnie nieświadomy, że stąpa po grząskim gruncie.
– Zapytaj Dareczka!– warknęła Karolina. – Bo zdaje się, że myślał, że sale rosną na drzewach i nie trzeba za nie płacić, ale można je sobie wziąć!
Darek przymknął oczy i powoli wciągnął powietrze, próbując utrzymać nerwy na wodzy. Karolina siedziała z założonymi rękami i nerwowo wymachiwała nogą.
– Kochanie, ta sala jest za droga! – przesylabizował ostatnie słowa. – Nie możemy wydać wszystkich oszczędności na jedną imprezę!
– Imprezę? Tym jest dla ciebie nasz ślub?! Imprezą? – prychnęła, a my zastanawiałyśmy się, czy się nie schować w innym pokoju, bo nie zapowiadało się na to, że kłótnia dopiero się rozkręca. – Jeśli tak to widzisz, to może zróbmy tę imprezę w dyskotece, tam, gdzie jej miejsce! Zamówimy didżeja, którego wybierze Emilka, i każemy gościom zamawiać piwo w barze!
Nie poznawałam własnego dziecka
Poprosiłam Karolinę, by się uspokoiła i wzięła pod uwagę opinię Darka.
– A ty po czyjej jesteś stronie?! – zaczęła płakać. – Też chcesz, żebym brała ślub w świetlicy albo remizie?!
– Mówiłem ci, że to już nie jest remiza! – zaoponował Darek. – Teraz jest tam ładna sala, nawet jej nie widziałaś. Jest elegancka, niedroga i na pewno mają wolne terminy.
– Nic dziwnego, że mają! Nikt się nie bije o obskurną wiejską salkę!
Darek oświadczył, że idzie do domu i poprosił, żeby zadzwoniła, jak będzie w stanie normalnie rozmawiać. Pożegnał się z nami i wyszedł, a ja spojrzałam na córkę i postukałam się w głowę.
Sytuacja nie uległa zmianie przez kolejnych parę dni. Nasza panna młoda chodziła i ciskała piorunami we wszystkich, którzy weszli jej w drogę.
W końcu uznała, że nie może liczyć na niczyją pomoc, więc sama zaplanuje każdy detal. Było coraz gorzej! Wymyślała rzeczy, które można było zobaczyć tylko w amerykańskich komediach romantycznych. Zamierzała wysłać do gości listę prezentów, które chce dostać, aby każdy mógł zaznaczyć, co wybiera.
Chciała urządzić wieczór panieński za granicą, a jeśli nie, to chociaż nad morzem (jesteśmy ze Śląska!). A pewnego wieczoru wpadła na pomysł, że cudownie byłoby, gdyby w chwili, kiedy tata będzie prowadził ją do ołtarza, ktoś znany zaśpiewał jej „Ave, Maria”.
– Ktoś znany? To znaczy jakaś gwiazda? Do reszty ci odbiło! – skwitowałam jej niedorzeczne pomysły.
– Ślub bierze się raz w życiu! – to była jej odpowiedź na wszystkie nasze uwagi.
Wiesiek nie mógł już dłużej tego słuchać
Spojrzał na Karolinę i powiedział, że jeśli będzie się tak dalej zachowywać, to nie będzie miała z kim brać ślubu. Święte słowa! Darek miał tego dość! Odnosiłam wrażenie, że jeszcze chwila i faktycznie ucieknie. Podchodził do ślubu normalnie. Skupiał się na konkretach: zapisał ich na nauki przedmałżeńskie, zamówił termin w kościele i urzędzie stanu cywilnego, kupił garnitur. To ostatnie uświadomiło Karolinie, że ona jeszcze nie zamówiła sukni ślubnej.
Po tych wszystkich szaleństwach, aż bałam się myśleć, co się będzie działo! Zgodziłam się jednak pójść z nią do salonu sukien ślubnych. Emilka stanowczo oświadczyła, że ona umywa od tego ręce. Liczyłam na to, że gdy Karolina zobaczy w lustrze swoje odbicie w białej sukni, przypomni sobie, że całe to zamieszanie wokół nie jest istotne.
Niestety, Karolina wybrała najdroższy salon w mieście. Pani ekspedientka zachowywała się jak obrażona królewna i usilnie próbowała wcisnąć Karolinie najdroższą suknię, w której córka wyglądała bardziej jak beza z bitą śmietaną niż panna młoda.
– Może wybierz coś prostszego – zaproponowałam, a ekspedientka złośliwie zachichotała.
– Na ślub? Prostego? Przecież będzie w centrum uwagi! Musi wyglądać jak milion dolarów.
I najwyraźniej tyle samo wydać. Przekonałam Karolinę, żeby się jeszcze zastanowiła. Całe szczęście, nie dała się całkowicie omotać tej jaszczurce, która jeszcze przed naszym wyjściem starała się nam wcisnąć chociaż welon albo kolczyki.
Poszłyśmy do salonu, o którym opowiadała mi koleżanka. Ona szczęśliwie szaleństwo ślubne córki miała już za sobą. Salon był dużo mniejszy, ale za to ceny też o połowę niższe. Wszystkie suknie zachwycały elegancją, a Karolina od razu zauważyła na wystawie taką, która wyglądała jak zaprojektowana specjalnie dla niej – delikatna, koronkowa i bardzo romantyczna.
Sprzedawczyni pomogła Karolinie ją założyć. Spojrzałam wzruszona na córkę. Wyglądała prześlicznie... Piękniej niż wszystkie panny młode z okładek pism ślubnych. Łezka zakręciła mi się w oku, a ona się wzruszyła i mocno do mnie przylgnęła. Oto nadeszła chwila, na którą tak długo czekałam.
Skoro to przetrwali, nic ich nie rozłączy
– Myślisz, że spodoba się Darkowi? – po raz pierwszy od dawna zaciekawiło ją jego zdanie.
Coś wyraźnie się w niej przełamało.
– Na pewno – odpowiedziałam z ulgą, bo kamień spadł mi z serca.
Tego samego dnia Karolina odwołała połowę zamówionych atrakcji, potwierdziła zespół, w którym grał kolega Darka. Zgodziła się nawet obejrzeć salę, o której wcześniej opowiadał jej narzeczony. Wróciła zachwycona. Nie mogła przestać opowiadać o pięknym zielonym ogrodzie, jaki ją otaczał oraz gustownym wystroju wnętrza. Odetchnęłam z ulgą, że moja córka znów jest sobą. Nareszcie!
Dzień jej ślubu był cudowny. Słońce świeciło, przyjechali wszyscy najbliżsi, a młodzi wyglądali przepięknie. Szli zakochani i szczęśliwi, przytuleni czule do siebie. Emilka przeczytała w kościele z ambony „Hymn o miłości” z „Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian”, a brat Darka, który był świadkiem, podał im obrączki. Szczerze wzruszeni wypowiedzieli słowa przysięgi, a ja pomyślałam, że jeśli przeżyli jakoś wspólnie te przygotowania, teraz już poradzą sobie ze wszystkimi trudnościom i przeciwnościami losu.
Czytaj także:
„Pomogłam schorowanej staruszce i dałam jej rodzinne ciepło. W podzięce ta obsypała mnie złotem. Dosłownie”
„Jestem oszczędna. Chomikuję papier toaletowy, jadam najtańszą szynkę i nie mam przyjaciół. To wszystko zbędne wydatki"
„Sąsiadka żebrze o cukier, a w salonie ma nowy telewizor. Takiej to dobrze, narodziła dzieci i myśli, że wszystko jej wolno”