Szkoda mi chłopaka, widzę, jak się męczy, wyraźnie czeka, aż go zaproszę z powrotem pod swój dach. W końcu to zrobię. Na swoją udrękę.
Każdy, kto cokolwiek pożycza na kredyt, wie, że wszystko musi zwrócić, i to z odsetkami. „Daję ci tyle i tyle, zawierając umowę o terminie i warunkach spłaty – mówi kredytodawca. – Ustalamy wspólnie, co będzie dla nas korzystne, i podpisujemy papiery. Jeśli któraś ze stron się nie wywiąże, grożą surowe kary”.
W kredycie można mieć mieszkanie, samochód, meble, rozmaity sprzęt i tak dalej… Czy również można mieć miłość w kredycie? Moja historia udowadnia, że tak!
Jestem samotną, starszą panią
Życie osobiste mi nie wyszło, jedyne małżeństwo trwało krótko, po ciężkiej chorobie straciłam szansę na macierzyństwo, więc postanowiłam zaopiekować się synem dalekiej kuzynki, która wcześnie zmarła na rozległy zawał. Radek był jej panieńskim dzieckiem, mąż kuzynki nigdy go nie usynowił, więc, kiedy zabrakło matki, chłopak właściwie został sam na świecie. Był sympatycznym, rozpuszczony leniem…
Kuzynka widziała w nim wszystkie skarby świata i na wszystko mu pozwalała. Kiedy Radkowi nie chciało się pójść do szkoły, bo nocą długo oglądał telewizję, albo bał się klasówki czy sprawdzianu, bo na ogół nic nie umiał – matka go kryła, pisząc usprawiedliwienia, że był chory i nie mógł się przygotować do lekcji. Odejście matki było dla Radka strasznym wstrząsem.
Zawalił się jego bezpieczny, ułożony i ciepły świat, zabrakło kogoś, kto go bezwarunkowo kochał, i zawsze we wszystkim wspierał. Miał dopiero dziesięć lat, a poznał cierpienie jak dorosły człowiek. Było mi go bardzo żal.
Sporo ludzi mnie ostrzegało, że biorę na siebie ciężar ponad siły. Radziłam się psychologa i on też mnie uprzedzał o ewentualnych kłopotach, zwracając uwagę na to, że chłopiec ma za sobą traumę, i że mógł się zamknąć i wycofać, żeby się instynktownie chronić przed kolejnym cierpieniem. Mówił też, że może mi być trudno do niego dotrzeć.
Naturalnie zdawałam sobie z tego sprawę, jednak postanowiłam się nie poddawać, i cierpliwie, spokojnie, wolno starać się o zdobycie zaufania mojego siostrzeńca. Na Radka liczyć nie mogę, trudno Zaciągnęłam kredyt na miłość, licząc na to, że przezwyciężę i jego, i swoje problemy; że dwa osobne losy splecione w jeden wspólny los, zapoczątkują nowe, lepsze życie. Nie bardzo się to udało.
– Przyznaj się, ciocia – mówi mi po latach, kiedy już jest dorosły. – Inwestowałaś we mnie, bo chciałaś mieć pewność, że ci wszystko oddam, kiedy będziesz stara? Że będziesz miała przy mnie jak w niebie. Wyjmiesz, co włożyłaś, i to z dużym procentem!
– Co w tym dziwnego? – pytam. – Każdy rodzic na to liczy… Wychowuje się dzieci, pracuje dla nich i na nie po to, żeby mieć podporę, kiedy się człowiek zachwieje i będzie potrzebował podpórki. To chyba normalne?
– Niekoniecznie – odpowiada chłopak. – Dziecko się rodzi nie dlatego, że samo tego chce, ale dlatego, że tak zdecydowali tata i mama. Więc czemu potem ma żyć z takim garbem, i musi być jak lina ratunkowa? Może wcale tego nie chce albo się nie nadaje, albo ledwo sobie radzi z własnymi sprawami? Ja uważam, że miłość powinna być bezinteresowna! No więc już nic nie wspominam o bólu kolana, który nie pozwala mi spać i normalnie chodzić… Byłam u doktora, zapisał rehabilitację, ale terminy są bardzo odległe, więc połykam proszki i jakoś kuśtykam.
Powinnam iść na prywatne zabiegi, niestety, mnie na to nie stać! Mam niedużą emeryturę, spłacam dwa kredyty zaciągnięte na potrzeby Radka. Poza tym znowu podnieśli mi czynsz, więc trudno odłożyć pieniądze wyliczone co do złotówki. Nie wspomnę także o diecie koniecznej przy moim skaczącym cukrze ani o innych potrzebach… Muszę się bardzo liczyć z wydatkami, bo na Radka nie mogę liczyć. Skończył studia przed trzydziestką; miał urlopy dziekańskie, coś tam powtarzał, przekładał, odkładał, zawalał…
Czasami pracował dorywczo, ale nie wiem, ile zarabiał, ani na co wydawał to, co zarobił. Nigdy nawet nie zapytał, czy dorzucić się do gospodarstwa. Ja nie prosiłam, on się nie wychylał… Potem szukał pracy. Długo nic mu nie pasowało, było za daleko, za wcześnie albo za późno, nudno, nie takie towarzystwo, szefowie niekompetentni lub niesympatyczni.
– Radek, chłopcze – prosiłam. – To tylko praca! Ślubu z firmą nie bierzesz, co cię obchodzi, jaki jest twój dyrektor? Praktycznie go nie widujesz… Zamykasz drzwi i zapominasz o robocie. Grunt, żeby płacili! Prosiłam: „Rzuć to czupiradło!” Jak już coś znalazł, to na krótko. Po okresie próbnym nie przedłużali z nim umowy, więc znowu wszyscy byli winni, że się nie poznali na takim geniuszu jak on, Radzio.
– Barany – złościł się. – Roboty bez pomyślunku! Zero fantazji, tłuką w te komputery jak dzięcioły i tylko to ich obchodzi. Co za ludzie! Potem poznał dziewczynę, i to dopiero była katastrofa! Od razu wiedziałam, że to nie jest panna dla niego. Rozpieszczona, bogata jedynaczka pomiatała nim na każdym kroku.
Gdyby była ładna albo przynajmniej interesująca, toby pewnie w ogóle nie zwróciła na Radka uwagi, ale niestety – Vanessa (co za imię!) należała do dziewczyn głupich i niepięknych. Takie też istnieją, i co najgorsze, mają pretensje do całego świata. Co Radek w niej zobaczył? Myślę, że się pomylił i przeliczył.
Wydawało mu się, że będzie z taką dziewczyną łatwo
Ta jego Vaneska z kolei pewnie sobie wymyśliła, że pokaże wszystkim, jak pomiata chłopakiem i w ten sposób podniesie swoją samoocenę. Miała przewagę w postaci kasy, więc pozwalała sobie na różne wyskoki.
– Wiesz, Radek, ty jesteś debilem – mówiła na przykład w towarzystwie. – Co ja robię z takim kretynem? Ty się do niczego nie nadajesz, zginąłbyś beze mnie, zamknij się, nie masz nic mądrego do powiedzenia!
Kiedy pierwszy raz usłyszałam taki jej występ, o mało mnie szlag nie trafił, tym bardziej że ze mną też w ogóle się nie liczyła.
– Radek, na litość boską, rzuć to czupiradło! – prosiłam.
– Dlaczego ty pozwalasz, żeby ona cię tak lekceważyła? Nie masz ambicji czy kompletnie zgłupiałeś? Obudź się!
– Ale o co ci chodzi, ciociu? – złościł się. – Tobie moja dziewczyna nie musi się podobać! Ja jestem zadowolony, nie wtrącaj się!
– Teraz ty szukasz miłości w kredycie? – pytałam. – Zawsze twierdziłeś, że to ryzykowne…
- Co z tego? Może ja lubię ryzykować? – naburmuszył się. Pierwszy raz tak naprawdę poważnie pokłóciliśmy się, kiedy Radek z dnia na dzień postanowił sprzedać mieszkanie po swoich rodzicach. Przez lata było wynajmowane. Przynosiło nieduży, ale stały dochód, i nagle miało się to zmienić…
– Potrzebuję kasy, ciocia – powiedział. – Vaneska ma pomysł na biznes. Wyjedziemy z kraju i tam się ustawimy! Mróz mi poszedł po krzyżu – taaa, już widziałam Vaneskę i Radka rozkręcających jakiś interes, wstających rano, ciężko pracujących, rezygnujących z przyjemności i oszczędzających.
Taki scenariusz był po prostu niemożliwy!
Ale co mogłam zrobić? Prawnym właścicielem mieszkania był przecież mój siostrzeniec, więc mógł z nim zrobić, co tylko chciał! Wypowiedział więc najem, zgłosił lokal do agencji i czekał na kupca. Mijały miesiące, chętnych nie było, bo Radek podał dosyć wysoką cenę, ale czynsz i inne świadczenia trzeba było płacić. Ani Vanessa, ani Radek się tym nie interesowali. Po raz pierwszy się zbuntowałam Po raz pierwszy w życiu się zbuntowałam i oświadczyłam, że to nie jest moja sprawa! Niech robią, co chcą, ja umywam ręce. Więcej na mieszkanie siostrzeńca nie dam ani złotówki… Radek się obraził. – Przecież oddałbym ci te pieniądze! – krzyczał. – Po sprzedaży natychmiast dostałabyś swój dług. Po co robisz problemy? Ale ja nie dałam się przekonać. Już mu nie wierzyłam.
Okazał się niewiarygodnym kredytobiorcą, nie miałam zamiaru więcej mu pożyczać! Zerwał ze mną kontakty. Nie odwiedzał mnie, nie dzwonił, nic. Oczywiście, że się martwiłam. Nieraz zaczynałam się łamać i chciałam zadzwonić, ale jakoś udawało mi się powstrzymać. Czułam, że wcześniej czy później się odezwie… Miałam rację! Przyszedł nie dalej jak wczoraj z bardzo złą wiadomością.
Mieszkanie nadal nie zostało sprzedane. Teraz będzie to jeszcze trudniejsze, bo za niepłacone rachunki odcięto tam gaz i prąd. Do tego grozi egzekucja komornicza, ponieważ czynsz był niepłacony prawie od roku! Radek nie pracuje. Rozstał się z Vanessą, ale na razie nie ma innej dziewczyny.
Mówi, że nie wie, co ma dalej robić. Czeka, aż go znowu przygarnę. Prawdę mówiąc, serce mi pęka z żalu. Czuję, że w końcu puści mieszkanie za bezcen i potem wszystko błyskawicznie straci. Będę go nadal miała na głowie… Jak niespłacony kredyt z rosnącymi odsetkami. Może taki mój los?
Czytaj także:
„Moja żona latami mnie odrzucała, odmawiała seksu. Kiedy powiedziałem jej, że odchodzę, nagle chuć jej wróciła”
„Mąż odszedł, bo wyglądam jak potwór. Przez raka nie mam połowy twarzy, a on znalazł sobie piękną i zdrową kochankę”
„Żyłam w trójkącie – ja, mój chłopak i przyszła teściowa. Adrian odbierał telefony od matki nawet, gdy się kochaliśmy”