„Żona latami mnie odrzucała, a w łóżku wiało chłodem. Kiedy powiedziałem jej, że odchodzę, nagle ochota jej wróciła”

Moja żona latami ze mną nie rozmawiała fot. Adobe Stock, ivanko80
„Kiedy postanowiła mnie ukarać za trzecią ciążę obojętnością, miałem 30 lat. Łaknąłem jej ciała i mógłbym się dać pokroić, żeby jej dotknąć. Wiele razy próbowałem udobruchać żonę. Ale im bardziej się starałem, tym grubszy przywdziewała pancerz”.
/ 04.10.2021 12:46
Moja żona latami ze mną nie rozmawiała fot. Adobe Stock, ivanko80

Na pozór wyglądaliśmy na normalną rodzinę. Ale do normalności to nam było daleko. I wcale nie dlatego, że to ja zajmowałem się dziećmi i domem, a żona robiła karierę.

Dla większości ludzi, a zwłaszcza dla kobiet pewnie jestem ostatnią męską świnią i kompletnym draniem, bo nie tylko zdradzałem żonę, ale w dodatku robiłem to z prostytutkami. Z mojego punktu widzenia wyglądało to jednak tak, że wybrałem najmniejsze zło.

Bo historia mojego małżeństwa to opowieść o braku uczucia i odrzuceniu

Na własnej skórze przekonałem się, jak to jest, kiedy kobieta konsekwentnie unika zbliżenia, a jednocześnie żąda całkowitego poświęcenia dla domu i rodziny.

Z Julitą poznaliśmy się na uczelni. Oboje studiowaliśmy na tym samym kierunku. Od początku szalałem za nią. Dlatego kiedy zaszła ze mną w ciążę, nie było to dla mnie problemem. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się i od razu poprosiłem ją o rękę. Wiedziałem, że Julita jest katoliczką, więc do głowy by jej nie przyszło, aby pozbyć się dziecka, nawet jeśli macierzyństwo było jej nie w smak.

Bo że było, to czułem i starałem się ją wspierać, jak tylko potrafiłem. Co rusz jej mówiłem, że na pewno sobie damy radę i mimo maleństwa uda nam się skończyć studia. Wiele razy potem zabierałem naszą córeczkę Monisię w wózku na zajęcia i zostawiałem ją na skwerku pod drzewami, a miłe panie z dziekanatu zerkały przez okno, czy jej się nie dzieje krzywda. Gdy tylko mała zapłakała, wychodziły nawet i lulały ją, raz jedna, raz druga, byle tylko nie wywoływać mnie z wykładów.

I tak jak obiecałem Julicie, oboje skończyliśmy studia w terminie, moja żona w dodatku z wyróżnieniem!

Od początku była dobra w tym, co robiła

Praca była bowiem jej pasją, jako biochemik marzyła o wynalezieniu genialnego kremu, który by odmłodził wszystkie kobiety bez użycia skalpela. Ja z kolei na studiach byłem zaledwie średni i chociaż lubiłem pracować w swoim zawodzie, to wolałem siedzieć w domu z Monisią.

W ogóle marzyło mi się, abyśmy mieli więcej dzieci. Nie miałem pretensji ani do Julity, ani do losu, że robi się ze mnie taka kura domowa. To na mnie bowiem spoczywała większość obowiązków, ale ja to naprawdę lubiłem. Moja żona jednak dość długo broniła się przed kolejnym dzieckiem.

Starałem się to zrozumieć, była zaabsorbowana pracą, pokonywała kolejne szczeble naukowej kariery z właściwą sobie determinacją. Musiała być dyspozycyjna i kreatywna. W jej życiu nie było więc miejsca na pieluchy. Nawet jeśli chodziłem za nią i prosiłem, przysięgając, że ja się zajmę naszym maleństwem, słyszałem:

– Nie będziesz dźwigał brzucha i nie masz też piersi, aby dziecko wykarmić!

Tym skutecznie zamykała mi usta. Ale w końcu los postanowił mi przyjść z pomocą i na świecie jednak pojawił się Michałek. Ta ciąża, podobnie jak pierwsza, znowu była wpadką. Oczywiście wpadliśmy w najmniej odpowiednim dla żony momencie. I podobnie jak to było przy Monisi, Julita na przemian to płakała, to wściekała się, to chodziła przygnębiona, a ja starałem się łagodzić jej stany, zapewniając, że wszystko będzie dobrze.

– To już był najwyższy czas, aby Monisia miała rodzeństwo! – mówiłem. – Ma przecież prawie pięć lat!

I przysięgałem, że naprawdę wszystkim się zajmę. Jakbym mógł, tobym Michałka naprawdę karmił piersią, ale nasz synek musiał zadowolić się butelką. Julita bowiem w dwa miesiące po jego urodzeniu wyjechała na wcześniej zaplanowany trzymiesięczny staż za granicę i zostałem sam. Poradziłem sobie doskonale.

Byłem dumny i miałem nadzieję, że żona to docenia

Ja w każdym razie cieszyłem się z każdego jej sukcesu, z najdrobniejszego nawet kroczku na drodze do kariery. Nie twierdzę, że jestem jakimś ideałem i nie zamierzam się kreować na kogoś takiego. Ale uważam, że naprawdę zawsze byłem człowiekiem rozsądnym i rzetelnym, na którym można było polegać i na którego ramieniu można było się w trudnej sytuacji wesprzeć.

Tak, Julita miała we mnie wsparcie i mam wrażenie, że dałem jej tysiące dowodów na to, że zawsze może na mnie liczyć. W każdej sytuacji, a już na pewno jeśli chodzi o nasze dzieci. Byłem im zawsze w stu procentach oddany. Chociaż marzyło mi się jeszcze co najmniej jedno, byłem zachwycony, że mamy dwójkę. Ostatecznie pogodziłem się z decyzją żony, która oznajmiła mi stanowczo:

– Wszystkie dzieci mamy już w domu!

Nie nalegałem. Nie wracałem do tematu. Ale…

Przecież to nie jest moja wina, że znowu wpadliśmy

Zawiodły środki zapobiegawcze, bo zawsze je stosowaliśmy. Julita, kiedy tylko zobaczyła wynik testu, po prostu się popłakała. A potem... przestała się do mnie odzywać.

Tak, z dnia na dzień moja żona zaczęła mnie traktować jak powietrze! W pierwszym momencie się nie zorientowałem, o co chodzi. Do głowy mi bowiem nie przyszło, że ona jest obrażona o to, że zaszła w ciążę i uważa, że to moja wina! Jak to powiedział kiedyś jeden polski polityk, facet narzędzie zbrodni nosi zawsze przy sobie. I ja w oczach mojej żony stałem się właśnie tego typu przestępcą.

Przed trzecią ciążą Julity byliśmy normalnym małżeństwem – ani cudownie doskonałym, ani specjalnie złym. Ale lubiliśmy oboje seks i nawet jeśli w ciągu dnia wybuchały miedzy nami jakieś sprzeczki, to gasiliśmy je nocą w sypialni.

Od kiedy moja żona przestała ze mną rozmawiać, odmówiła mi także seksu. Przez jakiś czas mieliśmy jeszcze wspólne łóżko, ale bardzo szybko Julita się z niego wyniosła, uzasadniając to tym, że ze mną się nie wysypia, bo chrapię. Nie, nie powiedziała mi tego wprost. Napisała na kartce. Karteczki to było nasze główne narzędzie komunikacji. I jeszcze dzieci, szczególnie najstarsza Monika.

Przejęła na siebie rolę posłańca biegającego od matki do mnie

– Powiedz ojcu, że...

Bo ja się do mojej żony odzywałem normalnie. To ona rozmawiała w naszym domu tylko z dziećmi. I nie przeszło jej nawet wtedy, gdy na świecie pojawiła się Krysia, najsłodsze chyba z naszych dzieci. Nawet ono nie było w stanie zmiękczyć jej serca i rozkruszyć pancerza, który na siebie włożyła.

Kiedy postanowiła mnie ukarać za trzecią ciążę obojętnością, miałem 30 lat. I byłem tykającą bombą testosteronową. Łaknąłem seksu jak kania dżdżu i mógłbym się dać za niego pokroić. Ile ja razy próbowałem udobruchać moją żonę!

Ale im bardziej się starałem, tym grubszy przywdziewała pancerz. No cóż. Zawsze była uparta i konsekwentna. Nie powinno to być dla mnie niczym nowym...

Wypełniałem gorliwie swoje ojcowskie obowiązki, zatracając się w nich zupełnie

Stało się to najważniejszą rolą w moim życiu, to dzieciom poświęcałem każdą wolną chwilę, a miłość do nich wypełniała moje serce. Ale oprócz miłości ja, zdrowy jak byk facet, potrzebowałem przecież jeszcze... seksu! Po raz pierwszy skorzystałem z usług prostytutki wtedy, gdy zacząłem mieć bolesne wzwody.

Potrzebowałem pozbyć się napięcia w naturalny, cywilizowany sposób, a nie jak jakiś nastolatek. To znaczy nie sam, ale z kobietą, bo normalnie to dla mnie też nigdy nie było. Płaciłem za seks, mając przez chwilę dla siebie to ciepłe, miękkie w dotyku i pachnące kobiece ciało. A potem wychodziłem i kiedy już opadły ze mnie emocje, czułem się winny i zbrukany. Bo znowu zdradziłem żonę.

Lata trwało zanim zrozumiałem, że to ona pierwsza mnie zdradziła. Odeszła ode mnie psychicznie, a ja od niej tylko fizycznie, bo cały czas moje serce należało do niej i tylko jej pragnąłem. Julita jednak się zacięła. Myślę, że ćwicząc codziennie ignorowanie mojej obecności, osiągnęła prawdziwą perfekcję. Potem doszło jeszcze podkreślanie faktu, że jesteśmy razem tylko ze względu na dzieci, bo moim obowiązkiem jest je wychować, skoro ich tyle spłodziłem.

Wychowywałem, kochałem, dbałem o dzieciaki i starałem się także dbać o dom. A więc pośrednio także i o żonę, bo przecież w ten sposób ułatwiałem jej życie. Usuwałem jej z drogi wszelkie domowe zmartwienia i jedyne, o co prosiłem, to odrobina życzliwości i zrozumienia. Bo o czułości i przytuleniu od czasu do czasu nawet nie śmiałem już marzyć.

I nadszedł taki dzień, kiedy poznałem Isię

Została wychowawczynią Krysi w szkole i okazało się, że mieszka niedaleko nas. Spotykaliśmy się najpierw tylko w sprawie dziecka, ale potem zaczęliśmy szukać kontaktu ze sobą. Nie, nie poszliśmy do łóżka. Najpierw zbudowaliśmy więź emocjonalną.

Okazało się, że Isia także ma nieciekawą sytuacje domową, bo mieszka z mężem – despotą i jego emerytowaną matką, która była uosobieniem złej teściowej. Zaczęliśmy się sobie zwierzać, podtrzymywać się na duchu, rozmawiać.

Ja jeden tylko wiem, jak bardzo były mi potrzebne te zwyczajnie spokojne rozmowy. Początkowo uważaliśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nadszedł jednak moment, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że Isia znaczy dla mnie o wiele więcej.

– Kocham cię, chcę z tobą spędzić resztę życia i poczekam, aż będziesz na to gotowa – powiedziałem jej.

Od mojego wyznania minął rok, ale w końcu nadszedł dzień, kiedy Isia powiedziała:

– Odeszłam od męża i wystąpiłam o rozwód.

Tego samego dnia i ja wyprowadziłem się z domu. Nie, nie zrezygnowałem z opieki nad moimi dziećmi. Wynająłem z Isią kawalerkę na tym samym osiedlu i codziennie u nich byłem. Jak dawniej odwoziłem rano do szkoły, odbierałem z zajęć, gotowałem im obiady i odrabiałem z nimi lekcje.

Jedyną rzeczą, która się zmieniła było to, że na noc szedłem do innego domu dzielić łóżko z kobietą, która wprawdzie nie była moją żoną, ale mnie kochała.

Sądziłem, że Julita będzie zachwycona takim rozwiązaniem sprawy

Od dawna przecież mnie nienawidziła i w sypialni mieliśmy wstawione dwa pojedyncze tapczany. Od momentu poczęcia Krysi nie byłem już dla niej facetem i partnerem, tylko niańką i gosposią, której można było wydawać pisemne polecenia lub wypowiadać je lekceważącym tonem.

Ale moja żona mnie zaskoczyła! Nagle przypomniała sobie, że mnie kocha i nie może stracić tej miłości. Kiedy opadły emocje i przestała wyzywać mnie od najgorszych, przyznała się, że chyba przesadziła z tą oziębłością i już dawno powinna była wyciągnąć do mnie rękę.

– Wiesz, że ty nawet jesteś przystojny... – usłyszałem od kobiety, która przez kilka lat nawet na mnie nie spojrzała.

Moja siostra podsumowała Julitę tak, że jest jak pies ogrodnika.

– Sama nie chciała ciebie „zjeść”, ale i innej nie da. Zobaczysz, będzie walczyła o ciebie do upadłego.

Mija pół roku odkąd wyprowadziłem się z domu i Julita dzwoni do mnie codziennie.

Płacze i błaga, abym wrócił, a wszystko sobie wybaczymy

– Wiem, że nie zdołam wymazać tych lat, kiedy się do ciebie źle odnosiłam, ale przysięgam, że się zmienię – słyszę.

I nie mogę jej wytłumaczyć, że dla nas naprawdę jest już za późno, bo kocham inną kobietę. Wcześniej czy później dostanę więc rozwód, bo dążę do niego konsekwentnie. Mam 36 lat i zacząłem nowe życie u boku Isi. Wreszcie jestem naprawdę szczęśliwy. 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA