„Przy wigilijnym stole, po 20 latach, pogodziłam się z siostrą. Pokłóciłyśmy się o kawałek pola i drewnianą stodołę”

siostry w święta fot. iStock, PeopleImages
„Wygarnęłam jej dosłownie wszystko, co leżało mi na wątrobie. Poleciały wyzwiska i padło sporo innych krzywdzących słów. Przysięgłam, że już nigdy się do niej nie odezwę”.
/ 24.12.2023 20:30
siostry w święta fot. iStock, PeopleImages

Zawsze miałam do rodziców wielki żal o to, że faworyzowali moją młodszą siostrę. To ja się nimi zajmowałam, kiedy chorowali, to również ja ogarniałam różne sprawy po ich śmierci. Aldona siedziała za granicą i miała wszystko w nosie, pomimo że wielokrotnie prosiłam ją o pomoc. Jednak to jej przypadł w udziale kawałek ziemi, na którym mi zależało.

Nigdy nie przepadałam za swoją rodziną, ale trzymało mnie przy niej bardzo silne poczucie obowiązku. Moja młodsza siostra miała do tego zupełnie odmienne podejście. Dbała głównie o siebie i była zapatrzona w czubek swego nosa. Nie znosiłam jej za to, ale po cichu trochę jej zazdrościłam, ponieważ ja nie potrafiłam zdobyć się na asertywność wobec rodziców czy innych ludzi. Jak ktoś chciał ode mnie wsparcia, to je dostawał, bo mi było głupio odmówić.

Nie umiałam powiedzieć „nie”, kiedy naprawdę tego chciałam, a potem strasznie się z tym czułam. Samej siebie nie byłam w stanie ścierpieć za to, że mnóstwo rzeczy robiłam tak naprawdę wbrew własnej woli – do tej pory zresztą tak jest. Tymczasem Aldona jeszcze w trakcie studiów wyjechała do Niemiec i ani myślała wracać.

Zostałam przy rodzicach, którzy wraz z upływem czasu zaczęli podupadać na zdrowiu. Ojca zabił zawał serca, a matkę wykończył rak. Bywały takie momenty, że miałam serdecznie dość opiekowania się nimi, ponieważ obciążało mnie to w ogromnym stopniu – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Tak się jakoś złożyło, że nie poukładałam sobie życia. Nie wyszłam za mąż, nie mam dzieci, ponieważ najzwyczajniej w świecie brakowało mi na to czasu. Ten, którym dysponowałam, musiałam dzielić pomiędzy pracę zawodową a harówkę przy schorowanych rodzicach, którzy do końca swych dni nie raczyli nawet podziękować za moje poświęcenie.

Ciągła rywalizacja

Aldona we wszystkim miała nade mną przewagę. Lepiej się uczyła, była ładniejsza, rodzice bardziej ją kochali. Matka miała kłopot z donoszeniem ciąży, więc kiedy moja młodsza siostra przyszła na świat cała i zdrowa, „ochom” i „achom” nie było końca. Oboje z ojcem chuchali na nią i dmuchali, rozpieszczając ją do granic nieprzyzwoitości.

Swoją miłość przelali na nią, a mnie pozostały jedynie ochłapy. Momentami nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ja im tylko przeszkadzam. Pod moim adresem non stop sypała się krytyka. Żadnej przesady nie ma w stwierdzeniu, że byłam dziewczynką do bicia – ojcu zdarzyło się kilka razy podnieść na mnie rękę. Tymczasem Aldona owinęła rodziców wokół małego paluszka i urabiała ich, jak chciała.

– Przecież i tak mi nic nie zrobią – śmiała się, kiedy mówiłam jej, że zachowuje się nie fair.

Za to, co jej uchodziło płazem, ja byłam surowo karana. Siostrze to naturalnie nie przeszkadzało, bo przecież jej nie działa się krzywda. Trudno więc było mówić o dobrej, siostrzanej relacji, bo tak na dobrą sprawę nie miałyśmy żadnej relacji. Poza więzami krwi w gruncie rzeczy niewiele nas łączyło.

Kiedy byłyśmy w szkole średniej, matka zaczęła podupadać na zdrowiu, co dla mnie oznaczało więcej obowiązków związanych z prowadzeniem domu. Ojciec miał dwie lewe ręce do gotowania czy sprzątania, a Aldonka wolała imprezować. Z kolei moje życie towarzyskie nie istniało. Ponieważ na lekarstwa matki szło mnóstwo pieniędzy, po maturze poszłam do pracy, bo ojciec się nie kwapił do znalezienia dodatkowego zajęcia. Poza tym narzekał na pogarszające się samopoczucie, więc generalnie różowo nie było.

– Wyjeżdżam do Warszawy – oznajmiła Aldona po ukończeniu ogólniaka. – Tu nie mam przyszłości.

A co z rodzicami? Myślałam, że w tej kwestii da się na ciebie liczyć – nie kryłam rozczarowania.

– Przecież ty świetnie dajesz radę – wzruszyła siostra ramionami.

– Rzecz jasna nie przyszło ci do głowy, że może i chciałabym się uczyć lub realizować inne plany – próbowałam odwołać się do jej uczuć.

– A masz jakieś? – zapytała zaczepnie.

Niby nic, a jednak zabolało – zwłaszcza że ja naprawdę nie miałam pomysłu na siebie i nie zastanawiałam się nad tym, w jakim kierunku potoczy się moje życie. Nie miałam przecież takiej władzy, żeby na siłę zatrzymać Aldonę w rodzinnych stronach, a matką i ojcem ktoś musiał się zaopiekować. Nie miałam sumienia ot tak ich zostawić, chociaż sposobem, w jaki mnie traktowali, w pełni na to zasłużyli. Pokornie pogodziłam się z tym, że taki widocznie mój los.

Poróżnił nas kawałek ziemi

Tuż przed śmiercią matka sporządziła testament, w którym zapisała Aldonie ziemię odziedziczoną po swoim ojcu. Nie było to duże pole, raczej poletko, aczkolwiek spodziewałam się, że to właśnie mnie ono przypadnie. W końcu to ja skakałam przy chorych rodzicach.

Ziemia nie traci na wartości – wręcz przeciwnie, z roku na rok jest coraz cenniejsza. Mogłabym ją sprzedać i za uzyskane pieniądze nieco się urządzić po swojemu, może gdzieś wyjechać – oczywiście z opcją zakupu biletu tylko w jedną stronę. Głupi dokument obrócił te marzenia w pył, a Aldona nie chciała słyszeć o pójściu mi na rękę.

– No coś ty, to moje zabezpieczenie – skwitowała bezczelnie.

Okropnie się wówczas pokłóciłyśmy. Wygarnęłam jej dosłownie wszystko, co leżało mi na wątrobie. Poleciały wyzwiska i padło sporo innych krzywdzących słów. Przysięgłam, że już nigdy się do niej nie odezwę.

– Jesteś podłą, zapatrzoną w siebie egoistką – nie sądziłam, że to kiedykolwiek przejdzie mi przez gardło.

Potem od wspólnej znajomej dowiedziałam się, że Aldona nie zabawiła długo w Warszawie. Zdecydowała się na wyjazd do Niemiec, bo – jak ponoć twierdziła – tam zarobi godziwe pieniądze i nieźle się ustawi.

Od tamtej pory niejednokrotnie rozmyślałam o Aldonie. Zadzwoniłam do niej raz – po to, aby ją powiadomić o śmierci ojca.

– Dzięki za informację – rzuciła oschle do słuchawki i się rozłączyła.

Na pogrzeb nie przyjechała

Były takie chwile, kiedy chciałam się z nią skontaktować i wyjaśnić nieporozumienia. Nie uczyniłam tego. Ona także nie wyciągnęła do mnie ręki, wiec w końcu zaakceptowałam to, że straciłam siostrę, której w rzeczywistości wcale nie miałam.

Od pamiętnej kłótni minęły dwie dekady, aż pewnego dnia – a było to jakoś dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia – otrzymałam wiadomość o następującej treści: „Wróciłam do Polski. Na stałe. Urządzam skromne gniazdko. Będzie mi miło, jeżeli zechcesz przyjechać na Wigilię, Aldona”.

W pierwszej sekundzie wpadłam w panikę i zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, czego ona chce. Pragnie mnie upokorzyć, zbesztać z błotem, wyśmiać? Jednakże z drugiej strony bardzo się wzruszyłam, bo to ona zrobiła krok, na który ja nie potrafiłam się zdobyć. Byłam ciekawa, co u niej i jak się jej wiedzie. Po paru dniach odpisałam, że chętnie skorzystam z zaproszenia.

Gdy otworzyła mi drzwi, nie poznałam jej. Zmieniła się bardzo, niemniej czas obszedł się z nią niezwykle łaskawie. Na mój widok rozpłakała się i padłyśmy sobie w objęcia.

– Mój Boże, byłam taka głupia – szlochała. – Przepraszam cię za wszystko, przepraszam z całego serca.

Przemknęło mi przez głowę, że może jest nieuleczalnie chora i nie zamierzała odchodzić z tego świata niepogodzona z siostrą. Na szczęście w rachubę nie wchodziła żadna choroba. Poznałam jej męża, córkę oraz narzeczonego córki. Wyznała, że po wyjeździe do Niemiec, gdzie musiała ciężko pracować na swoje utrzymanie, zrozumiała, przez co ja przechodziłam przed laty.

Nie miałam nic do stracenia

Miała potworne wyrzuty sumienia i od dawna pragnęła pojednania, lecz bała się odtrącenia. Zapytała, jak mogłaby wynagrodzić mi wszelakie niegodziwości, jakich przez nią doznałam, a ja odparłam, że na pewno coś wymyślę. Spędziłyśmy cudowny wieczór – miałyśmy sobie tyle do powiedzenia!

– Jak widzisz, mamy duży dom – uśmiechnęła się promiennie – i miejsce w nim zawsze się dla ciebie znajdzie.

Mieszkałam sama w domu rodziców, który przywoływał głównie przykre wspomnienia. Miewałam koszmary, że tam umrę – podobnie jak matka i ojciec. Póki co chcę poznać lepiej własną siostrę i przekonać się o szczerości jej intencji, gdyż zaufanie zostało dawniej mocno nadszarpnięte – na początek trzeba je odbudować.

Czytaj także:
„Przyjaciele wpadli w kłopoty finansowe, więc odkupiłam ich dom za grosze. Oskarżają mnie, że żeruję na ich nieszczęściu”
„Gdy teściowa trafiła do szpitala, teść był zrozpaczony. Bardzo chciałam go pocieszyć, więc wylądowałam z nim w łóżku”
„Moja siostra postanowiła urządzić święta na bogato. Sama tonie w długach, ale na stole ma być kawior i ośmiorniczki”

Redakcja poleca

REKLAMA