Gadaliśmy o koszykówce. On grał dwa razy w tygodniu, ja wzdychałem do dawnych czasów, kiedy to byłem w kosza całkiem niezły.
– To przyjdź na salę, przedstawię cię chłopakom – powiedział wtedy i tak się zaczęła nasza przyjaźń.
Okazało się, że dwanaście lat przerwy zrobiło swoje i nie jestem już tak dobry jak kiedyś, ale wkręciłem się w treningi. To był mój męski czas: mecz, śmiechy i żarty z chłopakami w szatni, a potem jakieś małe piwko z Maćkiem i – czasem – innymi.
Dużo gadaliśmy. Byłem przy nim, kiedy rozstał się z moją koleżanką, a ona omal nie zrujnowała mu życia. To był dla niego ciężki czas.
– Stary, robiłem wszystko, żeby ją uszczęśliwić – mówił przygnębiony po „akcjach” Mariki. – Ale ona nigdy nie była zadowolona… A przecież mnie znasz, pracuję jak wół, nie piję, chcę mieć normalne życie, normalną kobietę…
Kiwałem głową ze współczuciem. Zupełnie się nie dziwiłem, że w końcu powiedział Marice, że odchodzi. Znałem ją z pracy i niby w biurze była milutka i spokojna, ale Maciek mówił, że to dlatego, że nie potrafi być asertywna wobec szefa i współpracowników, za to potem wyżywa się na nim w domu.
Spojrzała na mnie tak, jakbym uderzył ją w brzuch
– Kompletnie jej odwaliło, jak powiedziałem, że się wyprowadzam – wyznał mi przyjaciel. – Zaczęła wrzeszczeć, że bez jej zgody nigdzie nie pójdę, i że to ona mnie rzuci jeśli już, a nie ja ją.
– Wariatka – mruknąłem.
Ale Maciek podjął decyzję. Zerwał z Mariką, a ta zaczęła urządzać mu niezłe jazdy. Obrzuciła go oskarżeniami o przemoc domową, nastawiła przeciwko niemu obie ich rodziny i tych znajomych, których udało jej się przekonać, że ją bił. Dobrze, że w pracy nic nie mówiła, tylko przemykała pod ścianami jak cień, bo bym stanął w obronie przyjaciela.
Musiała o tym wiedzieć, bo unikała mnie jak ognia. Długo zresztą nie została w mojej firmie. Dowiedziałem się, że odchodzi, kiedy zespół kupił jej tort na pożegnanie. Nie mogłem się powstrzymać i kiedy na moment znaleźliśmy się sami w kuchni, rzuciłem z wyrzutem:
– Oby ciebie ktoś kiedyś potraktował, jak ty Maćka!
Spojrzała na mnie tak, jakbym uderzył ją w brzuch. Przewróciłem oczami i dodałem:
– Nie wiem, co chciałaś osiągnąć tymi bzdurami, które o nim opowiadałaś. Żal mi ciebie. Mam nadzieję, że Maciek znajdzie sobie kogoś normalnego.
Przez moment stała jak sparaliżowana, a potem powiedziała bardzo cichym, drżącym głosem:
– Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Nie masz pojęcia, z kim się przyjaźnisz…
Po prostu wyszedłem. W tamtym czasie spotykałem się już z Niką. Miała fajną koleżankę, Asię, którą przedstawiliśmy Maćkowi. Polubili się i zaczęliśmy spotykać się we czworo. A kiedy Nika i ja się rozstaliśmy, Asia i mój przyjaciel właśnie się zaręczyli.
– Wiszę ci dobrą whisky – powiedział Maciek po swoim ślubie. – Można powiedzieć, że znalazłeś mi żonę.
Roześmialiśmy się.
Fakt, gdyby nie ja, nie poznałby Asi, a wyglądało na to, że nie ma szczęśliwszej pary. Lubiłem ją, chociaż była trochę nieśmiała i nie udało nam się nawiązać bliższej relacji. Ceniłem ją po prostu jako żonę najlepszego kumpla. A było co cenić.
Kiedy do nich wpadałem, lodówka zawsze była pełna, na kuchence stał domowy obiad, mieszkanie dosłownie lśniło, a Aśka, chociaż pracowała na cały etat, wyglądała zjawiskowo. Wiedziałem, że kiedyś miała epizod z modelingiem i wciąż miała figurę nastolatki. A buzię śliczną, chociaż trochę mi przeszkadzał jej mocny makijaż.
Nigdy nie widziałem jej nieumalowanej, ale Maćkowi chyba się to podobało, bo sam widziałem w jego telefonie zdjęcia jakiegoś bardzo drogiego podkładu do twarzy, który jej kupował przez internet. Któregoś razu odwołali nam trening kosza, więc wysłałem esemesa do przyjaciela, że skoro mamy wolne dwie godziny, to może byśmy się i tak spotkali.
Rany, co się jej stało?!
Okazało się, że Maciek zostawił telefon w moim samochodzie po tym, jak godzinę wcześniej podrzucałem go do domu. Zmieniłem trasę i pojechałem do domu kumpla. Kiedy nacisnąłem dzwonek, najpierw długo czekałem, a potem usłyszałem, jak Asia pyta przez drzwi, kto tam.
– To ja, Kuba – odpowiedziałem. – Mam komórkę Maćka, zostawił u mnie w aucie.
Nie otworzyła. Powiedziała tylko, że męża nie ma. Kompletnie nie rozumiałem, dlaczego każe mi położyć telefon na wycieraczce i sobie iść.
– O co chodzi? – nie chciałem zostawiać pod drzwiami aparatu wartego parę tysięcy złotych. – Aśka, nie wygłupiaj się! Otwórz!
Zniecierpliwiony kolejną długą chwilą ciszy, powiedziałem:
– Dobra, zabieram ten telefon ze sobą. Odwołali nam trening. Powiedz mu jak wróci, żeby do mnie wpadł.
Nim odszedłem, usłyszałem szczęk odsuwanej zasuwy. Asia stała w mroku za drzwiami, ukrywając twarz.
– Masz – dałem jej komórkę. – Co się dzieje? Wszystko okej?
W tym momencie ktoś lub coś przeszło pod czujką światła na korytarzu, zrobiło się jasno i zobaczyłem jej twarz.
– Boże! Co ci się stało?!
– Nic, nic! – zaczęła nagle zamykać drzwi. – Idź już! Kuba, proszę cię, błagam…
Ale ja nie mogłem tak po prostu odejść. Postąpiłem o krok i zobaczyłem Asię bez makijażu. Z rozerwaną wargą po tej stronie twarzy, którą ukrywała za drzwiami. I z siniakami na skroni i szczęce. Kiedyś sporo się biłem i wiecznie chodziłem cały w siniakach. Wiem, jak zmieniają kolory z czasem: są czarne, fioletowe, na koniec żółte.
Na twarzy, szyi i odsłoniętych ramionach Asi widziałem siniaki zrobione niemal przed chwilą, takie sprzed kilku dni i pewnie sprzed tygodnia. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że ona wygląda inaczej. Jej rzęsy są jasne, brwi leciutko zarysowane, włosy upięte wysoko w kucyk, chociaż zawsze opadały jej czarująco na twarz i ramiona.
Była bez makijażu. Nagle zaczęła się trząść i płakać. Chciałem ją przytulić, ale odskoczyła.
– Jeśli nie ma treningu, to on zaraz wróci! – była przerażona. – Nie możesz mu powiedzieć, że mnie widziałeś! Proszę, Kuba! Powiedz, że zostawiłeś telefon na wycieraczce!
Nie powiedziała wprost, że boi się Maćka ani że coś jej zrobił, ale krzyczał o tym każdy jej siniak, każda komórka rozdygotanego z narastającej paniki ciała.
– On zaraz wróci! – powtarzała, a ja poczułem, że i mnie udziela się jej strach.
– To on ci to zrobił? On cię bije? Asia! Powiedz mi! Boisz się go?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo na ulicy pojawiły się światła samochodu. Maciek wrócił. A ona błyskawicznie wcisnęła mi telefon w rękę i zatrzasnęła drzwi. Nie wiedziałem, jak się zachować, więc po prostu czekałem na niego przed zamkniętymi drzwiami. Wyjaśniłem mu, co tam robię.
– Dzięki, stary! – Maciek wziął aparat i poklepał mnie po ramieniu. – Chodź, zjemy coś. Głodny jesteś? Asia, kochanie! – rzucił w głąb domu. – Odwołali mi trening! Zejdziesz do nas?
Zachowywał się absolutnie normalnie
– Chcesz coli? Ale mamy tylko light. Ja nie lubię, ale kupuję dla Asi. Wczoraj jeździłem po nią aż do centrum. Tak to jest być żonatym, stary!
Nie mogłem zebrać myśli. Maciek był taki jak zawsze – serdeczny, wesoły, o żonie mówił z czułością. Miałem wrażenie, jakby to, co widziałem kilka minut wcześniej, było jakąś iluzją, filmem, który wyświetlił się w mojej głowie.
Kiedy Asia do nas zeszła, to wrażenie się pogłębiło. Włosy miała ułożone, na twarzy uśmiech. I żadnych siniaków. Dostrzegłem jedynie pod światło, że kącik jej ust jest opuchnięty, chociaż idealnie zamaskowała to szminką. Wyglądała jak zawsze.
– Dla mnie cola light – powiedziała, kiedy jej mąż rozlewał napoje do szklanek. – Kuba, przepraszam, że nie otworzyłam, ale nie słyszałam na górze dzwonka – dodała i poczułem się, jakbym wpadał w jakąś króliczą norę rodem z „Alicji w Krainie Czarów”.
Spojrzałem na nią ponad pochylonymi ramionami Maćka i zobaczyłem, że pomimo wesolutkiego głosu ma śmiertelnie wystraszone oczy. Reszta wieczoru to była jakaś surrealistyczna herbatka u Szalonego Kapelusznika. Małżeństwo piło sobie z dzióbków, Asia szczebiotała, a potem poszła się położyć. Maciek pozmywał talerze jak najwspanialszy mąż.
Wszyscy za nim przepadali. To niemożliwe…
Ale ja miałem czas, by przyjrzeć się dokładnie „tapecie” na twarzy Joanny. Jeśli człowiek wie, na co patrzy, to widzi to, czego nie widział wcześniej. Dostrzegłem więc delikatnie ciemniejszy odcień skóry tam, gdzie wcześniej widziałem siniaki. I kontur jej podbródka z wyraźną opuchlizną, kiedy na moment odrzuciła włosy.
Kiedy stamtąd wyszedłem, zdałem sobie sprawę, że nie znałem numeru telefonu Asi, nigdy też nie spotkałem się z nią bez jego obecności. To był jeden jedyny raz na przestrzeni paru lat. Zadzwoniłem do Niki. Zapytałem ją, czy dalej ma kontakt z dawną koleżanką.
– Mam jej numer, ale nie widziałyśmy się od jej ślubu. Zawsze ma jakieś wymówki.
Powiedziałem jej, co widziałem. I to, że chcę pomóc. Nika straszliwie przejęła się losem dawnej koleżanki i spotkała się ze mną następnego dnia.
– To by się zgadzało – powiedziała. – Od kiedy wyszła za tego kolesia, zerwała kontakty praktycznie ze wszystkimi. Nawet do matki nie jeździ. Niby ma jakieś wytłumaczenia, ale podejrzewam, że to może być jego manipulacja. Odcina ją od dawnego środowiska i rodziny, żeby ją kontrolować.
Nie chciałem w to wierzyć. Znałem Maćka! Był świetnym gościem. Nie tylko ja go lubiłem, wszyscy za nim przepadali. To niemożliwe, żeby mój najlepszy kumpel był psychopatą! A potem przypomniałem sobie Marikę i te jej słowa: „Nie masz pojęcia, z kim się przyjaźnisz”. Pamiętałem jej wzrok. Jakby wiedziała, że i tak wezmę jego stronę, że i tak jej nie uwierzę.
Tyle że teraz byłem skłonny wierzyć bardziej w to, że naprawdę była ofiarą przemocy ze strony Maćka, a nie tylko się na nim odgrywała. Pamiętałem ją z pracy – zawsze była cicha, wycofana, potakująca. Zupełnie nie przypominała żądnej zemsty wariatki, chociaż tak ją opisywał Maciek.
Razem z Niką udało nam się namówić Asię na spotkanie. Najpierw wszystkiemu zaprzeczała, ale w końcu tama pękła i dziewczyna przyznała, że jest ofiarą przemocy fizycznej, psychicznej i ekonomicznej.
W straciłem przyjaciela i zyskałem wroga
Maciek zaczął opowiadać ludziom, że mam romans z jego żoną i razem wymyślamy niestworzone historie, bo nas przyłapał w łóżku. Przeraziło mnie, jak wielu wspólnych znajomych, w tym cała nasza drużyna koszykówki, mu uwierzyła. Przecież on zawsze był fajnym gościem, prawda? To jemu należało współczuć, bo zdradziła go żona i najlepszy przyjaciel. Taki dobry facet i spotkało go coś takiego…
Nie winię nikogo, że bierze jego stronę. Przecież ja też nabierałem się przez tyle lat na jego urok osobisty. Tacy są psychopaci – potrafią oczarować i zmanipulować każdego tak, że potem nikt nie wierzy ich ofiarom.
Ale ja i Nika uwierzyliśmy. Asia ma dzisiaj bezpieczny dom i jest naszą najbliższą przyjaciółką. Nika i ja wróciliśmy do siebie, mieszkamy razem. Straciłem przyjaciela, ale jestem dziś mądrzejszy. I namawiam wszystkich facetów: miejcie oczy otwarte, bo damscy bokserzy to mogą być wasi koledzy z pracy, a nawet przyjaciele.
Kiedy słyszycie, że ich żona czy partnerka mówi o przemocy, nie zakładajcie od razu, że się na nim odgrywa, nie bierzcie automatycznie strony kolegi. Męska solidarność nie jest żadną wartością, jeśli pomaga ukrywać przemoc… Wtedy to po prostu współudział.
Czytaj także:
„W sylwestra umarłam za życia. O północy powiedziałam >>tak<<, a tuż po tym straciłam narzeczonego i rodziców w wypadku”
„Grażyna jest moją bratnią duszą, a Sabina kochanką, bo jest świetna w łóżku. Dobrze to sobie poukładałem”
„Zmarnowałam pół życia na usługiwaniu mężowi i dzieciom. Zbuntowałam się, dopiero teraz patrzą na mnie z szacunkiem”