Dotykam jej dłoni niby przypadkiem. Nie cofa się. Patrzy na ekran, zupełnie jakby naprawdę wciągnęła ją akcja filmu, podczas gdy ja nie mogę się skupić. Zerkam w dół. Trzyma rękę swobodnie na poręczy kinowego fotela. Teraz kładę końce palców na jej gładkiej skórze już zupełnie otwarcie. Spogląda na mnie ze zmarszczonymi brwiami, jej oczy lśnią gniewnie. Zabiera dłoń. Więcej nie próbuję. Będę siedział do końca seansu nieruchomo, ogarnięty czarnymi myślami. Podobno nadzieja umiera ostatnia, ale czy mogę jeszcze na cokolwiek liczyć?
Moja żona wszystko wiedziała
To, że w ogóle zgodziła się ze mną spotkać i iść do kina, a potem do kawiarni zdaje się wręcz cudem. Może powinienem się tym zadowolić? Jak to się często zdarza w ciągu ostatnich tygodni, w mojej głowie zaczynają się kłębić wspomnienia. Nie mogę się ich pozbyć.
– Wiem, że kogoś masz – powiedziała Natalia tamtego pamiętnego wieczoru.
– Co ty opowiadasz?! – oburzyłem się. – Przecież kocham tylko ciebie…
– Daj spokój – przerwała mi. – Masz mnie za głupią? Spotykasz się z tą babą przynajmniej od trzech miesięcy, a pewnie i dłużej.
Kiedy zaczęła tę rozmowę, miałem nadzieję, że to tylko taka scena zazdrości. Już kiedyś podejrzewała mnie o romans. Ale wówczas to był rzeczywiście ślepy strzał, bo moja krótka fascynacja nową koleżanką z pracy szybko się wypaliła i w sumie nawet do niczego nie doszło.
– Myślałam, że te opowieści, jak to mężczyźni w okolicach czterdziestki przechodzą przez kryzysy i chcą coś zmienić w swoim życiu, czyli zwyczajnie głupieją, to tylko takie gadanie – mówiła żona. – A jeśli nawet tak jest, wydawało mi się, że mnie to nie spotka. Że mój ukochany jest poważny, solidny i jeśli nawet rzadko spotykamy się w łóżku, pewnych rzeczy nie będzie robił.
Przełknąłem ślinę i otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale nie dopuściła mnie do głosu.
– Pamiętasz, co mówiłeś, kiedy ostatnio jechaliśmy autem? Opowiadałeś o tym, jak ważna jest dla ciebie moja przyjaźń…
Rzeczywiście tak mówiłem. Ostatnio nasze życie intymne zrobiło się dziwnie mało intensywne, właściwie prawie zanikło. Nie chciałem, by żona czuła się z tym źle, a przede wszystkim, by zaczęła podejrzewać, że spotykam się z kimś innym, przeżywam jakąś romantyczną przygodę.
– Mówiłem prawdę – wykrztusiłem. – Naprawdę tak uważam.
– Gdyby tak było, nie upokorzyłbyś mnie, wiążąc się z jakąś babą – wreszcie nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć. – Wyobrażałeś sobie, że będziesz mógł tak sobie wygodnie żyć?! Tutaj żoneczka i ciepłe papucie, a na boku gorący romansik? Chyba żartujesz.
Patrzę ukradkiem na jej profil. Jak mogłem tak się wkopać? I przede wszystkim, po co? Ładna przecież ta moja żona. Jeszcze żona… Bo oznajmiła, że wnosi sprawę o rozwód, oczywiście z mojej winy. Prawdę mówiąc, wszystko mi jedno, czy sąd orzeknie tak, czy inaczej. Nie chcę tego. Ale nic już ode mnie nie zależy. Jeszcze tydzień wcześniej Natalia nie chciała nawet ze mną rozmawiać. Zapiekła się w swoim gniewie, chociaż przysięgałem, że skończyłem już ten bezsensowny romans i nigdy więcej nie popełnię takiego błędu. Nie wierzy mi. Ale czy powinienem się dziwić?
Oszukiwałem ją przez ponad pół roku
Oczywiście nie przyznałem się do tego. Upierałem się, że to był tylko krótki epizod. Nie, nie była dzięki temu mniej wściekła. To bez znaczenia, zdrada jest zdradą i koniec. Po prostu wstydziłem się tego, co zrobiłem. I przed nią, i przed samym sobą… „Udało mi się” unieszczęśliwić dwie kobiety jednocześnie. Lilka na wieść o tym, że mamy się rozstać, zaczęła płakać.
– Jak możesz. Przecież i tak już się wszystko wydało. Możemy być razem, powiem o wszystkim Wojtkowi i niech się dzieje, co chce – próbowała mnie przekonać.
W tamtej chwili dotarło do mnie, że ona naprawdę się we mnie zakochała. Brała na serio wszystkie czułe szepty, gorliwe zapewnienia, opowieści o tym, że moglibyśmy być razem i snucie wspaniałych wizji przyszłości. Pewnie – w tamtych chwilach nawet w te brednie wierzyłem, mówiłem szczerze. Ale przecież z tyłu głowy zawsze tkwiła myśl, że gdzieś tam została moja prawdziwa rodzina, dwójka dzieci, żona, która wprawdzie nie budzi już we mnie takiej namiętności, jak dawniej, ale przecież zbyt wiele nas łączy, żeby to zniszczyć.
Nie przyszło mi wówczas do głowy, że właśnie w tych momentach intymności z kochanką niszczę bezpowrotnie to, co miałem do tej pory, a czego nie potrafiłem należycie docenić.
– Muszę ratować małżeństwo – oznajmiłem, a po policzkach Lilki spłynęła łza.
– Ty mnie nie kochasz! – krzyknęła. – Nigdy nie kochałeś, potrzebna ci byłam tylko jako pogotowie seksualne.
– To, co do ciebie czuję, nie powinno rujnować życia innym – zauważyłem.
– A nie uważasz, że już za późno? – spytała z goryczą. – Myślisz, że żona ci wybaczy?
– Może nie wybaczy – odparłem. – Ale ja sobie również nie umiem wybaczyć…
Znałem Natalię długo
Poznaliśmy się jeszcze w ogólniaku, chociaż zeszliśmy się jako para później, po studiach. Nigdy nie odpuszczała tym, którzy jej się narazili. Teraz moja ukochana siedzi obok mnie. Jest tak blisko i tak daleko zarazem. Wpatruje się w obrazy przesuwające się na ekranie, ale podejrzewam, że tak samo nie widzi tego, co się dzieje, jak i ja. Żałuję teraz, że poszliśmy do kina. W kinie nie można porozmawiać. Ale chciałem dobrze.
Myślałem, że jeśli zdołam ją namówić na coś w rodzaju randki, przypomną jej się dawne dobre czasy, coś w niej drgnie, coś się przełamie. Ale zamiast tego męczymy się i żadne z nas nie może się zdecydować, żeby to przerwać. Może powinienem zaproponować, żebyśmy poszli już do tej kawiarni? Z drugiej strony wprawdzie jest niezręcznie, lecz jednak siedzimy razem. Dla mnie to ważne. A dla niej? Może później się dowiem.
Tego samego dnia, kiedy rozstałem się z Lilką, znalazłem w przedpokoju spakowane torby. Natalia nie chciała nawet ze mną rozmawiać, zamknęła się w kuchni i przez drzwi kazała mi się wynosić do diabła.
– Dzieci wrócą za godzinę. Ma cię już nie być, nie życzę sobie scen – warknęła.
– Ale ja już nie jestem z Lilką – zawołałem z autentyczną rozpaczą.
– Wynoś się – usłyszałem.
Tę noc spędziłem w hotelu, a następnego dnia wprowadziłem się do rodziców. Musiałem zacząć układać sobie życie na nowo, a do tego czekać na pozew rozwodowy. Lilka wysyłała mi jeszcze SMS-y, ale nawet nie chciałem ich czytać. Po tym, co zaszło, sama myśl o romansie sprawiała mi ból. Postąpiłem podle i tak się czułem. Chwilami myślałem, że mógłbym jednak zejść się z kochanką, ale to by było zupełnie bez sensu. Związek zbudowany na zdradzie i nieszczęściu innych? Wprawdzie u mnie mleko już się rozlało, ale jej mąż nie musiał przecież cierpieć. I jej dziecko…
Wiele razy dzwoniłem do Natalii, ale nie odbierała. Dopiero, kiedy napisałem SMS-a, że jestem na skraju załamania i będzie mnie miała na sumieniu, odezwała się. Ale odmówiła jakichkolwiek spotkań.
– Proszę mnie nie szantażować – oświadczyła. – Jeśli chcesz się zabić, zrób to. Pamiętaj tylko, że dzieci mimo wszystko cię kochają, a poza tym, chyba powinieneś dokładać się do ich utrzymania, co? Załatwiła mnie tym jednym zdaniem o dzieciach. Zresztą, na razie jeszcze nie myślałem o samobójstwie. Na razie… Co nie zmienia faktu, że byłem zrozpaczony na tyle, by pojechać do jej rodziców. To, co teść miał mi do powiedzenia, nie nadaje się do cytowania. Teściowa w ogóle wyszła z pokoju. Ale gdy ojciec Natalii się uspokoił, obiecał, że z nią porozmawiają.
– Jeżeli naprawdę żałujesz, postaram się pomóc – powiedział. – Ale gdybyś chciał ją znowu skrzywdzić, będziesz miał ze mną do czynienia. Pamiętaj, że jestem myśliwym.
Seans wreszcie się kończy. Natalia wstaje, nie patrząc na mnie. Idzie, a ja drepczę za nią jak piesek, który coś mocno przeskrobał i wie, że pani może się na niego gniewać. Ale gdy wychodzimy, zrównuję się z nią.
– Natalia… – mówię. Nie odpowiada, nie odwraca nawet głowy. – Natalia! – powtarzam głośniej. Teraz reaguje. Staje i patrzy mi prosto w oczy. Nie miałem pojęcia, że kiedyś zobaczę w oczach żony tyle chłodu.
– Wybacz, ale nie pójdziemy na kawę.
– Przecież się umawialiśmy – protestuję.
– Przed ołtarzem też się umawialiśmy – rzuca zjadliwie, ale zaraz nieco łagodnieje. – Jeszcze nie jestem gotowa na więcej.
Chwytam się słowa „jeszcze”…
– Ale mogę mieć nadzieję, że zdołasz się przełamać? – pytam drżącym głosem.
– Zobaczymy – odpowiada cicho. Jestem zawiedziony i smutno mi. Ale jednocześnie odżywa we mnie nadzieja. Oby nie okazała się płonna.
Czytaj także:
„Mój mąż raz w życiu powiedział mi, że mnie kocha. Gdybym umarła, pewnie nawet nie uroniłby ani jednej łzy”
„Przez starania o dziecko prawie rozpadło się moje małżeństwo. Nic nie było dla mnie ważniejsze, nawet miłość męża”
„Nie chciałam zostawić męża i rodziny, by uciec z kochankiem. Straciłam za to ich wszystkich…”