„Brat uknuł tę intrygę, żeby zeswatać mnie ze swoim kumplem dla zabawy”

Kobieta, którą ogranicza brat fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Maciek dawał mi niezliczone rady, upominał mnie, a nawet zdarzało się, że chodził ze mną na randki. Doprawdy, chwilami miałam go serdecznie dość! Odstraszał wszystkich, którzy chcieli się ze mną umówić! Bałam się jednak, że kiedyś brat odstraszy tego jedynego”.
/ 24.01.2022 08:26
Kobieta, którą ogranicza brat fot. Adobe Stock, Africa Studio

Wychowywałam się w kochającej rodzinie. Mam jednego brata i rodzice zawsze powtarzali nam, że musimy się trzymać razem, bo mamy tylko siebie.

– My kiedyś odejdziemy z tego świata i wtedy z najbliższych krewnych zostanie ci, Maciusiu, tylko Julka, a tobie, Juleczko, tylko Maciek – tłumaczyli.

Odniosło to pożądany skutek, bo już od najmłodszych lat byliśmy nadzwyczaj zgodnym rodzeństwem i jedno dałoby się za drugie posiekać. Maciek jest ode mnie starszy o dwa lata i uważał się zawsze za mojego opiekuna, nawet teraz, kiedy oboje jesteśmy już po dwudziestce i wchodzimy w dorosłe życie.

Gdy byłam mała, czułam się naprawdę super, wiedząc, że mój starszy brat zawsze stanie w mojej obronie i nie muszę się nikogo bać. Jednak już jako nastolatce opiekuńczość Maćka zaczęła mi nieco ciążyć. Zwłaszcza kiedy chciałam umawiać się z chłopcami.

Maciek dawał mi niezliczone rady, upominał mnie, a nawet zdarzało się, że chodził ze mną na randki. Doprawdy, chwilami miałam go serdecznie dość! Odstraszał wszystkich, którzy chcieli się ze mną umówić! Kiedy zaś robiłam mu o to wymówki, ba, awantury, spokojnie mnie mitygował:

– Nie ciskaj się tak, siostra! Jeszcze mi kiedyś podziękujesz, że cię chronię przed nieciekawymi typkami i tymi wszystkimi podrywaczami, którzy tylko patrzą, jakby tu zaliczyć kolejną naiwną laskę!

Pewnie miał rację, jednak ja chciałam, jak to nastolatka, przekonać się o wszystkim na własnej skórze. Ale Maciek pozostawał nieugięty, co skutecznie odstraszało ode mnie wszystkich chłopaków, którzy istotnie nie mieli wobec mnie uczciwych zamiarów.

Bałam się jednak, że kiedyś brat odstraszy również tego jedynego, który, jak wierzyłam, był mi pisany. Kiedy mu powiedziałam o swoich obawach, Maciek uśmiechnął się tylko i odparł:

– Nie martw się, Julka! Jeśli to będzie naprawdę ten jedyny i jeśli cię rzeczywiście będzie kochał, to nawet ja go nie odstraszę! Jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na kogoś wyjątkowego! A tylko taki nie ucieknie przede mną!

I gadaj tu z takim! Wreszcie dałam za wygraną i pogodziłam się z opiekuńczością Maćka. W końcu kochałam go. Był naprawdę świetnym bratem! Miał prawo, jako starszy, mieć na mnie oko. Tak! On tak! Ale co sobie myślał ten nadęty, zarozumiały Marcel?!

Bo trzeba wam wiedzieć, że Maciek miał serdecznego kumpla Marcela. Byli niemalże nierozłączni. Nawet go z początku lubiłam, pomagał mi w matmie, podciągał z niemieckiego i przepytywał przed klasówkami. Ale parę lat temu (byłam wtedy w maturalnej klasie), Marcel zaczął za przykładem mojego brata interesować się chłopakami, którzy chcieli umawiać się ze mną na randki.

Najbezczelniej w świecie wypytywał ich, czego chcą ode mnie i nawet posuwał się do ostrzeżeń, że będą z nim mieli do czynienia, jeśli mnie skrzywdzą. Jakim prawem? Kiedy go o to spytałam, wzruszył ramionami i odpowiedział spokojnie, że Maciek jest jego najlepszym przyjacielem, więc to naturalne, że czuje się odpowiedzialny za jego młodszą siostrzyczkę.

Siostrzyczkę! Jakbym była małą dziewczynką!

Znienawidziłam go! Próbowałam uprosić Maćka, żeby wyperswadował kumplowi te jego braterskie zapędy, ale mój kochany braciszek, najwyraźniej cieszył się, że ma pomocnika i poradził mi, żebym sobie dała spokój.

– Marcel to świetny facet i mój najlepszy kumpel! Ma dobre intencje i jestem mu wdzięczny, że tak się tobą opiekuje! Przynajmniej jestem spokojny, że kiedy mnie nie ma w pobliżu, to on czuwa!

Pozostało mi więc tylko pogodzić się z tym, że mam dwóch troskliwych opiekunów, którzy odstraszają ode mnie facetów… Nie było to łatwe, zważywszy na fakt, że obaj przystojniacy bynajmniej nie prowadzili życia mnichów i przebierali w dziewczynach jak w ulęgałkach.

Twierdzili przy tym, że muszą mieć wybór. Też coś! A ja to nie mogłam mieć wyboru?! Z Maćkiem w końcu przestałam drzeć koty o chłopaków, zapowiedziałam mu tylko, że jak będzie chciał na poważnie z kimś się umawiać, to zastrzegam sobie prawo przyjrzenia się jego wybrance.

Co się zaś tyczy Marcela, w głębi duszy marzyłam, żeby jakoś odpłacić mu za jego bezczelność i wtrącanie się w moje życie. Czekałam tylko na stosowną okazję. Na razie krytykowałam i obśmiewałam niemiłosiernie wszystkie jego dziewczyny. A kręciło ich się koło niego naprawdę sporo, on jednak z żadną nie spotykał się więcej niż kilka razy.

Okazja odpłacenia Marcelowi zdarzyła się niebawem

Niestety, nie wszystko poszło po mojej myśli… A było to tak. Wyśledziłam, że Marcel spotyka się z wyjątkowo ładną dziewczyną. Co ciekawe, chodzili ze sobą już parę tygodni, sprawa zapowiadała się więc poważnie.

Udało mi się dowiedzieć, że pewnego popołudnia Marcel ma się spotkać ze swoją Iwonką w małej kawiarence na Starym Mieście. Poszłam tam. Siedzieli, gruchając, przy stoliku. Podeszłam do nich, niby że natknęłam się na nich przypadkiem. Usiadłam obok Marcela i, uwiesiwszy mu się na ramieniu, szczebiotałam wesoło do Iwonki, jak to się ogromnie z Marcelem przyjaźnimy i jaki to on jest słodki.

Przy tym gładziłam go po dłoni, żartobliwie mierzwiłam mu włosy. Po kilkunastu minutach Iwona z kwaśnym uśmiechem wstała, tłumacząc się mało wiarygodnie, że ma jeszcze coś pilnego do załatwienia. Kiedy odeszła, odsunęłam się od kolegi i rzuciłam zjadliwie:

– Coś mi się zdaje, że przepłoszyłam twoją laskę!

Marcel wzruszył ramionami i odparł spokojnie:

– Nie będzie ta, to będzie inna! Chcesz tiramisu? Mają tu naprawdę dobre!

– Wypchaj się tiramisu! – warknęłam zła, że nie udało mi się dokuczyć Marcelowi i wyszłam z kawiarni.

Odtąd jeszcze kilka razy próbowałam zemścić się na Marcelu, ale rezultaty były podobne. W końcu zaprzestałam dalszych prób. Tak minęło parę lat. Maciek i Marcel poszli na studia, a niedługo potem ja do nich dołączyłam, wybierając uczelnię w tym samym mieście, co oni. Kumple wynajmowali razem mieszkanie i brat wspaniałomyślnie zaproponował, żebym wprowadziła się do nich.

– Mamy wolny pokój, więc Julka może go zająć! Tak będzie oszczędniej i wygodniej. No i będę miał na nią oko… – przekonywał rodziców.

Cholera! Tego mi tylko brakowało na studiach! Już myślałam, że odetchnę od tej braterskiej troskliwości, a tu masz! Rodzice z entuzjazmem przystali na ten plan mimo moich protestów. Tak zamieszkałam z bratem i jego kumplem.

Nie powiem, fajnie nam razem było. Chłopcy pomagali mi w domowych obowiązkach, robili zakupy, nawet razem pichciliśmy i wkrótce nasze mieszkanie stało się miejscem miłych spotkań w dobrym towarzystwie. Niestety, dla mnie wspólne zamieszkiwanie oznaczało też pewne kłopoty…

Maciek i Marcel studiowali na różnych kierunkach. Mój brat miał więcej zajęć i często bywał poza miastem, ale Marcel miewał sporo wolnego czasu. To sprawiło, że kiedy jakiś kolega z uczelni mnie odwiedzał, często wpadał na Marcela, który niczym troskliwy opiekun nie zostawiał nas nawet na chwilę samych.

Nie było mowy, żeby nawiązać choćby jakiś niewinny flircik, nie mówiąc już o poważniejszym sam na sam. Maciek i Marcel chodzili za mną także na imprezy i wtedy obaj pilnowali mnie, jak jakaś obstawa celebrytki. Ale kiedy oni umawiali się na balety ze swoimi dziewczynami, zawsze jakoś potrafili mnie spławić…

Wkrótce stałam się obiektem żartów

Oj, wierzcie mi, miałam wtedy szczerą chęć dobrać się do bujnych czupryn Maćka i Marcela i nieco je przerzedzić! Tym bardziej że pod koniec semestru poznałam Dawida. To, co poczułam, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, nie mogło się z niczym równać.

Zostałam ugodzona strzałą Amora. Dawidowi też się spodobałam, widziałam to. Musiałam teraz koniecznie pozbyć się moich uciążliwych opiekunów, zwłaszcza że Dawid zaczął kpić ze mnie, że mam dwie niańki.

No i zaczęły się podchody! Przez parę tygodni udawało mi się zmylić Maćka i Marcela. To były cudowne dni! Byłam zakochana po uszy, a Dawid był taki czuły! Niestety, wkrótce któryś z moich współlokatorów połapał się, że coś jest na rzeczy. Zaczęli nas tropić, jak gończe psy i pojawiać się „przypadkowo” tam, gdzie akurat umawiałam się z Dawidem.

Dla Dawida to było za wiele. Któregoś dnia zerwał ze mną. Przepłakałam wiele nocy i o mało co nie zawaliłam sesji. To dało Maćkowi i Marcelowi kolejny powód do tego, żeby, jak twierdzili, „pilnować mnie, żebym nie zrobiła jakiegoś głupstwa”. Och! Jak ja ich wtedy nienawidziłam!

– Wam wolno spotykać się z dziewczynami, a mnie nie pozwalacie poszukać sobie chłopaka! – wrzeszczałam rozżalona.

– Siostrula! Nie mazgaj się! – flegmatycznie odpowiedział Maciek. – Czy któryś z nas zawalił coś na studiach, czy nasza nauka na tym ucierpiała, że spotykamy się z dziewczynami?

Zamilkłam, bo miałam świeżo w pamięci dwa egzaminy poprawkowe, które ledwie zdałam.

– A widzisz! – dodał mój bezlitosny braciszek, jak gdyby czytając w moich myślach.

Takie szopki z odstraszaniem potencjalnych wielbicieli powtórzyły się jeszcze kilkakrotnie. Całą nadzieję miałam w tym, że Maciek i Marcel skończą studia wcześniej niż ja, pójdą do pracy, a ja wreszcie będę wolna od ich opieki. Inaczej istniała obawa, że zostanę starą panną, która nigdy nie pozna smaku miłości…

Istotnie. Maciek skończył uczelnię ze świetnymi wynikami. Już na ostatnim roku miał kilka propozycji dobrej pracy i kiedy obronił pracę magisterską, szybko znalazł zatrudnienie. Natomiast Marcel oświadczył, że podejmuje studia podyplomowe i… zaproponował, żebyśmy zostali w dotychczasowym mieszkaniu.

– Super gotujesz, Juleczko! No, a poza tym przyda ci się męska opieka teraz, kiedy Maciek wyjeżdża do pracy do innego miasta!

O, nie! Na to absolutnie nie mogłam się zgodzić!

Teraz, kiedy wreszcie mogłam uwolnić się spod kurateli, miałabym pozwolić, żeby Marcel nadal pełnił rolę mojego niewygodnego ochroniarza?! Nigdy w życiu!

– W żadnym wypadku! Nie zgadzam się! – zaprotestowałam stanowczo.

– Ładnie by to wyglądało! To nie wypada i koniec! Z bratem mogłam mieszkać, bo pełnił rolę przyzwoitki! Ale sama z obcym mężczyzną?! Wykluczone!

Marcel wprawdzie nie był „obcy”, znałam go przecież od lat, ale specjalnie podkreśliłam to słowo, żeby dać im do zrozumienia, że ich pomysł jest dla mnie nie do przyjęcia. Obaj próbowali mnie jeszcze przekonywać, ale ja uparcie obstawałam przy swoim.

W końcu Maciek oznajmił, że musi wyjść, a mnie prosi, żebym zastanowiła się jeszcze, zanim dam ostateczną odpowiedź. Odparłam, że moja odpowiedź jest już ostateczna i na znak tego, że podjęłam decyzję, poszłam do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałam, jak obaj chłopcy wychodzą.

Odetchnęłam z ulgą. Zwyciężyłam! Wkrótce będę mogła cieszyć się wolnością! Wprawdzie podejrzewałam, że po wyjeździe Maćka Marcel, mimo że mieliśmy zamieszkać osobno, nadal będzie próbował wtrącać się w moje sercowe sprawy, ale uznałam, iż w pojedynkę, pozbawiony wsparcia mojego brata, będzie łatwy do spławienia.

Zadowolona, że postawiłam na swoim, wróciłam do dużego pokoju i włączyłam telewizor. Po chwili usłyszałam stuknięcie drzwi, ale nie zwróciłam na to uwagi, ponieważ pochłonęły mnie perypetie bohaterów ulubionego serialu.

– To aż tak mnie nienawidzisz? – padło pytanie zadane cichym, smutnym głosem.

Odwróciłam się. To był Marcel – zgarbiony, przygnębiony, spoglądający ponurym wzrokiem.

– No… Może aż tak to nie… – odparłam, widząc jego smutną minę. – Ale naprawdę mam już dość tego twojego wtrącania się w moje związki z facetami! Nie masz prawa i już! Nie mam zamiaru dłużej tego tolerować!

Marcel usiadł koło mnie. Chciał chyba ze mną porozmawiać, może znów zacząć przekonywać, ale odwróciłam się od niego i zapatrzyłam w telewizor na znak, że nie mam na to ochoty.

– A może jednak miałem powód… – powiedział Marcel.

– Och, daj spokój! Nie zaczynaj znowu! – chciałam uciąć tę rozmowę.

Nagle poczułam, że obejmuje mnie i zanim zdążyłam zareagować, poczułam jego gorące usta na moich. Zamierzałam z początku odepchnąć go i zrugać za bezczelność, ale w jego ramionach było mi dziwnie dobrze, a czułe, namiętne pocałunki jakoś mi zasmakowały… Po chwili Marcel przestał mnie całować. Zadyszana, zarumieniona wyjąkałam tylko:

– No, co ty? A te wszystkie laski, z którymi się umawiałeś? – próbowałam niezdarnie i bez przekonania wydostać się z jego objęć.

– Chciałem wzbudzić twoją zazdrość, żebyś zobaczyła we mnie mężczyznę, a nie jedynie kumpla swojego brata! Kocham tylko ciebie! Ciebie jedyną! – oznajmił Marcel. – Pokochałem cię jeszcze jako nastolatkę i postanowiłem czekać cierpliwie, aż podrośniesz i będę mógł ci to wyznać. Ale nie zamierzałem pozwolić, żeby jakiś palant sprzątnął mi ciebie sprzed nosa! Dlatego odstraszałem facetów, którzy się koło ciebie kręcili. Ale ty czułaś coraz większą niechęć do mnie, tak mi się wydawało, a już dzisiaj to naprawdę zwątpiłem, że kiedykolwiek uda mi się podbić twoje serce. Byłaś taka zła, kiedy zaproponowałem, że razem zamieszkamy… Zrozumiałem, że nie mam u ciebie czego szukać. Sam nie wiem, czemu ci to mówię. Zapomniałem się… Ale cię kocham…

Urwał na chwilę, a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. „Kpi sobie ze mnie? Chyba nie… Przecież tak gorąco mnie całował, to nie mogło być udawane…”. A Marcel po chwili przerwy mówił dalej:

– No, ale stało się! Wyznałem ci wszystko! Decyzja należy do ciebie… Jeśli uznasz, że nadal masz mnie dość, to więcej mnie nie zobaczysz. Odejdę, nie będę cię dłużej męczył sobą…

Spojrzałam na niego przestraszona. „Nigdy więcej nie widzieć Marcela?!”. Nagle perspektywa życia bez niego nie wydała mi się wcale tak pociągająca, jak jeszcze przed chwilą.

– Może jakoś uda nam się dojść do porozumienia… – wyszeptałam i moja dłoń  powędrowała do jego policzka.

W następnej chwili zatraciłam się w pocałunkach. Nagle zrozumiałam, że przecież nie próbowałam nigdy walczyć o żadnego z tych facetów, których przepędzali moi „ochroniarze”. A to dlatego, że zawsze obok mnie był Marcel. Mój Marcel…

No i stało się. Zamieszkaliśmy razem. Co więcej, w tym roku, na Wielkanoc bierzemy z Marcelem ślub. Wszystko jest już gotowe. Naszym świadkiem będzie oczywiście mój brat, który nie ukrywa radości z takiego obrotu spraw. Myślę nawet, że od początku to z Marcelem ukartowali. I chwała im za to!

Czytaj także:
„Ja haruję na budowie, a moja żona gzi się z kochankiem. Nakryłem ich w moim łóżku”
„Narzeczony najlepszej przyjaciółki jest moim kochankiem. Tej namiętności nie jest w stanie zakończyć nawet ich ślub”
„Od lat skrycie kochałem się w Beacie, a ona myślała, że jestem gejem. Ona szalała, a ja byłem zawsze przy niej i czekałem”

Redakcja poleca

REKLAMA