„Od lat skrycie kochałem się w Beacie, a ona myślała, że jestem gejem. Ona szalała, a ja byłem zawsze przy niej i czekałem”

Potajemnie kochałem się w przyjaciółce fot. Adobe Stock, altanaka
Te słodkie chwile, gdy dziękowała mi, całując w policzek albo zasypiała w taksówce z głową na moim ramieniu. Wystarczyło, że się do mnie uśmiechnęła, a już byłem gotowy rzucać wszystko i robić, co mi każe. Beata miała w tym czasie różnych chłopaków. Niektórzy byli zazdrośni, inni mnie ignorowali. A jak czekałem, bo wiedziałem, że w końcu wróci do mnie.
/ 19.01.2022 10:45
Potajemnie kochałem się w przyjaciółce fot. Adobe Stock, altanaka

Kocham się w Beacie od siedmiu lat. Odkąd ją zobaczyłem, nie mogłem przestać o niej myśleć. Przez cały ten czas moje życie kręciło się wokół niej. Ale ona wybrała inną drogę, beze mnie.

I teraz zupełnie nie wiem, jak zapełnić tę straszną pustkę, którą zostawiła.

Poznaliśmy się na drugim roku studiów

Beata przeniosła się na nasz wydział z Poznania. Pamiętam, że to były zajęcia z elektroniki. Trwały już kwadrans, gdy nagle otworzyły się drzwi i do sali niemal bezszelestnie wsunęła się drobna blondynka. Cicho przeprosiła i usiadła koło mnie. Wykładowca odprowadził ją wzrokiem na miejsce, ale nic nie powiedział.

– Cześć, jestem Beata. Masz może zapasowy długopis? Bo zapomniałam.

Blondynka przechyliła się do mnie i mówiła prosto do mojego ucha. Poczułem jej oddech na szyi i zapach perfum. Chyba zakochałem się już wtedy.

– Jestem Antek. Jasne, proszę – podałem jej swój długopis.

Po skończonych zajęciach zebrałem się na odwagę i zagaiłem.

– Jesteś nowa? Może cię oprowadzić?

– Ojej, serio, mógłbyś? Super. Spóźniłam się na zajęcia, bo się zgubiłam. Ten gmach jest taki wielki.

Pokazałem Beacie cały wydział. Wypiliśmy razem kawę. Potem Beata pokazała mi swój plan zajęć.

– Docent Domagalik? To kiepsko, straszna piła. Może spróbuj się przepisać do Nowackiego. Jest super.

Udało mi się nakłonić Beatę, żeby zapisała się na te same zajęcia i wykłady co ja. Naprawdę byłem z siebie dumny. Przed snem wyobrażałem sobie, że Beata już jest moja. Nie mogło być inaczej. Do końca studiów byliśmy nierozłączni. Dawałem Beacie moje notatki, pisałem za nią prace, pomagałem w remoncie pokoju w akademiku. Co dostawałem w zamian?

Te słodkie chwile, gdy dziękowała mi, całując w policzek albo zasypiała w taksówce z głową na moim ramieniu. Wystarczyło, że się do mnie uśmiechnęła, a już byłem gotowy rzucać wszystko i robić, co mi każe. Beata miała w tym czasie różnych chłopaków. Niektórzy byli zazdrośni, inni mnie ignorowali. A jak czekałem, bo wiedziałem, że w końcu wróci do mnie.

I to ja będę tym, który będzie ją pocieszał.

O swoich romansach opowiadała mi wszystko

Czasem nawet więcej, niż chciałbym wiedzieć, ale nie umiałem jej tego powiedzieć. Byłem szczęśliwy, że jest koło mnie, że to mi się zwierza i byłem w stanie znieść nawet szczegółowe opisy tego, co robiła z Bartkiem czy Szymkiem i czy jej się podobało, czy nie. Jeszcze wtedy miałem kilku kumpli. Powiedzieć, że sobie ze mnie żartowali, to nic nie powiedzieć. Oni po prostu bezczelnie darli ze mnie łacha!

– No jak tam twoja pani? Pozwoli ci dziś iść na piwo z nami czy może raczej musisz za nią zakupy nosić?

– A dziś bez siostrzyczki? Ma innego pazia na dziś?

– A, Antek dziś w dobrym humorze. Chyba mu Beata pozwoliła się podrapać po pleckach albo po główce pogłaskać…

To najłagodniejsze z ich kpin, które w kółko słyszałem. Nie przejmowałem się. Ja wiedziałem swoje. Kropla drąży skałę. Beata w końcu się opamięta i zrozumie, że to ja jestem jej przeznaczony. Po prostu muszę być cierpliwy, bardziej cierpliwy. Po studiach przez jakiś czas razem mieszkaliśmy. A raczej to Beata mieszkała u mnie, bo czynsz płaciłem ja. Oraz sprzątałem i zapełniałem lodówkę.

Beata zarabiała i to dobrze. Ale pensję wydawała na ciuchy i zabawę. Na kilka miesięcy wyprowadziła się do Alberta. Byłem pewien, ze wróci po tygodniu, dwóch, trzech. Tak, jak zawsze do tej pory. Wróci i będzie się wypłakiwać. A ja będę ją pocieszać i spełniać jej wszystkie zachcianki. I może wreszcie po kolejnej porażce Beata zrozumie, że ugania się za czymś, co jest cały czas tak blisko.

Ale gdy minął pierwszy miesiąc jej życia z Albertem, zacząłem powoli panikować. Coś było nie tak. Gdy się spotykaliśmy na kawie, Beata promieniała.

– Jest nam tak dobrze, mówię ci. Tym razem jestem naprawdę, ale to naprawdę zakochana! To może być ten jedyny!

Dwa miesiące później Beata zabrała ode mnie dwa kolejne pudła ciuchów. Wtedy zacząłem histeryzować. Trzy tygodnie później wszystko wróciło do normy.

– Antek, błagam, przyjedź po mnie – usłyszałem szloch w słuchawce i o mało nie zacząłem krzyczeć z radości.

Wiedziałem! W końcu! Byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi! Beta przed klatką siedziała na walizce. Dookoła walały się torby i pudełka.

– Antek, ten Albert to jest prawdziwa świnia, wiesz co on zrobił? – ryczała.

Nie chciałem wiedzieć. Dla mnie było najważniejsze, że wracamy do domu. W nocy Beata wślizgnęła się do mojego łóżka. Płakała. Przytuliłem ją. Bardzo mocno. Była tak blisko, była moja…

– Antek, no co ty – Beata gwałtownie odsunęła się ode mnie.

Jej bliskość spowodowała u mnie erekcję. Nie umiałem się powstrzymać. Ale Beatę wyraźnie bardzo to zaskoczyło.

– Naprawdę, nie rozumiem. Przecież ty jesteś gejem! – wydusiła wreszcie z siebie.

Nie wiedziałem, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Z jednej strony – skoro tak myślała, to miałem wyjaśnienie, dlaczego jeszcze nie byliśmy parą. Ale z drugiej – nie byłem dla niej wystarczająco męski. Czy to koniec moich marzeń?

– Beata, kochanie, jakim cudem? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

– Skąd? Jesteś moim najlepszym przyjacielem, a kobieta może się przyjaźnić z inną kobietą albo gejem, to chyba jasne – Beata powiedziała to takim tonem, jak by mi tłumaczyła, że dwa plus dwa to cztery. – No i nigdy nie miałeś żadnej dziewczyny. Uznałam, że po prostu jesteś gejem, tylko boisz się wyjść z szafy.

– Nie miałem żadnej innej dziewczyny, bo od lat kocham się w tobie – wypaliłem, niewiele myśląc.

Beata zamarła

Było ciemno, ale czułem na sobie jej wzrok. Myślałem, że usłyszę od razu „ja ciebie też głuptasie”. Ale cisza trwała stanowczo za długo.

– Antek, co ty mówisz… Żartujesz, prawda? Nie żartujesz? To czemu mi to mówisz dopiero teraz – Beata powoli zaczęła podnosić wzrok. – Zwariowałeś? Kochasz mnie sześć lat i nigdy nie powiedziałeś? Przecież to niedorzeczne!

– A gdybym ci powiedział? – przerwałem jej, jeszcze ciągle pełen nadziei.

– To bym ci powiedziała, że nic z tego nie będzie. Na jakiś czas złamałabym ci serce, ale dawno byś się otrząsnął i ułożył sobie życie. Co ty narobiłeś?

Beata wstała, ubrała się, spakowała torbę i wyszła. Nie zrobiłem nic, żeby ją zatrzymać. Nawet nie wstałem z łóżka. Przez kilka dni żyłem jak w transie. Wstawałem, szedłem do pracy, jadłem obiad, myłem się, szedłem spać. Nie myślałem. Starałem się nic nie czuć. Cały czas wpatrywałem się w komórkę. Byłem pewien, że lada chwila Beata zadzwoni albo napisze. Musi!

Zadzwoniła dopiero po tygodniu

Już prawie traciłem nadzieję. Ale gdy zobaczyłem jej imię wyświetlaczu, wszystko od razu się zmieniło.

– Beata? Nareszcie. Bałem się, że coś ci się stało… – zacząłem, ale mi przerwała.

– Antek, ja tylko chciałam zapytać, kiedy mogę przyjść po resztę swoich rzeczy. Wolałabym, żeby cię nie było. Mam nadzieję, że rozumiesz.

Nie zrozumiałem. Bo choć zapewniłem ją, że rano mnie nie będzie – nie poszedłem do pracy. Poczekałem, aż wejdzie i pójdzie do sypialni.

– Beata, musimy porozmawiać. Wyjaśnić to wszystko. Proszę cię…

– Co ty tu robisz? Obiecałeś. Zaczynam się ciebie bać. Nie podchodź do mnie.

Zatrzymałem się przy drzwiach.

– Nie zrobię ani kroku więcej. Ale pozwól mi mówić.

Usiadła na łóżku. Uznałem to za zachętę. Zacząłem mówić. O tym, co czułem do niej od pierwszego dnia. I że od tamtej pory już nigdy nie spojrzałem na inną dziewczynę.

– Ja naprawdę niczego nie oczekuję. Tylko pozwól, żeby było tak jak kiedyś. O nic więcej nie proszę.

Nie pomogły prośby ani płacz. Beata spakowała resztę ubrań i sobie poszła. Od tamtej pory rozmawiałem z nią tylko przez telefon. Wiem, że spotyka się z jakimś Jurkiem. Mówi, że to na poważnie. Ale ja wiem swoje.

– Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Mogę wpaść jutro na chwilę? Z Jerzym. Pora, żebyś go poznał – nawet to ostatnie zdanie nie potrafiło wybić mnie z euforii, w jaką wpadłem po tym telefonie.

– Jurek, to Antek, mój najlepszy przyjaciel. Antek, poznaj mojego narzeczonego. Mam nadzieję, że się polubicie – Beata dokonała prezentacji.

Mówiła coś dalej, ale ja w głowie słyszałem tylko tego „narzeczonego”.

– …no i widzisz, bo my przyszliśmy, żeby cię osobiście zaprosić na nasz ślub – z zamyślenia wyrwało mnie takie zdanie.

Nie wierzyłem własnym uszom. Chyba wybąkałem jakieś gratulacje. W końcu za narzeczonymi zamknęły się drzwi. Zrozumiałem, że to koniec. Że muszę się nauczyć żyć bez nadziei, że Beata kiedyś będzie moja. Bo inaczej zwariuję. I skończę, wystając pod jej oknami i śledząc każdy jej krok. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Ale się staram.

Zapisałem się na kurs wspinaczkowy. Nawet mi się podoba. Poszedłem na piwo z koleżanką ze ścianki. To był niewypał, ale jak na mnie to radykalny krok we właściwym kierunku. Bo postawiłem sobie taki cel, że na ślub Beaty pójdę z kimś. Na znalezienie tego kogoś zostało mi jeszcze trzydzieści pięć dni.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA