„Mąż zrobił mi z domu drogerię. Myśli, że smród wybryków zamaskuje drogimi perfumami, lecz ja zwęszyłam już zemstę”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– To nie jest miłość, tylko manipulacja. Kochający mąż nie poniża swojej żony i nie myśli, że wszystko załatwi flakonem chanelki – powiedziała Aneta. Podniosłam głowę. Jej wzrok był stanowczy. – A jeśli nie umiem odejść? – zapytałam cicho”.
/ 03.12.2024 14:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Siedziałam przed monitorem, wpatrując się w pusty projekt. Miałam deadline za dwie godziny, a moje myśli wciąż dryfowały gdzieś daleko. Niby prosty banner reklamowy – kilka przyciągających kolorów, slogan i może jakaś subtelna animacja. Ale zamiast skupić się na pracy, analizowałam kolejną kłótnię z Piotrem.

Piotr, mój mąż od sześciu lat. Na papierze idealny – dobrze zarabiający menedżer w międzynarodowej firmie, przystojny, czarujący. Znajomi mówią: „Ale ci się trafił, zazdrościmy!”. Tylko że oni widzą go na przyjęciach, gdzie błyszczy w towarzystwie. Nie słyszą jego tonu, gdy krytykuje mnie za rozrzucone cichy albo brak ambicji. Nie widzą moich dłoni, zaciskających się na krawędzi blatu, kiedy po raz kolejny słyszę: „Nie potrafisz tego zrobić lepiej?”.

Praca pozwala mi zapomnieć

Praca była moją odskocznią. Miejscem, gdzie mogłam czuć, że mam kontrolę. A przynajmniej tak było do niedawna. Teraz nawet przerzucanie plików w Photoshopie wydawało się męczącym obowiązkiem.

Telefon zawibrował na biurku. Wiadomość od Piotra: „Wracam później, zamów coś na kolację”. Standard. Żadnego „przepraszam” za to, co powiedział rano, żadnej wzmianki o tym, jak się czuję. Westchnęłam ciężko i schowałam telefon do kieszeni. Nie chciałam nawet czytać między wierszami, co tak naprawdę chciał mi przekazać. Pewnie, że wszystko jest moją winą. Zawsze było.

Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że… ja naprawdę nie wiedziałam, czy on nie ma racji.

Mąż mnie poniżał

– Naprawdę niczego nie potrafisz zrobić porządnie?! – głos Piotra odbijał się echem w kuchni.

Stał z rękami opartymi na biodrach, wpatrując się w stół, na którym rozstawiałam właśnie talerze. Znów zupa była za słona, ziemniaki za miękkie, a pieczeń za sucha.

Przecież starałam się – powiedziałam cicho, próbując nie unosić głosu. – Gotowanie to nie jest moja mocna strona, ale…

– Nie kończ nawet! – przerwał, machając ręką w geście irytacji. – Czy ty choć raz mogłabyś zrobić coś bez tej wiecznej wymówki? Jakby to naprawdę było takie trudne.

Zacisnęłam usta, czując, jak złość zaczyna mieszać się z upokorzeniem. W mojej głowie kłębiły się odpowiedzi, ale żadna nie wydawała się wystarczająco trafna. W końcu nie wytrzymałam.

– Może sam spróbujesz, skoro jesteś takim ekspertem?! – rzuciłam, odstawiając garnek na kuchenkę z hukiem. – Zobaczymy, jak ci pójdzie!

Piotr spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jakbym właśnie przekroczyła jakąś niewidzialną granicę.

– Ja?! Nie mam czasu na takie bzdury. To twoja działka! – Jego słowa były jak zimny prysznic, gasząc moją chwilową odwagę.

Z trudem przełknęłam łzy. Bez słowa wyszłam z kuchni, zamykając się w łazience. Tam, przy umywalce, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zmęczona twarz, opuchnięte oczy. W głowie tylko jedna myśl: „Dlaczego ja to znoszę?”.

Znów mnie przepraszał

Rano w kuchni czekały na mnie kwiaty i małe pudełko przewiązane złotą wstążką. Poczułam w brzuchu znajomy ścisk – ten sam, co zawsze, kiedy Piotr próbował „naprawić” sytuację. Otworzyłam wieczko. Perfumy. Kolejna butelka do mojej kolekcji gestów pojednania.

Piotr wszedł do kuchni, jakby nic się nie stało. Włosy jeszcze mokre po prysznicu, koszula idealnie wyprasowana. Uśmiechnął się, sięgając po filiżankę kawy.

– Wiem, że wczoraj przesadziłem – powiedział tonem, który miał być ciepły. – To dla ciebie. Pomyślałem, że ci poprawią humor.

Stałam z flakonikiem w ręku, czując mieszankę gniewu i zmęczenia. 

– Naprawdę myślisz, że perfumy mogą wszystko naprawić? – zapytałam, podnosząc wzrok. 

– Nie wszystko, ale... przecież nie jestem potworem. Chcę, żebyś się uśmiechnęła. – Uśmiech, którym mnie obdarzył, zawsze działał na innych. Ale na mnie? Już nie. 

– Piotr, to nie chodzi o perfumy – odstawiłam pudełko na stół. – Zawsze jest tak samo. 

Kaśka, nie dramatyzuj. Mamy drobne spięcia jak każda para. – Wzruszył ramionami. 

Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić rozbiegane myśli. Próbował zamknąć to w „drobnych spięciach”. Tyle że te spięcia zostawiały we mnie coraz głębsze ślady. 

W końcu odpuściłam. Jak zawsze. Przyjęłam gest, choć wiedziałam, że nie rozwiązuje niczego. Ale przecież łatwiej było udawać, że wszystko jest w porządku, niż wchodzić w rozmowę, która i tak nic by nie zmieniła. 

Przyjaciółka miała rację

– Perfumy?! Znowu?! – Aneta prawie krzyknęła, kiedy opowiedziałam jej o porannym „geście” Piotra. Jej reakcje zawsze były bardziej impulsywne od moich, tak jakby emocje, których ja bałam się wyrazić, kipiały z niej bez zahamowań. 

Siedziałyśmy w małej kawiarni na rogu, przy naszym ulubionym stoliku. Ja dłubałam łyżeczką w kawie, a ona nie spuszczała ze mnie wzroku. 

– Aneta, to nie jest takie proste – zaczęłam, ale przerwała mi natychmiast. 

– A co tu jest skomplikowanego? On nie przeprasza, on cię kupuje. Jak dziecko zabawką! 

– To nie tak – próbowałam. – On się stara… na swój sposób. 

– Na swój sposób?! – parsknęła. – Kasia, czy ty siebie słyszysz? Szanuję cię, ale to, co robisz, to samobójstwo na raty. 

– Kocham go – wyszeptałam, patrząc na stół. 

Aneta odchyliła się na krześle i westchnęła, jakby próbowała się nie roześmiać z goryczą. 

To nie jest miłość, tylko manipulacja. Kochający mąż nie poniża swojej żony i nie myśli, że wszystko załatwi flakonem chanelki. 

Podniosłam głowę. Jej wzrok był stanowczy, wręcz bolesny. 

– A jeśli nie umiem odejść? – zapytałam cicho. 

Aneta pochyliła się do mnie i złapała za rękę. 

– Możesz. Ale musisz przestać szukać usprawiedliwień dla kogoś, kto traktuje cię jak przedmiot. 

Rozmowa z nią zostawiła mnie w środku rozdartą. Wiedziałam, że ma rację. Zawsze miała. Ale co, jeśli moje życie bez Piotra wyglądałoby jeszcze gorzej? 

Piotr się wściekł

Telefon zadzwonił, gdy Piotr jeszcze nie wrócił z pracy. Odebrałam, nawet nie patrząc na ekran. 

– Dzień dobry, pani Katarzyno. Mamy dobre wieści – usłyszałam w słuchawce głos rekrutera. – Oferta współpracy jest aktualna, a pani portfolio zrobiło na nas ogromne wrażenie. 

Z sercem bijącym jak szalone podziękowałam i odłożyłam telefon. W końcu! Projekt, nad którym pracowałam tygodniami, przekonał jedną z najlepszych agencji reklamowych w kraju. Moje marzenie zaczynało się spełniać. Ale radość trwała krótko. 

– Ty chyba żartujesz! – wybuchł Piotr, gdy tylko opowiedziałam mu o nowej pracy. – Podjęłaś taką decyzję za moimi plecami?! 

– Piotr, to nie była decyzja przeciwko tobie – tłumaczyłam, starając się mówić spokojnie. – To szansa dla mnie. Dla nas. 

– Dla nas? – Prychnął, jakbym powiedziała coś absurdalnego. – Wyprowadzasz się do innego miasta i myślisz, że to pomoże naszemu małżeństwu? 

– Kiedy ostatni raz zapytałeś, czego ja chcę? – zapytałam, próbując utrzymać równowagę w głosie. 

– Nie dramatyzuj, Kaśka! – Jego gniew rósł z każdą sekundą. – Wszystko, co robię, to dla nas. A ty myślisz tylko o sobie

Te słowa rozcięły mnie jak nóż. 

– Nie. Ty robisz wszystko dla siebie, Piotr. A ja po prostu przestałam ci w tym przeszkadzać. 

Krzyczał jeszcze, ale nie słuchałam. Zamknęłam się w pokoju, usiadłam na łóżku i pozwoliłam łzom płynąć. W tamtej chwili zrozumiałam coś, czego dotąd bałam się przyznać – Piotr nigdy nie widział we mnie partnerki. Byłam dla niego tylko dodatkiem do jego idealnego świata. 

Muszę coś zmienić

Stary flakon perfum stał na półce w łazience, zakurzony, niemal zapomniany. Wzięłam go do ręki i przez chwilę wpatrywałam się w etykietę. To był jeden z pierwszych „prezentów przeprosinowych” od Piotra. W tamtej chwili wydawał się piękny, jak symbol nowego początku. A teraz? Pachniał wspomnieniem kolejnych krzywd

Przesunęłam dłonią po zimnym szkle. W głowie kłębiły się słowa Anety, które dopiero teraz docierały do mnie w pełni. „Kochający mąż nie poniża swojej żony”. Dlaczego tak długo udawałam, że tego nie słyszę? 

Kiedy Piotr wrócił, czekałam na niego w salonie.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, zanim zdążył zdjąć buty. 

– Znowu dramatyzujesz? – westchnął, jakby już był zmęczony rozmową, której nawet nie zaczęliśmy. 

– Nie. Tym razem nie dramatyzuję. Po prostu chcę szacunku. Chcę rozmowy, a nie kolejnych perfum. 

Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem niedowierzania. 

– Kaśka, każda para ma problemy. Ty robisz z tego tragedię. 

– Każda para nie żyje w ciągłym strachu – odpowiedziałam spokojnie. – I ja też już nie zamierzam. 

Tego wieczoru zaczęłam pakować walizkę. 

Wierzę, że zrobiłam dobrze

Siedziałam za kierownicą, a drobny deszcz rozmywał światła ulicznych latarni. Walizka leżała na tylnym siedzeniu, a telefon milczał, jakby Piotr wreszcie zrozumiał, że nie odbiorę

Zatrzymałam się na światłach i spojrzałam w lusterko. Moja twarz wyglądała inaczej. Może to zmęczenie, a może... ulga? 

W drodze do Anety czułam, jak strach ustępuje miejsca dziwnemu, ciepłemu uczuciu. Jakby każda kolejna przejechana ulica była małym krokiem ku wolności. 

Czy było mi łatwo? Nie. Każdy dźwięk w mojej głowie zdawał się przypominać o latach wspólnego życia, o tych dobrych chwilach, które teraz wydawały się tak odległe. Ale gdzieś głęboko wiedziałam, że podjęłam właściwą decyzję. 

Zapach perfum wciąż unosił się w samochodzie, jakby przypominał mi, co zostawiłam za sobą. Uśmiechnęłam się lekko. Już nigdy nie chciałam czuć spokoju kupionego za cenę mojej godności. 

Katarzyna, 35 lat

Czytaj także: „Mąż zawsze kłóci się o wysokie rachunki. Prysznic muszę brać ze stoperem, a wieczory spędzam przy świeczce”
„Mój brat robi karierę, a ja niańczę podstarzałych rodziców. Już ja pokażę cwaniaczkowi, kto będzie się śmiał ostatni”
„Teściowie się mnie brzydzili, bo jestem z domu dziecka. Uknuli plan, jak wykurzyć sierotę z łóżka własnego syna”

 

Redakcja poleca

REKLAMA