Mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą, bo zauważyłam, że Janek uzyskał aprobatę babci. Jeszcze rano patrzyła na nas z ukosa, a szczególnie na mnie. Bardzo chciałam, by babcia Helena polubiła mojego Janka. Kiedy się tylko dowiedziałam, że zgadza się na nasz przyjazd na długi weekend, zaczęłam go namawiać na wizytę.
– Tylko pamiętaj, żeby nie przeklinać – upomniałam Janka przed wyjazdem, bo akurat coś mu się wyrwało. – Prezentuj się jak „grzeczny kawaler”.
– A ja taki nie jestem? – uśmiechnął się pod nosem.
– Kurtki na fotel też nie wolno tak rzucać – dodałam poważnie. – A jak wstajesz, to zabierz brudne naczynia do kuchni. Nie pamiętam, żebyśmy mieli gosposię od tego.
– Jeju, Grażka – mruczał obrażony. – Zaraz się zacznę zastanawiać, czy ja w ogóle cokolwiek robię dobrze, no naprawdę…
Jak on, mieszczuch, wypadnie na wsi?
No cóż, niech wie, że trzeba spełniać wysokie wymagania. W oczach mojej babci musi się pokazać jako elegancki mężczyzna, ale i zaradny, a nie taki, co szuka tylko pomocy domowej. Żadne „dwie lewe ręce” nie przejdą, nie ma mowy!
Już i tak był problem z tym, że mój własny ojciec ledwo umie wodę na herbatę zagotować. Co najwyżej kanapkę sobie przygotuje. Nie raz słyszałam od babci narzekania, że taki facet to jak dziecko, a nie życiowy partner.
– A co, u was w domu to kobiety nie raczą sprzątać? – z pretensją zapytał kiedyś Janek.
– Oczywiście, że sprzątają – wytłumaczyłam od razu. – Każdy po sobie sprząta. No i po dzieciach, ale nawet je szybko się uczy czystości.
Ku mojemu zaskoczeniu takie wyjaśnienie nawet dało mu do myślenia. Uznałam, że może uniósł się ambicją, ale to też dobrze.
Przy Janku szybko odczułam, że to ten jedyny. Aprobata babci miała tylko postawić kropkę nad „i” w całym tym zdaniu. Chciałam, żeby nic nie stawało na drodze ku mojemu bezgranicznemu szczęściu.
Naprawdę szczerze marzyłam o tym, by Janek i babcia polubili się nawzajem. Nie wiedziałam tylko, jak mój chłopak odnajdzie się na wsi. Niezły był z niego mieszczuch – urodził się i wychował w Krakowie, potem przeniósł się do Londynu… Miałam nadzieję, że widok krowy albo koguta nie sprawi, że ucieknie, gdzie pieprz rośnie.
– Grażka, spokojnie – mawiał Janek. – Nie będziesz musiała się za mnie wstydzić.
Chyba miał rację, a nawet mnie zaskoczył. Kiedy dotarliśmy na Pomorze, wszystko mu się podobało. Chwalił widoki, lasy, łąki i jeziora. Porównywał krajobrazy do filmów i książek. Nawet wiejski autobus był dla niego objawieniem jak z kart fantastycznych powieści…
– To tutaj? Nic nie wspominałaś, że babcia mieszka w pałacyku! – prawie wykrzyknął Janek. – Taka z ciebie hrabianka?
– Wcale nie mieszka w pałacu – wyjaśniłam. – Tylko w domu za tym starym budynkiem. To było dawniej takie lokum zarządcy.
– No i dobrze – skwitował Janek, przyglądając się pałacowi, który nie prezentował się w najlepszym stanie. – Wygląda, jakby mógł runąć lada moment.
Obeszliśmy budynki i zawitaliśmy w progi babci Helenki. W kuchni czekał na nas jeszcze ciepły placek z wiśniami i herbata z lipy. Przy stole dostrzegłam, jak babcia uważnie się przygląda Jankowi. Na szczęście zauważyłam, że jej twarz łagodnieje, a nie się chmurzy. Gdy Janek zaoferował, że w niedzielę sam może przygotować obiad, babcia była pod wrażeniem.
– Ale się podlizujesz – rzuciłam i wystawiłam mu język, kiedy poszliśmy odpocząć do mojego starego pokoiku na piętrze. – Może za chwilę sam jeszcze ukręcisz włoskie lody na deser?
– Coś mówiłaś o deserze? Coś słodkiego bym ugryzł – pociągnął mnie za rękę na łóżko. – To wiejskie powietrze sprawia, że jestem niesamowicie głodny… wrażeń. Chodź tu i daj się schrupać – mruczał mi do ucha.
Byłam zaskoczona, bo już dawno nie robił się taki rozkręcony, jak na zawołanie! Doszłam do wniosku, że chyba po ślubie na poważnie rozważymy przeniesienie się na wieś, bo tam Janek robił się niesamowicie napalony. Coś musiało się kryć w atmosferze starego domu babci, bo ja także nie mogłam mu odmówić. Pół nocy się kochaliśmy, a o poranku znowu mieliśmy ochotę.
Wiejskie powietrze tak na nas podziałało
Rano przy porannej herbatce babcia spojrzała na mnie i zapytała, czy wszystko w porządku, bo jakoś blado wyglądam. Nakłamałam, że nie mogłam zasnąć przez nowe łóżko i miejsce. Nie była przekonana, bo dalej patrzyła na mnie przenikliwie.
Przez kolejne godziny chciałam jej pokazać, że już dobrze się czuję, więc zabrałam się do roboty. Pomogłam jej oplewić warzywa ogródku, pograbiłam liście, a potem zapytałam, czy przejdziemy się wszyscy na spacer do lasu. Po nocy pełnej przygód zapragnęłam błogiego odpoczynku wśród drzew.
Nowe miejsca, zapachy i wrażenia dalej działały na mnie i Janka niezwykle podniecająco. Gdy tylko wracaliśmy do mojego pokoiku, to aż wióry się sypały! Nie mogliśmy się od siebie oderwać i nasycić.
– A ty, Grażynka, nie wolałabyś się przenieść ze spaniem na dół? Ten twój pokój jest dość ciasny jak na dwoje ludzi… – rzuciła pewnego dnia babcia.
– Nie, nie – odpowiedziałam szybko. – Wystarczy tam dla nas miejsca. Jest w porządku, naprawdę.
Babcia jednak przyglądała mi się spod byka, aż poczułam się trochę głupio. A co jeśli ona z dołu słyszała nasze wybryki? Niby czasem nie dosłyszy, ale kto wie… A teraz delikatnie mi sugeruje, że tak przed ślubem to nie wypada i jeszcze pod jej dachem? Dałam sobie słowo, że będziemy bardziej uważać na odgłosy.
Na niewiele się to jednak zdało, bo wiejskie powietrze dalej nas podniecało i ledwo zamykały się drzwi pokoju, a my już zrzucaliśmy z siebie ubrania. To było jakieś szaleństwo! Dobrze, że udało się nam nie zniszczyć żadnego mebla. Wychodziliśmy z łóżka i z pokoju tylko przez wzgląd na grzeczność. Zresztą nie potrzebowaliśmy nawet czterech ścian, bo poniesieni namiętnością przeżyliśmy nawet gorące chwile nad jeziorem, w starej łódce dziadka.
Szkoda było wracać, ale…
Aż żałowałam, że wkrótce kończył się nasz krótki urlop. Mieliśmy udać się jeszcze do domu moich rodziców, a na koniec odwiedzić rodzinę Janka. Czekała nas długa droga samochodem.
– Może to i dobrze – skwitowałam z westchnieniem. – Mało brakuje, żebyśmy stąd wyjechali we trójkę, a nie dwójkę!
– A tam – machnął ręką Janek. – Przecież i tak chcemy kiedyś mieć dzieci…
Kolejnego ranka babcia poprosiła Janka, by wybrał się do sklepu i przyniósł jej trochę zakupów na zapas. Mówiła, że silny chłop na pewno sobie dobrze z tym poradzi, nie to, co ona, słaba staruszka. Już miałam iść z nim, ale babcia poprosiła mnie, żebym z nią została.
„Czyżby chciała mi teraz przekazać jakieś nieciekawe spostrzeżenia na temat Janka? Albo naszego zachowania?” – przemknęło mi przez głowę.
– Powiedz mi, Grażynko, ale szczerze – babcia spojrzała mi w oczy. – Czy wszystko u ciebie dobrze? Jesteś z nim szczęśliwa?
– Oczywiście, że jestem, wszystko jest wspaniale, babciu – powiedziałam zaskoczona.
– I wiesz, że jak chłop chce, ale ty nie, to nie musisz, no wiesz… Zgadzać się na wszystko dla niego?
Zawstydziłam się trochę, ale nie do końca wiedziałam, skąd wzięły się u niej takie rozmyślania. Nie spieszyłam się zatem z odpowiedzią.
– Wydawało mi się, że słyszałam, jak krzyczałaś – wyjaśniła babcia zmartwiona. – Czy on ci robi krzywdę?
– A nie… To mnie wczoraj w brzuchu kręciło – wymyśliłam jakieś kłamstewko. – To te grzyby na kolację…
Po chwili w drzwiach pojawił się Janek i torbami pełnymi zakupów i temat się urwał. Byłam mu wdzięczna za ratunek z tej krępującej opresji. Wkrótce zaczęliśmy się zbierać na pociąg.
– Opiekuj się moją wnuczką i bądź dla niej dobry – przestrzegła Janka moja babcia. – Pamiętaj, by nie myśleć tylko o sobie i o przyjemnościach – dodała zagadkowo na pożegnanie, a ja osłupiałam.
Janek zastygł z otwartymi ustami. Po chwili mruknął, że tak, oczywiście, dobrze o tym wie. Powiedział, że postara się mnie uszczęśliwić, a ja jestem jego skarbem.
– Grażka, wiesz może, co twoja babcia miała na myśli? – spytał Janek już w pociągu.
Spojrzałam na niego bezradnie i wzruszyłam ramionami. Rzuciłam coś o pomysłach starszych ludzi, których my nie rozumiemy. Potem jednak jej słowa do mnie wróciły, ale w całkiem innym sensie. Nie tylko takim, że może ona teraz martwi się o mnie. Zastanawiam się, czy kobiety w jej czasach nie odczuwały przyjemności z intymnych chwil spędzonych z własnym mężem?
Grażyna, 29 lat
Czytaj także:
„Mąż przesadza z zazdrością. Najchętniej przywiązałby mnie siłą do kaloryfera, żeby mieć mnie non stop na oku”
„Zamieszkałem z kobietą po 3 randce. W pewnym wieku się już nie wybrzydza i nie marnuje czasu”
„Mam 30 lat i jeszcze nikt nie skradł mojego wianuszka. Chcę być namiętną kochanką, ale jakoś brakuje mi chętnych”