Na moje trzydzieste urodziny zorganizowałam jedynie kameralne spotkanie z najbliższymi mi osobami. Nie zabrakło szampana i naturalnie tortu z zapalonymi świeczkami. Kiedy je gasłam, w głębi serca pomyślałam sobie tylko o jednej rzeczy – aby mój kłopot w końcu się rozwiązał. O co dokładnie chodzi?
O to, że do tej pory nie miałam jeszcze okazji być z żadnym facetem! I z tego względu czuję się coraz bardziej przygnębiona i przytłoczona upływającym czasem.
Zdaję sobie sprawę, co w tym momencie chodzi wam po głowach. Zapewne doszliście do wniosku, że coś ze mną jest nie w porządku. Przecież większość kobiet w moim wieku już dawno przeżyła swój pierwszy raz. Skoro ja wciąż tego nie doświadczyłam, to pewnie wyglądam jak straszydło, mam nierówno pod sufitem albo wolę dziewczyny. Nic bardziej mylnego!
Moja uroda nie budzi zastrzeżeń, z moją głową wszystko gra, a z koleżankami uwielbiam jedynie pogadać lub wybrać się na zakupy. W moim łóżku jest miejsce tylko dla faceta. Ale co z tego, skoro nadal świeci ono pustkami?
Nie byłam pruderyjną dziewczyną
Koleżanki z mojego otoczenia związane są z facetami na różne sposoby – niektóre mają mężów, inne romansują lub żyją w luźnych relacjach. Każdej nocy przeżywają namiętne chwile przepełnione miłością. Ja natomiast wciąż mogę tylko snuć fantazje na ten temat.
Będąc nastolatką, zupełnie się tym nie przejmowałam. Nie kusiło mnie oddanie swojego dziewictwa jakiemuś chłopakowi poznanemu na domówce, w toalecie dyskoteki czy na kanapie auta. Nie byłam pruderyjną dziewczyną, a moi rodzice nie wmawiali mi, że z pierwszym stosunkiem powinnam wstrzymać się do momentu zamążpójścia, a uprawianie seksu przed ślubem to straszny występek, za który będę cierpieć w czeluściach piekielnych. Było całkowicie odwrotnie.
Kiedy skończyłam 15 lat, moja matka postanowiła odbyć ze mną poważną rozmowę. Zapewne miała już w głowie, że niedługo rozpocznę dorosłe życie. Od swoich znajomych z pracy zasłyszała, że obecnie nastolatki szybciej dorastają i dała mi słowo, że w razie potrzeby wybierze się ze mną do lekarza ginekologa, by wypisał mi recepty na pigułki, abym przypadkiem nie zaszła w nieplanowaną ciążę, co mogłoby zaważyć na całej mojej przyszłości.
Daremnie się przejmowała. Spontaniczny numerek zupełnie mnie nie kręcił. Wypatrywałam prawdziwego, pełnego uniesień uczucia. Zakładałam, że gdy trafię na tego wyjątkowego, to żądza zbliżenia pojawi się naturalnie. I że będzie to bajeczne, niezatarte doznanie. Wiecie, o co chodzi – trzęsąca się pod stopami podłoga, kręcący się świat dookoła, sztuczne ognie strzelające w mózgu i inne bzdurki. Lecz ukończyłam szkołę średnią, a wielkie zakochanie jakoś nie przychodziło.
Od razu się wycofywałam
Faktycznie, w tamtym okresie umawiałam się z paroma facetami, ale nic specjalnego z tego nie wynikło. Kiedy tylko zaczynali sugerować, żeby pójść na całość, od razu się wycofywałam. Szybko znajdowali sobie inne, bardziej skore do współpracy dziewczyny. W odróżnieniu ode mnie nie umieli albo zwyczajnie nie mieli ochoty trzymać na wodzy swojego pożądania.
Kiedy poszłam na uczelnię, nic się nie zmieniło w mojej sytuacji. Na samym początku kręciło się koło mnie sporo interesujących facetów, ale ja zaciekle strzegłam swojego dziewictwa. Muszę przyznać, że czasem miałam ochotę pójść na całość z którymś z nich, ale zawsze w ostatnim momencie się z tego wykręcałam.
Obawiałam się, że coś potoczy się nie tak, jak to sobie wyobrażałam. Że to nie będzie ten wymarzony, a potem będę tego żałować i płakać po nocach. Podrywałam, kokietowałam, ale gdy atmosfera robiła się zbyt gorąca i zaczynała robić się intymna, po prostu uciekałam.
Szybko zyskałam łatkę tej, której nie da się dotknąć. Chłopaki doszli do wniosku, że nie warto tracić na mnie czasu i nagle zrobiło się wokół mnie pusto.
Kiedy moje koleżanki chodziły na spotkania z facetami, bawiły się i uprawiały seks, to ja ślęczałam nad notatkami i zakuwałam do sesji. Dzięki temu udało mi się zdać wszystko z rewelacyjnymi ocenami i od razu po studiach załapałam się na wymarzony etat w dużej firmie. To był największy plus takiego trybu życia.
W kolejnych latach nie było mnie stać na luksus myślenia o uczuciach. Całą energię poświęcałam na pracę, biorąc udział w korporacyjnym wyścigu szczurów. Pracowałam od rana do wieczora, pragnąc zdobyć szacunek otoczenia. Do domu docierałam kompletnie wyczerpana, marząc jedynie o tym, aby paść na łóżko. Rzecz jasna, nie miałam towarzystwa. Dopiero kiedy upewniłam się, że nikt nie odbierze mi stanowiska w firmie, ponownie rozpoczęłam poszukiwania miłości swojego życia.
Zazdrościłam im doświadczeń
Od dłuższego czasu niewinność stanowiła dla mnie spory problem. Nie mogłam się doczekać, żeby przeżyć swój pierwszy stosunek, doświadczyć rozkoszy i przekonać się na własnej skórze, jak wspaniale jest wtulić się po wszystkim w ramiona faceta. Nasłuchałam się mnóstwo historii od moich przyjaciółek, naprawdę się rozgadały na ten temat.
Opowiadały o swoich przeżyciach tak szczerze i barwnie, że słuchając ich relacji, nieraz czułam jak policzki mi płoną. Zazdrościłam im tych doświadczeń i nie wiedziałam jak to zmienić.
Wśród pracowników firmy można było znaleźć sporo ciekawych facetów. Niemal każdy z nich rzucał mi pożądliwe spojrzenia. Jednak tylko jeden wpadł mi w oko. Nazywał się Patryk i był niezwykle atrakcyjnym blondynem o lazurowych oczach. Gdy ujrzałam go po raz pierwszy, zamurowało mnie.
Od razu wiedziałam, że to właśnie on jest tym wymarzonym. Dlatego bez wahania przystałam na propozycję wspólnego wypicia kawy, gdy pewnego dnia mnie o to zapytał. Od tamtego momentu byliśmy niemal nierozłączni.
Uwielbienie z jakim spędzałam z nim czas, nie miało sobie równych. Łączyły nas podobne hobby i zamiłowania. Nawet nie zauważyłam, kiedy moje uczucia do niego przerodziły się w miłość.
Patryk darzył mnie ogromnym szacunkiem. Nie starał się od początku wciągnąć mnie do łóżka. I chyba odpowiadało mu, że ja również go do tego nie nakłaniam. Sprawiał wrażenie, jakby nie przepadał za panienkami, które lecą na każdego.
Zaczął rzucać nieśmiałe sugestie
Jednak po paru miesiącach znajomości zaczął rzucać nieśmiałe sugestie. Nie byłam tym zaskoczona. W końcu był zwyczajnym, pełnym wigoru mężczyzną. Potrzebował bliskości fizycznej.
Kiedy znowu zasugerował, że oczekuje czegoś więcej niż tylko całowania i przytulania, nie sprzeciwiłam się. Zaproponowałam, abyśmy nadchodzący weekend spędzili w moim mieszkaniu. Przez moment chciałam mu nawet zdradzić, że jestem dziewicą, ale ostatecznie się powstrzymałam. Stwierdziłam, że będzie to dla niego przyjemna niespodzianka.
Przed spotkaniem z Patrykiem cała byłam w nerwach, zupełnie jakbym przygotowywała się do nocy poślubnej. Wszędzie rozstawiłam świeczki, zapaliłam kadzidełka, kupiłam bukiet kwiatów i przygotowałam butelkę pysznego wina. Kiedy zbliżała się umówiona godzina, nie potrafiłam nawet na chwilę usiąść, tylko cały czas biegałam do lustra, żeby sprawdzić czy dobrze wyglądam.
Ekscytowałam się na myśl, że za moment odkryję jak smakuje prawdziwa miłość. W dodatku z facetem, który całkowicie zawrócił mi w głowie. Czułam, że dziś spełni się moje wielkie marzenie.
Sprawy zaczynały się świetnie układać. Wymienialiśmy namiętne buziaki i słodkie słowa. Obawiałam się trochę, że spanikuję tuż przed tym najważniejszym, ale wbrew obawom, czułam tylko narastającą ekscytację i pożądanie. Kiedy Patryk mnie rozebrał, z zaufaniem i radosną niecierpliwością wtuliłam się w jego objęcia. Zdecydowałam, że wyznam mu, iż będzie pierwszym mężczyzną w moim życiu.
– Chciałam cię o coś prosić, okażesz mi cierpliwość i zrozumienie, bo widzisz... – zająknęłam się, a słowa zatrzymały mi się w gardle. Wyczułam, jak mój ukochany rozluźnia czuły uścisk.
– Bo co? – Patryk wbił we mnie zaskoczone spojrzenie.
– Cóż, nie miałam jeszcze okazji być blisko z żadnym facetem... no wiesz, nie spałam jeszcze z nikim... to będzie mój pierwszy raz – wydukałam, czując wstyd.
– Chcesz powiedzieć, że nigdy nie współżyłaś? – upewniał się, jakby nie mógł uwierzyć w to, co przed momentem do niego dotarło.
– Nooo... nie – odparłam, wbijając wzrok w podłogę.
Odskoczył ode mnie gwałtownie
Liczyłam na to, że mój chłopak obejmie mnie ciepło ramionami i powie, jak bardzo cieszy się z tego, że to właśnie na niego czekałam. Miałam nadzieję zobaczyć w jego oczach wzruszenie, a może nawet usłyszeć obietnicę, że dołoży wszelkich starań, aby nasz pierwszy wspólny raz był dla mnie najcudowniejszym doświadczeniem na świecie. Ale zamiast tego, on odskoczył ode mnie tak gwałtownie, jakby się poparzył.
– Przepraszam, ale to nie wchodzi w grę! – krzyknął, nerwowo wciągając na siebie ubrania.
– Ale o co chodzi? Co się stało?
– Ja się nie nadaję do roli nauczyciela. Potrzebna mi namiętna, doświadczona kobieta, a nie zagubiona gąska, którą trzeba uczyć krok po kroku. Nie mam czasu na takie podchody – odburknął poirytowany.
– I co teraz? – westchnęłam zrezygnowana.
– Cóż, niestety musimy się pożegnać. Mam nadzieję, że rozstaniemy się w zgodzie, bez urazy. Daj mi znać, kiedy pozbędziesz się dziewictwa i zdobędziesz trochę doświadczenia. Wtedy z chęcią się z tobą spotkam i zaszalejemy razem – powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym obrócił się na pięcie i opuścił moje mieszkanie.
Gdy tylko drzwi trzasnęły za jego plecami, rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Zdałam sobie sprawę, że to był kres moich fantazji i nadziei.
Dwa lata już upłynęły od tamtego zdarzenia. Wciąż nie zaznałam prawdziwej miłości, ponieważ od czasu rozstania z Patrykiem, nie związałam się z nikim innym. Po pierwsze, z żadnym mężczyzną nie byłam aż tak blisko, a po drugie – obawiałam się podobnej reakcji z jego strony.
Momentami nachodzi mnie refleksja, że może powinnam była przeżyć inicjację w czasach licealnych, jak robiły to moje przyjaciółki. Teraz mogłabym uchodzić za wytrawną kochankę, a nie młodą, niedoświadczoną dziewczynę.
Gdzieś w głębi duszy kołacze się iskierka nadziei, że los ześle mi faceta, który będzie potrafił docenić moje dziewictwo. Tylko co jeśli tak się nie stanie? Aż mnie skręca na samą myśl, że odejdę z tego świata bez zaznania choć odrobiny miłości.
Małgorzata, 30 lat
Czytaj także:
„Szefa zawodzę w pracy, a żonę w sypialni. W żadnym z tych miejsc nie potrafię stanąć na wysokości zadania”
„Syn wziął sobie miastową pannicę i olał rodzinną spuściznę. Nie po to go urodziłam, by pracował w korporacji”
„W wieku 25 lat zostałam wdową. Teściowa pilnowała mnie jak cerber, bylebym tylko nie zapomniała o jej synu przy innym”