„Przez 30 lat żyliśmy z bratem jak pies z kotem. Ten drań zmarnował mi życie, nie potrafiłem mu wybaczyć. Do czasu”

mężczyzna skłócony z bratem fot. Adobe Stock, Ranta Images
„Mam za sobą areszt, więzienie i relegowanie z uczelni. Mam utratę przyjaciół i kolegów, którzy nie uwierzyli, że ja i mój młodszy brat to dwa osobne światy. Mam za sobą rozstanie z dziewczyną, którą bardzo kochałem. Komu to zawdzięczam? Oczywiście Krzyśkowi”.
/ 10.04.2023 22:30
mężczyzna skłócony z bratem fot. Adobe Stock, Ranta Images

Mam pięćdziesiąt siedem lat i od ponad trzydziestu nie rozmawiam ze swoim bratem. Mieszkamy w tym samym mieście, nawet niedaleko od siebie, czasami się mijamy na ulicy albo w sklepie i to wszystko. Od wiosny tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego roku nie zamieniliśmy ani jednego słowa, nie podaliśmy sobie ręki i nie usiedliśmy przy jednym stole, nawet podczas świąt, kiedy jeszcze żyła nasza mama. A po jej śmierci nie było już żadnego powodu, aby się pojednać i zapomnieć o dawnych urazach.

Poszło nam o politykę… Mieliśmy po niecałe dwadzieścia lat, więc taka zapiekłość nie powinna do nas pasować, ale ja się wrodziłem do naszego ojca i nie wybaczałem, kiedy ktoś mi się naraził.

Krzysiek był ode mnie młodszy o rok, a wyglądał jak smarkacz i tak się zachowywał. Dookoła wszystko się zmieniało, a jego jakby nic nie obchodziło, jakby nie wyrósł z piaskownicy i krótkich majtek. Ja byłem całym sercem po stronie nowych przemian, cieszyła mnie transformacja i angażowałem się we wszystko, co się z nią wiązało, a on miał to w nosie. Twierdził, że polityka to szambo i że on nie ma zamiaru się nawet do niego zbliżać.

– Ty się może jakoś wymigasz w razie wpadki, ale to na pewno rykoszetem uderzy we mnie, a ja nie mam zamiaru cierpieć za niewinność, tym bardziej że nie wierzę w te wasze bezkrwawe rewolucje. Proszę, uspokój się, nie ryzykuj i nie marnuj życia sobie, a przy okazji mnie – tłumaczył. – I lojalnie cię uprzedzam, że nie jestem bohaterem, dlatego jak mnie będą pytali, co wiem, to powiem, a wiem niestety sporo. Więc albo skończ z tymi głupotami, albo się wyprowadź i stwórz przynajmniej pozory, że nie mam nic wspólnego z twoimi wariactwami!

Mam za sobą areszt

Nie traktowałem tego poważnie i to był mój wielki błąd, bo mój brat istotnie wyspowiadał się ubecji ze wszystkiego, co widział i słyszał. Wystarczyło go wezwać na przesłuchanie i trochę postraszyć… Potem podobno mówił, że ja miałem pełną świadomość, że tak postąpi.

Mam za sobą areszt, więzienie i relegowanie z uczelni. Mam utratę przyjaciół i kolegów, którzy nie uwierzyli, że ja i mój młodszy brat to dwa osobne światy. Mam za sobą rozstanie z dziewczyną, którą bardzo kochałem. Komu to zawdzięczam? Oczywiście Krzyśkowi.

Każdy kolejny dzień, miesiąc i rok tylko mnie utwierdzały w przeświadczeniu, że życie zmarnował mi rodzony brat i że nie chcę go znać. On skończył studia, ożenił się, miał syna. Uważałem go za tchórza i oportunistę aż do chwili, w której spotkaliśmy się oko w oko w aptece.

Od razu chciałem wyjść, ale uderzył mnie jego zły wygląd. Był wymizerowany i wyglądał na zmęczonego. Zapakował leki w plastikową torebkę, która pękła i wszystko się wysypało. Byliśmy w aptece tylko my dwaj, więc pochyliłem się i zacząłem mu pomagać to zbierać, a potem wyszedłem z nim na zewnątrz.

– Chorujesz? – zapytałem i to były pierwsze słowa do niego od wielu lat.

– Ja nie – odparł. – Żona jest po wylewie.

– Nie wiedziałem. Kiedy?

– Skąd miałeś wiedzieć? – powiedział. – Już ponad piętnaście lat. Ale radzę sobie, jest w porządku.

Podziwiam, że daje sobie radę

– A syn?

– Też choruje.

– Współczuję…

– Nie współczuj. Powiedziałem, że sobie radzę. No, cześć, dzięki za pomoc przy lekach. Muszę lecieć…

Odwrócił się i zniknął za rogiem budynku. Była ciepła wiosna, a mnie się nagle zrobiło zimno, jakby powiał lodowaty wicher. Pomyślałem sobie, jak beznadziejne są ludzkie oceny i klasyfikacje: ci, którzy wydawali się herosami ze spiżu, łamią się i wywracają, a tchórze i zdrajcy wyrastają na postacie z pomników.

Jakim byłem durniem, marnując na złość i żale tyle lat… I jakie mam szczęście, że los dał mi szansę na opamiętanie się, bym mógł odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest ważniejsze: bohaterstwo od święta, czy cicha, niewidoczna, mozolna odwaga w pokonywaniu codzienności. Wydaje mi się, że powoli zaczynam to rozumieć…

Czytaj także:
„Mój brat zrobił dziecko swojej nauczycielce. Całe miasto przeklęło ich związek, a ona straciła pracę”
„Całe życie darliśmy koty, ale po drugim rozwodzie mój brat zamieszkał z nami. Było mi żal bezdzietnego straceńca”
„Bratowa jest zakupoholiczką, a o ciuchach mówi jak o kochanku. W ten sposób leczy rany, które zadał jej mój brat”

Redakcja poleca

REKLAMA