„Przez 15 lat męczyłam się z córką, dla niej zrezygnowałam z miłości. Koniec tego dobrego, niech teraz tatuś się wykaże”

kłótnia matki z córką fot. Adobe Stock, highwaystarz
„– I tak się z nim rozstaniesz się! – prychnęła. – Twoje związki nigdy nie trwają długo. Spoko, mogę być dla niego uprzejma. Podziękuj mu za kwiatki, ale następnym razem mógłby mi przynieść, nie wiem… smartwatcha, skoro chce mi zaimponować. Jak już bzyka moją mamę, to mógłby się postarać, no nie?”.
/ 25.11.2022 09:15
kłótnia matki z córką fot. Adobe Stock, highwaystarz

Kiedy Marika miała pięć lat, poznałam fajnego faceta. Robił, co mógł, żeby mała go polubiła, ale się nie udało. Moja córeczka dostawała histerii, kiedy Filip do nas przychodził, a ilekroć ja wychodziłam, żeby się z nim spotkać, wtulała się we mnie i nie chciała puścić. Doszło do tego, że kłamałam, mówiłam, że idę do lekarza albo na zebranie, ale ona i tak jakimś dziecięcym instynktem wyczuwała, że chodzi o „konkurencję”. Tak mi to wytłumaczyła wtedy mama:

Od urodzenia miała cię tylko dla siebie, a tu się pojawił jakiś facet i odbiera jej uwagę i czas mamy. Dlatego protestuje, ale w końcu go zaakceptuje i wszystko się ułoży, zobaczysz.

Niestety, jej optymizm się nie sprawdził, i rozstałam się z Filipem, bo wiedziałam, że córeczka nigdy nie pozwoli mu z nami zamieszkać. Odchorowywałam to rozstanie przez wiele miesięcy.

Bardzo starał się zrobić dobre wrażenie

Kilka swoich kolejnych związków zachowałam w tajemnicy przed córką. Nazywałam to sama przed sobą dyskrecją, ale tak naprawdę nie chciałam znowu przechodzić przez jej zazdrość. Obiecałam sobie, że jeśli mężczyzna utrzyma się w moim życiu dłużej niż pół roku, to poznam go z Mariką, ale to zdarzyło się tylko raz, i to Karol się wycofał.

– Iwona, co jeszcze mam zrobić? – zapytał bezradnie po tym, jak trzynastoletnia Marika znowu była dla niego złośliwa i niegrzeczna. – Ona mnie nie cierpi i, prawdę powiedziawszy, ja też za nią nie przepadam. Sorry, ale nie chcę związku z doskoku, chcę mieszkać ze swoją kobietą, spać z nią i planować wspólne życie. A Marika odnosi się do mnie jak do wroga. To po prostu nie wypali… Przykro mi.

Nie chciałam tego rozstania, rozmawiałam z córką, tłumaczyłam jej, że mam prawo do szczęścia.

– Ja też! – odpowiedziała hardo. – I możesz sobie z nim zamieszkać! Przecież mogę iść do taty.

Jej tata to była osobna historia. Nie chciał mieć dziecka, praktycznie się na mnie obraził, że zaszłam w ciążę, chociaż byliśmy już wtedy w trzyletnim związku. Ulotnił się, zanim urodziłam. Pieniądze na alimenty przelewał na moje konto, regularnie też przyjeżdżał po córkę, nie mogłam powiedzieć, żeby był złym ojcem. Ale wiedziałam jedno: Paweł lubił swoją niezależność, swój sportowy motocykl i swoje kolejne podboje miłosne, mimo że dobiegał już czterdziestki.

– Ja nie mam nic przeciwko temu – powiedziałam Marice. – Jak chcesz mieszkać z tatą, to proszę bardzo.

I tak się skończyły szantaże ze strony córki. Niestety, mojego związku nie dało się już uratować.

Może dlatego, kiedy poznałam Leona, byłam bardziej przerażona niż szczęśliwa. Przekroczyłam już czterdziestkę, moje ciało się zmieniało i coraz mniej mi się podobało, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej czułam potrzebę bycia kochaną i pożądaną. Leon nie tylko zachwycał się moim ciałem, ale był też mężczyzną, który potrafił mnie słuchać i wspierać. Powiedziałam mu o tym, jak układały, czy raczej nie układały się moje związki z mężczyznami w przeszłości. Miałam nadzieję, że tym razem wszystko będzie inaczej, że Marika go polubi i uda nam się stworzyć rodzinę.

Na pierwsze spotkanie umówiłam ich miesiąc po piętnastych urodzinach córki. Powiedziałam Marice, że chcę, by poznała kogoś, kto jest dla mnie wyjątkowo ważny, i by była dla niego miła.

– Zawsze jestem miła – rzuciła zaczepnie, chociaż obie doskonale znałyśmy prawdę.

Leon zjawił się w stylu retro – z kwiatami dla mnie… i dla niej. To on zaplanował też spotkanie, zabrał nas nad pobliskie jezioro, gdzie była plaża i uroczy bar z fantastycznymi daniami z ryb. Wiedział, że Marika jest ichtiwegetarianką…

Leon starał się, żeby każda minuta naszej wycieczki była atrakcyjna, zabrał nas na łódkę, namówił Marikę do zagrania z nim w badmintona.

Mi na nim zależy, a ona z niego kpi!

Wydawało mi się, że córka nieźle się bawiła, do tego zrobiła sobie milion selfie na Instagram, poopalała się i zjadła pysznego szczupaka. Dlatego, kiedy Leon odwiózł nas do domu, a ja zapytałam ją, jak jej się podobał, jej odpowiedź mnie zaskoczyła:

– Wszystko fajnie, tylko moim zdaniem za bardzo się stara – mruknęła. – Wiesz, to takie trochę męczące, jak facet tak skacze na dwóch łapkach.

Wtedy zrozumiałam, że nieważne, co mój potencjalny partner zrobi, żeby zyskać jej przychylność, ona i tak będzie miała coś przeciwko niemu. Może moja mama miała rację – Marika przywykła, że byłam zawsze tylko dla niej: zajmowałam się nią, wspierałam emocjonalnie, interesowałam się wszystkim, co miała mi do powiedzenia, zawsze odkładałam wszystko inne na bok, kiedy ona czegoś potrzebowała, bo przecież była dla mnie najważniejsza. W sumie to nie było takie dziwne, że nie chciała rezygnować z takich przywilejów.

Tyle że tym razem nie zamierzałam ulegać jej fochom.

– Posłuchaj, kochanie – zaczęłam i nieco straciłam zapał, widząc, jak ze znudzeniem przewraca oczami, sygnalizując mi, że szykuje się na irytującą tyradę matki. – Okej, może ci się nie podobać, że jestem z Leonem, ale ja się z nim nie rozstanę.

– Rozstaniesz się! – prychnęła. – Twoje związki nigdy nie trwają długo. Spoko, mogę być dla niego uprzejma. Podziękuj mu za kwiatki, ale następnym razem mógłby mi przynieść, nie wiem… smartwatcha, skoro chce mi zaimponować. Jak już bzyka moją mamę, to mógłby się postarać, no nie?

Chciała powiedzieć coś jeszcze tym drwiącym tonem, ale nagle poczułam, że tak dłużej nie może być.

– Natychmiast się zamknij! – rozkazałam jej, czując, że zalewa mnie wściekłość. – Nie pozwolę ci szydzić z Leona. Powiedziałam ci, że jest dla mnie ważny, a ty z niego kpisz! I z moich poprzednich związków, które się rozpadły przez ciebie!

Spojrzała na mnie z szokiem w oczach, ale było już za późno, gniew zaczął mówić zamiast mnie i wygarnęłam jej, że zawsze robiła wszystko, żeby przegonić moich partnerów, bo była zazdrosna, że poświęcam im część uwagi. Zrobiła się z tego awantura z wrzaskami i wzajemnymi oskarżeniami, aż na koniec Marika oznajmiła, że ona się wyprowadza do taty.

– Proszę bardzo! Dzwoń do niego. Proszę! Niech po ciebie przyjedzie!

Byłam zdumiona jego przemianą. Czyżby dojrzał?

Sytuacja eskalowała i córka nie miała wyjścia. Naprawdę zadzwoniła do Pawła i zaczęła mu histerycznie płakać w słuchawkę, że „mama ma nowego kochanka”, i czy w związku z tym ona może zamieszkać u niego. Mój były był przynajmniej szybki, zjawił się pod blokiem w ciągu godziny. Córka miała już spakowany wielki plecak i torbę z książkami.

Myślałam, że Paweł spojrzy na mnie z dezaprobatą albo powie coś złośliwego, ale mnie zaskoczył.

– Przejdzie jej. Wiesz, że cię kocha – szepnął, obejmując mnie na moment. – A tak w ogóle, to dawno już pomyślałem, że warto, żeby trochę ze mną pomieszkała. Straciłem piętnaście lat jej życia, za chwilę będzie dorosła i już nigdy nie będę miał okazji pobyć ojcem. Chciałem, żeby była u mnie na ferie, więc kupiłem już biurko i szafkę, a jutro pojedziemy po resztę rzeczy. Ma u mnie normalny dom, więc niczym się nie martw.

Byłam zdumiona jego przemianą. Czyżby po czterdziestce zrozumiał, że motocykle, kolejne dziewczyny w obcisłych skórzanych spodniach i życie niczym dwudziestolatek to nie jest plan na wieczność?

Nie wnikałam jednak w motywy Pawła. Najważniejsze było, że chciał mieć Marikę w swoim domu i życiu.

Może to i racja, że ja wychowywałam ją przez piętnaście lat, więc przyszedł czas, żeby i on coś dał z siebie.

Oczywiście córka po tygodniu chciała wracać. Nie podobało jej się, że ojciec nie zachowywał się jak weekendowy tatuś, który na wszystko jej pozwalał. Nagle zamiast pizzy były normalne obiady, po których musiała zmywać, a zamiast wieczorów filmowych – kontrola pracy domowej. Paweł podszedł poważnie do swojego zadania – nie tylko opiekował się córką, ale i od niej wymagał. Nie dziwiło mnie, że chciała wracać do mamy, na której większość roszczeń wymuszała płaczem i krzykami.

– Kochanie, zawsze możesz mieszkać ze mną – powiedziałam, zgodnie z prawdą. – Ale rozmawiałam już z Leonem i przeprowadzam się do niego.

Była w szoku, protestowała, ale ja już podjęłam decyzję.

Córka została u ojca na własne życzenie. Była zła, jednak w końcu zrozumiała, że inaczej nie będzie. Dzisiaj spędza u ojca trzy tygodnie w miesiącu, a z nami tydzień, spotykamy się też, kiedy tylko możemy. Ciągle może zamieszkać z nami, ale okazało się, że świetnie dogaduje się z tatą i służy jej odrobina dyscypliny, poprawiła oceny.

Paweł naprawdę świetnie daje sobie radę jako ojciec nastolatki, a ja czuję się szczęśliwa w związku z ukochanym. Jasne, czasami zastanawiam się, czy jestem dobrą matką i mam wyrzuty sumienia, ale potem przypominam sobie, że byłam nią przez piętnaście lat, a teraz kolej na dobrego tatę. A ja koncentruję się na tym, żeby być dobrą partnerką. To znaczy narzeczoną, bo Leon mi się oświadczył. 

Czytaj także:
„Stroniłam od wakacyjnych romansów, szukałam poważnego związku. Tylko raz dałam ponieść się chwili i... nie żałuję”
„Chłopak córki to zwykły laluś i palant. Zabrał ją na wakacje na wieś, żeby doiła krowy, karmiła kury i króliki"
„Nasze małżeństwo zaczęło umierać przez brak czasu. Jedyne, co mieliśmy ze sobą wspólnego to kredyt i dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA