Przez większość swojego dorosłego życia prowadziłem firmę. Początki nie były łatwe, ale z każdym kolejnym rokiem interes szedł coraz lepiej i przynosił coraz większe zyski. I kiedy po kilkudziesięciu latach pracy postanowiłem w końcu odpocząć, to stwierdziłem, że przepiszę firmę na syna. Wydawało mi się, że jest obrotny, pracowity i przede wszystkim godny zaufania. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że mój syn wywinie mi taki numer.
Zasłużyłem na odpoczynek
Po kilkudziesięciu latach ciężkiej pracy postanowiłem wreszcie odpocząć
Nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale pewnego dnia zacząłem rozważać przejście na emeryturę.
– Ty i emerytura? – zapytała żona ze zdziwieniem, gdy tylko poinformowałem ją o swoich planach.
– A co w tym takiego dziwnego? – odburknąłem.
– Przecież ty jesteś pracoholikiem – powiedziała Basia.
Spojrzałem na nią i chciałem coś odpowiedzieć. Ale w tej samej chwili uświadomiłem sobie, że moja żona ma rację. Od kilkudziesięciu lat pracowałem niemal codziennie, a chorobowe lub urlop zdarzały mi się raz na kilka lat.
– Może i masz rację – powiedziałam ugodowo, a Basia tylko pokiwała głową. – Ale przecież nie można pracować przez całe swoje życie – szybko dodałem. I od razu pomyślałem, że emerytura to wcale nie taki zły pomysł.
Od kilku miesięcy czułem ciągłe zmęczenie, a praca nie przynosiła mi już tyle radości. Być może się starzałem, a może chciałem po prostu odpocząć.
– A co z firmą? – usłyszałem pytanie żony.
– Przecież jest Tomek – odpowiedziałem niemal od razu.
Wprawdzie nasz syn nigdy nie przejawiał zainteresowania rodzinną firmą, ale wierzyłem, że kiedyś zmieni zdanie. Może teraz nadszedł ten moment?
– Tomek? – zdziwiła się żona. – Przecież on nigdy nie pracował z twojej firmie. Nie poradzi sobie – dodała.
– Poradzi – powiedziałem. – Na początku mu pomogę – dodałem.
Jednak podobnie jak żona miałem pewne wątpliwości. Mój syn był typowym lekkoduchem, który od ciężkiej pracy wolał dobrą zabawę. Wprawdzie pracował w jakiejś międzynarodowej firmie i całkiem nieźle sobie radził, ale prowadzenie firmy to zupełnie coś innego.
– Poradzi sobie – powtórzyłem.
Zabrzmiało to tak, jakbym chciał przekonać samego siebie. Barbara spojrzała na mnie w dziwny sposób, ale nic nie powiedziała. Zresztą co miała powiedzieć? Tomek był jedynakiem i jeżeli chcieliśmy, aby firma została w naszych rękach, to przepisanie jej na naszego syna było jedynym rozwiązaniem.
Przedstawiłem synowi mój plan
Przez kilka kolejnych dni rozważałem wszystkie możliwe scenariusze. Zastanawiałem się nawet nad tym, aby poczekać z emeryturą jeszcze kilka lat. Jednak niemal od razu odrzuciłem to rozwiązanie. W myślach już planowałem swój wolny czas – czytanie książek, spacery i zagraniczne wycieczki. Wcześniej nigdy nie miałem na to czasu.
– Jesteś pewien, że wszystko dobrze przemyślałeś? – zapytała mnie Basia, gdy postanowiłem, że będę pracować tylko do końca roku.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziałem. – Zadzwonię do Tomka i powiem, żeby wpadł do nas. Wtedy z nim porozmawiam i powiem mu, że zamierzam przepisać na niego firmę.
Basia tylko westchnęła, ale nic nie powiedziała. Z nas dwojga to ona była bardziej surowym rodzicem. Zawsze twierdziła, że nasz syn jest wygodnym leniem, który uważa, że wszystko mu się należy. Ja myślałem inaczej. Byłem przekonany, że jak Tomek zostanie właścicielem firmy, to w końcu dorośnie. Zresztą nie będzie miał innego wyjścia.
Prowadzenie własnej firmy to niełatwy kawałek chleba, który wymaga poświęcenia, zaangażowania i pracowitości. A ja liczyłem na to, że mój syn podejmie to wyzwanie. Gdy zapraszałem Tomka na niedzielny obiad, to nie powiedziałem mu o swoich planach. Chciałem wykorzystać element zaskoczenia.
– Wciąż uważam, że to nie jest dobry pomysł – upierała się Basia.
Nawet trochę ją rozumiałem, bo też miałem mnóstwo wątpliwości. Ale prawda była taka, że nie miałem innego wyjścia. Nie chciałem, aby dorobek mojego życia przeszedł w obce ręce. Poza tym zatrudniałem kilkanaście osób, z którymi czułem się bardzo związany i za które byłem odpowiedzialny. Nie chciałem ryzykować, że moi wieloletni pracownicy zostaną pozbawieni zatrudnienia. A zostawienie firmy w rodzinnych rękach dawało im gwarancję zatrudnienia.
– Stało się coś? – zapytał Tomek niemal od wejścia.
Po wyjeździe do innego miasta rzadko nas odwiedzał i rzadko interesował się tym, co u nas słychać.
– Nic się nie stało – odpowiedziałem. – Po prostu chciałem z tobą o czymś porozmawiać – dodałem.
W oczach syna ujrzałem zaniepokojenie. Pewnie pomyślał, że kolejny raz będziemy suszyć mu głowę o to, że nie zamierza się ustatkować, a cały swój wolny czas spędza na grach komputerowych lub imprezach z kumplami.
Jednak tym razem nie zamierzałem wspominać o tym ani słowem. Zresztą to Basi bardziej przeszkadzał styl życia naszego syna. Ja raczej uważałem, że wszystko ma swój czas i przyjdzie taki moment, że nawet nasz syn poczuje potrzebę stabilizacji.
– Więc o co chodzi? – zapytał Tomek od razu po obiedzie. Przez cały posiłek próbował nas wypytywać, ale ja z premedytacją odkładałem tę chwilę. Ale nie mogłem robić tego w nieskończoność.
– Chcę przepisać na ciebie firmę – powiedziałem w końcu.
Tomek spojrzał na mnie z zaskoczeniem i ewidentnie nie wiedział, co powiedzieć.
– No co się tak dziwisz? – zapytałem ze śmiechem. – Postanowiłem przejść na emeryturę i w końcu odpocząć. A ponieważ nie chce sprzedawać dorobku swojego życia, to wpadłem na pomysł, że to ty przejmiesz rodzinny interes. Co ty na to?
Spodobał mu się ten pomysł
Tomek początkowo miał zaskoczoną minę, ale doskonale widziałem, że z każdą upływającą sekundą ten pomysł podoba mu się coraz bardziej.
– Ale ja się na tym nie znam – powiedział w końcu.
– Wszystko ci pokażę i wszystkiego cię nauczę – odpowiedziałem szybko.
– Zobaczysz, poradzisz sobie – dodałem z pewnością, której wcale nie miałem.
„Czy to na pewno dobry pomysł?” – pomyślałem. Jednak było już za późno, bo nasz syn powiedział, że się zgadza.
– Kiedy mam zacząć? – zapytał z entuzjazmem.
Do tej pory nie mówiłem w firmie, że zamierzam przejść na emeryturę. Najpierw chciałem wszystko ustawić tak, aby moi pracownicy nie czuli się zagrożeni. Teraz jednak nie mogłem już tego ukrywać. Kilka dni temu podpisaliśmy z Tomkiem umowę notarialną, na mocy której to on przejął kontrolę nad firmą.
– Przedstawiam wam nowego szefa – powiedziałem załodze kilka miesięcy później.
– Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się wspólnie pracowało – powiedział Tomek z uśmiechem.
Jednak na twarzach mojej załogi nie widziałem radości. Przez kilka ostatnich miesięcy widzieli, że wprowadzam syna do firmy. Jednak większość z nich myślała, że tylko go zatrudniłem. A teraz na ich twarzach zobaczyłem strach i niepewność.
I jak się okazało, mieli powody do takich odczuć. Kiedy następnego dnia przyjechałem do firmy, to na parkingu zobaczyłem luksusowy samochód. Doskonale wiedziałem, kto w naszym mieście jeździ takim autem. To był mój konkurent, który już kilkukrotnie proponował mi odkupienie mojej firmy. Jednak ja za każdym razem odmawiałem. A teraz on tu się pojawił, a ja miałem bardzo złe przeczucia.
Syn sprzedał dorobek mojego życia
Gdy wszedłem do firmy, to zobaczyłem syna, który ściskał dłoń właściciel luksusowego auta.
– Co pan tu robi? – zapytałem z niepokojem. Miałem bardzo złe przeczucia.
– Jak to co? – usłyszałem butną odpowiedź. – Od dzisiaj to ja jestem właścicielem tej firmy.
Spojrzałem z niedowierzaniem na syna, który nieudolnie próbował odwrócić wzrok.
– Tomek, co ty zrobiłeś? – zapytałem cicho.
Mój syn milczał.
– Pański syn właśnie sprzedał mi firmę – powiedział człowiek, z którym konkurowałem przez ostatnie lata.
– Tomek, powiedz, że to nieprawda – zwróciłem się do syna. A on w końcu odzyskał głos.
– Chyba nie myślałeś, że wrócę do tej mieściny, aby zająć się tą firmą – powiedział bezczelnie. – Ale ponieważ to ja zostałem jej właścicielem, to postanowiłem zrobić z nią to, co uważałem za słuszne – dodał.
Nie mogłem uwierzyć, w to co słyszę. Mój syn sprzedał dorobek mojego życia i potrzebował na to zaledwie kilkudziesięciu godzin. I co gorsza – zrobił to w zmowie z człowiekiem, którego nie lubiłem i którego nie darzyłem szacunkiem.
– A teraz proszę opuścić moją firmę – usłyszałem po chwili.
Nie mogąc nic zrobić, opuściłem budynek, który przez kilkadziesiąt ostatnich lat był moim drugim domem.
– Jak mogłeś to zrobić? – zapytałem syna, który wyszedł razem ze mną.
Jednak Tomek nic nie odpowiedział. Wsiadł do samochodu i po prostu odjechał. Ciężko przeżyłem to, co zrobił mój syn. A dodatkowo kilka dni później dowiedziałem się, że nowy właściciel firmy wyrzucił wszystkich na bruk i kompletuje nową załogę. To zupełnie mnie załamało. Nie mogłem pogodzić się z tym, że zaufałem synowi, a on wystrychnął mnie na dudka. A najgorsze było to, że nic nie mogłem zrobić.
Przez kilka miesięcy snułem się bez celu po domu i wypominałem sobie swoją głupotę. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie moja żona. To ona podtrzymywała mnie na duchu i cały czas powtarzała mi, że mimo wszystko trzeba iść naprzód. Ale to nie jest takie proste.
Czytaj także:
„Kleiłem się do mojej kochanki jak do miodu. Szybko mi się przejadło i teraz przyprawia mnie o mdłości”
„Mąż ciągle opiekuje się matką i zaniedbuje rodzinę. Nie rozumie, że lepiej oddać ją do domu opieki”
„Teściowa twierdzi, że wymodliła nam dziecko i kpi ze mnie, że jestem złą matką. Mam dość tej baby”