„Przepis na pierogi babci Ani był naszą rodzinną tradycją. Szlag mnie trafił, jak synowa wpakowała w nie soczewicę”

poważna kobieta fot. Getty Images, Patrick Frost
„Pierogi z kapustą babci Ani były już owiane legendą i nie przyszło mi nawet do głowy, że Ewelina ośmieliłaby się majstrować przy przepisie. Zresztą, majstrowanie to w tym przypadku zbyt delikatne określenie – synowa przeprowadziła zamach na to, co było po prostu świętością”.
/ 18.12.2024 20:00
poważna kobieta fot. Getty Images, Patrick Frost

Moja synowa jest dziwna i niespecjalnie za nią przepadam. Z uwagi na Maćka staram się nie okazywać jej niechęci, co jednak nie zawsze mi wychodzi. Kiedy w rachubę wchodzą kwestie związane z gotowaniem, ręce dosłownie same opadają. Ewelina dostała ode mnie wiele rodzinnych przepisów i każdy z nich zmieniła na swoją modłę.

Nie mogłam się tym zająć

Problemy z kręgosłupem towarzyszą mi od wielu lat. W tym roku jak na złość nasiliły się przed Bożym Narodzeniem, co niestety stanowiło poważne utrudnienie. Nie byłam w stanie spędzić w kuchni tyle czasu, ile powinnam, a o lepieniu pierogów nie było nawet mowy. Dostałam silne leki przeciwbólowe oraz zalecenie, żeby chodzić na masaże, ale skorzystanie z tej opcji przed świętami okazało się nierealne.

Cierpiałam nie tylko z powodu fizycznego bólu. Najbardziej obawiałam się tego, że wigilijna kolacja nie będzie taka, jak zwykle. Nie wyobrażałam sobie, żeby miało czegoś zabraknąć, bo ja nie domagam. Jak mówi znane powiedzenie, starość nie radość – i jestem skłonna się z tym zgodzić. Im robię się starsza, tym gorzej się czuję i dostrzegam szereg ograniczeń, których wcześniej nie było.

– Może Ewelina by coś przygotowała? – zaproponował Maciek. – Na pewno chętnie się zgodzi.

Wstrzymałam na chwilę oddech. Nie to, że synowa gotuje źle, ale ma do tego zbyt nowatorskie podejście. Święta to święta – tu liczy się tradycja.

– Och – machnęłam ręką – nie chciałabym jej niczym obciążać.

– Mamo, daj spokój. Chcesz wylądować w szpitalu? Przecież widzę, że ledwo chodzisz.

Miał rację. Leki pomagały, ale sytuacja wciąż była daleka od idealnej i w najbliższym czasie nie zanosiło się na znaczącą poprawę.

– Synu, jakoś sobie poradzę – odparłam, lecz Maciek nie dał się nabrać na dobrą minę do złej gry.

– Porozmawiam z Eweliną i tyle, a ty masz się oszczędzać.

Nie miałam wyjścia i musiałam pogodzić się z tym, że synowa zdejmie ze mnie część kulinarnych obowiązków. Niemniej wcale mi się to nie uśmiechało.

Skrzywdziła te pierogi

Trzeba było przyznać, że Ewelina podeszła do tematu ze zrozumieniem. Wykazała troskę o stan mego zdrowia i powiedziała, że zaszczytem będzie dla niej przygotowanie paru potraw na Wigilię. Cóż, do tej pory nikomu na to nie pozwalałam, ponieważ chciałam mieć pełną kontrolę nad świętami.

Lubiłam, gdy wszystko było dokładnie tak, jak zaplanowałam – odnosiło się to również do jedzenia. Przy wigilijnym stole spotykaliśmy się w niewielkim gronie i nikt się na nic nie skarżył. Synowa przygotowała śledzie z cebulką w lnianym oleju, sałatkę jarzynową, karpia w galarecie oraz pierogi, które nieomal przyprawiły mnie o zawał serca. Podzieliłam się z nią jedną z najlepszych familijnych receptur autorstwa mojej świętej pamięci mamy.

Pierogi z kapustą babci Ani były już owiane legendą i nie przyszło mi nawet do głowy, że Ewelina ośmieliłaby się majstrować przy przepisie. Zresztą, majstrowanie to w tym przypadku zbyt delikatne określenie – synowa przeprowadziła zamach na to, co było po prostu świętością. Zamiast kapustą nafaszerowała pierogi soczewicą. Wszyscy się nimi zachwycali – rzecz jasna oprócz mnie. Miałam dosłownie łzy w oczach – taki brak poszanowania dla tradycji był nie do pojęcia. Nie wytrzymałam.

– Coś ty zrobiła? – wbiłam w nią wzrok, nie kryjąc złości i rozczarowania.

– Nie rozumiem – posłała mi pełne zdziwienia spojrzenia.

– To miały być pierogi z kapustą, a ty je wypchałaś soczewicą.

– Mamo, przestań, przecież są smaczne – Maciek od razu zareagował, ale nie w taki sposób, jak powinien.

Uważam, że jego obowiązkiem było bronić rodzinnej receptury, a nie przytakiwać żonie, która dopuściła się świętokradztwa. Wywiązała się z tego ostra dyskusja. Wygarnęłam Ewelinie, co leżało mi na wątrobie. Rozpłakała się i wybiegła z mojego mieszkania, a Maciek jak ten głupi poleciał za nią, zabierając też dzieci. Ja zasłabłam i dostałam potwornej migreny, która odpuściła dopiero nad ranem. To była najgorsza Wigilia w moim życiu – dzięki synowej, która nie potrafiła zachować się tak, jak wypada.

Zdaniem męża, zrobiłam z igły widły

– Co za bezczelna dziewucha, jak ona w ogóle mogła – jęknęłam, kiedy mój Staś podał herbatę.

Czułam się koszmarnie i w tym momencie miałam ochotę zniknąć z powierzchni ziemi. Mąż postawił przede mną kubek napełniony gorącym aromatycznym naparem i tylko sapnął. Doskonale wiedziałam, co to oznacza w jego wykonaniu – dezaprobatę.

– Proszę, nie mów tylko, że i ty uważasz, że te pierogi były smaczne.

– Oszem, były bardzo dobre.

No nie, to był cios poniżej pasa! Nawet własny mąż był przeciwko mnie.

– Ty chyba nie mówisz poważnie – nie chciałam uwierzyć w to, co usłyszałam.

– Sprawiłaś Ewelinie przykrość. Stanęła na wysokości zadania, a ty ją niegodnie potraktowałaś.

Nie miałam siły podnieść się z kanapy, bo bym mu pokazała, kto tu rządzi.

– Wbiłeś właśnie nóż w moje serce.

Należą się jej przeprosiny – Staś upierał się przy swoim.

– Przecież moja mama przewraca się teraz w grobie – nie byłam zadowolona.

– Jeśli tak, to na pewno nie z powodu pierogów.

Riposta męża sprawiła, że nie miałam już chęci odzywać się do niego. Jednakże to, co powiedział, nie dawało mi spokoju. Zadzwoniłam do Maćka i spytałam, czy wpadną na ciasto, ale odmówił. Powtórzył dokładnie to samo, co mój małżonek. Po dłuższym namyśle byłam skłonna przyznać, że może nieco zbyt impulsywnie zareagowałam i mogłam wyrazić opinię o pierogach w innej formie.

Z drugiej natomiast strony niby dlaczego miałam czuć się winna? Przecież to nie ja zniszczyłam wspaniały przepis. Utwierdziłam się jedynie w przekonaniu, że jeżeli osobiście czegoś nie dopilnuję, to nie ma szans, żeby to było zrobione, jak trzeba.

– Chęć trzymania całego świata w ryzach w końcu cię zabije – nie mam pojęcia czy Staś chciał mnie pocieszyć, czy dobić, ale raczej to drugie.

– Gdyby nie ja, to w święta panowałby tu jeden wielki chaos – odpowiedział wyniośle.

Nie zamierzałam ustąpić ani na krok. Skoro Maciek i jego żona nie chcą się odzywać, to trudno. Niech synowa najpierw schowa dumę do kieszeni i przyzna mi rację co do pierogów, to będziemy mogły porozmawiać.

Alina, 65 lat

Czytaj także:
„Wychowałam 2 leniwe damesy, które palcem nie kiwną, by mi pomóc. Gdybym się przewróciła, nawet by mnie nie podniosły”
„Szwagier skacze wokół mojej siostry jakby była udzielną księżną. Obrażona damulka zadziera nosa, ale już ja jej pokażę”
„Wiem, że nie powinnam, ale przeczytałam pamiętnik córki. To, czego się dowiedziałam, totalnie mnie zniszczyło”

Redakcja poleca

REKLAMA