„Miłość życia zdradziła mnie z przyjacielem. Żonę wziąłem od niechcenia, miała wyleczyć złamane serce, nie kochałem jej”

Mężczyzna, którego dręczą wspomnienia fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Tak naprawdę szukałem pocieszenia po okropieństwie, jakie zrobiła mi Zośka i Lotek. Jednak tę tajemnicę zamierzałem zabrać ze sobą do grobu. Najgorszego jednak miałem dowiedzieć się po kilku latach”.
/ 17.01.2022 13:10
Mężczyzna, którego dręczą wspomnienia fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Myślałem o czasach młodości z rozrzewnieniem. Nawet afera o Zosię, która zakończyła moją przyjaźń z Jarkiem, odeszła w zapomnienie. Ale kiedyś o mało łbów sobie nie poukręcaliśmy. Obaj kochaliśmy się w Zośce jak szaleni, więc żaden z nas jej nie winił. Jarek uważał, że to ja mu ją ukradłem, ja oczywiście sądziłem odwrotnie.

Koledzy na roku mieli niezły ubaw, bo zachowywaliśmy się jak jelenie na rykowisku, podczas gdy Zosia chodziła ze spuszczonymi oczami, udając, że jej ta sprawa w ogóle nie dotyczy. Wszak wcześniej ze mną zerwała. Z nim też. Byłem wściekły i zrozpaczony, wydawało mi się, że to koniec świata.

Nie pamiętam, który pierwszy zaczął, ale koniec był żałosny. Koledzy rozdzielili nas, a dziekan wlepił ostrzegawcze kary, bo były to czasy, kiedy wymagano szacunku dla murów Alma Mater, a my wzięliśmy się za łby pod salą wykładową uniwersytetu.

Po latach wspomnienie już nie bolało

Opuchlizna dawno zeszła z oka, rana na sercu się zagoiła za sprawą Kasi, mojej żony. Bardzo ją kocham, ale nie od początku tak było. Tak naprawdę szukałem pocieszenia po okropieństwie, jakie zrobiła mi Zośka i Lotek. Jednak tę tajemnicę zamierzałem zabrać ze sobą do grobu. W końcu teraz tworzyliśmy szczęśliwy i kochający się duet. 

Żałowałem tylko, że przyjaźń z Jarkiem została zerwana. Postanowiłem go odnaleźć. Wpisałem nazwisko w wyszukiwarkę, wyskoczyło mi kilkanaście wyników, ale żaden Jarosław nie był tym właściwym.

Internet mnie zawiódł, poszedłem więc po rozum do głowy. Gdzie można znaleźć mężczyznę? W rejestrach drogówki, facet w sile wieku musiał być chociaż raz zatrzymany na drodze. Podzieliłem się spostrzeżeniem z kuzynem pracującym w policji.

– Nie namawiaj mnie do złego. Jak pokażesz nakaz prokuratorski, to znajdę ci faceta w pięć minut, a przynajmniej jego ostatni adres. Nie masz? To musisz radzić sobie sam.

Zwierzyłem się z kłopotu Kasi.

– Dobrze byłoby znów go spotkać – zgodziła się ze mną żona. – Pamiętasz, jak na niego mówiliśmy?

– Kaśka, jesteś genialna! – zakrzyknąłem wpisując w wyszukiwarkę studencką ksywkę Jarka: Lotek.

Był! Ukrywał się na fejsbuku pod zdjęciem czarnego kota. Chciałem do niego napisać, ale nie wiedziałem, jak zacząć. Przepraszam za bójkę? Puśćmy wszystko w niepamięć? Czy po prostu: jak się masz stary przyjacielu?

– Kasia, pomóż! – poprosiłem.

– Nie wspominaj o tej żałosnej sprawie, która i tak się przedawniła – poradziła. – Przywitaj się i wyjaw, kim jesteś, to wystarczy.

Tak zrobiłem. Jarek odpowiedział natychmiast, podał numer telefonu.

– Cześć stary, kopę lat – powiedziałem ze wzruszeniem.

Jarek wyprodukował serię chrząknięć, zanim odpowiedział. Obaj byliśmy poruszeni i lekko stremowani.

– Spotkajmy się, pogadamy o starych czasach – zaproponowałem, niepewny, czy nie odmówi. Minęło tyle lat.

– Tam gdzie zawsze? – spytał. Krótko i konkretnie, jak to on.

Było takie miejsce, tuż przy uniwerku, które nawiedzali tłumnie studenci. My też spędziliśmy tam niemało czasu.

– Jutro o dziewiętnastej?

– Będę na pewno, tylko nie wiem, czy cię rozpoznam – zaśmiał się Jarek.

– Aż tak bardzo się nie zmieniłem.

– Fajnie, ale na wszelki wypadek włóż w butonierkę goździk.

– Nie mam butonierki, a kwiatek wybij sobie z głowy, jeszcze ktoś pomyśli że umówiliśmy się na randkę.

– Widzę, że poczucie humoru też masz takie samo, jak dawniej.

Następnego dnia czekałem na niego, głupio się czując między studentami nadal tłumnie odwiedzającymi lokal.

– Kolejne pokolenie okupuje nasze terytorium, a to znaczy, że powoli przemijamy – Jarek niepostrzeżenie stanął koło mnie. – Poznałem cię, mimo braku goździka – dodał triumfalnie. Uścisnęliśmy sobie mocno dłonie.

Obaj się postarzeliśmy, ale już po kilkunastu minutach rozmowy wiedzieliśmy, że wciąż nadajemy na tych samych falach. To prawda, że najlepsze przyjaźnie zawiera się w młodości. Tylko czy najtrwalsze?

– Zapraszam do nas, Kasia będzie zachwycona. Pomagała mi cię szukać.

– Pamiętam ją, piękna dziewczyna. Wydawała się taka niedostępna, poza naszym zasięgiem.

– Mów za siebie. Udało mi się z nią ożenić, więc będziesz miał okazję skonfrontować swoje wspomnienia z rzeczywistością. A co z tobą?

– W jakim sensie? – zrobił unik.

– Pytam o rodzinę. Ożeniłeś się? Masz dzieci? Psa? Rybki w akwarium?

– To dość skomplikowane – Jarek nie miał zamiaru się zwierzać.

Nie naciskałem, różnie się ludziom układa, będzie chciał, to sam powie.

– W takim razie zabieram cię do nas, nie ma na co czekać. Poza tym uważam, że obaj wyrośliśmy z tej knajpki i nie powinniśmy tu dłużej siedzieć.

Kaśka o mało nie padła z wrażenia, kiedy Jarek zaszczycił nasze progi.

– Loteczku, jak się cieszę. Jesteś chodzącą reklamą dawnych, dobrych czasów, wyglądasz jak milion dolarów

Pociągnęła go w głąb mieszkania, nie zwracając na mnie uwagi.

– Halo, kochanie! A ja? Jak wyglądam? – spytałem, udając zazdrość.

– Jak zwykle – Kasia otaksowała mnie od stóp do głów.

– Przed ślubem była dla mnie milsza, potem stała się szczera – wyjaśniłem Jarkowi, który świetnie się bawił.

– Dobraliście się, jak w korcu maku, kto mógł wtedy przypuszczać, że będzie z was para.

– Zlitowałam się nad nim, ktoś musiał go pocieszyć po podwójnym zawodzie – palnęła Kaśka, chociaż jeszcze niedawno przestrzegała mnie przed wspominaniem sprawy z Zosią.

Natychmiast zagadałem jej nietakt, mówiłem dużo i głośno, żona zaczęła mnie wspomagać, gdy tylko ochłonęła. Zalaliśmy Jarka potokiem słów. Gdy w końcu udało mu się coś powiedzieć, oznajmił, że… musi już iść.

– Zwyczajnie uciekł, przepłoszyłam biedaka – martwiła się Kasia. – Jak to teraz naprawić?

– Nie przesadzaj, nic wielkiego się nie stało – powiedziałem. – Mówiłaś, że sprawa jest przedawniona i miałaś rację. Najważniejsze, że udało się odnowić znajomość.

– Chyba przyjaźń  – uśmiechnęła się żona. – Muszę pomyśleć, jak to dalej rozegrać. Może urządzimy przyjęcie? Poznamy rodzinę Jarka…

– … i będziemy wszyscy żyli długo i szczęśliwie – dokończyłem zgryźliwie, przypominając sobie, że Jarek nie chciał mówić o żonie.

Kiedy powiedziałem o tym Kaśce, natychmiast rozpoczęła śledztwo.

– Myślisz, że jest kawalerem? E, niemożliwe, taki fajny facet. Pewnie rozwiedziony? Ale dlaczego miałby to trzymać w sekrecie? Może ma drugą żonę? – mówiła i mówiła, przymierzając wszelkie możliwe kombinacje.

– Kaśka, błagam cię, przestań.

– Dlaczego? Jarek niepotrzebnie stwarza problemy. Bardzo bym chciała poznać jego rodzinę, moglibyśmy razem wyjeżdżać na wakacje…

Jak się Kasia uprze, nie ma na nią silnych

Przekonała mnie, że trzeba udowodnić Jarkowi, iż w pełni akceptujemy jego wybory, jakie by one nie były. Lotek mieszkał w rodzinnym domu, bywałem tam wielokrotnie w studenckich czasach, ale teraz zawahałem się przed furtką. Zaczynałem żałować, że dałem namówić się Kaśce na niezapowiedzianą wizytę u przyjaciela.

Jarek musiał nas zobaczyć przez okno, bo odezwał się brzęczyk zwalniający zamek, drzwi do domu otworzyły się i stanęła w nich… Zosia.

– O kurczę – jęknęła moja żona, sprytnie zwalniając kroku.

– Witajcie, miło was widzieć po latach, wchodźcie – uśmiechnęła się gospodyni. – Czego się napijecie?

– Trucizny – szepnęła ledwo dosłyszalnie Kaśka, wlepiając we mnie zaniepokojone spojrzenie.

– Odpręż się, Zosia to przedawniona sprawa – próbowałem ją uspokoić.

– Jak dla kogo – odpowiedziała.

Obie panie były tego wieczoru dla siebie uprzedzająco grzeczne. Podczas gdy one miło konwersowały, wymknęliśmy się z Jarkiem do ogrodu.

– Ukrywałem Zosię, bo bałem się twojej reakcji. Jak widzę niepotrzebnie – powiedział. – Teraz będziemy mogli spotykać się we czwórkę.

Nie sądzę – pomyślałem, obserwując przez szybę sztuczny uśmiech Kaśki.

– Zachowajmy męską przyjaźń dla mężczyzn – zaproponowałem. – Nie mieszajmy w to kobiet, dobrze?

– A wiesz, to nawet niegłupie –przyznał mi rację Jarek.

Wizytę zakończyliśmy dość szybko, bo Kasia nagle przypomniała sobie o ważnym zobowiązaniu, o którym pierwszy raz słyszałem.

– Tak się zastanawiam – zaczęła, gdy wracaliśmy do domu – czy zwróciłbyś na mnie uwagę, gdyby wtedy Zośka nie puściła cię kantem?

Niektórych wspomnień nie należy odświeżać, a jeśli już się to zrobiło, trzeba stawić im czoła.

– Na pewno – oznajmiłem, ale szczerze, nie byłem do końca przekonany. Kocham żonę, ale zrozumiałem to po kilku latach małżeństwa. Nasze początki jednak nie był usłane odwzajemniona dozgonna miłością. 

Czytaj także:
„Po śmierci siostry adoptowałam siostrzenicę z przymusu. Nigdy jej nie kochałam i zniszczyłam jej życie”
„Byłem w bez pamięci zakochany w żonie kumpla. On bawił się na delegacjach, ja dbałem o ciężarną Majkę”
„Odszedłem od niej, bo nie chciałem żadnych zobowiązań. A ona zostawiła mi krnąbrnego, nastoletniego syna do wychowania”

Redakcja poleca

REKLAMA