Kiedy mój mąż powiedział, że odezwała się do niego Agnieszka, przyjaciółka ze szkoły średniej, poczułam w sercu zimne ukłucie niepokoju. Nie dałam nic po sobie poznać, tylko się uśmiechnęłam i powiedziałam:
– To miłe.
– Pamiętasz Agę?
Przytaknęłam.
Oczywiście, że pamiętałam. Jak mogłabym zapomnieć? Mój mąż i ona byli w liceum nierozłączni, dopóki… ja tego nie zmieniłam. Kiedy zaczęłam chodzić z Bartkiem, zajęłam miejsce najważniejszej dziewczyny w jego życiu, bezpardonowo wypychając z niego Agę.
Co prawda, Bartek na początku próbował sprawić, żebyśmy się polubiły: jego dziewczyna i jego przyjaciółka. Organizował wspólne wyjścia do pizzerii, do kina, wyprawy na rowery i tym podobne. Jednak nic z tego nie wyszło, między mną a Agą nigdy nie było cienia sympatii. Podejrzewałam, że ona skrycie kochała się Bartku i tylko czekała na okazję, żeby zmienić ich relację z kumpelskiej na romantyczną, ale straciła taką szansę – bo pojawiłam się ja.
Wszystko co robiłam, robiłam z miłości
Nie ufałam jej za grosz. Obawiałam się, że nie pogodziła się z porażką i spróbuje mi go odbić, dlatego robiłam wszystko, by się jej definitywnie pozbyć. Działałam subtelnie i perfidnie. Odciągałam od niej Bartka stopniowo i delikatnie, krok po kroku, tak żeby niczego nie zauważył. Kiedy wiedziałam, że miał się z nią zobaczyć, wynajdywałam jakiś bardzo ważny pretekst, aby mu to uniemożliwić. A to potrzebowałam pomocy w nauce do ważnego sprawdzianu, a to cudem udało mi się zdobyć bilety na koncert zespołu, który lubił… Kilka razy zmyśliłam nawet jakieś nieszczęścia, żeby mój rycerz musiał mnie ratować i pocieszać.
Z drugiej strony, zawsze mówiłam przy nim o Agnieszce dobrze, wręcz w samych superlatywach, żeby niczego nie podejrzewał. Tak, byłam fałszywą zołzą, ale robiłam to z miłości. Już wtedy wiedziałam, że kocham Bartka mocno i prawdziwie, że to ten jedyny. I miałam rację: pobraliśmy się w trakcie studiów i tworzyliśmy do dziś szczęśliwe małżeństwo. Aż tu raptem, po dziesięciu latach, odezwała się Aga – dziewczyna, którą uważałam za cień z przeszłości i cierń w moim boku.
Dlaczego wróciła akurat teraz? I czego chce od mojego męża? – zastanawiałam się. Miałam nieśmiałą nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach. Może Aga tak naprawdę nie chce na poważnie odnawiać znajomości z Bartkiem. Napisała do niego pod wpływem chwilowego kaprysu i już więcej się do niego nie odezwie. Niestety.
Kilka dni później mąż powiedział mi, że Agnieszka zaproponowała nam spotkanie. Nawet nie musiałam pytać, co on na to, taki był rozpromieniony i podekscytowany.
– Pogadamy, powspominamy dawne czasy. Na pewno będzie fajnie! – cieszył się.
– To znaczy, że się zgodziłeś?
– No jasne! Umówiliśmy się na sobotę.
Nie widział nic złego w tym, że przyjął zaproszenie bez zapytania mnie o zdanie. No to idź beze mnie, wolę posiedzieć w domu, odpocząć. Miałam ochotę tak powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Nie mogłam puścić go samego na spotkanie z… rywalką.
Gdy nadeszła sobota, byłam przygotowana na każdą ewentualność. To mogła być zwykła nudna kolacja albo konfrontacja z wrogiem. Ubrałam się ładnie, seksownie, i obiecałam sobie, że cokolwiek się wydarzy, nie stracę głowy. Jednak kiedy zobaczyłam czekającą na nas nieopodal restauracji Agnieszkę, z trudem zachowałam spokój. Miałam ochotę chwycić męża ze rękę i zabrać go stamtąd pod jakimkolwiek pretekstem, byle tylko nie zobaczył swojej dawnej przyjaciółki.
Wyglądała obłędnie! Od czasów szkoły średniej sporo schudła, ale – co za niesprawiedliwość – jej biust pozostał duży. Miała teraz figurę jak marzenie. Kiedyś nosiła krótką, męską fryzurę, obecnie na jej szczupłe, opalone ramiona spływały długie, lśniące fale. Musiała majątek zapłacić za taki efekt. Brzydkie kaczątko przemieniło się w pięknego łabędzia…
Zmieniła się tak bardzo, że Bartek jej nie poznał! Przeszedłby obok jak koło nieznajomej. To ona go zauważyła i podeszła. Patrzyłam, jak serdecznie się obejmują i całują w policzki, i skręcałam się w środku z zazdrości. W końcu, po dłuższej chwili, zakończyli swoje widowiskowe powitanie i Aga zwróciła się do mnie. Wyciągnęłam rękę, ale ona zamiast tego też mnie przytuliła i wycałowała. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że wcale nie robi tego z sympatii, ale pod publiczkę, żeby mój mąż widział, jaka jest miła i serdeczna.
Byłam pewna, że ta flądra chce mi go odebrać
– Cześć, Zuzka, miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz. Nic się nie zmieniłaś przez te wszystkie lata – zaszczebiotała.
– A ty przeciwnie, wypiękniałaś – zrewanżowałam się komplementem.
– Ale w środku nadal jestem tą samą, zakompleksioną i nieśmiałą dziewczyną co kiedyś – odparła poważnym tonem i popatrzyła mi głęboko w oczy.
To było dziwne… Dopiero potem zrozumiałam, co miała na myśli. Aha, czyli wciąż pamięta przeszłość i to, jaka dla niej wówczas byłam. A teraz się pojawiła, by wyrównać rachunki.
Podczas kolacji Agnieszka przez cały czas kokietowała Bartka, a mnie rzucała niewinne uśmiechy, które odbierałam jak wbijanie szpilek. Nie dałam się sprowokować i pozostałam uprzejma, choć dużo mnie to kosztowało. Patrzyłam bez słowa, jak podsuwa mojemu mężowi smaczne kąski ze swojego talerza, jak kładzie mu poufale rękę na ramieniu… Posunęła się nawet do tego, że wytarła mu serwetką kapkę sosu z koszuli!
Miałam ochotę wytargać tę małpę za wypielęgnowane włosy, a jemu wylać na głowę zupę. Niech się ocknie i przestanie zachowywać tak, jakby jej umizgi były czymś normalnym! Ale nic nie zrobiłam, bo wiedziałam, że jej właśnie o to chodzi. Chce, bym straciła nad sobą panowanie i wyszła na zazdrosną histeryczkę.
Jakoś mi się udało przetrwać ten ciągnący się w nieskończoność, koszmarny wieczór. Po powrocie do domu powiedziałam Bartkowi, że jestem zmęczona, boli mnie głowa, i od razu poszłam spać. A potem spełniły się moje najgorsze przypuszczenia: Aga nie zamierzała poprzestać na jednym spotkaniu. Wkrótce posypały się kolejne propozycje: kino, kręgle, pub, klub. Ja również byłam zapraszana i chociaż nienawidziłam tego spędzania czasu we troje, to jednak zawsze szłam razem z nimi. Bałam się, co mógłby zrobić Bartek, gdyby zostali sami.
Taka sytuacja trwała przez kilka tygodni. To był dla mnie czas rodem z horroru. Przestało mnie cokolwiek cieszyć, schudłam z nerwów i nie potrafiłam znaleźć wyjścia z sytuacji. Ona mi go w końcu ukradnie! Kiedyś ja go jej odebrałam, a teraz role się odwróciły. Nie potrafię jej powstrzymać – myślałam, coraz bardziej przygnębiona.
Aż w któryś weekend Agnieszka nie zaproponowała wyjścia na miasto we troje. Tym razem zaprosiła tylko mnie.
– Mam ochotę na babski wieczór – powiedziała przez telefon.
Zgodziłam się. Podejrzewałam, że po etapie podstępnej wojny na psychiczne i emocjonalne wyniszczenie przeciwnika, zamierza teraz przejść do otwartej konfrontacji. I dobrze, poczułam ulgę. Niech mi to powie prosto w twarz, niech się wreszcie jasno określi i niech się cieszy zemstą. Ja mam dość, chcę tylko, żeby to się już skończyło.
Poszłyśmy do modnego lokalu, kupiłyśmy kolorowe drinki. Aga zaczęła paplać o swojej pracy…
– Przestań – przerwałam jej. – Zakończmy tę grę. Wróciłaś po latach, żeby się na mnie odegrać, prawda?
– Tak – przyznała bez wahania, poważniejąc. – Długo czekałam na tę chwilę. Niemal żyłam oczekiwaniem. Chciałam, żebyś zrozumiała, jak to jest.
– Czy ty go przynajmniej kochasz? Nadal? Czy zabierzesz mi go, bo możesz, a potem wyrzucisz jak zabawkę, która ci się znudziła? Przecież Bartek też ma uczucia! – wybuchnęłam. – Mniejsza o mnie, ale jak jemu możesz to robić?! Już nie jest twoim przyjacielem?
To była bardzo pouczająca lekcja
Agnieszka zaczęła się śmiać. Ale nie był to ten radosny, perlisty śmiech, jaki słyszałam za często w ciągu ostatnich tygodni i zdążyłam znienawidzić. Miała minę pełną goryczy i… smutku?
– Nie zabiorę ci go, nie martw się. Wolę kobiety. Zawsze tak było. Prawdę mówiąc, gdy zaczęliście się spotykać, bardziej się przejmowałam moimi uczuciami względem ciebie…
Takiego obrotu sytuacji kompletnie się nie spodziewałam. Zamurowało mnie!
– Kiedy miałam naście lat, było mi bardzo ciężko. Dziś też nie jest lekko, ale wtedy… – zrobiła znak cudzysłowu palcami – „odmieńcy” mieli naprawdę pod górkę. A ty pozbawiłaś mnie jedynego przyjaciela, jakiego miałam. Jedynego człowieka, który mnie nie osądzał i akceptował taką, jaka byłam. O rany, Zuza, nie masz pojęcia, jak bardzo cię nienawidziłam… – pokręciła głową. – Tego się nie da opisać. Inaczej już dawno bym zapomniała, odpuściła sobie tę szczeniacką zemstę…
– Jesteś lesbijką? – spytałam, gdy szok puścił. – I Bartek o tym wie? Dlaczego mi nic nie powiedział?
Uśmiechnęła się gorzko.
– Oczywiście, że wiedział i wie. A nie powiedział ci pewnie dlatego, że to porządny gość i nie rozpowiada cudzych sekretów. No okej, może by puścił farbę, gdybyś wprost się przyznała, że jesteś o mnie zazdrosna, ale nie… ty wolałaś te swoje gierki. No to ja też zagrałam…
Zrobiło mi się strasznie wstyd. Byłam na nią zła za tygodnie zazdrości, niepewności i strachu, jakie mi zafundowała, ale bardziej było mi wstyd. Faktycznie, niewiele się zmieniłam od nastoletnich czasów, skoro nawet teraz, po latach zgodnego małżeństwa, nie potrafiłam szczerze porozmawiać z mężem o moich lękach związanych z Agnieszką. Ani przyznać się do tego, jak ją kiedyś przepłoszyłam z jego życia.
Zaczęłam ją przepraszać.
– Jesteśmy kwita, więc przestań – przerwała mi stanowczo. – Bo ja też będę musiała przeprosić, a nie chcę. Niech ci wystarczy, że czuję się jak idiotka. Myślałam, że ta głupia zemsta sprawi mi radość, da jakąś chorą satysfakcję, ale dręczenie ludzi wcale nie jest zabawne. Nie dla mnie w każdym razie. Straciłam tyle czasu na jej obmyślanie, szykowanie się, pindrzenie... Żałosne. A gdyby Bartek się dowiedział, poważnie straciłabym w jego oczach. Teraz obie mamy na siebie haka. Wracaj do swojego ukochanego i siedź cicho. Ja jutro wyjeżdżam za granicę, na stałe.
Wstała i wyszła, nie dając mi szansy na ripostę. Choć i tak nie wiedziałabym, co rzec, prócz tego, że to była bardzo upokarzająca i pouczającą lekcja. A ja muszę się nad sobą poważnie zastanowić.
Czytaj także:
„Stroniłam od wakacyjnych romansów, szukałam poważnego związku. Tylko raz dałam ponieść się chwili i... nie żałuję”
„Chłopak córki to zwykły laluś i palant. Zabrał ją na wakacje na wieś, żeby doiła krowy, karmiła kury i króliki"
„Bałam się przedstawić córce nowego partnera. Odkąd jej ojciec nas porzucił, na każdego mężczyznę patrzyła wilkiem”