Przez całe dzieciństwo miałam wrażenie, że jestem tą gorszą córką swoich rodziców, tą niespełniającą ich oczekiwań, mniej kochaną. Nigdy nie potrafiłam dorównać swojej starszej siostrze, mimo że naprawdę się starałam. Chciałam, żeby mnie również kochali, a słyszałam tylko – Eliza to dopiero jest zdolna. Zobacz, jak Eliza dobrze się uczy. Bierz przykład z Elizy. Nie chciałam brać przykładu z Elizy, chciałam być sobą, Agnieszką. I chciałam, żeby mama mnie przytuliła i powiedziała: „Kocham cię, córeczko”. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek to zrobiła.
Według naszej mamy Eliza wszystko robiła lepiej, a ja wszystko robiłam źle. Kiedyś nawet nie wytrzymałam i zapytałam ją, dlaczego mnie nie kocha i czy może jestem adoptowana. Mama wtedy zbladła, a ojciec roześmiał się i stwierdził, żebym lepiej wzięła się za lekcje, zamiast wymyślać głupoty.
Ojciec właściwie traktował nas jednakowo. Z natury był raczej chłodny i mało wylewny. Był adwokatem, wiecznie siedział w swojej kancelarii, biegał do sądu, w domu czytał całe tomy akt i niezbyt go obchodziło, co się wokół dzieje. Przez pewien czas dręczyła mnie myśl, że ten pomysł z adopcją jest prawdziwy.
Dopiero Elizka sprowadziła mnie na ziemię.
– Chyba zwariowałaś, Aga – stwierdziła ze śmiechem. – To pewnie musimy obie być adoptowane. Nie widzisz, jakie jesteśmy do siebie podobne?
No fakt, nie dało się temu zaprzeczyć, byłyśmy do siebie podobne. I obie byłyśmy podobne do ojca. Jednak czułam, czułam wszystkimi nerwami swojego ciała, że mama o wiele bardziej kocha Elizę. Mnie właściwie tylko tolerowała. A ojciec to widział, ale nigdy się nie wtrącał.
Zawsze czułam się gorsza
Bardzo szybko wyprowadziłam się z domu. Pragnęłam się usamodzielnić, żyć na własny rachunek, nie patrzeć na zażyłość mamy z Elizą. Byłam o siostrę zazdrosna, też chciałabym zwierzać się mamie, opowiadać jej o swoich dziewczyńskich sekretach, być z nią blisko. Niestety, mama nigdy do tego nie dopuściła. Ja byłam poza nimi, byłam z boku. Po maturze oznajmiłam rodzicom, że chcę wyjechać do Londynu razem z koleżanką. Mama natychmiast wyraziła zgodę, jakby jej w ogóle nie zależało, żebym została. Ojciec zapytał, czy nie wolałabym iść na studia, uczyć się, zdobyć jakiś konkretny zawód.
– Jak Eliza? – zapytałam, nie potrafiąc ukryć ironii, a może nawet nie chcąc jej ukrywać. Moja starsza siostra była już wtedy studentką wydziału prawa. Miała w planach zostanie adwokatem jak nasz ojciec.
– No tak – przytaknął ojciec – jak twoja siostra.
– Nie – zaprotestowałam gwałtownie – nie chcę studiować. Chcę pracować i zarabiać pieniądze.
– No cóż, skoro tak wolisz, nie będziemy ci zabraniać – odezwała się mama. – Jesteś dorosła, masz prawo sama o sobie decydować.
Miałam wtedy do niej wielki żal, bo czekałam na inne słowa. Chciałam, żeby mi zabroniła, żeby powiedziała, że jestem za młoda na wyjazd, zbyt niedojrzała, żeby mogła spuścić mnie z oczu, że nie muszę iść na studia, ale nie powinnam wyjeżdżać z domu. Niestety, nie doczekałam się. Niby zresztą dlaczego miałabym się doczekać, przecież ona nigdy niczego mi nie zabraniała, jakoś tak w ogóle mało się mną interesowała.
Po wyjeździe moje stosunki z rodzicami jeszcze bardziej się rozluźniły. Podobnie z Elizą, z którą też nigdy nie byłyśmy szczególnie zżyte i bliskie. Ułożyłam sobie życie z Londynie, daleko od rodziny, za którą jednak bardzo tęskniłam. Jeszcze bardziej, gdy poznałam Jarka i gdy zaprosił mnie do swojego rodzinnego domu. Tam było jakoś inaczej. Nie umiałam tego nazwać, ale wszyscy byli sobie bliscy, nie czuło się u nich w domu chłodu i pustki, który od lat panował u nas.
– Kiedy zaprosisz mnie do swojego domu? – Zapytał mój chłopak
– Chciałbym poznać swoich przyszłych teściów – zaśmiał się.
– Nie jestem pewna, czy by ci się spodobali – mruknęłam niechętnie.
Nie chciałam o tym rozmawiać, nie potrafiłam ich zrozumieć, to było dla mnie trudne. Jarek chyba to wyczuł, bo nie drążył więcej tematu.
Telefon od Elizy odebrałam późnym wieczorem. Siedzieliśmy z Jarkiem na kanapie, sączyliśmy wino i tuliliśmy się do siebie, było miło…
– Tata miał wylew – chlipała Eliza w słuchawkę – bardzo rozległy. Lekarze nie dają żadnej nadziei. Przyleć, jeśli chcesz się z nim jeszcze zobaczyć.
Chciałam, oczywiście że chciałam, w końcu był moim ojcem i kochałam go, nawet jeśli on mnie nie kochał. Natychmiast zabukowałam bilet i następnego ranka poleciałam do Polski. Nie miałam pojęcia, co mnie tam spotka. Tata zmarł trzy dni po moim przylocie. Właściwie nawet z nim nie porozmawiałam, bo cały czas był nieprzytomny. Nie zdążyłam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham.
Pogrzeb pamiętam słabo. Pamiętam tylko, że mama z Elizą były razem, a ja obok nich jak obca, jak na doczepkę. Pomyślałam, że powinnam wracać do Londynu, do Jarka. Tam jest mój prawdziwy dom. Tylko dlaczego tak jest? Nie wiedziałam. Kiedy powiedziałam, że wracam do Londynu, mama popatrzyła na mnie z dziwnym wyrazem oczu.
– Zostań jeszcze kilka dni – poprosiła.
– Po co? – wzruszyłam ramionami. – Masz Elizę, swoją lepszą córkę.
– Ale chciałabym z tobą porozmawiać, a potrzebuję jeszcze kilku dni, żeby ochłonąć, dojść do siebie. Zostań, proszę, to ważne.
Zostałam.
Wolałabym chyba nie wiedzieć
– Musimy porozmawiać, Agnieszko – oznajmiła mi dwa dni później.
– A Eliza? – zapytałam, ale mama pokręciła głową, jakby chciała powiedzieć, że Eliza nie jest nam potrzebna do tej rozmowy.
– Muszę ci wszystko opowiedzieć, chcę, żebyś znała prawdę. No i chyba muszę cię przeprosić – zaczęła cicho.
– Za co? – nie wytrzymałam.
– Za wszystko, a przede wszystkim za to, że nie potrafiłam cię pokochać.
No i dowiedziałam się. Nie wiem, może wolałabym nie wiedzieć, ale nic nie dało się już cofnąć. Mama opowiadała jednostajnym, cichym głosem, że dwadzieścia trzy lata temu, kiedy Eliza miała zaledwie trzy lata, przechodzili z ojcem kryzys z małżeństwie.
– Może to była trochę maja wina. Tak bardzo pragnęłam mieć dziecko, tak mocno zaangażowałam się w jego wychowanie, że zapomniałam, że mam jeszcze męża. Twój ojciec poczuł się opuszczony, niekochany, zresztą sama nie wiem, jak to się stało… Miał romans z młodziutką dziewczyną, stażystką, która przyszła do nich do firmy. Byłam tak zaaferowana macierzyństwem, że kompletnie nic nie zauważyłam. Trwało to chyba ze dwa miesiące, aż dziewczyna zaszła w ciążę.
Zrobiło mi się zimno, poczułam dreszcze, ale nie miałam sił otworzyć ust i zapytać, dlaczego mi to opowiada. Nie chciałam tego słuchać, nie chciałam wiedzieć. Miałam ochotę zerwać się z fotela i uciec. A ona mówiła spokojnie dalej. Mówiła, że dziewczyna nie chciała dziecka, chciała je usunąć, płakała, histeryzowała, a potem szantażowała ojca, żeby dał jej pieniądze na zabieg.
– Kiedy nie chciał tego zrobić, przyszła do mnie – usłyszałam.
– Dlaczego nie dał jej tej kasy? – zapytałam bez sensu.
Matka wzruszyła ramionami
– Twierdził, że nie chciał, żeby zabiła swoje dziecko.
– Ich dziecko – sprostowałam.
– Ich – przytaknęła. – W każdym razie ustaliliśmy, że urodzi dziecko i odda je ojcu, odda je nam. My je wychowamy.
– Odda wam mnie? – wyszeptałam.
– Tak ciebie. Przepraszam.
– Za co? – rzuciłam kpiąco. – W sumie uratowałaś mi życie.
– Ale myślałam, że to będzie łatwiejsze. Tak bardzo kochałam twojego ojca, że zgodziłabym się na wszystko, byle tylko ode mnie nie odszedł. Chciałam wybaczyć mu zdradę, chciałam zapomnieć o wszystkim i żyć, jakby nic się nie wydarzyło. Myślałam, że dziecko to tylko dziecko. A to nie tak. Cały czas przypominałaś mi o tym, co zrobił mi mąż, twoja obecność przypominała mi o jego zdradzie. Przepraszam, że nie potrafiłam ciebie pokochać.
Patrzyłam na matkę i zastanawiałam się, dlaczego mi to wszystko mówi. Właśnie teraz, kiedy ojciec już nie żyje. Adoptowała mnie, ale nie dlatego, że chciała, bym była jej córką, nie dlatego, że pragnęła mnie kochać i wychować. Ona mnie wzięła, dlatego, że chciała zatrzymać przy sobie męża. Gdyby tego nie zrobiła, być może odszedłby do mojej prawdziwej matki… A może nie, może matka po prostu pozbyłaby się ciąży i byłby koniec, nigdy nie musiałabym zastanawiać się nad podobnymi dylematami.
Chyba wolałabym o tym wszystkim nie wiedzieć, wolałabym myśleć, że matka po prostu bardziej kocha jedną z córek, a tą córką nie jestem ja. Chyba łatwiej byłoby mi uznać, że z jakiegoś powodu Eliza jest bardziej kochana ode mnie…
– Czy wiesz, gdzie ona teraz mieszka? Moja mama? – zapytałam bez zastanowienia.
W odpowiedzi znowu to obojętne wzruszenie ramion. A potem smutne spojrzenie i ciche słowa:
– Nie mam pojęcia. Nigdy się z nami później nie skontaktowała. Chyba gdzieś wyjechała.
– A wiesz, jak się nazywa ?
Kiwnęła głową i wyjęła z kieszonki małą karteczkę z zapisanym imieniem i nazwiskiem.
Wyglądało na to, że dobrze się do tej rozmowy przygotowała. Jak to się mówi wśród prawników, zrobiła to z premedytacją.
– Nienawidzę cię – warknęłam i uciekłam do swojego pokoju.
Nie zawołała za mną, nie próbowała mnie zatrzymać. A ja nie chciałam nocować w rodzinnym domu, chciałam wynieść się stamtąd jak najprędzej. Naprawdę czułam, że nienawidzę tej kobiety, nienawidzę ich obojga, i ojca, i matki. A swojej rodzonej matki też nienawidzę. Jak mogła mnie oddać? Oddać swoje dziecko im, ludziom, którzy tak naprawdę wcale mnie nie chcieli, nie kochali, dla których byłam tylko dowodem zdrady. A ona przecież musiała o tym wiedzieć!
Nie będę jej szukać
Wrzucałam swoje rzeczy do walizki i przełykałam łzy. Właściwie to gdzieś w duszy miałam nadzieję, że mama wejdzie, przytuli mnie i poprosi, żebym została. Powie, że to mój dom, i że tak naprawdę kocha mnie tak samo jak Elizę, bo przecież przez te wszystkie lata byłam dla niej córką. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Kiedy wkładałam kurtkę w przedpokoju, w zamku zazgrzytał klucz i w mieszkaniu pojawiła się Eliza.
– A ty gdzie lecisz po nocy? – spojrzała zdziwiona.
– Wyjeżdżam.
– Gdzie? Tak nagle?
– Tak nagle… Trzymaj się, siostra – przytuliłam ją. – Muszę lecieć, mama ci wszystko wyjaśni.
Zostawiłam ją w przedpokoju, mając przed oczami jej zdziwioną minę. Ona w sumie nie była niczemu winna, ale niech matka sama opowie jej naszą rodzinną historię – uznałam.
Noc spędziłam w hotelu, bezsennie gapiąc się w okno. Właściwie sama nie wiedziałam, dlaczego uciekłam z domu, ale nie chciałam tam zostać. Nie chciałam oglądać matki przy śniadaniu ani w ogóle w najbliższym czasie. Pragnęłam wrócić do Londynu, do Jarka, do swojego życia.
Rozpłakałam się, dopiero kiedy na lotnisku w Londynie zobaczyłam Jarka.
– Nigdy więcej tam nie pojadę – szlochałam w koszulę swojego chłopaka, a on tulił mnie i głaskał i usiłował pocieszać. Nigdy dotychczas nie mówiłam mu o swojej rodzinie, dopiero teraz opowiedziałam mu wszystko łącznie z zakończeniem, którym uraczyła mnie matka.
– Nie płacz – powtarzał. – Ja cię kocham, i to za wszystkich innych… A twojej matce to właściwie powinienem być wdzięczny – dodał po chwili. – W sumie gdyby nie ona, nie miałbym dzisiaj ciebie.
Trzy miesiące później wzięliśmy ślub. Nie robiliśmy wesela. Rodzice Jarka nie byli tym zachwyceni, ale powiedzieliśmy im, że mam żałobę po ojcu. Nie zaprosiłam matki, nie chciałam jej oglądać. Ucieszyłam się jednak, gdy przed urzędem zobaczyłam Elizę.
– Jakby nie było, jesteśmy siostrami – powiedziała i przytuliła mnie, a ja o mało się nie rozpłakałam. Podobno matka opowiedziała jej wszystko zaraz po moim wyjściu. Podobno płakała, żaliła się, jaki to ojciec był dla niej niedobry, a potem tłumaczyła się, że chciała dobrze, chciała mnie kochać jak córkę, ale się nie udało, nie dała rady. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówiła moja siostra, bo w rozmowie ze mną matka zachowywała się zupełnie inaczej, chłodno i obojętnie.
Teraz, kiedy za miesiąc urodzi się nasz syn, ja nie mogę uwolnić się od myśli, że powinnam odszukać moją biologiczną matkę. Zobaczyć, jak wygląda, jak poukładała sobie życie, spojrzeć jej w twarz i zapytać, jak mogła oddać dziecko kochankowi i jego żonie. Dlaczego to zrobiła? Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że mogłabym świadomie pozbyć się swojego synka. Przysięgłam sobie, że będę dla niego najlepszą mamą na świecie, będę go kochać, dbać o niego i wspierać…
Ech, chyba jednak nie będę jej szukać. Nie mam sił na rozdrapywanie starych ran.
Czytaj także:
„O tym, że mam brata, dowiedziałam się po 18 latach. Wtedy zrozumiałam, z czym zmagał się ojciec przed śmiercią”
„Zdradziłam chłopaka z przystojnym 50-latkiem. Okazało się, że jest ojcem mojego ukochanego. Obydwoje milczymy, jeszcze”
„Siostra myślała, że narzeczony ją zdradza. Rzuciła go i okłamała, że jest w ciąży z innym. To wszystko moja wina”