„Przed każdymi urodzinami urabiałam się po łokcie, a przecież to moje święto! Dlaczego goście się bawią, a ja haruję?”

Milionerzy wykorzystali ubogich staruszków fot. Adobe Stock, motortion
„W dzień swoich 60. urodzin planowałam urządzić malutkie przyjęcie, jedynie w rodzinnym gronie. Jednak moje dzieci – Tomasz i Ewelina – postanowiły inaczej. Co roku harowałam, żeby dobrze podjąć gości. Byłam już zmęczona tym dwudniowym gotowaniem, a potem dwudniowym sprzątaniem. Tym razem chciałam świętować skromnie, żeby też trochę wypocząć”.
/ 04.02.2023 11:15
Milionerzy wykorzystali ubogich staruszków fot. Adobe Stock, motortion

– Mamo, skromne mogą być 59. urodziny, ale nie okrągła sześćdziesiątka! – przekonywała mnie córka. – Trzeba urządzić imprezę tak głośną, że będziemy ją latami wspominać!

Syn oczywiście ją poparł:

– O nic się nie martw, mamo. My wszystko zorganizujemy. Żarełko, zmywanie i tak dalej, bierzemy na siebie! – uderzył się uroczyście w piersi.

– Chcesz powiedzieć, że upieczecie mój popisowy placek z różą? – nie dowierzałam.

– Zgoda na placek z różą – łaskawie przystał Tomek. – Ale o nic więcej się nie troszcz, mamusiu – zastrzegł i pocałował moje dłonie.

Popatrzyłam pytająco na męża

Edward tylko rozłożył ręce i doradził:

– Co tam, daj im się raz wykazać, całe życie ty wokół nich tańczyłaś. Ciekawe, jak się sprawią.

Co racja, to racja. Ewelina jako dziecko chorowała na astmę. Wiele miesięcy spędziła w Sanatorium „Leśny Ludek” w Rabce. Dzięki naszej trosce wyszła z tej ciężkiej choroby i teraz jest szczęśliwą mamą szesnastoletnich bliźniaczek Krysi i Natalii. Jej mąż, Ryszard, od 6 lat pracuje w Londynie. Córka nie była skora wyjeżdżać, choć namawiał ją wiele razy, by tam się osiedlili. Instynktownie czułam, że pomysł zorganizowania dużej imprezy wyszedł właśnie od Eweliny. Pragnęła pojawić się na niej u boku męża, z dziećmi. Na chwilę zadrżało mi serce.

„Czyżby u nich źle się działo?” – pomyślałam.

Na razie nic na to nie wskazywało. Ryszard to ambitny, odpowiedzialny mężczyzna, inżynier elektronik. Cieszyłam się, że mam takiego zięcia. Nieraz podpytywałam córkę:

– Co u was? Wszystko w porządku? Kiedy Ryszard przyjedzie?

Wszystko dobrze, mamo – nieodmiennie zapewniała mnie Ewelina.

Gdy jednak w cztery oczy zapytałam ją, dlaczego tak zależy jej na hucznym przyjęciu, odpowiedziała:

– Mamo, wiem, że w natłoku obowiązków nie odwiedzam cię tak często, jakbym chciała. A jesteś naszym skarbem, wiesz? Pragnę pokazać wszystkim krewnym, jak jesteś dla mnie ważna, i podziękować ci za to, co dla mnie w życiu zrobiłaś.

Szczerze się po tym wyznaniu popłakałyśmy. Ja i córka. Nie omieszkałam podpytać także mojego syna o motywy, którymi się kierował… Tomasz niedawno został ojcem. Ponad 8 lat starali się z Patrycją o dziecko, aż wreszcie, trzy lata temu, urodził im się Jaś. Pucołowaty szkrab o jasnych włosach i niebieskich oczach. Jak oni się cieszyli z narodzin! A ja ile się wymodliłam, by wreszcie zostali rodzicami… Chuchali i dmuchali na swojego jedynaka, który był chorowity i dość późno zaczął mówić.

– Mamo, Jaś powie ci na twoich urodzinach coś bardzo ważnego – oznajmił Tomasz.

– A co? Wyrecytuje „Ja, mały robaczek”? – sondowałam.

– No, jeszcze nie tak, ale po swojemu okaże ci swoje uczucia. Będziesz mile zaskoczona.

Uspokoiłam się, gdy mi to dzieci oznajmiły

Zabrałam się do porządków i pieczenia placka z różą. Siedziałam na honorowym miejscu jak jakaś królowa Na urodzinach pojawiła się niemal cała bliższa i dalsza rodzina. Przyjechali: mój brat i siostra z dziećmi, dwie kuzynki z mężami, wiekowy wuj i paru dalszych kuzynów. W ciągu paru chwil dom wypełnił się gwarem i śmiechem. Nie wiem kiedy zastawiono dwa stoły mnóstwem dań. Dosłownie tonęłam w ramionach krewnych, przyjmowałam kwiaty, prezenty i ciepłe słowa. Od syna dostałam opłaconą dwuosobową wycieczkę do Rzymu na całe dziesięć dni! To było moje marzenie! Ryszard z Eweliną kupili mi fotel bujany. Od wnuczki Krysi dostałam swój fotograficzny portret, a od Natalii akwarelę przedstawiająca przydomowy ogród. Bliźniaczki chodzą do liceum, są uzdolnione plastycznie. Gdy goście oglądali mój portret i omawiali głośno urok akwareli, podszedł do mnie zięć. Ryszard ściszonym głosem powiedział, że prawdopodobnie w przyszłym roku zjedzie na stałe do Polski.

– Wiesz, mamo, ta rozłąka źle na mnie działa. Widzę, że oddalam się od Eweliny, od dzieci…

– Zawsze ci mówiłam: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

Pocałował mnie mocno w policzek, a w moje serce wlała się otucha. Spojrzałam na Ewelinę. Moja córka stała rozpromieniona, wreszcie spokojna i szczęśliwa. Nagle ktoś pociągnął mnie za spódnicę. No tak, mój ukochany wnuczek, Jaś. Podniosłam go wysoko.

– Ostrożnie mamo, to już kawał chłopa – uprzedził syn.

Usiadłam, ułożyłam wnuczka na kolanach. W prawej ręce trzymał porysowaną kartkę papieru.

Mieliśmy z Jasiem trochę zamieszania, mamo. Gdy zobaczył, że bliźniaczki wręczają ci portret i akwarelę – gdzieś nam zniknął. Przeszukałem cały dom. Znalazłem go w małym pokoju, gdzie się z nim często bawisz.

– Czego tam szukałeś, kochanie? – zapytałam wnuczka.

Popatrzył na mnie dużymi niebieskimi oczętami i podał mi pokolorowaną kartkę, mówiąc:

– Baba ma!

Wzięłam do ręki rysunek, który na pierwszy rzut oka wydawał się po prostu dziecięcym bohomazem.

– Mamo, Jaś bardzo się starał ciebie narysować, denerwował się… – usprawiedliwiał go Tomasz.

Synowa pogłaskała główkę synka.

– Miał za mało czasu, by oddać na papierze cały urok babci – powiedziała z uśmiechem.

Przytuliłam wnusia czule

W gąszczu kolorowych kresek odnalazłam szkic postaci. Serce radowało się, gdy zorientowałam się, że lewą nogę narysował mi krótszą, a u prawej dłoni ledwie trzy palce. Drobiazgi! Nie warto się nimi przejmować. Najważniejsze są chęci wnusia.

Powiedz babci, co w domu mówiłeś, Jasiu – dopingował syna Tomasz.

Wnuczek obrócił niebieskimi oczkami i rozdziawił buzię. Cóż, chyba zapomniał. Zdarza się także dorosłym, a co dopiero dziecku.

– Spokojnie, kochani – pocieszałam Patrycję i Tomka. – Chłopcy zwykle zaczynają mówić później. Ewelina w wieku dwóch lat mówiła już pełnymi zdaniami, ale tobie, Tomeczku, aż tak się do gadania nie śpieszyło. A Jaś wszystko nadrobi, prawda?

Wtedy mały się odezwał:

Moja baba! Moja! Kosiam!

Objął mnie pulchnymi ramionkami za szyję i mocno uściskał.

– No, Edward – zwróciłam się do męża – takiego wyznania możesz mi pozazdrościć!

Dziadek patrzył z dumą na wnuka, a ja ukradkiem ocierałam łzy. Rysunek Jasia oddałam do oprawy i zachowałam na pamiątkę. Gdy dorośnie, pokażę mu, jak oszpecił babcię. Będziemy mieć uciechę. Gdy wróciliśmy z wycieczki do Rzymu, na lotnisku witali nas syn z synową i Jasiem. To niesamowite, jakie postępy zrobił nasz wnuczek od moich urodzin, strasznie się rozgadał! Buzia mu się nie zamyka i choć nie wszystko można zrozumieć, jestem szczęśliwa. Uwielbiam go słuchać. 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA