„Pracodawca obiecywał mi krocie za oszukiwanie staruszków. Postąpiłam uczciwie, choć wiedziałam, że zapłacę wysoką cenę”

kobieta, która chce być uczciwa fot. iStock by Getty Images, svetikd
„– Cicho! Dobrze, że szef nie słyszy, bo od razu wywaliłby cię na zbity pysk – warknął. Ale potem złagodniał. – Potrzebujesz pieniędzy? Masz rachunki do zapłacenia i córeczkę na wychowaniu? No to nie zadawaj głupich pytań! Następną prezentację ty poprowadzisz! Jak jednego wieczora wpadnie ci do kieszeni kilka setek, to wątpliwości miną – oświadczył”.
/ 23.06.2023 08:30
kobieta, która chce być uczciwa fot. iStock by Getty Images, svetikd

Kiedy odszedł Michał, zrozumiałam, że nie utrzymam siebie i dziecka z samych zasiłków i alimentów. Musiałam znaleźć jakieś zajęcie. Tylko kto da pracę samotnej matce z czteroletnią córeczką? Długo szukałam. Wszędzie odsyłano mnie z kwitkiem. Ale wreszcie znalazłam – w firmie zajmującej się handlem bezpośrednim. Gdy dowiedziałam się, że zostałam przyjęta, nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Nielimitowany czas pracy, wysoka premia za sprzedane towary, samodzielność. To było coś dla mnie! Pomyślałam, że popołudniami będę odstawiać małą do mamy i całkowicie poświęcę się pracy. Szefowi bardzo to odpowiadało.

– Większość pokazów i tak odbywa się wieczorem. Więc wszyscy będziemy zadowoleni – uśmiechnął się szeroko i uścisnął mi dłoń.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

Cieszyłam się na pierwszy dzień pracy. Na początek miałam asystować chłopakom prowadzącym prezentację leczniczej pościeli z australijskich merynosów. Towar był bardzo drogi, ale markowy. No i zaopatrzony w mnóstwo certyfikatów zagranicznych instytutów badawczych potwierdzających jej cudowne właściwości. Sala w domu kultury była pełna, więc czułam się bardzo podekscytowana. I wtedy podszedł do mnie jeden z prezenterów.

– Sprawdź każdy komplet pościeli, czy w środku nie ma metek. Ostatnio jakaś baba znalazła i zrobiła się z tego afera – polecił mi.

– Ale to chyba dobrze, że towar ma metkę. To świadczy o jego wysokiej jakości – zdziwiłam się.

Spojrzał na mnie z pobłażaniem.

– Nie bądź głupia! To zwykła pościel z polskiej wełny. Z owieczek, które pobekują sobie radośnie na tatrzańskich halach. Producent ma fabrykę niedaleko Nowego Targu. Kupujemy od niego, a potem sprzedajemy z dwudziestokrotnym zyskiem. Australia to bajer dla klientów.

– A lecznicze właściwości? – dopytywałam się.

– Ależ ty naiwna jesteś! Dorzucamy do każdego zestawu kilka lipnych certyfikatów i interes się kręci. Ciemna masa wszystko kupi – prychnął z lekceważeniem.

Nie wierzyłam własnym uszom. Jak można tak nabierać starszych ludzi? Bo na zorganizowane przez firmę spotkanie przyszli głównie emeryci i schorowani renciści.

Jak zahipnotyzowana słuchałam przez dwie godziny kłamstw prezentera, a potem z przerażeniem patrzyłam, jak ludzie podpisują umowy na kupno „cudownych merynosów”. Wierząc, że pościel wyleczy ich z reumatyzmu, pomoże dojść do siebie po zawale, zadziała kojąco na bolące nogi.

Kiedy było już po wszystkim, prezenter poklepał mnie po ramieniu.

– No sporo dzisiaj zarobiliśmy. Jeszcze kilka takich pokazów i załapiesz, o co w tym wszystkim chodzi. I sama poprowadzisz prezentację – oznajmił.

Pojechałam z nimi jeszcze na cztery pokazy. Im dłużej przypatrywałam się ich pracy, tym moje wątpliwości rosły. Zastanawiałam się, czy chcę brać udział w tym procederze.

Nie głupio wam tak oszukiwać ludzi? – zapytałam jednego z chłopaków po ostatnim pokazie.

– Cicho, zamknij się! Dobrze, że szef nie słyszy, bo od razu wywaliłby cię na zbity pysk – warknął. Ale potem złagodniał. – Potrzebujesz pieniędzy? Masz rachunki do zapłacenia i córeczkę na wychowaniu? No to nie zadawaj głupich pytań! Następną prezentację ty poprowadzisz! Jak jednego wieczora wpadnie ci do kieszeni kilka setek, to wątpliwości miną – oświadczył.

Gdy weszłam na scenę, coś we mnie pękło

Kolejny pokaz także odbywał się w domu kultury, w niewielkim miasteczku niedaleko Łodzi. Sala znowu była pełna. Przerażona stałam za drzwiami i powtarzałam w myślach wyuczone formułki. Weszłam na podest, nabrałam powietrza i…

– Witam na prezentacji cudownej australijskiej pościeli o leczniczych właściwościach – zaczęłam.

Spojrzałam na salę. Zobaczyłam wpatrzone w siebie ufne oczy starszych ludzi i coś we mnie pękło.

– Ta pościel wcale nie jest z Australii i wcale nie leczy. To zwykłe oszustwo. A kupić możecie ją o wiele, wiele taniej w najbliższym supermarkecie. Jej jedyną zaletą jest to, że jest ciepła – powiedziałam.

Wśród zgromadzonych zapanowała konsternacja. Ludzie patrzyli na mnie zdezorientowani.

– Wracajcie do domów! I niczego nie podpisujcie – krzyknęłam.

Wtedy podbiegł do mnie jeden z chłopaków i prawie siłą wyprowadził mnie za drzwi. Drugi wskoczył na scenę i próbował ratować sytuację. Ale kątem oka zdążyłam jeszcze dostrzec, że ludzie zaczęli wstawać z miejsc.

– Więcej się w firmie nie pokazuj! Wszystko spieprzyłaś! – chłopak był naprawdę wściekły. Chyba czuł, że tamtego dnia nic nie uda się zarobić.

Do domu wróciłam kolejką podmiejską. Byłam zdruzgotana, ale i dumna z siebie. Pomyślałam, że nawet w tak trudnej sytuacji życiowej, w jakiej się znalazłam, udało mi się dochować wierności zasadzie, którą od dzieciństwa wpajała mi mama: Żyj uczciwie, tak, aby nikt przez ciebie nie płakał.

Czytaj także:
„Zamiast znaleźć uczciwą pracę, naciągałam biedaków na drogie kredyty. Zarabiałam kupę kasy, ale sumienie nie dawało mi spać”
„Naciągam ludzi na lichwiarskie pożyczki i nie mam z tym problemu. To nie moja wina, że są głupi i naiwni”
„Moja babcia padła ofiarą parszywych oszustów. Kradli wykorzystując wiarę staruszków i religijne pamiątki”

Redakcja poleca

REKLAMA