„Pozwoliłam córce jechać na casting, choć wiedziałam, że to głupota. But ma więcej talentu aktorskiego niż ona”

Matka, która nie wierzy w córkę fot. Adobe Stock, sepy
„Postawiłam jej jeden warunek i to tylko dlatego, że miałam dość ciągłego paplania za uchem. Jeśli znajdzie sposób, żeby się dostać do tego teatru bez mojej ingerencji, to niech jedzie. Pomyślałam, że da mi wtedy chwilę spokoju”.
/ 20.06.2022 06:15
Matka, która nie wierzy w córkę fot. Adobe Stock, sepy

Z pokoju Małgosi dobiegały piski i chichoty dziewczynek. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie, jak ja w ich wieku nie potrafiłam mówić o niczym innym jak tylko o gwiazdorach ekranu i estrady, chłopakach z klasy i kosmetykach.

Zza drzwi sypialni córki słyszałam takie słowa jak „boski”, „absolutnie fantastyczny” oraz „nieziemski”, co mogło odnosić się zarówno do turkusowego lakieru z brokatem, jak i do ich najnowszego idola.

Nie mogłam spełnić jej prośby…

– Mamo…? – Małgosia wyjrzała z pokoju z miną świadczącą o tym, że zaraz o coś mnie poprosi.

– Tak? – zerknęłam na piekarnik, bo sądziłam, że zapyta, czy sernik już gotowy.

– Lilka mówi, że w sobotę w teatrze miejskim jest casting do nowego serialu telewizyjnego i szukają statystów w różnym wieku… – zaczęła z lekkim rumieńcem. – No i ja bym chciała pójść razem z nią i Nikolą. Zawieziesz mnie, mamo? Możemy się dostać do filmu! Podobno może nawet nam zapłacą!

Przewróciłam oczami na ten ostatni argument. Wiedziałam, że dla czternastolatek najważniejsze nie są gaże, tylko możliwość grania w prawdziwym filmie.

– W sobotę Maciek ma turniej – przypomniałam jej o planach starszego brata. – Wiesz, że na poprzednim jego turnieju nie mógł być tata, a jeszcze poprzednio ja. Teraz obiecaliśmy mu, że będziemy oboje. Nie mogę was zawieźć, przykro mi.

Córka zrobiła płaczliwą minę, ale wiedziała, że nic nie wskóra. Maciek bardzo liczył na naszą obecność na swoim turnieju tańca breakdance. Co do siostry, to chyba niespecjalnie mu zależało, żeby siedziała na widowni. Jak to nastoletnie rodzeństwo – ciągle się kłócili.

Małgosia z naburmuszoną miną poszła do swojego pokoju i zza drzwi dobiegło mnie rozzłoszczone: „…przez głupie zawody mojego beznadziejnego brata!”. Wieczorem starałam się z nią o tym porozmawiać.

Zapytałam, czy mama Nikoli albo Lilki nie mogłaby jej zabrać, ale okazało się, że nie bardzo. Lilka miała dwie półroczne siostrzyczki i jej mama nie miała czasu na takie wyprawy, a rodzice drugiej koleżanki właśnie się pakowali do przeprowadzki.

Małgosia była niepocieszona, że przejdzie jej koło nosa „życiowa szansa” na wystąpienie w serialu u boku gwiazd ekranu. Wytłumaczyłam jej, że sam udział w castingu i tak by niczego nie gwarantował, bo przecież na pewno zgłoszą się setki statystów, ale i tak miała nos na kwintę.

Szczerze, może im bym dała radę ją tam dostarczyć, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Wiedziałam, że to kolejne fanaberie, które nie przyniosą efektów. Nie wierzyłam, że ktoś może zwrócić uwagę na moja córkę, bo nie miała żadnego doświadczenia. Głupio się przyznać, ale nawet but ma więcej talentu aktorskiego niż ona.

Postawiłam jej jeden warunek i to tylko dlatego, że miałam dość ciągłego paplania za uchem. Jeśli znajdzie sposób, żeby się dostać do tego teatru, to niech jedzie. Pomyślałam, że da mi wtedy chwilę spokoju. 

Następnego dnia jednak znalazła rozwiązanie

– Dzisiaj przyjdzie dziadek? – upewniła się Małgosia.

Przytaknęłam, bo mój tata miał wpaść, żeby obejrzeć razem z Wojtkiem jakąś głowicę, dyszę czy coś tam innego, co się zepsuło w silniku kosiarki.

– To ja go poproszę, żeby on z nami pojechał do teatru – powiadomiła mnie córka.

Wątpiłam, by ojciec się zgodził. Miał siedemdziesiątkę na karku, więc jazda przez całe miasto autobusem z trzema nastolatkami z pewnością nie była dla niego kuszącą perspektywą. Ale nie doceniłam daru przekonywania mojej córeczki.

– Tak, tak, w sobotę będę po ciebie o dziewiątej – rzucił, żegnając się z wnuczką, a na mnie spojrzał wzrokiem pokonanego wojownika, który dostał się do niewoli.

Małgosia nie spała przed tym castingiem chyba przez całą noc. Rano umyła włosy i umalowała się moim tuszem do rzęs, na co prychnęłam z dezaprobatą.

– No co? – odezwała się obronnym tonem. – Będą mi robili zdjęcia, a muszę pokonać konkurencję!

– Czyli Nikolę i Lilkę? – roześmiałam się.

– Nie. Chcemy pracować na planie razem – odpowiedziała Małgosia z pełną powagą. – Ale tam będzie cała masa innych ludzi. To nowy serial, pewnie będzie z dwieście osób!

Okazało się, że było prawie tysiąc. Kiedy córka złapała mnie telefonicznie w drodze na turniej Maćka, była cała rozdygotana i rozentuzjazmowana. Opowiadała, że razem z koleżankami stała w gigantycznej kolejce ludzi chcących zaprezentować się reżyserowi i producentom nowego serialu.

Mój tata wypisał się z tego galimatiasu i siedział w ogródku kawiarni naprzeciwko teatru, skąd miał widok na dziewczynki, ale nie musiał stać w kolejce. Zaniepokoiłam się tym trochę i zadzwoniłam do niego chwilę później, prosząc go, żeby wszedł z Małgosią do budynku, kiedy nadejdzie jej kolej. Nie chciałam, żeby czternastoletnie pannice plątały się bez opieki.

Małgosia dzwoniła jeszcze dwa razy, potem wysyłała mi esemesy. Wiedziałam więc, że w końcu się doczekała, wzięto od niej dane kontaktowe i zrobiono jej zdjęcia do bazy statystów. Nikola i Lilka także wyszły już z sali przesłuchań. Dziewczynki nie mogły jednak nigdzie znaleźć dziadka. To mnie zaniepokoiło.

– Miał czekać przed salą, ale nie było wolnych krzeseł, a on nie lubi stać, więc chyba gdzieś poszedł – tłumaczyła mi córka. – Nie odbiera komórki… Mamo, co my mamy zrobić, jak… O! Dziadziuś! Już nic, mama! Dziadek się znalazł! Pa! – zawołała i się rozłączyła.

Widziałam, że z czymś się gryzie

Spotkaliśmy się w domu kilka godzin później. Maciek był ponury, bo zajął czwarte miejsce i nie dostał pucharu, a Małgosia przez cały czas zastanawiała się głośno, czy producent serialu do niej zadzwoni.
Tylko mój ojciec miał nieodgadnioną minę. W końcu, kiedy młodzież poszła spać, zapytałam go, co jest grane.

– Hm… dziwna sprawa… – mruknął. – Widzisz, Joasiu, jak dziewczynki były zajęte, to ja poszedłem poszukać sobie jakiegoś wolnego krzesła, żeby usiąść. Wiesz, że nie służy mi stanie. No i tak sobie szukałem, zaglądałem tu i ówdzie i natknąłem się na jedną panią, która koniecznie chciała przedstawić mnie reżyserowi…

– Co takiego?! – kawałek sernika spadł mi na podłogę. – Rozmawiałeś z reżyserem tego serialu? Ale o czym?

– W sumie to o roli – tata patrzył na mnie lekko zafrasowanym wzrokiem. – Widzisz, nie bardzo wiem, jak to powiedzieć, ale wygląda na to, że chcą mi dać rolę w tym serialu. Szukali takiego dziadka jak ja, mam grać w kilkunastu scenach, nawet jakieś kwestie mówione mi dali. Myślisz, że powinienem się zgodzić? Mam sześćdziesiąt dziewięć lat. Czy to wiek na takie przygody?

Nigdy tak energicznie nie pokiwałam głową jak wtedy, kiedy namawiałam tatę do przyjęcia tej propozycji. To było nieco szalone, ale i wspaniałe! Pojechał z wnuczką i jej koleżankami na casting dla statystów, a dostał rolę w serialu telewizyjnym!

Jak mógłby przegapić taką okazję?

Tata jednak martwił się, jak to powiedzieć wnuczce. Wiedział, jak jej zależało, by pojawić się na ekranie. Trochę się obawiał, że będzie jej smutno, że dziadek został przyjęty od razu, a ona nie. Na szczęście Małgosia była oszołomiona, ale też szczęśliwa, kiedy się dowiedziała, że jej dziadek prawdopodobnie dołączy do obsady nowego serialu.

– Może w tym serialu będzie grał też Bartek G. albo Tomasz Z.? – rozmarzyła się Małgosia. – A ja pojadę odwiedzić dziadka na planie i on mnie wtedy z nimi pozna?

Roześmiałam się, słysząc te dziewczyńskie fantazje, ale muszę przyznać, że i mnie nie ominęła ta myśl. No bo to nie byle co: mieć ojca w obsadzie nowej superprodukcji telewizyjnej, prawda? Jeszcze nic nie wiedzieliśmy o tym serialu, ale marzyło mi się, że zagra w nim Piotr A. i wpadnę na niego przez przypadek, odwożąc tatę na plan, jak to dobra córka.

A nawet jeśli nie spotkam mojego ulubionego aktora, to i tak byłam podekscytowana nie mniej niż Małgosia. Kto by pomyślał, że mój tata zostanie aktorem w tym wieku! Najwyraźniej nigdy nie jest na to za późno.

Kto wie? Może na następny casting odwiozę Małgosię osobiście i sama zostawię producentowi swoje dane? Niezwykłe historie, jak widać, mogą się przydarzyć w każdym wieku!

Czytaj także:
„Mąż chciał, żebym zaadoptowała i pokochała owoc jego zdrady. Wyrzuciłam go za drzwi i odcięłam od naszego syna”
„Marzyłem o prawdziwej miłości, a wszędzie spotykałem trzpiotki. Chciałem mieć rodzinę, a nie panienkę na jedną noc”
„Rzuciłem narzeczoną dzień przed ślubem. Rodzice zmuszali mnie do małżeństwa, bo Kaśka twierdziła, że jest ze mną w ciąży”

Redakcja poleca

REKLAMA