Tamtego wieczoru na strychu, gdzie lubiłam się bawić z siostrą i kuzynkami, panowała dziwna atmosfera. Po polach wokół domu dziadków ścieliły się mgły, o blaszany parapet małego okienka miarowo bębnił deszcz, a na stryszku panował okropny zaduch.
– Zróbmy wieczór wróżb – zaproponowała Joasia, najstarsza z kuzynek.
– Z jakiej okazji? – spytałam.
– Bez okazji. Bo chcemy.
– Babcia nie pozwoli nam tak długo siedzieć – marudziła moja siostra.
Pół godziny wcześniej zjadłyśmy kolację i babcia dała nam jeszcze tylko godzinę na zabawę, a była w swoich nakazach nieustępliwa.
– A kto powiedział, że babcia musi wiedzieć? – parsknęła Joasia. – Zwinę klucz i spotkamy się tu przed północą. Tylko nie zaśnijcie!
– Ty też! – wycelowałam w kuzynkę palec. Serce zaczęło mi szybciej bić na myśl o nocnej przygodzie.
– Nie ma mowy – Joasia skrzyżowała ramiona. – Ktoś musi przecież przygotować wróżby.
Jak będzie miał na imię mój mąż?
Rozbiegłyśmy się do swoich pokojów, aby wymknąć się z nich tuż przed północą. Wyszłam na korytarz, wlokąc za sobą trzymającą się mojej koszuli nocnej młodszą siostrę. Znałam dom dziadków jak własną kieszeń. Ostrożnie stawiałam bose stopy, tak by nie nastąpić na skrzypiące deski. Karolina szła po moich śladach.
Powoli wspinałyśmy się stromymi schodkami w górę. Gdzieś z oddali dobiegało chrapanie dziadka. Dom zdawał się oddychać miarowo. Drzwi od stryszku były uchylone. W środku siedziała Joasia, boso i w koszuli nocnej, jak my. Osłaniała dłonią migotliwy płomień świecy, po której spływał wosk.
– Wreszcie jesteście – Joasia poklepała dłonią miejsce obok siebie, zachęcając nas do wejścia.
Karolina przyczepiła się do mnie jak rzep. Była dziwnie przestraszona. Rzeczywiście, atmosfera na stryszku była gęsta. Od razu zrobiło mi się gorąco, mimo że na zewnątrz panował miły chłód. Za oknem było tak ciemno, że nie dało się dostrzec drzew w sadzie. Dom wydawał się dryfować w ciemnościach nocy.
– Te dwie gapy chyba nie mają zamiaru przyjść – westchnęła Joasia, przesuwając palcem nad płomieniem świecy. – Tylko wy się odważyłyście.
– Chcę do łóżka! – pisnęła Karolina, psując efekt.
– Zaczynajmy – powiedziałam, wyrywając rąbek koszuli nocnej ze spoconych dłoni siostry. Miała już osiem lat, a zachowywała się jak przedszkolak.
Karolina nieco się rozchmurzyła, kiedy pozwoliłyśmy jej na lanie wosku. Jak w andrzejki. Nie mogłyśmy zorganizować zabawy z butami, ponieważ wszystkie przyszłyśmy na boso – aby nie zbudzić dziadków. Wróżb jak w noc świętojańską też nie dałoby się zrobić, bo musiałybyśmy wyjść na zewnątrz; trudno zrywać kwiaty czy rzucać wianki w domu. A po dworze nocą babcia w życiu nie pozwoliłaby się nam włóczyć. Za drugiej strony jakby dziadek nakrył nas na paleniu świecy na strychu, pogoniłby nas, że hej.
– Sprawdźmy, jak będzie miał na imię twój mąż – powiedziała Joasia, sięgając po wycięte z kolorowego papieru serce z wypisanymi na nim imionami.
Wręczyła mi szpilkę i kazała zamknąć oczy.
– Wbij szpilkę – poleciła. – Śmiało!
Przymknęłam powieki i przebiłam szpilką papier.
– Adam! Trafiłaś w imię Adam! – zaszczebiotała Joasia, a chwilę później nagły podmuch wiatru zgasił świeczkę i stryszek pogrążył się w ciemnościach.
Karolina przylgnęła całym ciałem do moich pleców. Czułam, jak drży.
– Okienko – mruknęłam. – Zamknij okienko.
Framuga okna zastukała miarowo, a na twarz spadły mi krople deszczu. Widziałam poruszający się przed moimi oczami cień. Joasia dopadła do okienka i z trudem je zamknęła. Nastała krótka chwila ciszy. Z dołu dało się słyszeć szuranie kapci; babcia najpewniej wstała, by sprawdzić, co się dzieje. Nie miałyśmy czasu. Szarpnęłam Karolinę za ramię i – najciszej, jak się dało – przemknęłyśmy do naszego pokoju. Serce wciąż jeszcze biło mi szybko, kiedy wskoczyłam do łóżka i naciągnęłam kołdrę po samą brodę.
Nocne wróżby okazały się przeżyciem, które miałam zapamiętać na zawsze. Podświadomie czułam, że to nie była tylko zabawa. Ten wieczór był niezwykły; powietrze wydawało się niemal naelektryzowane.
To był idealny czas na wróżby; moment, który trafia się raz na sto lat. Kiedy dwa światy splatają się ze sobą i przeznaczenie feruje swoje wyroki. Byłam tego pewna, kiedy zasypiałam w domu dziadków, wyczerpana nocną przygodą.
Związek z Markiem rozpadł się z hukiem
Życie toczyło się swoim naturalnym rytmem. Z roztrzepanych dziewczyn zmieniłyśmy się w dorosłe kobiety i każda z nas próbowała ułożyć sobie życie. Miałam wrażenie, że udawało się to wszystkim – poza mną. W końcu poznałam chłopaka, którego chciałam przedstawić rodzinie.
– Fajny jest, ale to nie on – powiedziała Joasia, kiedy przyprowadziłam Marka na rodzinny obiad.
Pomyślałam wtedy, że po prostu mi zazdrości. Sama wyszła za mąż z powodu nieplanowanej ciąży i nie ukrywała nawet, że kiepsko jej się układa z mężem.
– Nawet go nie znasz – mruknęłam.
Joasia trzymała na kolanach śliniącego się niemowlaka i próbowała jednocześnie jeść obiad, podczas gdy jej mąż palił papierosa w ogrodzie. Nie chciałam takiego życia. Pragnęłam mężczyzny, który rzeczywiście będzie moim partnerem. Nie lubiłam życia w samotności, ale nigdy nie postąpiłabym tak pochopnie jak moja kuzynka. Już lepiej być samotną matką, niż samotną w małżeństwie.
– Pamiętasz tamten wieczór? – Joasia nachyliła się w moją stronę.
Wydawało mi się, że widzę w jej oczach migoczący płomień świecy. Wzdrygnęłam się.
– U mnie się sprawdziło, dlatego z tym nie walczę – wzruszyła ramionami, a potem otarła strużkę śliny spływającą dziecku po brodzie.
– Może to błąd – odparłam. – Poza tym nie pamiętam, żebyś wtedy sobie wróżyła.
Joasia zastygła w bezruchu i oblała się rumieńcem.
– To nie on. Zobaczysz – powtórzyła Joasia, a potem odsunęła krzesło od stołu i dźwignęła się w górę, sadzając sobie niemowlę na zaokrąglonym biodrze. – Idę ją nakarmić.
– Bzdury – mruknęłam i wróciłam do konsumowania obiadu.
Niestety, Joanna miała rację. Mój związek z Markiem rozpadł się z hukiem zaledwie rok później.
Wszystko w swoim czasie
– To wszystko wina Joasi – marudziłam podczas rozmowy z siostrą, znajdując sobie jakiegoś kozła ofiarnego. – Za bardzo wzięłam sobie do serca jej słowa.
A Karolina zamiast postukać się w głowę, potwierdziła.
– Fakt. Niepotrzebnie dałyśmy się namówić na to całe wróżenie.
Natychmiast zmieniłam front.
– Daj spokój, byłyśmy smarkulami!
Z drugiej jednak strony przypomniałam sobie, jak bardzo moja siostra była wówczas przestraszona. Jakby ona też przeczuwała, że to coś więcej niż dziewczyńska zabawa.
– Ja nie mam takich dylematów – dodała, uśmiechając się tajemniczo.
– Poznałaś kogoś? – dociekałam.
– Dowiesz się w swoim czasie – ucięła i zmieniła temat.
Moja siostra była wysoką, szczupłą blondynką o dużych niebieskich oczach. Miała powodzenie i zmieniała facetów jak rękawiczki. Tym razem od dłuższego czasu była sama, więc wzbudziła moją ciekawość. Gdy niebawem umówiłyśmy się na drinka, byłam podekscytowana. Stałam pod restauracją i z niecierpliwością zerkałam na zegarek. W końcu zobaczyłam nadchodzącą parę. Wysoki mężczyzna miał gładko zaczesane włosy i wypielęgnowaną brodę. Odruchowo poprawił mankiet koszuli. Śledziłam każdy jego ruch, jak zahipnotyzowana.
– Jesteśmy – odezwała się Karolina, ostentacyjnie wsuwając rękę w dłoń swojego towarzysza.
– To właśnie jest Adam.
– Adam…? – wyjąkałam.
Poczułam się, jakby dostała w splot słoneczny. Zatkało mnie. Mężczyzna wpatrywał się we mnie uważnym spojrzeniem brązowych oczu. Był niesamowicie przystojny. Onieśmielał mnie i obawiałam się, że narobię wstydu sobie i siostrze.
– Znamy się? – odezwał się niskim głosem.
Cholera, głos też miał seksowny.
Karolina wyprostowała się jak struna i jeszcze mocniej ścisnęła Adama za rękę. Dało się wyczuć elektryzujące napięcie w powietrzu.
– To raczej niemożliwe – odparłam, mając nadzieję, że nie zadrży mi głos.
Czułam się obezwładniona nieznanymi mi dotąd uczuciami. Adam otworzył drzwi do restauracji i przepuścił nas przodem. Lody zostały przełamane i bardzo szybko okazało się, że nadajemy z Adamem na tych samych falach. Czułam, że za jego ciepłym spojrzeniem i opiekuńczymi gestami kryje się coś więcej. Nie potrafiłam tego w żaden sposób wytłumaczyć. Już po kilku tygodniach wiedziałam jednak, że wpadłam jak śliwka w kompot. Miałam ochotę rzucić się Adamowi na szyję i wykrzyczeć, że jest mi przeznaczony. Tymczasem jego związek z Karoliną wydawał się nabierać rumieńców.
Nie mogę ci tego zrobić
Musiałam poukładać to sobie i… odpuścić. Nie pomagały mi w tym długie spojrzenia, którymi mnie obdarzał, ani przypadkowe gesty. Każdy jego dotyk przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Pewnej nocy, poprzedzającej rodzinną imprezę, miałam dziwny sen. Znów byłam dziesięciolatką, która na strychu wywróżyła sobie imię przyszłego męża. Obudziłam się z bólem głowy. Miałam już dość tego wszystkiego. Udawania przed samą sobą, że wcale nie zakochałam się na zabój w chłopaku swojej siostry.
– Gdzie Adam? – zagadnęłam, kiedy Karolina zjawiła się na imprezie sama.
– Nie mam pojęcia – rzuciła. W dłoni obracała kieliszek szampana.
– Coś się stało?
– Zerwałam z nim. A co, nie wolno?! – domyśliłam się, że agresją pokrywa inne emocje.
Rozstania zawsze są trudne i bolesne. Czasem trudniejsze dla tego, kto zrywa. Jeśli nie jesteś sadystą ani socjopatą. Nie potrafiłam jednak zwalczyć rosnącego w moim sercu uczucia ulgi. Było mi wstyd, ale podświadomie się cieszyłam. Gdyby Adam nadal był z Karoliną, chyba musiałabym się wynieść za granicę, byle dalej od nich.
– Był dla mnie za nudny – podjęła Karola po chwili milczenia. – Podobał mi się, nawet bardzo, ale czułam się przy nim dziwnie, jak… na zastępstwie.
– Tak, jest przystojny – przyznałam, ignorując drugą część jej wypowiedzi.
Karolina spojrzała na mnie uważnie i wybuchnęła śmiechem. Natychmiast oblałam się rumieńcem i odwróciłam w stronę ściany, by nie ściągać na siebie spojrzeń gości.
– Adam… – wymamrotała. – No, jasne! Że też wcześniej nie połączyłam kropek.
– Daj spokój…
– No to masz swojego Adama. Wywróżyłaś go sobie – Karolina wyjęła z torebki notes i ołówek.
– Co ty robisz? Zwariowałaś? – ofuknęłam ją, patrząc, jak koślawymi literami zapisuje adres na kartce.
– Zostanie w rodzinie, więc się nie zmarnuje – zakpiła, wciskając mi w dłoń świstek.
Odsunęłam jej dłoń. Jej propozycja, ta szarada miłosna, wydała mi się jakaś niestosowna.
– Bierz, zanim się rozmyślę – pogoniła mnie.
– Nie mogę ci tego zrobić…
– Bo?
W moim wnętrzu toczyła się walka serca z rozumem. Chciałam pozostać lojalna wobec siostry, a z drugiej strony byłam szaleńczo zakochana w Adamie.
– To twój facet. Wszyscy to wiedzą.
– Mówiłam ci, że zerwaliśmy.
– Pomyślą, że przeze mnie.
– Więc martwisz się o mnie czy o siebie? – prychnęła.
– Nie chcę kwasów – potoczyłam wzrokiem po salonie, w którym zgromadzili się członkowie naszej rodziny, celebrujący imieniny babci.
– Wszystko im wyjaśnię. Powiem, że próbowałam stanąć na drodze przeznaczenia i poległam. Joanna na pewno mnie poprze – zaśmiała się. Czyżby gorzko? – Wierzysz w tę wróżbę, prawda?
– Sama wiesz, że to było coś niezwykłego… Nie mogę o tym zapomnieć – wróciłam myślami do tamtego wieczoru, przepełnionego magią „andrzejkowych” wróżb latem.
Od tamtej pory jesteśmy nierozłączni
– No to jedź do niego – siostra poklepała mnie po ramieniu. – To w gruncie rzeczy fajny gość. Tylko nie dla mnie. Choć potrzebowałam czasu, by to do mnie dotarło. Jest twój.
I tak z błogosławieństwem siostry oraz z wróżbą, którą traktowałam jak obietnicę od losu, wymknęłam się z przyjęcia i ruszyłam prosto do mieszkania Adama.
Czułam się trochę jak nawiedzona, kiedy stałam na progu i wciskałam dzwonek. Napędzały mnie adrenalina, nadzieja i siła zauroczenia.
– Jestem! – wyrzuciłam z siebie, gdy tylko otworzył drzwi.
Uśmiechnął się.
– Jesteś…
Od tamtej pory jesteśmy nierozłączni. Już dwadzieścia dwa lata.
Czytaj także:
„Wybaczyłam mężowi igraszki ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”
„Mój mąż podoba się kobietom, a co gorsza, jest zadowolony, gdy z nim flirtują. I to na moich oczach!”
„Udawałem przed nią macho i podrywałem każdą, tylko nie ją. Zamiast oszaleć na moim punkcie... wyszła za innego”