Marzena była ładna, ale nie tak jak jej matka. Dojrzała, dystyngowana, zachwycająca.
Już wtedy wiedziałem, że coś nas połączy. Że muszę się znaleźć blisko niej. Dlatego zadbałem o to, by jej córka oszalała na moim punkcie.
Matka koleżanki była idełem
Właściwie nigdy nie byłem zbyt pilnym uczniem. To, co działo się w szkole, za bardzo mnie nie interesowało. Liceum zaczynałem praktycznie od zera, wśród nowych osób. Wolałem myśleć o grach, kolejnych znajomościach i dziewczynach. W oko wpadła mi jednak matka jednej z koleżanek z mojej klasy. Marzena, bo tak miała na imię ta dziewczyna, wysiadała wtedy z samochodu. Jej matka wyłoniła się za nią.
Kiedy ją zobaczyłem, odebrało mi mowę. Bo była piękna. Zadbana, w bardzo eleganckich ciuchach, prawdziwa bizneswoman. Oszołamiające, złocistobrązowe włosy opadały jej falami na czerwoną bluzkę, czarna spódnica odsłaniała zgrabne nogi. Przyglądałem jej się, gdy obchodziła samochód, pełna niewymuszonej gracji w tych swoich szpilkach. Wcześniej uznałem, że Marzena jest całkiem niczego sobie, ale ze swoją matką nie mogła się równać.
Już wtedy wiedziałem, że chcę ją poznać bliżej. Że nie zniosę myśli, że mógłbym mieć jakąś inną kobietę. Wszystkie moje koleżanki były takie dziecinne. Nie to, co ona. Właśnie dlatego zdecydowałem się na pracę przy projekcie, który na biologii wybrała Marzena. Uznałem, że w ten sposób się zbliżymy, a mnie na pewno uda się tym samym zbliżyć do jej matki.
Karolina. Tak właśnie miała na imię kobieta mojego życia. Dowiedziałem się tego, gdy przyszedłem do Marzeny, żeby pracować nad tym całym śmiesznym projektem. W ogóle nie miałem pojęcia, o co w nim chodzi, a kiedy zobaczyłem matkę mojej koleżanki, zupełnie przestało mnie to interesować. Choć Marzena strasznie się tym irytowała, Karolina chciała mnie poznać. Dopytywała, czym się interesuję, gdzie chodziłem wcześniej do szkoły, gdzie mieszkam i czym zajmują się moi rodzice.
Marzena uważała, że to wścibskie, ja – że urocze. Nigdy wcześniej tak bardzo nie pragnąłem kobiecej uwagi, jak w tamtej chwili. Wiedziałem, że sam projekt nie wystarczy, więc zacząłem ściemniać koleżance, że bardzo mi się podoba. Jako że świetnie zgrywałem nieśmiałego, wierzyła, że nie wiem do końca, jak się za to wszystko zabrać. A ja rzeczywiście nie wiedziałem, bo kiedy na nią patrzyłem, przed oczami i tak miałem jej cudowną matkę.
To z nią chciałem się całować, chodzić na te wszystkie zapiekanki i pizze, do kina. Z nią przeżyłbym nawet spacer po parku, choć uważałem to za stratę czasu. Marzenie nawet go nie zaproponowałem, a ona uznała, że jestem po prostu mało romantyczny.
Zacząłem realizować swój plan
Przychodziłem do nich regularnie. Jak się z czasem dowiedziałem, Karolina była wolna. Jej mąż, ojciec Marzeny, odszedł do innej kobiety. Nie wiedziałem, jak mógł zrezygnować z takiego skarbu, ale jednocześnie nie zamierzałem narzekać. To w końcu otwierało mi drogę prosto do jej serca. Uznałem, że gdy będę cierpliwy i rozegram wszystko tak, jak trzeba, będę mógł wpadać do mojej ukochanej dokładnie wtedy, gdy najdzie mnie ochota.
W końcu mnie olśniło. Jeśli chciałem naprawdę być przy Karolinie, śledzić jej wszystkie wzloty i upadki, wspierać ją w każdej życiowej decyzji i mieć na nią realny wpływ, musiałem się bardziej postarać. Zawrócić w głowie jej córce tak bardzo, by w ogóle nie myślała o nikim innym. Póki co ja i Marzena byliśmy parą, jednak musiałem zadbać o to, by ona myślała o nas bardzo poważnie.
Zacząłem z nią spędzać każdą wolną chwilę. Robiłem przekonujące sceny zazdrości, gdy któryś z chłopaków zbliżył się do niej za bardzo i regularnie przekonywałem o swojej niegasnącej miłości. Wreszcie, gdy kończyliśmy szkołę, ona zaczęła wierzyć, że już zawsze będziemy razem. Mnie wystarczało, że Karolina mnie lubiła, choć oczywiście liczyłem na to, że kiedyś jej uczucia względem mnie staną się mocniejsze i konkretniejsze. W każdym razie, podobało mi się, jak przedstawiała mnie znajomym.
– To najlepszy chłopak, jakiego kiedykolwiek poznałam – mówiła. – Moja córeczka ma prawdziwe szczęście, że właśnie jego spotkała.
Uznałem, że raz się żyje i oświadczyłem się Marzenie. Ona oczywiście nie posiadała się z radości. Ja jednak oczekiwałem tylko błysku szczęścia w oczach jej matki. I dostrzegłem go. Chociaż najbardziej zachwycona okazała się na naszym ślubie, gdy oboje powiedzieliśmy sobie „tak”. Widocznie tylko ja miałem z tym problem. A wszystko przez to, że zakochałem się w najwspanialszej kobiecie na ziemi.
Spałem z córką, myślałem o matce
Po ślubie jakoś nam się układało. Bez fajerwerków, ale po przyjacielsku. Żyliśmy trochę obok siebie, chociaż ona robiła wszystko, żeby tylko zaciągnąć mnie do łóżka. Wzbraniałem się długo (bo przecież byłem zmęczony, bolała mnie głowa, nie miałem czasu), dopóki nie doszedłem do wniosku, że muszę jej się jakoś przypodobać. Jeszcze tego by brakowało, żeby poskarżyła się Karolinie.
To, co przeżywałem w sypialni, to był jakiś koszmar. Chociaż leżałem w łóżku obok Marzeny, moje myśli cały czas uciekały do Karoliny. Podczas każdego zbliżenia wyobrażałem sobie, że to właśnie z nią, a nie z jej córką, jestem. Zastanawiałem się, jakby to było dotykać jej pięknych włosów, gładzić delikatną cerę, całować te pełne usta, zawsze pociągnięte krwistoczerwoną szminką. Marzena była zbyt nudna, zbyt… przeciętna, by mi ją zastąpić chociaż w najmniejszym stopniu.
Mimo moich starań, w końcu zaczęliśmy się trochę od siebie oddalać. Każde zajmowało się swoimi sprawami, a czas wspólnie spędzaliśmy tylko przy niektórych obiadach, kolacjach i z rzadka przed snem (ja dość szybko zasypiałem).
– Ty mnie już wcale nie kochasz, Miłosz – zarzuciła mi kiedyś.
– Wymyślasz – mruknąłem, choć trochę bez przekonania. – Po prostu nasz związek wstępuje na nowy poziom. I tyle.
– Dobrze, że jesteśmy przynajmniej przyjaciółmi – odparła wtedy poważnie.
– Zawsze będziemy – zapewniłem, choć planowałem już coś, co miało jej się bardzo nie spodobać.
Musiałem wreszcie się przyznać
Od naszego ślubu minęło już kilka lat. I wreszcie zdobyłem się na odwagę. To dziś zamierzam powiedzieć Karolinie o wszystkim. O tym, jak bardzo ją kocham i jak mocno liczę, że ona to odwzajemni. Marzena i tak wróci późno do domu, a ja mam dużo czasu, by naprawić swoje życie.
Nie mam pojęcia, jak ona zareaguje. Ale kupiłem ogromny bukiet kwiatów, zabrałem jakieś dobre filmy i liczę, że już wkrótce nic nie będzie w stanie nam przeszkodzić. Moja żona zostanie postawiona przed faktem dokonanym i albo się z tym pogodzi, albo nie. Choć to pewnie samolubne, nie obchodzi mnie to. Zrobię wszystko, by umilić czas Karolinie i zyskać w jej oczach. Będę ją rozpieszczać, zasypywać komplementami, a jeśli zechce, rozstanę się z Marzeną.
Czy Karolina rzeczywiście zapragnie ze mną spędzić kolejne lata i zrozumie, że jej córka była tylko przykrywką? Że męczyłem się w tym związku przez tyle lat, by znaleźć się jeszcze bliżej niej samej? Już wkrótce moja wielka chwila prawdy. I zrobię wszystko, żeby moja miłość mnie nie odrzuciła.
Czytaj także:
„Ożeniłem się z rozsądku, a raczej z wyrachowania. Nie kochałem Marysi. Lubiłem i szanowałem, ale o miłości nie było mowy”
„Mój mąż chciał, bym go zdradziła, żeby puścić mnie z torbami. Nigdy się nie kochaliśmy, chciał tylko moich pieniędzy”
„Mąż jest świetnym facetem. Niejedna kobieta dałaby się pokroić za takiego chłopa. Tylko co z tego, skoro ja go nie kocham?”