Kiedy Natalia skończyła 15 lat, zaczęły się z nią problemy. Do tej pory była spokojnym, grzecznym dzieckiem i mogłam na niej polegać. To dla mnie ważne, bo wychowuję ją i jej młodszego brata sama, bez niczyjej pomocy. Mój mąż zaraz po narodzinach Kubusia odszedł do innej kobiety, niedługo potem wyjechał za granicę. Alimenty – choć niezbyt wielkie – płaci, ale dziećmi w ogóle się nie interesuje. Dlatego wszystko jest na mojej głowie.
Gdy dzieci były małe, siedziałam uwiązana w domu przez siedem dni w tygodniu. Kiedy trochę podrośli, po pracy leciałam do przedszkola i szkoły, żeby ich odebrać, potem biegliśmy do domu, po drodze robiąc zakupy, a wieczorem musiałam jeszcze posprzątać, poprać, ugotować obiad na następny dzień. Nawet w weekend nie mogłam odpocząć, bo z dwójką dzieci na głowie trudno nawet jakiś film spokojnie obejrzeć. A nie mam ich z kim zostawić, ponieważ moi rodzice mieszkają dość daleko od nas.
Dlatego kiedy Natalka weszła w wiek dojrzewania, zaczęła mnie czasem wyręczać w niektórych pracach domowych, a przede wszystkim w opiece nad Kubą. Jest od niego 7 lat starsza, wyszłam więc z założenia, że taka pannica na pewno sobie poradzi. Jednak ona w pewnym momencie się zbuntowała. Dobrze pamiętam ten pierwszy raz, kiedy chciałam wyjść z domu w piątek wieczorem, a ona powiedziała, że nie zostanie z bratem.
– Umówiłam się z koleżanką, chcemy pójść do kina – powiedziała. – W każdy weekend ty sobie gdzieś wychodzisz z tymi swoimi fagasami, a ja mam siedzieć w domu? Nie jestem niańką!
– Jak ty się do mnie odzywasz? – oburzyłam się. – I nie mów tak o Jacku!
Jacek to był mój ówczesny partner
Poznałam go dwa miesiące wcześniej i bardzo mi na nim zależało. Zaprosiłam go kiedyś do domu, żeby dzieci go poznały. Miałam wrażenie, że im się spodobał, a tu masz, taka reakcja ze strony Natalki.
– A niby dlaczego? – buntowała się.
– Nie on pierwszy i nie ostatni. Ciągle się z kimś umawiasz, myślisz, że tego nie wiem? Kiedyś siedziałaś z nami w domu, graliśmy w coś razem albo chodziliśmy na spacery czy do kina. A teraz w każdy piątek i każdą sobotę wychodzisz. A na mnie zwalasz swoje obowiązki.
– Chyba mam prawo odpocząć – argumentowałam, zastanawiając się, po co w ogóle z nią dyskutuję: ma mnie słuchać i już. – Cały czas haruję, zajmuję się wami, a też mi się coś od życia należy.
– Ale ja też mam swoje życie. – zaczęła krzyczeć. – Dziewczyny biegają na imprezy, chodzą do kina, spotykają się z chłopakami, a ja mam ciągle tego gówniarza na głowie. Muszę mu dawać obiady i pilnować, żeby odrobił lekcje. A w weekendy siedzieć z nim w domu. Nie chcę.
Pokłóciłyśmy się i w efekcie nigdzie tamtego dnia nie poszłam. Ona zresztą też nie, bo dostała szlaban. Ale właśnie od tamtej kłótni wszystko się zaczęło. Coraz częściej zdarzało się, że gdy wieczorem przychodziłam do domu, w zlewie były niepozmywane naczynia. A Kuba, zamiast odrabiać lekcje, siedział przy komputerze albo był na dworze.
– Nie jestem sprzątaczką ani jego nianią – odpowiadała na moje zarzuty. – Jak chcesz, żeby się uczył, to go pilnuj. Gdzie byłaś tak długo? Pewnie znowu siedziałaś u jakiegoś faceta. Albo na piwie.
– Jesteś niesprawiedliwa. – złościłam się. – Chcę mieć czasem jakąś wolną chwilę dla siebie. I nie byłam na piwie.
– Ja też chcę mieć czas dla siebie. A ty prawie codziennie gdzieś łazisz. I nie kłam, bo czuć od ciebie alkohol.
– Byłam na obiedzie z Andrzejem i wypiłam lampkę wina – tłumaczyłam się nie wiadomo po co, bo przecież to ja jestem jej mamą i nie muszę się jej spowiadać!
– A to już nie ma Jacusia? – wycedziła złośliwie. – Sama widzisz.
No, to już była bezczelność. Moja własna córka, nastolatka, będzie kontrolować, z kim się spotykam i co robię?! To prawda, że z żadnym facetem jakoś nie mogłam utrzymać dłuższej znajomości. Pozornie rzeczywiście mogłoby się wydawać, że latam z kwiatka na kwiatek i zmieniam adoratorów jak rękawiczki. Jednak tak naprawdę ja ciągle szukam tego jedynego. A czy to moja wina, że po kilku tygodniach czy miesiącach okazuje się, że to jednak nie ten, że się pomyliłam? No i wtedy Jacka zastępuje Andrzej, a Maćka Łukasz… Ale nie jestem żadną latawicą! Tylko mam dość samotności. A że czasem lubię się napić drinka czy wina, to co w tym złego? Kto nie lubi? Przecież się nie upijam. Po prostu odreagowuję w ten sposób wszystkie swoje stresy. Tylko co nastolatka może o tym wiedzieć!
Coraz częściej dochodziło między nami do konfliktów
Starałam się ją nawet zrozumieć i czasami w soboty zostawałam w domu, żeby ona mogła gdzieś wyjść. Jednak, po pierwsze, wcale nie zauważyłam z jej strony wdzięczności, a po drugie, w rezultacie ja wcale nie odpoczywałam. Bo żeby odpocząć, potrzebuję towarzystwa, a moi znajomi, a zwłaszcza faceci, niechętnie odwiedzają mnie w domu. Kubuś jest bardzo absorbujący i chociaż ciągle odsyłam go do jego pokoju, to gdy są goście, on ciągle przesiaduje z nami. I oczywiście nie chce iść spać. To jest dla gości mocno krępujące, a już dla moich facetów wyjątkowo niewygodne. Dla mnie zresztą też…
Jakiś czas temu postanowiłam więc, że nie będę z Natalką dyskutować. Po prostu będę się umawiać na mieście albo u znajomych, a ona ma zostać z bratem i tyle. Jest niepełnoletnia i niesamodzielna, zatem ma mnie słuchać.
Odebrałam telefon i od razu wybiegłam z imprezy
Ostatnim razem też tak było. Co prawda, zapowiadała w sobotę rano, że wieczorem chce iść do kina, ale ja twardo postawiłam na swoim. Tego dnia były urodziny Andrzeja – po prostu musiałam się z nim zobaczyć. Tym bardziej że wyprawiał je w knajpie, szykowała się więc naprawdę fajna impreza. Miała przyjść jego siostra, której jeszcze nie poznałam. Dlatego wszelkie bunty ze strony Natalii ucięłam w zarodku. Powiedziałam, że do kina może iść i w niedzielę, a ja imprezy Andrzeja przecież nie przełożę. Nie zwracając uwagi na jej dąsy i mruczane pod nosem komentarze, wyszykowałam się i po prostu wyszłam.
W knajpie było super. Okazało się, że prowadzi ją jakiś kumpel Andrzeja, który zarezerwował dla nas całą salkę. Mieliśmy więc jakby własne przyjęcie. Przyszło mnóstwo znajomych, podali pyszne jedzenie i wyszukane drinki. Bawiłam się w najlepsze, kiedy zadzwonił mój telefon. Numer był nieznany, chciałam więc zignorować sygnał, ale niechcący zamiast wcisnąć przycisk z napisem „wycisz dźwięk”, puknęłam w zieloną słuchawkę. Wyszłam do toalety, żeby spokojnie porozmawiać.
– Dzień dobry, dzwonię ze szpitala, czy rozmawiam z panią Marzeną, mamą Kuby? – usłyszałam w słuchawce i poczułam, jak robi mi się słabo. Dobrze, że w łazience był taboret, bo chyba usiadłabym na podłodze.
– Co się stało? Co z moim synem? – wychrypiałam ze ściśniętym gardłem.
– Kuba jest u nas, miał wypadek, proszę jak najszybciej przyjechać.
Wypadłam z tej łazienki i przekazałam Andrzejowi, co się stało. Ja zbierałam się do wyjścia, a on natychmiast dzwonił po taksówkę. Na miejscu byłam po niecałym kwadransie. Wpadłam do środka i od razu zaczepiłam jakąś pielęgniarkę.
– Tak, przywieźli go do nas niedawno, jest już na oddziale – stwierdziła. – Zaprowadzę panią do lekarza.
W gabinecie siedziała kobieta, mniej więcej w moim wieku. Kiedy pielęgniarka powiedziała jej, kim jestem, wstała.
– Co się stało? – rzuciłam się do niej.
– Proszę się uspokoić – nakazała mi sucho. – Pani synowi nic już nie grozi, chociaż stracił sporo krwi. Na szczęście przecięta została zwykła żyła, nie tętnica.
Okazało się, że pogotowie wezwała Natalia, mniej więcej koło godziny 22.00. Gdy przyjechali na miejsce, stwierdzili, że chłopiec, lat 8, jest ranny, pocięty szkłem i nieprzytomny. Zabrali go więc od razu do szpitala. Leży na intensywnej terapii, podali mu krew. Od zapłakanej Natalii wydobyli jakoś mój numer telefonu.
– Pani córka zachowała się bardzo rozsądnie. Kiedy przyjechaliśmy, próbowała tamować krwotok. Podała też od razu lekarzowi jego książeczkę zdrowia, dowiedzieliśmy się, jaką syn ma grupę krwi.
– Ale dlaczego? Jak to się w ogóle stało? – dalej nic nie rozumiałam.
Lekarka się zawahała. Spojrzała na mnie uważnie i zmarszczyła brwi.
– Czy pani piła? – spytała nagle.
Z tego wszystkiego momentalnie wytrzeźwiałam, ale przecież na pewno było czuć ode mnie alkohol. W końcu bawiłam się na tej imprezie dobrych kilka godzin.
– Tak, byłam na urodzinach znajomego, wypiłam ze dwa drinki – wyjaśniłam, robiąc jednocześnie rachunek sumienia i podliczając, ile tych drinków faktycznie było. – Czy ja mogę zobaczyć syna?
– Jest na oddziale intensywnej terapii, przetaczamy mu krew – powiedziała.
– Tam nie można wchodzić. Ale może go pani zobaczyć przez szybę. I… Na korytarzu czeka też policja z pani córką.
– Jak to, policja? – zdziwiłam się.
– Obowiązują nas określone procedury – lekarka rozłożyła ręce. – Dostaliśmy wezwanie od nieletniej, która opiekowała się swoim nieletnim bratem. Doszło do wypadku, w pobliżu nie było dorosłego. W takiej sytuacji zawiadamiamy policję.
Machnęłam ręką i poszłam za nią zobaczyć Kubę
Policją się nie przejmowałam. Na pewno będę musiała coś wyjaśnić, ale przecież w tej chwili to nieistotne. Na korytarzu podbiegła do mnie Natalia.
– Mamo, przepraszam, to moja wina … – płakała. – Ja nie chciałam. Myślałam, że nic mu się nie stanie, to przecież były tylko dwie godziny. Było jasno, zamknęłam drzwi na klucz. Wiedział, że nie może wychodzić z domu ani nic takiego. Miał siedzieć i grać na komputerze… Specjalnie ustawiłam mu grę, którą lubi.
Patrzyłam przez szybę na syna podłączonego do jakiejś aparatury i nie rozumiałam, co córka do mnie mówi.
– Jaką grę, jakie dwie godziny? – spytałam nieprzytomnie.
– Mamo, bo ja wyszłam do tego kina – Natalia pociągnęła nosem. – Miałam już kupione bilety, byłyśmy umówione, ty mnie nie słuchałaś. Ja musiałam wyjść.
– Zostawiłaś go samego? – nagle dotarło do mnie, co córka mówi. – Jak mogłaś?! Przecież to jeszcze dziecko.
– Pani córka to też dziecko – usłyszałam jakiś głos z boku i odwróciłam głowę. Przede mną stał policjant. – Pani B.?
– To ja – skinęłam odruchowo głową.
– Musimy porozmawiać, ustalić szczegóły. Rozmawialiśmy już z pani córką, mamy jej zeznanie. Podejrzewamy, że do wypadku doszło, kiedy mały grał w domu w piłkę, ale szczegóły jeszcze musimy ustalić. Natomiast teraz proszę ze mną, lekarz udostępnił nam swój gabinet.
Tak naprawdę długo nie docierało do mnie, co ten policjant mówił. Siedziałam na krześle i machinalnie odpowiadałam na pytania, zastanawiając się jednocześnie, jak Natalka mogła być tak nieodpowiedzialna… Jak mogła zostawić brata samego? Przecież wie, że to żywe srebro, chwili nie usiedzi na miejscu. Mógł zrobić wszystko. Mógł już teraz nie żyć... Boże, jak mogło do tego dojść?
– Czy pani mnie słyszy? – policjant patrzył na mnie surowo. – Proszę się skupić. Musi pani dmuchnąć w alkomat.
– Ale ja byłam na urodzinach, u znajomego – broniłam się głupio.
– Rozumiem – policjant pokiwał głową. – Ma pani prawo. Jednak nie zapewniła pani opieki swoim dzieciom na czas nieobecności. I niestety stało się, co się stało.
– Jak to? Przecież Natalka została w domu, miała pilnować brata – obruszyłam się na takie zarzuty.
– Pani córka ma lat 16, nie jest pełnoletnia – policjant z widocznym oburzeniem wpatrywał się w alkomat. – Do ukończenia 18. roku życia dzieci pozostają pod opieką rodziców. Pani odpowiada zarówno za bezpieczeństwo córki, jak i syna. W dodatku ma pani prawie 0.8 promila. To sporo. Obawiam się, że prokuratura zgłosi zarzut zaniedbania i pozostawienia dzieci bez opieki przez pijaną matkę.
– Ale jaką pijaną?! Przecież ja jestem całkowicie trzeźwa. – zawołałam, a policjant w odpowiedzi zrobił znaczącą minę i wskazał ręką na alkomat. – Mówiłam panu przecież, że byłam u znajomych, na urodzinach. Chyba w tej sytuacji to normalne, że wypiłam kilka drinków, prawda? Zresztą, za godzinę i tak miałam wracać. Nie jestem jakąś alkoholiczką, która zostawia dzieci na całą noc! Proszę nie robić ze mnie...
– Jak widać, tych kilka godzin wystarczyło – przerwał mi policjant, patrząc na mnie zimno. – Zresztą, tym się już zajmie prokurator. Proszę zaczekać na korytarzu.
No to pięknie! Wpakowała mnie w niezłe kłopoty. Byłam zdruzgotana. Nagle dotarło do mnie, co się stało. Nie dość, że Kuba był ranny, to jeszcze ja pewnie stanę przed sądem. A przecież nic nie zrobiłam.
Siedziałam na korytarzu, ogłuszona tym wszystkim. Lekarka powiedziała, że Kubusiowi już nic nie zagraża, na pewno wyzdrowieje i nawet nie będzie miał wielkiej blizny po wypadku. Natalka opowiedziała mi, że kiedy wróciła z kina do domu, znalazła brata leżącego na podłodze w kałuży krwi, nieprzytomnego.
Od razu zadzwoniła na pogotowie, a potem próbowała przewiązać mu ranę. Widziała, że na podłodze jest też piłka, dlatego podejrzewała, że skoro nie mógł wyjść na dwór, próbował grać w domu. Pewnie trafił w szybę, a może na nią wpadł? Kiedy zjawiło się pogotowie, dała im jego książeczkę zdrowa i przyjechała z nimi do szpitala. Nie mogła do mnie zadzwonić, bo z tego wszystkiego zostawiła telefon w domu. Numer zna na pamięć, podała go pielęgniarce.
Zachowała się dzielnie i odpowiedzialnie, lecz, niestety, już po fakcie. Dobrze, że szybko wróciła z tego kina, ale źle, że do niego w ogóle poszła. Miała być w domu. Teraz Kuba jest w szpitalu, a ja mam poważne kłopoty. Co z tego, że, jak mówi policjant, to ja jestem odpowiedzialna za dzieci? Przecież Natalka miała zaopiekować się swoim bratem. Ufałam jej…
Czytaj także: „Za miesiąc mój ślub, ale ja kocham innego. Żeby uprawiać seks z narzeczonym, muszę wcześniej się napić wina”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”„Wychowuję nie swoje dziecko. Żona mnie zdradziła i zaszła w ciążę z... moim bratem”