„Postanowiłem, że wychowam sobie żonę. Nigdy nie powiedziałem jej, że ją kocham, żeby nie poczuła się zbyt pewnie”

Moja siostra przyjęła zaręczyny po kilku tygodniach znajomości fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Byłem uprzejmy, rozmawiałem z nią, odpowiadałem nawet na pytania. O wszystko: co do niej czuję, czy jej nienawidzę, i czy mnie w ogóle interesuje, co się z nią dzieje. Słyszała niezmiennie, że jest mi obojętne, co robi, że ona jest mi obojętna, i tylko dobre wychowanie każe mi ją tolerować we własnym domu”.
/ 26.01.2023 08:30
Moja siostra przyjęła zaręczyny po kilku tygodniach znajomości fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kiedy żona powiedziała mi, że jest w ciąży, pogratulowałem jej uprzejmie, dodając, że chętnie dowiedziałbym się, kto jest szczęśliwym ojcem. Wszyscy wiedzieli, że zdradzała mnie na prawo i lewo!

– Jesteśmy małżeństwem, dziecko jest twoje – odparła. – Każdy sąd to przyzna.

– O nie, moja droga, nie dam się wrobić! Są badania genetyczne.

– Najpierw się musi urodzić – uśmiechnęła się Lucyna. – Zresztą z tobą też spałam. Mówiłeś, że ci nie przeszkadza, kto wcześniej płynął na mojej łódce…

Ona cały czas ze mnie kpi!

Podjudza, szydzi, prowokuje, żeby mnie tylko wyprowadzić z równowagi. Ale ja umiem maskować uczucia. Niedoczekanie, żeby poznała, co naprawdę czuję. Lucyna ma do mnie pretensje, że nie jestem o nią zazdrosny. Co za bzdura! Przecież skręca mnie na samą myśl, że dotykał ją inny facet. Gdybym nie narzucił sobie dyscypliny, chybabym łaził i płakał z rozpaczy i bezradności. Ona jest taka ładna, nie ma chłopa, który nie oblizałby się na jej widok. Ale co, miałbym pokazywać, że cierpię? Żeby się ze mnie śmiała? Dałbym jej do ręki bat na samego siebie.

– Nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz! – wypaliła po tym, jak się wydało, że mnie zdradza. – Skąd mogłam wiedzieć, że ci na mnie zależy? Jesteś jak z plastiku, nic cię nie rusza!

Lucyna była moją studentką, ale zaczęliśmy się spotykać dopiero po jej licencjacie. Mam zasady, ona mówi, że głupie i staroświeckie, że się zachowuję jak „kościany dziadek” albo „stary piernik”. Była we mnie zakochana, co do tego nie mam wątpliwości. Moje koleżanki z katedry mówią, że jestem przystojnym facetem, więc dziewczyny na mnie leciały i nie musiałbym się starać, żeby być co rusz z inną. Nie korzystałem z tego, bo nie wierzę kobietom. Jedna tak mnie przeczołgała, że mam dosyć na resztę życia. Byłem wtedy młody i naiwny, ledwo się wygrzebałem i wróciłem do przytomności. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie dam się tak ogłupić!

Moja żona jest śliczna. Widziałem ją zawsze otoczoną wiankiem facetów. Zacząłem nawet podejrzewać, że specjalnie mi pokazuje, jakie ma branie, żebym się szybciej zdecydował, ale nic z tego. Na terapii nauczyłem się panować nad emocjami; wydałem na to kupę kasy, więc żadna smarkula nie będzie na mnie eksperymentowała – tak postanowiłem. Po tamtej historii, która o mało mnie nie zabiła, już nigdy żadna laska nie była górą.

Ja rozdawałem karty

– Po co ty się z nią żenisz? – pytał mój kolega. – To idiotyczny pomysł.

– Wychowam ją sobie – śmiałem się. – Jest zdolna i chętna, w dodatku zakochana, będę miał w domu ideał.

– Żebyś się nie przeliczył – ostrzegał mnie. – Z babami nic nie wiadomo.

Wiedział, co mówi, niestety. To z nim Lucyna miała romans niedługo po naszym ślubie. Wcale się nie kryli, nawet specjalnie migdalili się przy ludziach, jakby im zależało, żeby zrobić ze mnie frajera. Myśleli pewnie, że pośmieją się ze mnie. W końcu zdradzany mąż to fajny temat do żartów!

– Nic z tego! – postanowiłem. – Wszyscy muszą wiedzieć, że mi nie zależy. Tylko wtedy moje będzie na wierzchu!

Udawałem, że mam gdzieś ją i jej kochanków, bo zaraz byli także inni, z którymi się prowadzała. Jasne, mogłem się rozwieść, tylko że to także byłoby przyznanie się do kolejnej klęski. Znowu jakaś dziewczyna mnie robi w konia, a ja się użalam nad sobą i skamlę jak kundel na mrozie. Chybabym tego nie przeżył! Spałem z nią, ilekroć miałem na to ochotę. Często. Dlatego rzeczywiście nie mam szans w sądzie, dopóki się nie przeprowadzi badań genetycznych. Muszę czekać…

Nie dokuczałem jej. Byłem uprzejmy, rozmawiałem z nią, odpowiadałem nawet na pytania, a pytała bez przerwy, kiedy tylko miała okazję. O wszystko: co do niej czuję, czy jej nienawidzę, i czy mnie w ogóle interesuje, co się z nią dzieje. Słyszała niezmiennie, że jest mi obojętne, co robi, że ona jest mi obojętna, i tylko dobre wychowanie każe mi ją tolerować we własnym domu. Czasami przychodziło mi na myśl, że to co robię, jest naprawdę okrutne. Ostatnio żona mi wykrzyczała, że tylko sadysta by się tak pastwił nad kimś bezbronnym i zależnym od siebie.

– Ty bezbronna? – zdziwiłem się. – Robisz, co chcesz, mieszkasz u mnie za darmo, dostajesz kasę, masz spokój… O co jeszcze chodzi?

– Żebyś mnie kochał! Tylko tego chcę!

To jest jedyne, czego nie dostaniesz.

Skuliła się, jakbym ją uderzył. Od tej rozmowy przycichła, spokorniała. Wczoraj poprosiła, żebym z nią pojechał na badanie USG.

– A tatuś nie może? – zakpiłem.

– Właśnie proszę szczęśliwego tatusia. To twoje dziecko – miała łzy w oczach.

Nie bądź śmieszna! Ale mogę cię tam zawieźć. Zwykła grzeczność, nic więcej. Sąsiadce też bym pomógł…

Nie chciałem wchodzić z nią do gabinetu

Ale lekarz tak się zakręcił, że po prostu nie wypadało uciekać. Pokazywał mi coś na monitorze, niewiele jednak rozpoznawałem; jakieś pulsujące plamy tylko. I chociaż on gadał: „tu główka, tu nóżka”, ja nic nie widziałem. Dopiero koniec badania mną wstrząsnął.

Teraz usłyszy pan bicie serduszka syna – powiedział doktor. – Bo to chłopak jest… Cieszy się pan?

Poryczałem się! Pierwszy raz od dwudziestu lat I rozległ się wyraźny, szybki, głośny dźwięk: bum, bum, bum… Aż się zatoczyłem na ścianę, takie to było niesamowite! Nie płakałem od pogrzebu mojej matki, czyli prawie dwadzieścia lat, a teraz nagle łzy mi napłynęły do oczu i nie mogłem słowa wykrztusić.

– Niech się pan nie wstydzi – doktor patrzył na mnie wyrozumiale. – Różnie ojcowie reagują, jeden, taki wielki chłop, nawet mi tu zemdlał.

Pomagałem się Lucynie ubrać. Ona jest taka krucha, delikatna, szczuplutka, a ostatnio wyraźnie przybladła. I oczy ma podkrążone, dopiero dziś zauważyłem, że kiepsko wygląda. Już z korytarza wróciłem do gabinetu.

– Ty poczekaj chwilkę – powiedziałem żonie. – Zaraz wracam.

O wszystko wypytałem. Czemu jest mizerna, co robić, żeby czuła się lepiej.

– To ostatni trymestr – doktor rozmawiał ze mną życzliwie i wszystko tłumaczył. – Musi dużo spacerować, dużo odpoczywać i przede wszystkim mieć dużo miłości. To najważniejsze.

Lucyny nie było w poczekalni. Stała przy naszym samochodzie.

Wypytywałeś, jak ustalić ojcostwo? Nie martw się, niedługo on się urodzi i posprawdzasz sobie, co będziesz chciał!

– Co mam sprawdzać?

– No, ja mówię, że to twoje dziecko, a ty mi nie wierzysz, więc przekonasz się.

– Nic nie będę sprawdzał.

– Co ci się stało? – była zdumiona.

Miałem powiedzieć, że się obudziłem?

Że zrozumiałem, jakim jestem kretynem i draniem? Że żałuję? Na razie, zanim cokolwiek jej wytłumaczę, muszę sam ze sobą dojść do ładu… Wkrótce urodzi mi się syn; dopiero co poczułem się ojcem. Nigdy nic nie było takie piękne!

– Dziwnie wyglądasz – Lucyna spojrzała zaniepokojona. – Źle się czujesz?

– W życiu nie czułem się lepiej!

– Bo ja ci chcę powiedzieć, że zdradziłam cię tylko raz i to na złość, bo byłeś taki okrutny i chciałam ci dokuczyć. Ale to nie miało znaczenia. Ta cała reszta, ci różni faceci, to były takie wygłupy, żebyś mnie zauważył… Żadnego tak naprawdę nie chciałam. Zawsze liczyłeś się tylko ty!

– Przestań – poprosiłem, ujmując w dłonie jej twarz. – Ja cię też zdradzałem. Nie fizycznie, ale moje zdrady były gorsze. Wybaczysz mi?

– Adam… Czy my się jeszcze kochamy?

No więc przy tym samochodzie powiedziałem mojej żonie głośno to, na co tak długo czekała. To łatwe. Trudniej nam będzie sobie uwierzyć. Ale czekamy na syna, więc musi się udać! 

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA