- Anka, wstawaj! – głos Baśki wyrwał mnie z głębokiego snu. – To już dziś! Trzeba się szykować – przyjaciółka paplała podekscytowana.
Widząc jednak moją markotną minę, dodała szybko:
– Nic się nie martw, Aniu. Wiem, że to dla ciebie niełatwe, ale Wojtkowi możesz ufać jak własnej matce. On tu będzie na ciebie grzecznie czekał przez te cztery miesiące, a czas szybko zleci.
Wiedziałam, że Baśka ma rację. Byliśmy z Wojtkiem razem od czterech lat, wciąż szaleńczo w sobie zakochani. Wynajmowaliśmy mieszkanie wspólnie z moimi przyjaciółkami ze studiów, Baśką i Olą. Nasze wesele, planowane już od dawna, miało odbyć się w grudniu.
Prawie wszystko było zaklepane
Pomysł wakacyjnego wyjazdu do Hiszpanii wyszedł od dziewczyn. Wizja szybkiego zarobienia większej kwoty kusiła, zwłaszcza teraz, gdy obroniłam pracę licencjacką, a jeszcze nie znalazłam pracy. Wojtek od dwóch lat pracował w banku i nie mógł do nas dołączyć.
– Kochanie, sama musisz zdecydować, czy chcesz jechać – stwierdził tylko.
Nie wahałam się długo. W dodatku Wojtek zapewnił mnie, że rozłąka tylko umocni nasz związek. Nie mogę się teraz wycofać! Gdy w dniu wyjazdu byłam w rozterce, Baśka i Magda niemal siłą zaciągnęły mnie do autokaru. Z żalem patrzyłam na Wojtka, który stał smutny na przystanku, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Żegnając się, płakaliśmy oboje.
Po wielu godzinach jazdy dotarłyśmy wreszcie na miejsce
– Dziewczyny, tu jest bosko! – zachwycała się Basia.
Okolica wygląda przepięknie. Urok niewielkiej nadmorskiej miejscowości, która miała być teraz moim domem, poprawił mi humor. Najwyższy czas, żebym przestała się zamartwiać!
Mijały kolejne dni. Szybko wdrożyłam się w obowiązki pokojówki. Wieczory spędzałam na spacerach po okolicy, wypadach z przyjaciółkami i babskich ploteczkach.
Co rano Wojtek budził mnie czułym SMS-em. Wieczorami rozmawialiśmy przez internet. Już wydawało mi się, że jakoś uda nam się przeżyć tę rozłąkę, gdy coś zaczęło się psuć.
Z dnia na dzień Wojtek ograniczył nasze kontakty. Najpierw napisał, że szef wysyła go na szkolenie do Warszawy. Potem – że będzie dłużej zostawał w pracy, bo koledzy na urlopach. SMS-y też słał coraz rzadziej. Zaniepokoiło mnie to. Ufałam mu nadal, ale nie wiedziałam, jak to tłumaczyć.
Zajęta pracą i rozmyślaniem o Wojtku nie zwróciłam jakoś uwagi na to, że spóźnia mi się okres. Najpierw pomyślałam, że to pewnie przez zmianę klimatu lub stres. Jednak test ciążowy wykonywałam drżącą ręką.
„A jeśli jestem w ciąży? – myślałam. – Co z pracą? Do końca zostały mi jeszcze dwa miesiące. A po powrocie do Polski też nikt mnie nie zatrudni”.
Moje rozmyślania przerwały dziewczyny:
– Aniu, wszystko w porządku? – pytały zaniepokojone, widząc moją smętną minę.
Spojrzałam na wynik testu. Był pozytywny! Dziewczyny pomogły mi ochłonąć. Uznałam, że będę pracować do końca umowy, a Wojtka powiadomię o ciąży jeszcze dziś.
Jednak jego komórka milczała
Także nazajutrz. Odebrał dopiero po kilku dniach. Słysząc go, poczułam wielką radość, ale on powiedział szybko, że jest zajęty i nie może ze mną rozmawiać. Zrobiło mi się bardzo przykro.
Pozbierałam się jednak i zadzwoniłam ponownie wieczorem. Wojtek odebrał, ale tylko po to, by pogorszyć całą sytuację.
– Anka, to ty? Porozmawiamy kiedy indziej – oznajmił mi stanowczo i rozłączył się.
Poczułam, ze ziemia usuwa mi się spod nóg. To był Wojtek? Mój chłopak, który świata poza mną nie widział? Coś musiało się stać! Pewnie mnie zdradza! Ja już dla niego się nie liczę! Straciłam go na zawsze!
Baśka i Ola uspokajały mnie, jak mogły, ale i one były zdumione zachowaniem Wojtka. Jego milczenie przeciągnęło się do dwóch tygodni. Wtedy uznałam, że nie zniosę tego dłużej i zrezygnowałam z pracy. Dziewczyny widziały, jak cierpię, więc nie protestowały, gdy oświadczyłam, że wracam do Polski.
Po dwóch dniach podróży dotarłam na miejsce
Było mi słabo ze zmęczenia i z nerwów. W naszym mieszkaniu paliło się światło. Drżącymi rękoma przekręciłam klucz. Po cichu weszłam do środka. Serce waliło mi jak oszalałe. Tak bardzo się bałam, że zastanę Wojtka w łóżku z jakąś kobietą! Tylko to mogło tłumaczyć jego zachowanie.
Ostrożnie zajrzałam do naszej sypialni. Wojtek leżał na łóżku i oglądał mecz w telewizji. Widząc mnie, poderwał się zdumiony.
– Ania? Co ty tu robisz?
Jego głos brzmiał ostro i nieprzyjemnie.
– Jak to co? – zaperzyłam się, bo w mgnieniu oka cały żal mi minął. – Miałam już nigdy nie wracać?! Tak byłoby lepiej? Nie uważasz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia? – wykrzykiwałam wzburzona, dając upust wściekłości, która narastała we mnie od tygodni.
Wojtek przerwał mi gwałtownie, wykrzywiając twarz we wrogim grymasie.
– Rzuciłaś pracę? Tak po prostu? To bardzo nieodpowiedzialne! W gruncie rzeczy to twoja sprawa, twoje pieniądze. Nie będę teraz z tobą dyskutował. Jestem zmęczony – urwał, po czym wyłączył telewizor, położył się do łóżka i nakrył głowę kołdrą.
Byłam w szoku. Co on wyprawia? Jak on się zachowuje?! To nie był Wojtek, którego znałam – kochany, czuły, opiekuńczy...
– Mów natychmiast, co się dzieje! – zaczęłam histerycznie płakać. – Jest ktoś, tak? I nie zamierzasz mi o tym powiedzieć!
Miałam jeszcze nadzieję, że wstanie, porozmawia ze mną, wszystko wyjaśni
Że podejdzie i mnie przytuli – nie widzieliśmy się przecież przez dwa miesiące. Tymczasem on podniósł się gwałtownie z łóżka, ubrał i ruszył do przedpokoju! Próbowałam go zatrzymać, on jednak odepchnął mnie gwałtownie, tak że prawie straciłam równowagę.
Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, długo nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Całą noc siedziałam, tępo gapiąc się w ścianę. Co się mogło stać? Przecież był taki zakochany. Dlaczego nic nie chce wyjaśnić? Dlaczego ucieka? Co ja mam teraz zrobić?!
Wrócił następnego dnia późnym popołudniem. Nie patrząc nawet w moim kierunku, podszedł do szafy, wyjął torbę podróżną i zaczął pośpiesznie pakować swoje rzeczy. A ja? Straciłam panowanie nad sobą. Płakałam i krzyczałam, żądając wyjaśnień, a potem już nawet błagając o rozmowę. On jednak znowu mnie odepchnął – i to z taką siłą, że opadłam na łóżko; chwycił torbę i uciekł.
W przedpokoju rzucił za siebie jakąś kopertę. Podniosłam ją z podłogi. To był list:
„Anka, to kilka słów wyjaśnienia. Nie jestem gotowy na poważny związek ani na ślub z Tobą. Zrozumiałem to, gdy wyjechałaś. Nie ma w moim życiu innej kobiety. Chcę być teraz sam, więc nie nękaj mnie telefonami. Uszanuj moją decyzję, proszę. Wojtek.”
I to wszystko. Tak po prostu... Ukryłam twarz w dłoniach i zaniosłam się histerycznym płaczem. Czułam się zdradzona i oszukana. W desperacji pomyślałam nawet, żeby odebrać sobie życie... Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
– Mama?! Jak dobrze, że jesteś!
Zaalarmował ją telefon moich przyjaciółek. Nie protestowałam, kiedy pakowała moje rzeczy i zabierała mnie do naszego domu. Kolejne tygodnie pamiętam jak przez mgłę. Mama załatwiła mi pomoc psychologa. Czuwała też przy mnie, gdy potrafiłam płakać bez ustanku, leżąc całymi dniami w łóżku. Wiem, że bez jej pomocy nie dałabym rady pozbierać się po odejściu Wojtka.
To mama mnie uratowała
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Wojtek nie zadzwonił ani razu. Ja także nie szukałam z nim kontaktu.
Jestem mamą zdrowego, ślicznego chłopczyka, którego uwielbiam. Mieszkam z rodzicami, ale już niedługo wyprowadzam się do własnego dwupokojowego mieszkania, które moi kochani staruszkowie mi sprezentowali. Wyszłam z depresji. Ola i Baśka są dla mnie wielkim wsparciem. Szaleją za moim Piotrusiem i są dla nas jak rodzina.
Choć los mnie okrutnie doświadczył, nie straciłam zaufania do ludzi. Jestem za to silniejsza, bardziej niezależna. I może to dziwne, ale znów cieszę się życiem i z nadzieją spoglądam w przyszłość, bo wierzę, że najpiękniejsze chwile są jeszcze przede mną. Po tym, co przeżyłam, nic mnie już nie złamie.
Czytaj więcej interesujących historii:
W pakiecie z ukochanym otrzymałam rozwydrzoną 15-latkę
Uciekłam sprzed ołtarza, bo zakochałam się w świadku
Przyłapałam nastoletniego syna, jak przemycał dziewczynę do pokoju
Mąż rozliczał mnie z każdej złotówki i poniżał