„Porzuciłam miłość życia, bo uwierzyłam w zdradę, lecz wciąż myślałam, czy słusznie. Odpowiedź poznałam po latach”

kobieta, która wspomina dawną miłość fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„– Nie zabraniam ci się przyjaźnić i spotykać z kim chcesz – powiedział po jednej z awantur, gdy pakował swoje rzeczy. – Ale nie rozumiem, dlaczego ufasz Magdzie, a nie mnie! Dałem ci jakiekolwiek powody? Nie mogę tak dłużej żyć. Dla mnie miłość to szacunek i zaufanie. Jak poczujesz to do mnie, to zadzwoń”.
/ 08.02.2023 17:15
kobieta, która wspomina dawną miłość fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Zjedliśmy obiad i teraz odpoczywaliśmy, nie mogąc się ruszyć. Byliśmy objedzeni, ale i zmęczeni, bo przed południem zdążyliśmy pojechać na dwa cmentarze. Na drugim dzieci już jęczały, że nie dają rady, a mój mąż musiał wziąć Antka na ręce. Trochę udobruchały ich kupione po drodze słodycze, lecz i tak ledwie doszły do domu. Teraz Antoś już spał, a Malwinka oglądała bajkę w telewizji.

– Chyba sobie darujemy już wieczorny spacer, co? – Krzysiek spojrzał na mnie z nadzieją. – Ja sam czuję w nogach dzisiejszą wyprawę, a dzieciaki zwyczajnie padły. No i pogoda taka sobie.

Ale wiesz, to tradycja – wahałam się. – Zawsze chodziłam tam z rodzicami i chciałam, żebyśmy my też, całą rodziną…

– Wiem, że tradycja, ale bez przesady – mój mąż wyprostował się w fotelu i aż jęknął. – Mam zdecydowanie dość ruchu. No i chyba za dużo zjadłem. Nie, ja nie chcę iść. Zresztą przecież nie mamy tam nikogo.

Boże, czyj to grób? Niemożliwe…

To prawda, na pobliski cmentarz chodziliśmy tylko na spacer, a na końcu paliliśmy znicz na grobie żołnierzy poległych podczas II wojny światowej. Nawet nie wiem, skąd się ta tradycja wzięła w naszej rodzinie. Chyba zapoczątkowała ją moja babcia. Może wśród tych żołnierzy byli jacyś jej znajomi? A może tylko przez szacunek dla poległych w czasach, które i ona przeżyła?

Rozumiałam Krzyśka, bo właściwie i ja nie miałam specjalne ochoty na spacer. Ale po godzinie, gdy nieco odsapnęłam, a przez zachmurzone niebo przedarło się słońce, zmieniłam zdanie.

– Wiesz, ja chyba jednak pójdę – stwierdziłam. – Ale mogę sama, a ty zostań z dzieciakami. Przejdę się, po tym obiedzie dobrze mi zrobi. Jak Antoś wstanie to daj mu jabłko, dobrze?

Ubrałam się i wyszłam. Wiał lekki wiaterek, było dość ciepło i przyjemnie. Zazwyczaj na ten cmentarz wybieraliśmy się wieczorem, żeby podziwiać światła mieniące się w ciemnościach. Teraz byłam sama, wolałam więc iść za dnia. Może nie będzie takiego uroku i takiej atmosfery, ale jakoś nie mogłam postąpić wbrew rodzinnej tradycji.

Tuż za bramą skręciłam w bok. Nie lubię chodzić główną aleją, wolę spacerować pomiędzy pomnikami, pod gałęziami drzew. Co roku wybieramy inną trasę, lecz gdy idę z dziećmi, zazwyczaj nie mam czasu ani możliwości w spokoju kontemplować mijanych nagrobków. Antoś wszędzie chce wbiegać, trzeba go ciągle pilnować, a Malwinka zatrzymuje się przy każdym kolorowym bukiecie kwiatów, wiązance, co ładniejszym zniczu. Teraz mogłam wreszcie iść własnym tempem, czytać nazwiska, podumać. Lubię atmosferę cmentarzy. Jest tu tak cicho, dostojnie, a jednocześnie refleksyjnie.

Szłam powoli, zatrzymując się przy niektórych pomnikach. Czasem zafrapowało mnie nazwisko, skądś znajome lub wręcz historyczne. Czasem zadziwił wiek zmarłego – niektórzy dożywali sędziwych lat, inni przeciwnie, odchodzili jeszcze jako dzieci. Zastanawiałam się, jak zmarli – czy na skutek choroby, czy może nieszczęśliwego wypadku?

Co roku bierzemy ze sobą znicze, chociaż na tym cmentarzu nie mamy nikogo z rodziny ani znajomych. Zapalamy je na grobach, gdzie nie ma światełek ani kwiatów. Może leżą tam osoby, o których już żywi zapomnieli? A może nikt nie pozostał lub mieszka daleko, za granicą…

Teraz też wzięłam do torebki kilka małych lampek. Dwie już zdążyłam ustawić. Jedną na starej mogile, zarośniętej, zaniedbanej. Nie było tabliczki, jedynie na kamiennej podmurówce krzyża widniały jakieś litery i data – 1923. Drugi grób wyglądał jak nowy, a ostatnio pochowano tam kogoś niecałe cztery lata temu. Ale płyta nagrobna była zupełnie pusta, pokryta jedynie suchymi liśćmi. Skręciłam w prawo i powoli zbliżałam się do pomnika żołnierzy. Ostatni znicz zawsze zapalaliśmy właśnie tam…

Nagle moją uwagę przyciągnęło znajome nazwisko: Wojciech K.. Tak się nazywał mój pierwszy chłopak. Właściwie narzeczony, wielka miłość i jednocześnie największy zawód mojego życia. Spojrzałam na daty wyryte obok nazwiska i poczułam, jak serce zaczyna mi walić w piersi. Podeszłam bliżej i spojrzałam na zdjęcie. Matko jedyna, to on! Starszy ode mnie o parę lat – wyglądał nieco poważniej niż wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni. 

– Jezu, Wojtek nie żyje – wyszeptałam ze zgrozą.

Zrobiło mi się słabo, musiałam usiąść na ławce przy sąsiednim grobie. Wróciły wspomnienia.

Magda powiedziała mi o jego zdradzie 

Zaczęliśmy chodzić ze sobą w drugiej klasie liceum, a po maturze już poważnie rozmawialiśmy o ślubie. Znajomi traktowali nas jak nierozłączną parę, żartowali, że powinniśmy iść na ten sam kierunek studiów, bo nie wytrzymamy bez siebie. Rzeczywiście byliśmy siebie pewni. Postanowiliśmy, że na Boże Narodzenie się zaręczymy, a rok później weźmiemy ślub.

Nie pamiętam, jak to było, kto mi powiedział, że Wojtek mnie zdradza. Nie chciałam w to uwierzyć. Mój Wojtek? Nie twierdzę, że był święty, ale uczciwy. Wierzyłam, że gdyby cokolwiek się wydarzyło, to mi powie o wszystkim. Zresztą po co miałby kręcić i prowadzić podwójne życie? Nie mieliśmy ślubu ani dzieci, a ten rok daliśmy sobie po to, żeby dojrzeć, by faktycznie mieć pewność co do naszej miłości.

Jednak ziarno niepewności zostało zasiane. Sama siebie przyłapałam na tym, że podsłuchuję, gdy Wojtek z kimś rozmawia przez telefon; wącham jego koszule; sprawdzam, czy nie ma na nich zapachu nieznanych mi perfum… Pytałam go, gdzie idzie, z kim, po co. Z czasem te moje podejrzenia zaczęły go męczyć. Złościł się, że mu nie ufam, i twierdził, że nie wie, o co mi chodzi. Coraz częściej się kłóciliśmy.

A kiedy nastąpił krach? Chyba po mojej rozmowie z Magdą. Tak, przypomniało mi się – to ona mi powiedziała, że Wojtek mnie zdradza. To ona podjudzała, podsycała moją niepewność, burzyła zaufanie do Wojtka. On wreszcie tego nie wytrzymał.

– Nie zabraniam ci się przyjaźnić i spotykać z kim chcesz – powiedział po jednej z awantur, gdy pakował swoje rzeczy. – Ale nie rozumiem, dlaczego ufasz Magdzie, a nie mnie! Dałem ci jakiekolwiek powody? Nie mogę tak dłużej żyć. Dla mnie miłość to szacunek i zaufanie. Jak poczujesz to do mnie, to zadzwoń.

Wyszedł, a ja zostałam z rozdartym sercem. I może bym pobiegła za nim albo zadzwoniła już następnego dnia, gdyby nie przyszła Magda. Wyryczałam się jej na piersi, ona stwierdziła zaś , że dobrze zrobiłam. I pilnowała, żebym nie zmieniła zdania.

Mniej więcej miesiąc po rozstaniu z Wojtkiem dostałam propozycję wyjazdu na półroczny staż w Berlinie. Bez wahania się spakowałam. Miałam nadzieję, że z dala od kraju i Wojtka uspokoję się, zapomnę i wybaczę.

Jednak życie potoczyło się trochę inaczej, niż planowałam. Na Zachodzie zostałam nie przez pół roku, a dwa lata. Po powrocie do Polski zmieniłam kierunek studiów i przeprowadziłam się do Warszawy… Przed wyprowadzką spotkałam się z Anią, koleżanką z liceum. To ona powiedziała mi, że Magda próbowała po moim wyjeździe podrywać Wojtka, ale on był nieprzystępny. Potem miał parę dziewczyn, lecz z żadną nie spotykał się długo.

– On chyba tęsknił za tobą – powiedziała mi wtedy Anka. – Myślę, że liczył na to, że zadzwonisz. Spotkaj się z nim…

Nie zadzwoniłam do Wojtka, nie spotkałam się z nim. Stchórzyłam? Nie wiem. Myślę, że czułam się w dalszym ciągu zraniona. A gdy jeszcze dowiedziałam się, że moja przyjaciółka, Magda, też mnie zdradziła, nie chciałam rozdrapywać ran. Pragnęłam wyjechać i zacząć nowe życie.

Czy warto rozgrzebywać przeszłość?

W Warszawie skończyłam studia magisterskie, potem podyplomowe. Wróciłam do domu z papierami, świadectwami kilku kursów, certyfikatami. Nie miałam problemu ze znalezieniem pracy. Ani faceta. Krzyśka poznałam w pracy. Nie wiem, czy to była miłość. Raczej przyjaźń, zaufanie i ten szacunek, o których w naszej ostatniej rozmowie mówił Wojtek. Miałam nawet przed ślubem zamiar odszukać go i porozmawiać po raz ostatni. Upewnić się, jak to było. I czy nadal coś do niego czuję.

Podczas wieczoru panieńskiego zadzwoniłam do Wojtka, ale nie odebrał. Doszłam do wniosku, że to znak, że tak miało byći wyszłam za Krzyśka. Choć nigdy tego nie żałowałam, często myślałam o Wojtku. Co tam u niego? Czy faktycznie mnie zdradził? Czy ułożył sobie życie i tak jak ja jest szczęśliwy?

A teraz siedziałam obok jego grobu… Już nigdy nie dowiem się, jak było naprawdę; Jednak nie wolno zwlekać! Nie należy czekać z pytaniami, z wyjaśnieniami. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie los, i trzeba wykorzystywać każdą chwilę.

Nagle coś mnie tknęło i spojrzałam na datę śmierci. Siedem lat temu. Byłam już mężatką, czekaliśmy na Malwinkę. Na nagrobku nie było żadnej adnotacji. Może był chory? A może zginął w wypadku? Zmierzchało i czułam, że powinnam się podnieść i iść do domu, ale nie miałam siły.

Nagle w alejce pojawiła się jakaś kobieta. Sylwetka wydała mi się znajoma… Natychmiast odwróciłam głowę, pochyliłam się. Gdy podeszła i zapalała znicz na grobie Wojtka, zerknęłam spod grzywki. Magda! W pierwszej chwili chciałam się odezwać, zapytać, co się stało, co działo się z nią, z Wojtkiem. Ale zrezygnowałam. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Musiałam ochłonąć i dojść do siebie. A poza tym nie wiem, czy chciałam usłyszeć wyjaśnienia właśnie od niej. 

Poczekałam, aż pójdzie, potem sama zapaliłam znicz i postawiłam na grobie dawnej miłości, szepcząc słowa pożegnania. Szłam do domu, zastanawiając się, czy warto grzebać w przeszłości. Po co pytać i szukać wyjaśnień? Mam rodzinę, a Wojtkowi i tak na nic się to już nie przyda.

Czytaj także:
„Mąż był gościem w domu. Gdy odkryłam, że mnie okłamuje, oskarżyłam go o zdradę. Jego odpowiedź mocno mnie zszokowała”
„Córka oskarżyła męża o zdradę, choć sama żyła w trójkącie. Sabotowała małżeństwo, by odejść do swojej pierwszej miłości”
„Iwona zrobiła mi pranie mózgu i oskarżyłam męża o zdradę. Nagadała mi, że zamiast ryb, na pewno łowi inny gorący towar”

Redakcja poleca

REKLAMA