„Pojechałem za miasto w poszukiwaniu natchnienia do malowania. Nie spodziewałem się, że zamiast tego znajdę muzę i kochankę”

mężczyzna przy sztaludze fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Nie była może skończoną pięknością, ale na widok jej twarzy o regularnych rysach, wysmukłej figury i miękko rozkołysanego ruchu bioder poczułem lekkie ukłucie. Od czasu rozstania z S. – moją pierwszą i największą dotychczas miłością – byłem wolnym strzelcem. Nie ciążyło mi to specjalnie, lecz czasami… brakowało mi muzy".
/ 25.04.2023 16:30
mężczyzna przy sztaludze fot. Adobe Stock, Monkey Business

Miał to być twórczy wypad nad jeziora – prace brakujące mi do zaliczenia zamierzałem bowiem poświęcić nadwodnym pejzażom. Za niewielkie pieniądze udało mi się wynająć domek w ośrodku nad jeziorem Nieg, a w nim pomieścić całą masę niezbędnych gratów, w tym sztalugi, blejtramy i farby. Roboty miałem dużo, dlatego tuż po przyjeździe ustaliłem sobie porządek dnia i starałem się go ściśle trzymać.

Podrywałem się rankiem, by uchwycić światło po wschodzie słońca

Po dwóch, trzech godzinach pracy wracałem do siebie i coś sobie pitrasiłem na śniadanie. Popołudnia zamierzałem spędzać na plaży, a zmierzchy, czyli czas jeszcze przed zachodem słońca – przed sztalugami.

Drugiego lub trzeciego dnia dźwigałem ostrożnie moje manele po rannym malowaniu, gdy minęła mnie kilkuosobowa grupa udająca się – sądząc po strojach – na plażę. Mój wzrok przykuła jedna z trzech dziewczyn o długich, kruczoczarnych włosach i oliwkowej cerze, ubrana w lekką sukienkę, której mocna czerwień kontrastowała z opaloną skórą.

Nie była może skończoną pięknością, ale na widok jej twarzy o regularnych rysach, wysmukłej figury i miękko rozkołysanego ruchu bioder poczułem lekkie ukłucie. Od czasu rozstania z S. – moją pierwszą i największą dotychczas miłością – byłem wolnym strzelcem. Nie ciążyło mi to specjalnie, lecz czasami… brakowało mi muzy.

Rzuciłem dziewczynie dłuższe, może zbyt długie spojrzenie, ona zaś odpowiedziała mi tylko bardzo przelotnym zerknięciem, cały czas zajęta rozmową.

Następnego dnia znowu poderwałem się rano i malowałem

W którymś momencie zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam. Znani mi już młodzi ludzie stali nieco z tyłu i przyglądali się mojej pracy. Słyszałem jakieś ciche komentarze. Czarnulka spoglądała na mnie spod przymrużonych powiek. Po chwili wszyscy poszli, tylko ona jeszcze została. Po chwili dało się słyszeć wołanie: „Lila, chodź wreszcie!”. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i wolno dołączyła do reszty.

Po południu spotkałem ich na plaży. Zorientowałem się, że koło „mojej” dziewczyny ostro kręci się jeden z chłopaków. Był dość wysoki, jasnowłosy, nieźle zbudowany (co skonstatowałem z pewną przykrością)
i sprawiał wrażenie pewnego siebie.

Ponieważ rozłożyli się niedaleko mnie, mogłem się im (a właściwie jej) dokładniej przypatrzeć. Lila ubrana była w skąpe, jaskrawoczerwone bikini. Zawiesiłem wzrok na jej niezbyt obfitym, ale kształtnym biuście, płaskim brzuchu, wąskiej talii…

Rozkoszą dla oczu było patrzeć, jak się porusza, jak powoli wychodzi z wody, kołysząc biodrami. Wydała mi się niczym Wenus wyłaniająca się z wodnej, pienistej toni. Tyle że Wenus była całkiem naga…

Wieczorem zachmurzyło się i spadł deszcz

Siłą rzeczy nie mogłem malować. Ruszyłem w stronę baru, żeby przy czymś mocniejszym zabić czas. Było dość tłoczno, udało mi się jednak znaleźć na zewnątrz wolny stolik osłonięty parasolem, przy którym zasiadłem z kuflem piwa. Oni byli również, zajmowali stolik w pobliżu mojego. Zerkałem na nich od czasu do czasu, ale – oczywiście – mój wzrok przyciągała tylko Lila (dwie pozostałe dziewczyny też były atrakcyjne, lecz nie w moim typie).

Tym razem miała na sobie kusą bluzkę bez pleców. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, chociaż starałem się zerkać w miarę dyskretnie. Nie uszło mojej uwagi, że adorator Lilki dosłownie przyklejał się do niej. Widziałem jego ręce obejmujące jej nagie plecy w niedwuznaczny sposób… Nie był to dla mnie przyjemny widok.

Popijałem piwo, kątem oka śledząc sytuację przy stoliku obok; ta zaczęła się cokolwiek zagęszczać. Nagle Lila rzuciła ostrym tonem, najwyraźniej do adorującego ją blondyna:

– Za kogo ty się uważasz? Myślisz, że jestem tu tylko dla twojej przyjemności?

– Oczywiście – odparł ów macho z szyderczym uśmiechem. – Dokładnie tak myślę.

– Wiesz co?! Mam dość. Odchrzań się ode mnie. Poradzę sobie bez ciebie.

– Tak? Ale to ja płacę wszystkie rachunki!

– No to już nie będziesz musiał.

Wstała, odeszła od stolika i… ruszyła prosto w moją stronę

– Cześć, mogę się przysiąść? – zapytała. – Nie chcę tam siedzieć.

Tak się na nią zapatrzyłem, że zapomniałem na moment języka w gębie.

– Jasne, siadaj – odezwałem się w końcu.

Dopiero po dłuższej chwili zreflektowałem się i zaproponowałem jej coś do picia. Nie odpowiadając na pytanie, sięgnęła po mój kufel i pociągnęła duży łyk.

Udałem, że nie wywarło to na mnie najmniejszego wrażenia.

– Dlaczego to robisz? – spytałem.

Przeszkadzam ci? Mogę sobie pójść…

– Nie o to mi chodzi. Myślę o tym chłopaku. Przecież jesteście tu razem.

– To raczej on chciałby, żebyśmy byli razem.

– Rozumiem.

– Co ty tam rozumiesz! – fuknęła, lecz natychmiast się zreflektowała: – Przepraszam, że tak do ciebie mówię. Nie obraź się, lepiej zamów dla nas jeszcze po piwie, zamknijmy kłapaczki i po prostu posiedźmy chwilę.

Przyniosłem więc jeszcze po piwie, zauważając po drodze, że znajomi Lilki jakby przycichli, i tylko blondyn zerkał na nas od czasu do czasu podejrzliwie.

Ona pierwsza przerwała milczenie.

– Długo tu będziesz?

– Jeszcze dwa tygodnie.

– Ja też tak planowałam, ale teraz to już sama nie wiem…

Nie bardzo wiedziałem, jak się zachować

Ona też była milcząca i zadumana. Tymczasem deszcz przestał padać, chociaż nadal było duszno, i bar zaczął pustoszeć.

Podszedł do nas blondyn.

– Nie przeszkadzam wam? – odezwał się niezbyt przyjemnym, lecz spokojnym tonem. – Lila, idziesz, czy jeszcze chcesz pogadać z panem artystą?

Nie wiem, czy chciał mnie sprowokować, czy przygadać dziewczynie. Zacisnąłem rękę na kuflu, ale spoko, panowałem nad sobą. Lila rzuciła mi długie, jakby pytające spojrzenie. Nie byłem jednak pewien, o co jej chodzi. Nie byłem też pewien siebie – działo się coś, czego nie mogłem zrozumieć.

– Idę – rzuciła dziewczyna pod adresem blondyna, patrząc przy tym na mnie.

– Rób, jak uważasz – odparłem, no bo co innego mogłem powiedzieć. – W razie czego… jestem.

Podniosła się, po czym ruszyła przodem, odpychając ramię chłopaka. Posiedziałem jeszcze chwilę, wolno sącząc piwo, potem wróciłem do siebie. W głowie miałem mętlik. Ta dziewczyna podobała mi się, diabelnie mi się podobała…

Dwie, może trzy godziny później, gdy już przysypiałem nad książką, otrzeźwiło mnie pukanie do drzwi. Za progiem stała Lila. Ubrana w dżinsową kurtkę i spodnie, trzymała w rękach torbę i plecak.

Przyjmiesz mnie? – pierwszy raz mówiła tak łagodnym tonem. – Muszę gdzieś przenocować, a do nich nie chcę już wracać…

Cofnąłem się w głąb, biorąc od niej bagaż. Usiadła na łóżku i popatrzyła na mnie – jak mi się zdawało – z napięciem.

– Słuchaj, jeżeli myślisz, że skoro tu przyszłam, to na coś możesz liczysz, powiedz mi to od razu. Wolałabym zaoszczędzić nam obojgu następnego rozczarowania.

– Lila… – pierwszy raz zwróciłem się do niej po imieniu – nic sobie nie myślę i nie mam nadziei na nic. Bez żadnych podtekstów. Wystarczy?

Ton mojego głosu był widać przekonujący, bo tylko skinęła głową i zaczęła rozglądać się po wnętrzu. Oczywiście dostrzegła moje obrazy, z których dwa już były skończone, a jeden zaczęty.

– Studiujesz na ASP? – zagadnęła i potoczyła się rozmowa na bardzo różne tematy.

Lila była inteligentna i miała wszechstronne zainteresowania

Studiowała marketing na jakiejś prywatnej uczelni. Nie starałem się jednak niczego z niej wyciągać. W którymś momencie zaczęliśmy oboje ziewać. Zrobiło się późno, a przecież rano znowu czekała mnie pobudka. Musieliśmy spać w jednym pomieszczeniu…

Zaproponowałem dziewczynie łóżko, a sobie przygotowałem obok prowizoryczne posłanie z dwóch koców i śpiwora.

Potem wziąłem szybki prysznic i w bokserkach (przy takiej pogodzie chętniej spałbym nago, ale nie chciałem krępować gościa) ułożyłem się do snu. Nie mogłem jednak zasnąć. Słysząc szum wody, wyobrażałem sobie kąpiącą się Lilę. Wiele dałbym za to, by znaleźć się obok niej!

Wyszła osłonięta jedynie ręcznikiem. Udając pogrążonego we śnie, spod przymkniętych powiek cały czas ją obserwowałem. Ona też mi się przez chwilę przyglądała. Odniosłem wrażenie, że leciutko się uśmiecha. Czyżby zauważyła, że udaję? Siedząc na łóżku, rozczesała włosy, potem zrzuciła z siebie ręcznik. W ciepłym świetle nocnej lampki wyglądała bosko!

Zastygłem, wstrzymując oddech

Lila posmarowała twarz kremem, potem naniosła mazidło na piersi i zaczęła je masować wolnymi, kolistymi ruchami. Zacisnąłem szczęki, żeby nie jęknąć… Ja zrobiłbym to lepiej! Wreszcie skończyła i wciągnąwszy białe majteczki, pochyliła się nade mną.

Musnęła mnie delikatnie ustami w policzek, przesunęła palcami po moich włosach. Owionął mnie zapach jej ciała… Z ledwością powstrzymałem się przed przytuleniem krągłości, które nagle pojawiły się tuż przed moimi oczami. Drżałem jak w gorączce.

Tymczasem Lila położyła się na łóżku, po czym dobiegło mnie wypowiedziane szeptem: „dzięki”…

Rano wstałem jak zwykle bardzo wcześnie, znowu było słonecznie. Malowałem już ze dwie godziny, gdy pojawiła się przy mnie. Była w kostiumie kąpielowym, niosła koc.

– Zostanę tu obok ciebie, dobrze? – spytała, rozkładając się nieopodal; mimo wczesnej pory słońce operowało mocno.

Nie przejmując się moją obecnością, zdjęła stanik, posmarowała się emulsją i przez kilkanaście minut opalała się topless (co prawda, odwrócona plecami). W którymś momencie podeszła do mnie, zajrzała mi przez ramię i po kilku minutach wpatrywania się w płótno spytała:

– Malujesz tylko pejzaże?

– Ostatnio tak.

– A tak w ogóle?

– Tak w ogóle mogę namalować wszystko.

– Mnie też? – przekomarzała się.

– No pewnie.

– No to proszę! – po tych słowach zrzuciła strój i stanęła przede mną naga.

Zaskoczyła mnie – nie pierwszy raz zresztą. Stałem tam jak palant i przyglądałem się jej w milczeniu. Nie wiedziałem, które z uczuć było silniejsze – szok czy zachwyt nad jej nagością w blasku porannego słońca.

– Lila, nie musisz tego robić.

– Rysuj! Rysuj, bo się rozmyślę.

Nic już nie mówiąc, wyciągnąłem węgiel, na sztalugach ustawiłem zapasowe, czyste płótno. Po kilkunastu minutach wstępny szkic był gotowy… Niebawem wróciliśmy na śniadanie. A po południu znowu wyruszyliśmy w plener. Miałem zamiar wykończyć rozpoczęty rano akt. Wieczorem przed powrotem postanowiliśmy się jeszcze wykąpać.

Gdy Lila chciała wejść do wody, zatrzymałem ją

– Poczekaj chwilkę. Potraktuj to jako rodzaj rewanżu z mojej strony – oświadczyłem, zrzucając z siebie wszystko.

– No, no, ładny z ciebie ptaszek! – mówiąc to, pośpiesznie uwalniała się z kostiumu.

Stanęliśmy naprzeciw siebie niczym Adam i Ewa przed drzewem poznania dobra i zła. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę koca skrytego pomiędzy wysokimi zaroślami.

Przez chwilę miałem wątpliwości.

– Na pewno tego chcesz?

Zamiast odpowiedzi położyła mi dłoń na ustach… Kochaliśmy się jak szaleni. Czegoś podobnego dawno już nie przeżyłem. Lila okazała się piekielnie wyrafinowaną partnerką. Przećwiczyliśmy chyba z tuzin pozycji, zanim padliśmy wreszcie nieziemsko zdyszani. I nagle oboje poczuliśmy potrzebę rozmowy o nas.

– Od razu zwróciłam na ciebie uwagę, ale pewnie nie zauważyłeś tego?

– Tego nie zauważyłem, ale ciebie – tak.

– Pewnie za każdym razem, kiedy mnie widziałeś, rozbierałeś mnie wzrokiem…

– Tak. I na tym się kończyło.

– Dlatego w końcu postanowiłam ci pomóc – roześmiała się.

– A… co z nim?

– Spokojnie, to mój kolega z roku. Zaprosił mnie tu na – jak się wyraził – przyjacielski wypad. No i od początku chodziło mu tylko o jedno – żeby mnie czym prędzej przelecieć.

– Temu akurat się nie dziwię – uśmiechnąłem się, patrząc na jej ciało.

– Świntuchu! Za kogo ty mnie masz?

– Za swoją muzę…

Moje płótna, w tym kilka „ponadplanowych” aktów, zostały bardzo dobrze przyjęte. Jeden z asystentów oceniających je złapał się za głowę, a potem mnie za rękaw.

– Skąd pan wytrzasnął taką modelkę?

– Z piasku na plaży, z wody w jeziorze…

Czytaj także:
„Ja, stara wdowa, miałabym znowu poznać kogoś ciekawego? Byłam pewna, że reszta życia upłynie mi na pracy i byciu samej”
„Moja klientka była pewna, że facet ją zdradza. Faktycznie, miał na boku kontakt z innymi kobietami, ale nie w takim sensie”
„Wszyscy zmówili się przeciwko mnie i twierdzili, że powinienem wrócić do Doroty. Szkoda, że zapomnieli zapytać mnie o zdanie”

Redakcja poleca

REKLAMA