Tkwiłem za biurkiem, przenosząc wzrok to na moją klientkę, to na notatki, które sporządziłem podczas jej prawie godzinnej wypowiedzi. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ma dla mnie aż tak nietypowe zlecenie.
Wreszcie podniosłem do góry obie ręce w geście bezradności
– To najbardziej oryginalne zadanie, jakie mi się trafiło w życiu. Dlatego kusi mnie, ale… – uśmiechnąłem się niepewnie – uczciwość zawodowa nakazuje mi szczerość. Nie jestem magikiem. Jak mam znaleźć dowody na coś, czego według pani… nie ma?
– Hmm – chrząknęła kobieta z zakłopotaniem. – A ja myślałam, że będzie to normalna detektywistyczna robota.
– Zrobię małe podsumowanie i zobaczymy, czy dobrze zrozumiałem – stwierdziłem, zagłębiając się w notatki. – Mąż pani prowadzi siłownię, lecz od około pół roku zaczął dość regularnie wyjeżdżać w delegacje. On mówi, że jeździ na targi fitness, oglądać sprzęt treningowy. Twierdzi pani, że nawet kiedy nie wyjeżdża, wraca czasami o bardzo późnej, czy raczej bardzo wczesnej porze, czyli nad ranem. Czuć od niego papierosy, zapach alkoholu oraz damskie perfumy. I zanim wejdzie do łóżka, bardzo długo bierze prysznic. Zobaczmy dalej… Ostatnio nie ma zbytniej ochoty na seks, wykręca się zmęczeniem,
a pani odkryła przypadkiem na jego ciele ślady po ugryzieniach. Dodatkowo znalazła pani w jego szafie z bielizną… – zawahałem się na moment – …lateksowe stringi. Kilka par – podniosłem na nią wzrok.
Pokiwała energicznie głową.
– I po tym wszystkim chce pani, abym znalazł dowody na to, że mąż pani nie zdradza?!
Kiwanie głową, jeszcze bardziej energiczne.
Zasępiłem się. Zaufanie klientki do męża było zdumiewająca. By nie rzec – naiwne.
– Ale jak mam to udowodnić?
– Proszę po prostu odkryć, co on robi wtedy, kiedy… no wie pan.
Wiedziałem.
Na początek zaplanowałem rutynową wizytę w siłowni „Hercules”
Prywatnie nie bywam w takich miejscach. Dla sportu, refleksu i kondycji uprawiam judo, którego znajomość przydaje mi się także w pracy.
Za kontuarem od razu dostrzegłem prawie dwumetrowego osiłka – z każdej strony wystawał ze swojej obcisłej bluzy treningowej. Za nim na wieszakach wisiały identyczne bluzy. Wszystkie ogromne.
– Witam – uśmiechnął się do mnie bardzo przyjaźnie. – Pan pierwszy raz u nas?
– Tak, niedawno się przeprowadziłem z innej dzielnicy i szukam jakiegoś miejsca, żeby poćwiczyć – skłamałem gładko.
– Regularnie czy od czasu do czasu?
– Regularnie.
– To proponuję karnecik – ożywił się. – Na miesiąc. Ale dzisiaj gratis. Niech pan obejrzy wszystko i wtedy podejmie decyzję.
– Dobrze się rozmawia z szefem – stwierdziłem, choć zdjęcie, które dostarczyła mi klientka, przedstawiało zupełnie innego mężczyznę, aczkolwiek o podobnej budowie.
Mężczyzna zaśmiał się.
– Ja tu tylko pracuję – wyjaśnił. – Szefa spotka pan w sali… Szatnia w prawo i drugie drzwi po prawej.
Siedziałem przy specjalnej podpórce i ćwiczyłem biceps dwudziestokilogramowym hantlem
Jednocześnie uważnie wsłuchiwałem się w rozmowę, jaką mąż mojej klientki prowadził z dwiema atrakcyjnymi dziewczynami.
O dziwo, zamiast flirtowaniem cała trójka pochłonięta była wyłącznie układaniem planu ćwiczeń w celu wyszczuplenia ud i bioder przed zbliżającym się ślubem jednej z nich. Rozmowa wydała mi się tak profesjonalna i tak bezpłciowa, że po raz pierwszy wziąłem pod uwagę, iż niezwykła interesantka może jednak mieć rację.
Facet wydawał się kompletnie niezainteresowany wdziękami dziewczyn, podobnie jak one jego muskulaturą.
„Żeby tylko się nie okazało, że ten pokazowy samiec to gej – tknęło mnie. – Klientka mogłaby się załamać”.
Zmieniłem rękę i teraz siedziałem odwrócony bokiem do nich. Przestałem podsłuchiwać i skupiłem się na ćwiczeniach. Po dziesięciu minutach mąż klientki podszedł do mnie i wyciągnął rękę na powitanie.
– Pierwszy raz u nas? – zapytał.
– Tak, ale chyba będę przychodził częściej. Tłoku nie ma, towarzystwo… fajne – znacząco zawiesiłem głos i ruchem brody wskazałem dziewczyny.
Nawet się nie odwrócił, za to westchnął.
– Co jednemu miód, innemu trucizna – rzucił sentencjonalnie.
– Mówi pan o tych damach? – zdziwiłem się.
Parsknął śmiechem.
– Raczej o braku tłoku. Dla mnie to akurat nie jest dobra rzecz.
– Mało klientów?
Niestety. Duże centra handlowe za punkt honoru stawiają sobie, aby mieć sale do fitnessu, siłownię, korty do squasha i cholera wie co jeszcze – machnął ręką. – Mamy kilku stałych klientów, którzy nie przychodzą tu dla szpanu, tylko po radę doświadczonych trenerów. Ale generalnie nie idzie za dobrze…
– To pech. Ale chyba nie będzie pan musiał zamknąć? – spytałem.
– A skąd! Ten klub to marzenie mojego życia! – obruszył się. – Jeszcze z pół roku i odłożę dość kasy, żeby dokupić sprzęt i się wyspecjalizować. Klienci przyjdą na pewno, bo u nas liczy się fachowa rada, nie blichtr.
W tym momencie na salę wkroczył facet zza kontuaru. Za nim szły dwie dziewczyny.
– Nowe klientki? – wskazałem na nie, a mój rozmówca nieco się zmieszał i szybko odszedł w ich stronę.
Zagarnął obie panienki szerokim gestem i cała czwórka przeszła do przeszklonego gabinetu, który mieścił się w rogu sali. Nie miałem przy sobie potrzebnego sprzętu, więc nie mogłem podsłuchać ani słowa z ich rozmowy.
Mogłem natomiast obserwować
Obaj mężczyźni wydawali się rozluźnieni, dziewczyny – wręcz przeciwnie – maksymalnie spięte i jakby zawstydzone.
Dyskutowali przez kilka minut, a potem jedna z nich sięgnęła do torebki i wyjęła z niej plik banknotów. Wręczyła je szefowi, który przeliczywszy, wsunął kasę do szuflady biurka, a na koniec zapisał coś na kartce. Wówczas panny wyraźnie się odprężyły i zaczęły trajkotać jedna przez drugą.
Mężczyźni słuchali w skupieniu, natomiast obiekt mojego szczególnego zainteresowania bez przerwy coś notował. Dużo bym dał za to, żeby zerknąć mu przez ramię!
Okazało się to zbędne. Kiedy dziewczyny wyszły, szef znowu do mnie podszedł. Uśmiechał się szeroko.
– No i kolejna sprawa załatwiona! – wyznał z zadowoleniem, zacierając wielkie dłonie.
– Jakieś lewe biznesy? – zaryzykowałem.
– Można tak powiedzieć.
– Nie rozumiem… Nielegalny biznes, o którym tak swobodnie rozmawia pan z nieznajomym? – z niedowierzaniem pokręciłem głową. – A może ja jestem ze skarbówki?
Zaśmiał się.
– Nielegalny, bo w tajemnicy przed żoną. Ale między nami facetami… – puścił do mnie oko – …mogę panu zdradzić, jak razem z kolegą dorabiamy sobie na boku.
– Walki bokserskie? Porwania dla okupu? Wymuszenia? Morderstwa?
– Nic aż tak męczącego, choć też bywa groźnie – znowu się zaśmiał. – Wieczory panieńskie, imprezy w klubach, występy na estradzie. Bardziej w tym kierunku.
– Na estradzie? – zdumiałem się. – Śpiewacie piosenki?
– Nie. Robimy męski striptiz.
Zatkało mnie, przyznaję, wreszcie jednak wszystko zrozumiałem
Dwaj atletycznie zbudowani faceci, którzy pracują w siłowni – dorabiają, rozbierając się przed napalonymi panienkami! Tylko jak ja to powiem mojej klientce? Bo przecież jakoś będę musiał… No i następnego dnia powiedziałem. Prosto z mostu, bez owijania w bawełnę.
Kobieta przez chwilę patrzyła na mnie, a potem dostała takiego napadu śmiechu, że o mało nie spadła z krzesła.
– I pomyśleć… – wydyszała, nie przestając chichotać – że te dziewczyny muszą płacić za to, co ja mam w domu za darmo!
– Niech więc to pani doceni. I nie robi mu wyrzutów – mruknąłem.
– Też coś! – obruszyła się. – W życiu się nie przyznam, że wiem. Spaliłby się ze wstydu. Ale wie pan co? Mam jeszcze jedno zadanie.
– Jakie?
– Niech pan się dowie, kiedy dają jakiś większy występ. Chciałabym popatrzeć…
Czytaj także:
„Na wysokim stanowisku w korpo miałem świat u stóp. Z dnia na dzień wylądowałem na kasie w markecie i jestem szczęśliwy”
„Przyjaciółka to pies ogrodnika. Z zazdrości zniszczyła mój związek, bo pragnęła zasypiać w ramionach mojego chłopaka”
„Moje mieszkanie wykańczała banda partaczy. Nie dość, że odstawili fuszerkę, to na koniec zaśpiewali kosmiczną sumę”