„Po rozwodzie zaczęłam korzystać z życia. Włodek był moją łóżkową zabaweczką, która sprawiała, że czułam się kobietą”

Kobieta, która przespała się z sąsiadem fot. Adobe Stock, auremar
„Już dość tego ciągłego dozoru! Przez to mieszkanie w dziurze człowiek nie może mieć własnego życia. Odkąd mój ślubny wypiął się na mnie i poszedł w cug z jakąś lafiryndą, ciągle byłam sama. Wystarczy tego postu, ja też mam swoje potrzeby”.
/ 07.06.2022 07:30
Kobieta, która przespała się z sąsiadem fot. Adobe Stock, auremar

– Kaśka, co ty wyprawiasz?! Podobno młody F. spędził u ciebie noc! Chcesz, żeby cię ludzie na języki wzięli? Po co ci to? – moja siostra strzelała pytaniami jak z karabinu maszynowego.

– Skąd wiesz? Widziałaś? – spytałam ze złością, bo mnie od razu Mańka wkurzyła.

– Ja nie, Rysiek wszystko mi powiedział.

– Co to znaczy „wszystko”? A w ogóle to skąd on może takie rzeczy wiedzieć?

– Rozmawiał z twoim sąsiadem, znaczy ze Staśkiem. Stasiek widział, jak młody F. przyszedł do ciebie wieczorem po dziesiątej, i że nie wychodził przez całą noc. Dopiero rano go drugi raz widział, jak tamten zamykał furtkę u ciebie i machał ci na pożegnanie. Podobno stałaś w oknie i też mu machałaś. Było parę minut po szóstej. Może mi wytłumaczysz, co robiliście przez całą noc?!

– Graliśmy w szachy – odpysknęłam.

– Jak w szachy? Przecież ty nie umiesz!

– Żartowałam… W warcaby… – zaczynała mnie ta sytuacja bawić.

Coś mi się od życia należy

W takiej małej dziurze nic się nie ukryje i właściwie kiedy zaprosiłam Włodka, od razu wiedziałam, że ktoś Mańce wypaple. A w głębi serca nawet chciałam. A co mam się krępować? W końcu dorosła jestem, ba, nawet trochę starszawa, a tu siostra wciąż mojej moralności strzeże.

– Kasia, bój się Boga, co ty pleciesz? Chcesz, żebym uwierzyła w te banialuki?

– To po co pytasz, jeśli wiesz, że kłamię? – wkurzyłam się.

– Przecież ten Falkowski jest młodszy od ciebie! Chyba nie chcesz z nim mieć nic do czynienia?!

– Wcale nie taki młody, pięćdziesiąt dwa lata, ale powiem ci, że jeszcze jest całkiem, całkiem…

– Zlituj się, co ty gadasz? Tobie już pięćdziesiąt pięć stuknęło. Chyba nie chcesz powiedzieć, że on do ciebie w amory? On ma żonę, znaczy miał, a ty przecież… Chyba nie o to ci chodzi, no, wiesz…

– No, no… Jesteś blisko, siostrzyczko. O nic innego jak o łóżko, kochana. Właśnie o seks mi idzie, rozumiesz? Mam dość tego postu. Dwadzieścia lat chłopa nie miałam i coś mi się od życia należy. Zwłaszcza że, jak sama zauważyłaś, nie jestem już najmłodsza.

– No ale… chyba się przed chłopem nie rozbierzesz… Ty przecież, no wiesz…

– Nie mam piersi, tak? Ano nie mam, ale Włodkowi to wcale nie przeszkadza. I wiesz co, Mańka? Ty się nie wtrącaj w moje życie. I Ryśkowi powiedz, żeby swojego nosa pilnował i nie słuchał, co jakiś pijanica gada. A zresztą… niech słucha. Mnie to już jest obojętne.

Rozłączyłam się i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Już dość tego ciągłego dozoru! Przez to mieszkanie w dziurze człowiek nie może mieć własnego życia. Odkąd mój ślubny wypiął się na mnie i poszedł w cug z jakąś lafiryndą, ciągle byłam sama. I zawsze się Maryśki słuchałam.

Najpierw starsza siostra mi tłumaczyła, że mój Adaś wróci.

– Jeszcze mu tamta za skórę zalezie i zostawi ją. Te panny miastowe to zaraz chcą nie wiadomo czego! A to im kup mieszkanie, a to samochód… Nie obejrzysz się, jak Adam stanie na progu i jeszcze cię będzie błagał o wybaczenie.

Na progu nie stanął, o nic nie błagał

Dostałam pozew. Sąd dał nam rozwód na pierwszej rozprawie i tyle męża widziałam. A Maryśka wtedy mi wytłumaczyła, że lepiej się stało, że sobie łajdak poszedł. Pilnowała potem mojej cnoty, bo podobno Stasiek się we mnie kochał i zaraz się miał oświadczać. Na moje szczęście Stasiek dość szybko pokazał, że jego największa miłość ma kształt butelki.

Życie rozwódki w takiej dziurze to jakaś makabra. Niby z powrotem do wzięcia, jeszcze ciągle może dzieci urodzić, gospodarstwem się zająć, ale jakaś taka nieświeża i z każdym rokiem coraz mniej atrakcyjna się staje.

Nie żebym o siebie nie dbała, zapuściła się jak jakiś kocmołuch. Nawet się modnie ubrać umiałam, makijaż robiłam… I wyglądałam rycerza na białym koniu… Ale jakoś się żaden nie pojawiał, chociaż ludzie gadali, że ze mnie to całkiem dobra partia by była.

Skończyłam dobrą szkołę w mieście, więc w księgowości w naszym zakładzie nie miałam konkurencji. Po dodatkowych kursach stary Falkowski awansował mnie na główną księgową… A potem stworzył nową spółkę, potem jeszcze jedną i za każdym razem radził się mnie w sprawach finansowych.

Byłam dumna z tego, że mnie taki przedsiębiorca ceni, że ufa mojej wiedzy. Miałam nadzieję, że jeszcze ze mnie jakiegoś dyrektora zrobi, ale się zawiodłam. Pewnego dnia cały interes na syna przepisał, bo jego samego choroba dopadła.

Młody F. od razu pokazał klasę: dał mi lepsze pieniądze i kazał obiecać, że do konkurencji nie odejdę, bo w gminie głośno było, że jakiś Holender nowy zakład otwiera i ludzi do roboty szuka…

Obiecałam i dotrzymałam słowa

Ojciec umarł, gospodarkę z Mańką sprzedałyśmy. Chałupę po rodzicach zatrzymałam ja. Znów we wsi ludzie gadali, że tylko patrzeć, jak się jakiś starający pojawi. Byli różni, co mi głowę chcieli zawrócić, ale żaden mnie nie interesował.

Większość tych „kawalerów” nie wiedziała, jak się do kobiety zwracać, jak jej coś miłego do ucha powiedzieć, czy po prostu zaprosić na tańce… Nigdy w życiu nikt nie kupił mi kwiatka, nikt w rękę nie pocałował poza starym F.

Tęskniłam za innym światem i nieraz chciałam ze wsi uciec i gdzieś w mieście sobie życie ułożyć, ale wtedy okazało się, że mam guz w piersi. Podobno nie był złośliwy. Mogłam uratować pierś, ale wyszło inaczej…

Jak pojechałam do Warszawy na badania, to od razu usłyszałam to straszne słowo: mastektomia. Jeden lekarz mówił, że można usunąć sam guz i całą pierś oszczędzić, ale drugi, ważniejszy, bo sam ordynator, kazał usunąć wszystko. No i usunęli.

Płakałam przez dwa miesiące, bo już wtedy byłam pewna, że nic dobrego od życia mnie nie spotka. Siostra opiekowała się mną troskliwie, ale zupełnie nie umiała pocieszyć. W kółko tylko słyszałam, że to dobrze, że nie mam chłopa, bo na pewno by mnie po takiej operacji rzucił. Jeszcze bardziej mnie tym wpędzała w depresję.

Dziesięć lat temu przestałam beczeć. Nawet myślałam o rekonstrukcji piersi. Zwierzyłam się z tych planów siostrze, a ona, że mi to do niczego niepotrzebne, że po co się dawać znów kroić…

– Jakbyś miała pod ręką jakiegoś chłopa, co by chciał cię po cyckach macać, to co innego, to rozumiem… A tak? Po co ci, Kasia, to całe cierpienie.

Jeśli to zrobię, to tylko dla siebie

Lata mijały i tylko czasem przy jakiejś romantycznej komedii ryczałam nad swoim losem. Roztkliwiałam się nad swoim kalectwem i samotnością. Nadal jednak pracowałam i to dawało mi siłę.

Jakiś rok temu przypadkiem dowiedziałam się, że mój pracodawca od dawna jest rozwiedziony. Coś mu rozliczałam i on wtedy powiedział, że musi byłej żonie podwyższyć alimenty. Zatkało mnie całkiem, bo zawsze myślałam, że byli z Jolą szczęśliwi, choć nie mieli dzieci.

– Myślę, że tak powinienem… – zabrzmiało, jakby mnie pytał o zdanie.

– Nie wiem, panie prezesie… Ale oczywiście, należy się żonie – zaczęłam plątać się zmieszana.

Wtedy zaproponował, żebyśmy przeszli na ty. Przez pierwszy tydzień myliłam się, jakoś mi nie szło mówić do niego „Włodek”. Zresztą było pełno roboty, to i mało okazji do takich pogaduszek. W któryś piątek powiedział, że jedzie do Warszawy z urzędową sprawą i spytał, czy chciałabym się z nim zabrać, choćby na zakupy.

Zgodziłam się od razu, bo musiałam sobie nowe buty sprawić. Zostawił mnie pod galerią handlową, obiecał przyjechać po dwóch godzinach. Kiedy wrócił po mnie, był jakiś taki uroczysty.

Jedliśmy w milczeniu, aż w końcu odważyłam się zapytać, dlaczego rozstał się z Jolą. Wtedy Włodek wyznał, że nigdy nie byli dobraną parą, że łączył ich tylko udany seks. Gdy to powiedział, zrobiło mi się wstyd, więc milczałam już do końca obiadu.

Wstąpił we mnie diabeł

Po deserze mój szef stwierdził, że chętnie zostałby na dzień lub dwa w stolicy, i że już ma zarezerwowane dwa pokoje w hotelu. Poszliśmy na spacer na Starówkę, zjedliśmy lody, a potem zameldowaliśmy się w hotelu. Już miałam się pożegnać i iść do swojego pokoju, gdy nagle wstąpił we mnie jakiś diabeł.

– Ja bym chciała się z tobą przespać… To znaczy mieć seks – wystrzeliłam prosto z mostu i w tej samej chwili poczułam, jak zaczynają mnie szczypać koniuszki uszu, a twarz robi się czerwona. Włodek bez jednego słowa zaprowadził mnie do siebie i zostaliśmy tam do rana. A potem był następny dzień i znowu wspólna noc.

– Jak chcesz, poddam się rekonstrukcji piersi – powiedziałam, gdy jechaliśmy z powrotem do domu. 

– Chciałabyś? – spytał, zerkając na mnie. – Bo jeśli chcesz znać moje zdanie, to wcale nie jest to konieczne.

– Ale ja chcę. Dla siebie…

Chyba się uśmiechnął, ale nie zwracałam na niego za bardzo uwagi. Myślałam tylko o swoim ciele i gapiłam się na drogę.

– Kasia, już cała wiocha wie, że sypiasz z F. – żali się siostra.

– Kicham na to. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie.

– Rany boskie! Co się znowu stało?

– Będę miała oba cycki – mówię i patrzę, jak Mańka załamuje ręce.

– Kaśka, ty oszalałaś…

– Oszalałam? Być może. Ale wiesz co? Dobrze mi z tym szaleństwem.  

Czytaj także:
„Narzeczony rzucił mnie po 6 latach dla kochanki. Zemściłam się, przyłapałam jego ukochaną na zdradzie”
„Synowa biegała z wnukiem do swoich rodziców, a ode mnie oganiała się jak od natręta. Nie odpuszczę, ja też jestem babcią”
„Byłam w ciąży i miałam raka piersi. Lekarz sugerował aborcję, ale ja postanowiłam walczyć o siebie i córeczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA