Koniec każdego długoletniego związku to trauma porównywalna niemal ze śmiercią kogoś bliskiego. Może to zabrzmi okrutnie, ale chwilami myślałam, że byłoby mi lżej, gdyby Paweł naprawdę umarł. Wtedy nie obwiniłabym siebie o jego odejście.
Usilnie starałam się wymazać Pawła ze swojego życia i serca, zapomnieć o nim, pogodzić się ze stratą. Nie zadręczać się nieustannie, że gdybym była zabawniejsza, ładniejsza, mądrzejsza, seksowniejsza, bardziej namiętna – nie zostawiłby mnie, nie znudziłby się. Sądziłam, że mi się udało i po dwunastu długich miesiącach wreszcie pozbierałam się do kupy z totalnej psychicznej rozsypki. A potem to cholerne zdjęcie.
Pracuję w bibliotece miejskiej i pewnego dnia, gdy układałam na półkach książki, z jednej wypadła fotografia. Ludzie dziwnych rzeczy używają jako zakładek i fotki nie zaliczają się wcale do najbardziej oryginalnych, ale tym razem zdębiałam. Patrzyłam na aktualną narzeczoną mojego byłego
w czułych objęciach jakiegoś długowłosego hippisa, którym bez dwóch zdań nie był Paweł. Na zdjęciu widniała data sprzed tygodnia. Natychmiast dopadły mnie wszystkie bolesne wspomnienia…
Tamtego dnia obroniłam dyplom
Wraz z Pawłem wróciliśmy do wspólnie wynajmowanego mieszkanka.
– Trzeba to uczcić. – zawołałam i już chciałam biec do kuchni, żeby wyjąć z szafki kieliszki do wina.
Paweł powstrzymał mnie gestem dłoni i bez żadnego wstępu wypalił:
– Poznałem kogoś.
To mogło znaczyć wszystko, ale od razu wiedziałam, że nie chodzi o niewinną znajomość. Zamilkłam, serce waliło mi jak szalone, a Paweł ciągnął:
– Przykro mi, Kingusiu, naprawdę. Zawsze będziesz dla mnie ważna. Dlatego czekałem z tym wyznaniem do dzisiaj, bo nie chciałem cię stresować przed obroną. Zależy mi na tobie, zawsze będzie, ale pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Na przykład miłości. Zakochałem się.
W jednej chwili mój świat się zawalił. Poczułam się tak, jakby ziemia usunęła mi się spod nóg, jakbym zaczęła spadać w ciemną otchłań.
– A ja? – wykrztusiłam w końcu. – Mnie już nie kochasz?
– Nie w ten sposób. Jesteś mi bliska jak przyjaciółka, jak siostra.
– Chryste. Jak siostra? Oszalałeś?! Przecież mi się oświadczyłeś. – wrzasnęłam wyprowadzona z równowagi. Zmieszał się nieco.
– I pewnie gdybym nie poznał Kamili, ożeniłbym się z tobą – westchnął. – Może nawet bylibyśmy na swój sposób szczęśliwi, do czasu aż któreś z nas nie spotkałoby prawdziwej miłości. Więc chyba lepiej zakończyć to teraz, minimalizując szkody. Po ślubie, zwłaszcza gdyby pojawiły się dzieci, byłoby znacznie trudnej.
Minimalizowanie szkód? Prawdziwa miłość? Zakochał się? Jasna cholera. I jeszcze czekał z zadaniem ciosu, aż obronię dyplom. Łaskawca. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa, głucha i głupia, żeby dotąd się nie zorientować, że mnie zdradza?
– Jak długo to trwa? – spytałam.
– Od wakacji… – wyznał. Widząc moją minę, dodał szybko.
– To nie twoja wina, że niczego nie zauważyłaś. Nie afiszowałem się. Poznałem Kamilę przypadkiem, to córka znajomych moich rodziców. Przyjechała do stolicy, miałam jej pokazać miasto i jakoś tak wyszło. Uwierz, nie chciałem cię ranić. I nadal nie chcę, tylko już dłużej nie mogę udawać. Błagam, nie rozstawajmy się w gniewie. Po prostu wybacz i pozwól mi odejść. Swoje rzeczy zabiorę później, a do opłat, dopóki nie znajdziesz współlokatora, oczywiście się dołożę. I pamiętaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń. Pozostanę twoim przyjacielem, naprawdę.
Moja odpowiedź nie nadaje się do powtórzenia, ale sens był taki, że kazałam mu się wynosić. Wyszedł więc tak szybko, jakby go sto diabłów goniło, a ja zostałam sama – kompletnie osłupiała i wewnętrznie rozbita. Gratulowałam sobie w duchu, że się nie rozpłakałam. Rzuciłam mięsem, ale przynajmniej nie zalałam się łzami. To była przedwczesna radość.
Zaczęło do mnie docierać, co się właśnie stało
Jeszcze kwadrans temu miałam konkretne plany na przyszłość, z małżeństwem i scenariuszem po tytułem „żyli długo i szczęśliwie” włącznie, a teraz czułam wielką pustkę. Ogarnął mnie strach przed przyszłością. Jak to teraz będzie? Jak sobie poradzę bez Pawła? Byliśmy razem od liceum, razem wyjechaliśmy na studia, razem żyliśmy, mieszkaliśmy, chcieliśmy wspólnie zakładać rodzinę, mieć dzieci. Marzenie okazało się mrzonką.
Co robić? Wykasowanie z komórki numeru znanego mi na pamięć mijało się z celem. Mogłam ewentualnie zniszczyć jego rzeczy, tak by nie miał czego zabierać, ale po co? Wyjdę na mściwą, małostkową babę i utwierdzę go w słuszności podjętej decyzji. I wtedy pękła tama. Łzy popłynęły ciurkiem. Gdy nie ryczałam, zastanawiałam się, co dalej, ale nie wymyśliłam nic lepszego niż powrót do rodzinnego miasteczka. Z Pawłem zamierzaliśmy zostać w stolicy, jednak przytłaczała mnie wizja wielkiego miasta, któremu miałabym stawiać czoło samotnie. Skończyłam studia, Paweł skończył ze mną, nic mnie już tutaj nie trzymało. Wróciłam więc do domu, do swojej rodziny.
Nie miałam z Pawłem żadnego kontaktu
Wiedziałam od Izy, naszej wspólnej koleżanki, że też wrócił i prowadzał się już całkiem oficjalnie ze swoją „prawdziwą miłością”, dla której podobno kompletnie stracił głowę. Izka pokazała mi zdjęcie tej rudowłosej uwodzicielki. Choć nie miałam na to specjalnej ochoty, przyjrzałam się jej uważnie i zapamiętałam wszelkie szczegóły. Ot tak, na wszelki wypadek, żeby widząc z daleka ją lub jego, natychmiast umknąć. Nie życzyłam sobie żadnych spotkań, choćby przypadkowych.
Unikałam naszych wspólnych miejsc, ulubionych knajp, ścieżek, sklepów, klubów, nawet znajomych – poza Izą, z którą kumplowałam się od przedszkola i która nie dała się wykreślić z mojego życia. Inni nie byli tak uparci albo wybrali Pawła i jego nową pannę. Ja też poukładałam sobie wszystko od nowa, choć nie było łatwo. Pomagała mi w tym praca, nowe obowiązki. Naprawdę myślałam, że wyleczyłam się już z tej miłości, a wspomnienia zbladły… Czemu więc na widok zdjęcia rudej Kamili aż spociłam się ze zdenerwowania? I co mną kierowało, gdy zastanawiałam się, co to jest za facet obok niej i czy Paweł o nich wie?
Sprawdziłam, kto ostatnio wypożyczał książkę, z której wypadło zdjęcie. Jakiś Rafał. Zapisałam sobie jego nazwisko i adres na karteczce. Właściwie sama nie wiem po co. Natomiast po południu zadzwoniłam do Izki i nie owijając w bawełnę, zapytałam:
– Czy Paweł jeszcze jest z Kamilą?
– Przecież zabroniłaś mi o nich mówić – przypomniała mi.
– Ale teraz chcę wiedzieć. Nadal są razem? – naciskałam.
– Tak. Co więcej… – zawahała się. – Szykują się do ślubu.
Zamilkłam na dłuższą chwilę. Cholera, minął rok, a ja nadal nie nabrałam dystansu ani odporności.
– Kinga? – usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki. – Trzymasz się?
– Tak, spokojnie, przeżyję.
Szybko zakończyłam rozmowę i zaczęłam się zastanawiać. Byłam z Pawłem 6 lat. Dobrych lat. Złych bym tak nie żałowała. Paweł był dla mnie bardzo ważny i właściwie nadal mi na nim zależało. A jeśli on nie wie, że jego narzeczona ma gacha na boku?
Chciał, żebyśmy mimo wszystko pozostali przyjaciółmi. Sam to zaproponował. Zatem czy jako jego przyjaciółka mogę pozwolić na to, aby nieświadomie pakował się w trójkąt? Myślałam nad tą sprawą parę dni. W końcu podjęłam decyzję i wybrałam w komórce numer, którego unikałam od roku. Miałam nadzieję, że Paweł go nie zmienił. Po chwili usłyszałam jego głos. Krótko i sztywno się przywitałam, po czym zaproponowałam spotkanie następnego dnia w naszej niegdyś ulubionej kawiarni.
Nie chciałam się stroić ani malować, ale w byle dresie też przecież nie pójdę. Godzinę się ubierałam…
Paweł siedział już przy stoliku, kiedy weszłam. Inaczej wyobrażałam sobie nasze spotkanie. Chyba liczyłam na coś więcej niż zdawkowy uśmiech i słaby uścisk dłoni. Poczułam nieprzyjemne sensacje w dole brzucha. Boże, po co ja tutaj przyszłam?!
Paweł zmienił się przez ten rok
Miał inną fryzurę, okulary zdecydowanie bardziej dizajnerskie, modniejsze ciuchy, nawet manikiur… Widać popracowała nad nim Kamilka.
– Czego się napijesz? – zapytał.
Z trudem się powstrzymałam, żeby nie wsunąć zimnych rąk pod jego ciepłe dłonie. Zawsze mnie ogrzewał. „Weź się w garść” – nakazałam sobie.
– Kawa. Biała, duża. Największa, jaką mają – odparłam szybko.
Kiedy kelnerka nas obsłużyła, wyjęłam z torebki zdjęcie i położyłam przed Pawłem na stoliku. Podałam dane chłopaka. Spojrzał i coś jakby cień przemknął po jego twarzy.
– A więc jednak zemsta… – powiedział po chwili milczenia. – Wiesz, sądziłem, że masz więcej klasy. Ale może zasłużyłem. Niestety muszę cię rozczarować. Cios niecelny, bo to – puknął palcem w zdjęcie – Paulina, siostra bliźniaczka Kamili, ze swoim chłopakiem. I tyle na ten temat. Powiedz lepiej, co u ciebie słychać.
Jego słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Skoro uznał, że pokazałam mu tę fotkę z zemsty, a nie z troski, nie mieliśmy o czym gadać. Przepadło, naprawdę się skończyło. Pora na własne życie, prawdziwe, pełne, a nie w takim zawieszeniu, ukrywaniu się i pozornym spokoju jak przez ostatni rok. Ale najpierw dokończę sprawę zdjęcia, nie odpuszczę, udowodnię, że mam rację. Czemu tak mi na tym zależało? Akurat nad tym wolałam się nie zastanawiać.
Wyszłam, zabierając ze sobą fotografię. I od razu zadzwoniłam do Izy.
– Czy narzeczona Pawła ma siostrę bliźniaczkę? – zapytałam.
– Ma. A co? – odparła koleżanka.
– Wpadnij do mnie. Pokażę ci coś ciekawego – zaproponowałam.
Zaprosiłam ją, bo coś mi mówiło, że na zdjęciu hippis obłapia Kamilkę, a nie jej siostrę. Nie wiem, skąd to przeczucie, ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że cień na twarzy Pawła nie miał związku ze mną. Nie mną się rozczarował, nie moja chęć odwetu go zabolała. Nie mnie kochał.
– Może jedna jest bardziej ruda? – zapytałam, kiedy Iza rozsiadła się w fotelu i zaczęła studiować zdjęcie. Po chwili pokręciła głową.
– Nie wiem, na fotkach wyglądają identycznie. Dopiero na żywo, w rozmowie, gestach pojawiają się różnice.
– A skąd ty w ogóle je znasz, co?
– Z zajęć. Chodzimy razem na zumbę. Znaczy od jakiegoś czasu zjawia się tylko jedna. Kamila właśnie.
– A co z drugą? Wyparowała?
– Wyjechała na jakieś stypendium, do Niemiec chyba – odparła Iza.
Nagle coś mnie tknęło.
– Spójrz na datę. Przecież ona jest świeża. Czyli to nie siostra, a Kamila.
– No nie wiem… – zawahała się.
– Paulina mogła wrócić.
– Dowiedz się. Zrób to dla mnie.
Izie nie paliło się do zabawy w szpiega, ale obiecała, że sprawdzi. Podpyta instruktorkę zumby, samą Kamilę…
No i okazało się, że miałam rację
Paulina ostatni raz była w domu na święta, czyli na zdjęciu musiała być Kamila. Co więcej, tkwiła w objęciach chłopaka własnej siostry. Tak się nawzajem pocieszali, że aż się romans z tego urodził. Ponoć ze stresu. Bo on miał żal, że Paulina wyjechała, a do niej nagle dotarło, że jest za młoda na tak poważny krok jak małżeństwo.
– I wcale nie musiałam nikogo ciągnąć za język – zeznała Izka. – Zapytałam Kamilę, co u jej siostry, a ta ryknęła płaczem i wszystko mi opowiedziała. O zerwaniu zaręczyn też. Paweł ponoć widział jakieś kompromitujące zdjęcie i przyparł ją do muru – przyjaciółka spojrzała na mnie znacząco. – No to się przyznała i nici ze ślubu. O to ci chodziło? Czyżby Iza, podobnie jak Paweł, podejrzewała mnie o mściwość?
Zamierzałam zaprzeczyć, zapewnić, że nie zrobiłam tego z zemsty, jednak… milczałam. Chyba rzeczywiście chciałam, żeby mój były facet poczuł to co ja. Żeby zrozumiał, jak to jest, gdy ktoś, kogo kochasz, kto jest dla ciebie najważniejszy – porzuca cię, zdradza, oszukuje. Żeby dotarło do niego, jak okrutnie mnie skrzywdził.
Dostał nauczkę. Nie ode mnie, tylko od życia. Przecież nie ja pchnęłam Kamilę w objęcia chłopaka jej własnej siostry. Ja tylko pokazałam Pawłowi zdjęcie. Czy gdybym tego nie zrobiła, nadal szykowałby się do ślubu? Może. Ale w końcu prawda i tak wyszłaby na jaw, a Paweł to przecież zwolennik minimalizowania szkód…
Pewnie moglibyśmy teraz do siebie wrócić, spróbować jeszcze raz. Jednak nas już nie ma i nigdy nie będzie. Paweł skrzywdził mnie za bardzo. Poza tym nie chcę okruchów po kimś innym. Pragnę być dla tej drugiej osoby najważniejsza na świecie. Więc to już zamknięty rozdział…
Więcej listów do redakcji:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”