Jestem ciocią tych dwóch kochanych dziewczynek, nie darowałabym sobie, gdyby przydarzyło im się coś złego. A były od tragedii o krok.
Moja siostra poznała Zbyszka, kiedy Krystynka miała kilka miesięcy. Zakochali się, szybko wzięli ślub i we trójkę czekali na następną dziewczynkę. Szybko urodził się pucołowaty, jasnowłosy amorek z błękitnymi oczami - Misia. Nikt by nie powiedział, że płynie w nim ta sama krew, co w ciemnowłosej, śniadej Krysi z orzechowymi tęczówkami. Misia jest jak porcelanowa lalka, ale charakterek ma zadziorny, nieustępliwy… Krystynka to chodząca wrażliwość, delikatność i dobroć.
– Kochana dziewuszka – mówią o niej ciotki i babcie. – Nic dziwnego, że ustępuje młodszej siostrze we wszystkim. Tamta ją zahukała.
Dziewczynki bardzo się kochają. Nigdy się kłócą, jedna jest dla drugiej wsparciem. Rodzice Misi i Krystynki kochali się szaleńczo, ale krótko. Ledwo Misia skończyła pięć lat, jej tata zaczął wątpić, czy na pewno związał się z właściwą kobietą.
On jest muzykiem; niezbyt znanym, za to z ambicjami. Często wyjeżdżał na koncerty za granicę i właśnie tam poznał swoją muzę: bardzo bogatą panią po czterdziestce, która miała taką fantazję, że wychodziła za mąż wyłącznie za artystów. Przed tatą Misi miała już trzech mężów i każdemu z nich pomogła wypłynąć na szerokie wody. Tata Misi liczył na to, że z nim będzie podobnie.
Gabriela nie miała własnych dzieci, więc kiedy zobaczyła zdjęcie niebieskookiej Misi, serce jej mocniej zabiło; odezwały się nieznane dotąd uczucia, zapragnęła mieć tę małą Polkę blisko siebie, stworzyć jej dom, kupować sukienki i mówić o niej „moja córka”. Prawdziwa mama Misi przeżywała wówczas ciężkie chwile; rozpadało się jej małżeństwo, straciła pracę, a podczas kontrolnego USG w jej piersi wykryto podejrzany guzek… Próbowała wszystko ogarnąć, ale nie dawała rady.
Zgodziła się na rozwód i na to, aby jej młodsza dziewczynka trochę pomieszkała u ojca; dotąd, aż ona sama nie stanie mocniej na nogach.
Powiedział, że zamieszkają gdzie indziej
Misia i Krystynka długo nie miały pojęcia, co się dzieje. Oczywiście czuły, że coś jest nie tak, bo ich mama była bardzo smutna, tata prawie nie mieszkał w domu, a rozmaite ciotki i kuzynki ściskały je i całowały, zalewając się łzami i szepcząc: „Jak one to zniosą?”.
Jestem ciotką dziewczynek, ale mieszkam daleko, więc widuję je dwa, trzy razy w roku. Do tej pory lubiły do mnie przyjeżdżać, bo mam duży ogród, a w nim grządki słodkich truskawek i krzaki malin, mam psy, koty, odwiedzają mnie jeże, a po gałęziach śmigają rude wiewiórki. Niedaleko jest wielki las, do którego uwielbiamy się we trzy zapuszczać.
Kocham te dziewczynki, są wesołe, grzeczne, mądre, wzrusza mnie ich wzajemna miłość. Nie widziałam, żeby się kłóciły, wyrywały sobie zabawki. Lubię patrzeć, jak mała Misia opiekuje się wyższą od siebie Krystynką, która poddaje się rozkazom i dyrygowaniu blond krasnala.
– Ciociu – mówi – dla Krysi mleko. Ona musi je pić, bo rośnie szybciej niż ja i kości się jej wydłużają. Tak każe nasza pani doktor…
– Ty też mleczko? – pytam.
– Nieee, ja nie muszę. Ja soczek.
Patrzy na siostrę i zaraz dodaje:
– No, nie martw się, wypijemy po połowie; ty trochę mojego, ja twojego.
Gdybym wiedziała, że u nich źle się dzieje, przyjechałabym natychmiast. Jestem pewna, że umiałabym dziewczynkom wytłumaczyć, dlaczego mama i tata się rozstają. Może zabrałabym je do siebie, żeby przeczekały największą burzę. Ale nie ma co gdybać, stało się zupełnie inaczej…
To zakochany tatuś powiedział Misi, że się wyprowadzają do innej pani.
– Będziesz tam jak księżniczka – zachwalał. – Dostaniesz najpiękniejsze lalki i zabawki, może nawet własnego kucyka. Ta pani ma ogromny dom.
Misia zapytała, czy Krystynka też pojedzie z nimi.
– Nie – usłyszała. – Zostanie tutaj.
– Czy dlatego, że ona ma innego tatusia? To ja chcę zostać z nią.
– Jesteś za mała, żeby chcieć albo nie chcieć – oznajmił ojciec. – Będzie tak, jak postanowiliśmy z mamą.
Misia jest sprytną dziewczynką, więc od razu zrozumiała, że nie ma co płakać i protestować, bo to nic nie da. Jej tatuś się uspokoił, że ma takie talenty pedagogiczne, był z siebie dumny. Przekonał upartą Misię podczas jednej krótkiej rozmowy. Gdyby był mądrzejszy, uległość córki pewnie by go zaniepokoiła… To Misia wymyśliła plan ucieczki z domu. Krystynka zgodziła się od razu. Miały mało czasu, bo tatuś Misi zapowiedział, że przyjedzie po nią za kilka dni.
Tymczasem moja siostra odleciała kompletnie. Leżała w łóżku i płakała. Zwlekała się, żeby dać dziewczynkom jakieś jedzenie i znowu wpadała w rozpacz. Jak na złość nikt ich nie odwiedzał, bo koleżanki bały się, że nie będą umiały pocieszyć mojej siostry, więc wolały się trzymać z daleka. Żadnej z nich nie przyszło do łba, żeby do mnie zatelefonować.
To mogło skończyć się gorzej...
Teraz się wściekam na cały świat, ale sama też nie jestem bez winy. Powinnam częściej się z nimi kontaktować, pytać, dowiadywać się, ale ja nie bardzo lubię mojego szwagra. Zawsze wydawał mi się dupkiem, dlatego wolałam się nie narzucać… O wszystkim powiadomiła mnie policja.
Szukali dziewczynek również u mnie, bo siostra im powiedziała, że mój dom to jest miejsce, do którego mogły chcieć się dostać. O mało nie zeszłam na serce, kiedy się dowiedziałam, że wyszły w cienkich kurteczkach, ze swoimi zabawkowymi plecaczkami i od dwóch dni nie ma po nich śladu. Wiadomo było tylko, że mają pieniądze, bo obie opróżniły swoje skarbonki, i zabrały wszystko, co było w portmonetce matki.
Ojciec Misi szalał. Oskarżał swoją żonę o brak opieki nad dziećmi, o chorobę psychiczną i o życiową bezradność, jakby on był bez winy. Dopiero ja nim potrząsnęłam.
– Jeśli coś im się stanie – zagroziłam – oskarżę cię o wszystkie grzechy świata. Szukasz kozła ofiarnego? Chcesz uspokoić własne sumienie? Ja ci nie daruję.
Dziewczynki odnalazły się 300 kilometrów od miejsca zamieszkania. Jakaś kobieta zainteresowała się dwiema bidulkami drzemiącymi na przystanku autobusowym. Zabrała je do domu i dowiedziała się, co i jak. Przez prawie trzy dni podróżowały w towarzystwie innej pani, którą poprosiły o pomoc. Dały jej mój adres i pieniądze, żeby je do mnie zawiozła.
– To była młoda pani – opowiadała Misia. – Ładna. Przyrzekła, że z nami będzie, ale potem nas zostawiła.
– Gdzie spałyście?
– Na ławce w parku, u koleżanki tej pani i w lesie. Jedną noc było zimno i Krystynka się pochorowała. Kasłała, miała katar… Wtedy ta pani poszła.
– A gdzie ją znalazłyście?
– Na ulicy. Wydawała nam się fajna. Miała taka kolorową kurtkę i włosy w warkoczyki. Podobała nam się. Kiedy zobaczyła, że mamy pieniądze, obiecała, że nas zawiezie do cioci, ale nas okłamała. Dorośli zawsze kłamią.
Dziewczynki nie wiedzą, że to wszystko mogło się znacznie gorzej skończyć. Nie mają świadomości niebezpieczeństwa, na jakie się naraziły. Są małe. Postanowiły na swój sposób, że nie pozwolą się rozdzielić tylko dlatego, że ich rodzice mają siebie dość.
– Dlaczego nie zadzwoniłyście do mnie? – pytam, załamując ręce.
– Bałyśmy się, że nie zdążysz przyjechać – mówi Misia. – Tata obiecał, że zabierze mnie, jak najszybciej się da.
Oczywiście, wszystkim zainteresował się sąd rodzinny. Jeszcze nie wiadomo, co dalej. Będzie sprawa o ustalenie opieki i brak nadzoru, a także o narażenie małoletnich na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Tatuś Misi wyjechał z kraju sam, ale zarzeka się, że wróci po córkę. Moja siostra jakoś się ogarnęła po tym wstrząsie. Na razie mieszkam z nimi, pomagam, jestem na co dzień, ale to nie może trwać wiecznie. Dziewczynki nadal są nierozłączne. Mówią, że znowu uciekną, jeśli ktoś będzie chciał je rozdzielić.
– Coś wymyślimy – obiecuje Misia. – Tym razem nas nie znajdą.
Czytaj także:
„Zdradziłam męża, bo w ostatnich chwili wycofał się z wyjazdu, o którym marzyłam od dawna. Odszedł bez słowa”
„Chciałam zeswatać przyjaciółkę, ale najpierw postanowiłam sama przetestować faceta. I wpadłam jak śliwka w kompot”
„Wnuczka była wynikiem wpadki. Teraz jej rodzice założyli nowe rodziny, a całe wychowanie spadło na nas – dziadków”