„Po rozwodzie chciałam odnowić uczucie z dawnym przyjacielem, lecz odbiłam się od ściany. Z okazji skorzystała... moja córka”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, wavebreak3
„Przyznam jednak, że nad moimi oporami górę wzięła ciekawość. No, bo skoro nawet Julita przyznała, że z Jarka zrobił się całkiem fajny facet… >>Przecież mnie nie zje! – pomyślałam. – Najwyżej się wykręci od spotkania!<<. Nie wykręcił się, a nawet ucieszył”.
/ 11.08.2022 06:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, wavebreak3

– Słuchaj, nie uwierzysz, co znalazłam! – moja przyjaciółka, Julita, była bardzo podekscytowana. – Całą kopertę naszych zdjęć ze szkolnych czasów. A byłam pewna, że zaginęły gdzieś bezpowrotnie! Musisz je zobaczyć. Wpadaj jak najszybciej!

Jeszcze kilka miesięcy temu w moim wypadku to „jak najszybciej” oznaczałoby za tydzień albo i dwa. Wcześniej pewnie nie dałabym rady, bo mój mąż, Staszek, nie znosił niezaplanowanych spotkań i spontanicznych wypadów. U niego wszystko musiało być jak w zegarku, ustalone na miesiąc do przodu, omówione dziesięć razy.

Czasami śmiałam się, że on nawet wizyty w ubikacji ma rozpisane w kalendarzu na konkretne godziny. Tak, kiedyś mnie to bawiło, ale pod koniec naszego małżeństwa już tylko denerwowało. I jak się w końcu rozwiodłam, poczułam prawdziwą ulgę.

Jakie wspaniałe miało się wtedy marzenia!

Teraz mogłam wreszcie wyrzucić wszystkie kalendarze i przypomnieć sobie, co to znaczy żyć spontanicznie! I przyznam szczerze, to obudziło we mnie całkiem nowe siły witalne.

Kiedy więc zadzwoniła przyjaciółka, jeszcze tego samego dnia oznajmiłam swojej siedemnastoletniej córce, że na kolację może odgrzać sobie pierożki i po pracy wpadłam do marketu po dobre niedrogie winko. Pojechałam do Julity na wieczór, który nazwałyśmy „powrotem do przeszłości”.

Kiedy Julita wysypała na stół wszystkie fotografie, aż westchnęłam ze wzruszenia. Nadpłynęły wspomnienia. Zdjęcia zrobione na obozach harcerskich, wspólnych rajdach i spotkaniach przy ognisku.

– A pamiętasz, a widziałaś? – zaczęłyśmy wspominać z Julitą jedna przez drugą, przekrzykując się coraz bardziej rozbawione i podekscytowane. Emocje i wino rozpaliły nam twarze.

Na jednej z fotografii zobaczyłam siebie, stojącą w kadrze najbliżej prawej krawędzi zdjęcia. Na moim ramieniu spoczywała czyjaś ręka, ale osoby nie było widać, bo fotograf wykluczył ją ze zdjęcia. Ja jednak doskonale wiedziałam, kto to był.

Jarek… Brat jednej z koleżanek, mój równolatek. Bardzo zamknięty w sobie, skryty i zakompleksiony. Jąkał się, i przez to czuł się gorszy od innych. Z tym jąkaniem to było tak: nie miał żadnej wady wymowy i kiedyś mówił całkiem normalnie, dopóki w wieku pięciu lat nie wpadł do nieczynnej studni u swoich dziadków na wsi.

Studnia znajdowała się na końcu sadu, przykryta drewnianą pokrywą, która spróchniała po latach na tyle, że zapadła się pod ciężarem dziecka. Na szczęście w studni już od dawna nie było wody i została częściowo zasypana, ale pozostał dwumetrowy dół. Jarek wylądował na jego dnie i został odnaleziony po kilku godzinach.

Wiedziałam, że mu się podobam

Nic mu się nie stało, poza tym, że nabawił się lekkiego urazu psychicznego, który zaowocował jąkaniem. Wiedziałam, że mu się podobam. Pokochał mnie szczerą młodzieńczą miłością i początkowo nie wiedziałam zupełnie, jak mam na nią zareagować. Czułam się winna, że ze swojej strony mogę mu zaoferować tylko przyjaźń.

Ale on najwyraźniej uważał, że to wystarczy. Byłam chyba jedyną dziewczyną, z którą się przyjaźnił, pokonując swoją nieśmiałość. Przynosił mi do szkoły cukierki z orzechowym nadzieniem, które uwielbiałam i wstawał codziennie wcześnie rano, aby pomóc przenosić skrzynki z warzywami w osiedlowym sklepie, a za zarobione pieniądze zapraszał mnie do kina.

Strasznie mi się wtedy podobało, że tak mnie adoruje. Było mi z tym dobrze i w zamian za to zabierałam go ze sobą wszędzie, ku częstemu niezadowoleniu mojej paczki. Wkurzali się, bo łaził z nami milczący i ponury. Nawet Julita obraziła się na mnie parę razy, że niby wolę towarzystwo Jarka.

Pamiętam jak dzisiaj, że w końcu kazałam jej się przestać wygłupiać! Wyluzowała, a ja z przyjaźni z Jarkiem nie zrezygnowałam, chociaż moja paczka robiła nam czasami takie numery, jak z tym zdjęciem. Ja na nim zostałam, jego obcięli, bo tylko tak mogli go wykluczyć z naszego towarzystwa.

– A pamiętasz Jarka? – zapytała Julita, jakby czytając w moich myślach.

Spojrzałam na nią lekko nieprzytomnie i w mig pojęłam, dlaczego sobie nagle o nim przypomniała. Na fotografii, którą trzymała teraz w rękach byłam razem z Jarkiem. Oboje na galowo, on rozglądający się nerwowo wokoło, ja pochylona nad stolikiem i skupiona, poprawiam mu na szybko błędy ortograficzne w pracy maturalnej.

Dookoła nas tłum kolegów, którzy podnieśli się ze swoich miejsc, aby oddać swoje wypracowania. Zasłonili nas na moment, zrobiło się zamieszanie, mogłam więc przejrzeć pracę Jarka, nie wzbudzając podejrzeń. Powiedział mi potem, że tylko dzięki mnie zdał język polski, który był jego piętą achillesową. Miał umysł ścisły, czemu zresztą dał wyraz, wybierając studia na politechnice.

Po maturze rozjechaliśmy się w różne strony, on do innego miasta, ja do innego. Nasze kontakty się rozluźniły, potem w ogóle urwały. Nie szukałam jego towarzystwa, a on był chyba nadal zbyt nieśmiały, aby zabiegać o moje. A może zwyczajnie przeszła mu ta szczenięca miłość, któż to wie?

– Pewnie, że pamiętam Jarka – odpowiedziałam teraz Julicie.

– Bo wiesz… Ostatnio go spotkałam – zastrzeliła mnie informacją. – Słuchaj, nigdy nie sądziłam, że to o nim powiem, ale jest naprawdę interesujący! Zajmuje się budową dróg. Pamiętasz rozgardiasz wokół przebudowy tego skrzyżowania niedaleko mojego domu? Kiedyś zobaczyłam tam faceta z planami i sądząc, że to jakiś szef wyszłam, by go zapytać, kiedy wreszcie skończy się ten uciążliwy remont! Jakież było moje zdumienie, kiedy stanęłam twarzą w twarz z Jarkiem! Wymieniliśmy się telefonami…

Wstrzymałam oddech, słuchając jej wywodów

– Jak chcesz, to ci go dam, wy macie sobie na pewno więcej do powiedzenia, w końcu zawsze się lubiliście – stwierdziła moja przyjaciółka.

Nie zadzwoniłam do Jarka od razu. Wahałam się jakiś czas, bo przecież nie każdemu może się podobać taki „powrót do przeszłości”. Każdy z nas żyje przecież teraz własnym życiem i może nie mieć ochoty na żadne wspominki. Tym bardziej, jeśli w szkole nie był zbyt dobrze traktowany…

Przyznam jednak, że nad moimi oporami górę wzięła ciekawość. No, bo skoro nawet Julita przyznała, że z Jarka zrobił się całkiem fajny facet… „Przecież mnie nie zje! – pomyślałam. – Najwyżej się wykręci od spotkania!”. Nie wykręcił się, a nawet ucieszył.

– Ewa… Nic się nie zmieniłaś! – stwierdził na mój widok.

Za to ja musiałam przyznać, że on zmienił się bardzo. Był teraz naprawdę przystojnym czterdziestolatkiem, a w dodatku ani trochę się nie jąkał!

– To zasługa mojej żony – przyznał z uśmiechem. – Wiesz, kiedy poszedłem na studia postanowiłem, że już nigdy nie będę outsiderem i za wszelką cenę pozbędę się tego jąkania, które dotąd wykluczało mnie z towarzystwa. Poszedłem więc do poradni logopedycznej i tam właśnie poznałem Kasię. Pracowałem bardzo ciężko, wiele godzin poświęcałem na ćwiczenia, które mi zadawała i im dłużej przebywałem w jej towarzystwie, tym bardziej byłem w niej zakochany. Pobraliśmy się, gdy kończyłem studia.

Kiedy poznałam żonę Jarka wydała mi się młodzieńcza jak nastolatka, a figurę miała tak idealną, że aż jej zazdrościłam. Naprawdę fajna babka.

– Jarek wiele mi o tobie opowiadał – przyznała od razu na wstępie. – Wiem, ile dla niego kiedyś zrobiłaś.

– Nie sądzę, że dużo… To znaczy… Jarek był zwyczajnie moim przyjacielem – zarumieniłam się.

– Nadal nim jestem! Przynajmniej mam taką nadzieję… – zaśmiał się.

Cieszyło mnie to, że odnowiliśmy naszą znajomość. I nie skończyło się na jednym czy dwóch spotkaniach, tylko zaczęliśmy bywać u siebie regularnie, poznały się także nasze dzieci. Jarek i Kasia mieli bowiem syna w wieku mojej Asi, Pawła.

– Jak widzę „stara miłość nie rdzewieje” – śmiała się Julita. – Ewa uważaj, bo nieraz takie odgrzewane znajomości stały się przyczyną rozwodu!

Wiedziałam do czego pije, ale nie miała racji

Ja przecież nigdy się w Jarku nie kochałam, a poza tym on był teraz tak wpatrzony w swoją żonę, że świata poza nią nie widział. Wcale mu się zresztą nie dziwiłam, sama także bardzo się z nią zaprzyjaźniłam. Ale słowa Julity okazały się w pewnym sensie prorocze…

Po jakimś czasie zauważyłam bowiem, że moja córka bardzo chętnie przebywa w towarzystwie Pawła. A kiedy on patrzy na Asię, przybiera taki wyraz twarzy, jaki ma jego ojciec, spoglądając na swoją żonę. Jaki miał kiedyś, spoglądając na mnie… No i wkrótce, niedługo po zdaniu matury młodzi stwierdzili, że chcą zamieszkać razem.

Wyszło im to na dobre, bo w ciągu trzech lat dograli się i upewnili, że to miłość na całe życie. Kiedy więc oboje zrobili licencjaty i postanowili się pobrać, wyprawiliśmy im huczne wesele.
Teraz wszyscy czekamy na wnuki i śmiejemy się, jak to dziwnie plotą się ludzkie losy.

Wprawdzie my z Jarkiem nigdy nie byliśmy parą, ale ta miłość, która nas częściowo połączyła, znalazła spełnienie w drugim pokoleniu. I teraz jesteśmy ze sobą związani nie tylko przyjaźnią… Jesteśmy rodziną. Czasami warto więc chwycić za telefon i odnowić stare znajomości.

Czytaj także:
„Sąsiadki rozpowiadały tajemnice mojej przyjaciółki. Wredne plotkary z wypiekami na twarzy mówiły o jej życiowych tragediach”
„Po rozwodzie, mąż wycisnął mnie jak cytrynę. Odebrał mi wszystko, nawet przyjaciółkę. Kupił ją za awans i ciepłą posadkę”
„Sąsiadka wchodziła na moją działkę jak do marketu i rozkradała, co popadnie. Tak ją pogoniłam, że długo nie siądzie na tyłku”

Redakcja poleca

REKLAMA