„Po roku od śmierci córki wciąż przeżywam żałobę. Szwagierka zamiast to zrozumieć, stroi fochy jak rozpieszczony bachor”

młoda matka w żałobie fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Okazała nam zupełny brak współczucia. Jak mogła sądzić, że będziemy potrafili tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, przyjść na urodziny ich córci? Przecież musiała pamiętać o tym, że gdyby moja Kasia żyła, to miesiąc wcześniej ona obchodziłaby swoje urodziny. A tymczasem minęła właśnie pierwsza rocznica jej śmierci…”.
/ 13.09.2022 08:30
młoda matka w żałobie fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Patrzę na niedojedzony tort urodzinowy mojego synka, taki jaki chciał, w kształcie samochodu – i zbiera mi się na płacz. Maciuś już śpi. Zmęczyły go emocje. Ma tylko sześć lat i szybko pogodził się z tym, że wujek z ciocią nie przyszli na jego imprezę, mimo że na nich czekał. Rozpakował prezenty od nas, rodziców i od dziadków, i zajął się nowymi zabawkami. A ja?

Siedzę i przeżywam tę całą sytuację, zastanawiając się nad tym, jak oni mogli tak postąpić? To prawda, że kiedy dwa miesiące temu mała Asia, bratanica mojego męża, obchodziła swoje pierwsze urodziny, to my się na nich też nie pojawiliśmy. Czy jednak tak trudno domyślić się dlaczego? Przecież nasza mała córeczka, gdyby tylko żyła, byłaby w tym samym wieku! Miesiąc wcześniej skończyłaby roczek, dostała pierwsze w swoim życiu urodzinowe prezenty i torcik. Wszyscy by jej życzyli sto lat, robili zdjęcia. Ale nasza ukochana Kasia tego wszystkiego nie dożyła…

Urodziła się z wadą serca, nie miała szans…

Kiedy byłam w ciąży z moim maleństwem, bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że moja szwagierka także spodziewa się dziecka. Zupełnie jakbyśmy się umówiły! Mieszkamy blisko siebie, więc byłam pewna, że będziemy sobie pomagały, chodziły razem na spacery i pilnowały nawzajem dzieci.

Nie mogło się lepiej ułożyć! – Jola była tego samego zdania, co ja.

Kto mógł wtedy wiedzieć, że jednak tylko jedna z nas będzie się cieszyć macierzyństwem?

Moja córeczka urodziła się bowiem z wadą serca. Kiedy przyszła na świat, była całkiem sina i lekarzom ledwie udało się doprowadzić do tego, aby złapała pierwszy oddech. Zrobiła to, ale diagnoza była miażdżąca. Usłyszeliśmy z mężem, że konieczna będzie operacja, która może się nie udać.

Nie udała się… Nasza maleńka Kasia odeszła w drugim tygodniu swojego życia. Nie życzę największemu wrogowi takiego koszmaru, jak śmierć własnego dziecka! Wybór maleńkiej trumienki był najgorszą rzeczą, z jaką musieliśmy się zmierzyć.

– Nie o takiej bieli myślałem, kiedy wyobrażałem sobie życie naszej Kasi. Miałem raczej na myśli biel komunijnej, a potem ślubnej sukni – powiedział Marek, a ja wyłam z bólu.

Byłam pogrążona w rozpaczy, nic mnie nie obchodziło. Do głowy by mi też nie przyszło wymagać od ciężarnej szwagierki, by przyszła na pogrzeb mojego dziecka. Była kilka tygodni przed porodem, z pewnością było jej ciężko, a poza tym nie mogłam od niej oczekiwać, by w swoim radosnym stanie patrzyła na małą trumienkę. Za dużo złych emocji. Zresztą sama jej to potem powiedziałam, że nie mam jej za złe, że nie pojawiła się na cmentarzu, ani że nie przyszedł tam nawet jej mąż, brat mojego Marka.

Szwagierka nie próbuje mnie zrozumieć

Marek także próbował to zrozumieć. Tylko raz powiedział bratu, że liczył na jego wsparcie tamtego dnia. Dlaczego więc po tym wszystkim oni okazali zupełny brak współczucia? Jak mogli sądzić, że będziemy potrafili tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, przyjść na urodziny ich córci. Przecież nie mogła zapomnieć o tym, że gdyby moja Kasia żyła, to miesiąc wcześniej ona obchodziłaby swoje urodziny? A tymczasem minęła właśnie pierwsza rocznica jej śmierci…

Jestem pewna, że patrząc na roześmianą córeczkę szwagierki, która stawia już pierwsze kroczki, nie byłabym w stanie nie myśleć o moim dziecku. O tym, że jej biała sukieneczka, w której została pochowana, pewnie już dawno obróciła się w proch…

Minął rok od śmierci Kasi, a ja nadal jestem na tabletkach uspokajających. Mimo to wciąż miewam stany niepohamowanego płaczu. Tak, wiem, podobno czas leczy rany…Słyszałam też od ludzi, że powinnam już zacząć normalnie żyć, nie rozpamiętywać wciąż śmierci córeczki, opamiętać się… Ciekawe, czy oni by się opamiętali w mojej sytuacji?

Ale moja szwagierka najwyraźniej też nie rozumie, jak bardzo nadal cierpię… I kiedy nie pojawiłam się na urodzinach jej córeczki postanowiła odpłacić mi pięknym za nadobne… Nie przyszła więc ze swoją rodziną na urodziny mojego sześcioletniego syna.

– Najwyraźniej wyznaje zasadę: „Oko za oko, ząb za ząb!” – powiedziałam rozżalona do męża.

– Wiesz, można było podejrzewać, że nie przyjdą, skoro my nie pojawiliśmy się na urodzinach Asi – zaczął ostrożnie Marek.

– Doprawdy? Zemścili się na małym chłopcu za to, że jego rodzice nadal cierpią po stracie jego siostrzyczki? Wybacz, ale ja tego nie rozumiem!

Nie wiem, jak się potoczą dalej losy naszej rodziny, obawiam się, że konflikt może narastać. Nie jestem pewna, czy za rok będę gotowa uczestniczyć w rodzinnym święcie. Urodziny Asi zawsze będą przecież zbiegały się z rocznicą śmierci mojej Kasi i trudno mi będzie o tym nie myśleć…

Czytaj także:
„Mąż zmarł, a dzieci z wnukiem wyjechały za granicę. Zostałam sama w wielkim pustym domu, który kiedyś tętnił życiem...”
„Ciotka obiecała babci, że jeśli przepisze jej majątek, to podzieli się nim ze mną. Teraz nie chce oddać nawet telewizora”
„Obca dziewczyna twierdzi, że mamy tego samego ojca, ale on temu zaprzecza. Tata kłamie czy to ona mnie wkręca?”

Redakcja poleca

REKLAMA