„Po 8 latach związku dziewczyna zerwała ze mną liścikiem. Oznajmiła, że wyjeżdża, ślad po niej zaginął”

zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Wavebreakmedia Ltd
„Co się stało do cholery?! Usiadłem na schodach i czytałem ten list trzy razy i nic nie rozumiałem. Nie było mnie raptem trzy dni. Gdy wyjeżdżałem, wszystko między nami było w porządku!”.
/ 21.10.2023 08:30
zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Wavebreakmedia Ltd

Koszmar! Nie byłem w stanie usiedzieć w miejscu, tak się denerwowałem. I jeszcze to uczucie bezradności… Nina wyjechała. Zrobiła to bez uprzedzenia i nie wiadomo, dokąd się udała.

Nie było po niej śladu

Była już prawie północ. Wracałem z kilkudniowej podróży, bardzo się stęskniłem za Ninką, ale nie chciałem robić zamieszania w środku nocy, zwłaszcza że zapomniałem kluczy. Zawsze kładła się spać przed północą, za to o szóstej rano była już na nogach.

– Przyjadę rano świeży i wypoczęty – postanowiłem i pojechałem do siebie.

Nazajutrz dotarłem już o dziewiątej. Miałem ze sobą chrupiące bułki, serek i jeszcze kilka ulubionych składników naszych wspólnych śniadań.
Delikatnie nacisnąłem dzwonek. Odpowiedziała mi absolutna cisza! Było to o tyle dziwne, że Prezes wyczuwał mnie, gdy tylko wchodziłem na schody i szczekał wtedy bez opamiętania.

„Czyżby wyszli na spacer? – zdziwiłem się. – Ale o tej porze?!”. Poranny spacer z psem to był codzienny rytuał i odbywał się zawsze o szóstej piętnaście. Potem Nina siadała do pracy. Od lat pracowała w domu, redagując książki dla jednego z wydawnictw. Około dziewiątej przychodził czas na krótką przerwę i śniadanie.

Wyszedłem z budynku, nie denerwowałem się, choć byłem bardzo zdziwiony. Sądziłem, że ukochana wyszła z Prezesem na dodatkowy spacer. Pewnie spotkam ich gdzieś koło domu. Łaziłem ze dwadzieścia minut, ale nikogo nie spotkałem. Dwukrotnie wystukałem numer Ninki na telefonie komórkowym. Automat odpowiadał, że ma wyłączony aparat lub jest poza zasięgiem sieci. Może telefon jej się rozładował? Wróciłem pod drzwi mieszkania. Długo trzymałem guzik dzwonka i nie bacząc na sąsiadów, mocno zastukałem. Cisza.

Byliśmy ze sobą już osiem lat i nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja. Nie wiedziałem, co się mogło stać. Kiedy miało jej nie być w domu, zawsze uprzedzała mnie o tym telefonicznie. Zresztą rozmawialiśmy kilka razy dziennie. Ostatni raz wczoraj, gdy miałem jeszcze przed sobą dwie godziny jazdy. Uprzedzałem, że jeśli będę późno, to przenocuję u siebie.

– Tak będzie lepiej – zgodziła się ze mną.

Już miałem telefonować do jej siostry, gdy otworzyły się drzwi mieszkania obok i Edek sąsiad wręczył mi kopertę.

– Ona wyjechała! – powiedział. – Prosiła, żebym ci dał ten list!

Byłem tak zdziwiony, że o nic go nie pytałem. Wziąłem kartkę i zacząłem czytać:

Wyjechałam! Nie szukaj mnie, bo nie znajdziesz. Muszę sobie wszystko od nowa poukładać! Nie mam już siły tak dalej żyć. Nina

Nie rozumiałem, o co chodzi

Co to wszystko ma znaczyć? Te kilka słów niemal zwaliło mnie z nóg. Co ona ma poukładać! Co się stało do cholery?! Usiadłem na schodach i czytałem ten list trzy razy i nic nie rozumiałem. Nie było mnie raptem trzy dni. Gdy wyjeżdżałem, wszystko między nami było w porządku! Bywały drobne kryzysy, ale wszystkie mieliśmy już za sobą. Przynajmniej tak sądziłem. A teraz zmiany? O co jej chodzi? Co się tu wydarzyło pod moją nieobecność? Nacisnąłem dzwonek do sąsiada.

– Kiedy Ninka wyjechała? – zapytałem, gdy uchylił drzwi.

– Dwa dni temu – odpowiedział.

– Cooo? – zdziwiłem się. – Jeszcze wczoraj z nią rozmawiałem… No jasne – uświadomiłem sobie. – Nie musiała być w domu, mogła być gdziekolwiek. Na tym polega dobrodziejstwo telefonów komórkowych.

– Była sama? – dopytywałem gorączkowo. – Ktoś u niej był może?

– Stary… – Edek się zniecierpliwił. – To wasze sprawy. Nie podglądam, nie podsłuchuję, nic nie wiem i nie chcę wiedzieć! Do widzenia! – zamknął drzwi przed nosem.

Wyszedłem z budynku i usiadłem w aucie, zastanawiając się, co się stało.
Byłem zdenerwowany. Wiedziałem, że Nina wyjechała. Zrobiła to bez uprzedzenia i nie wiadomo dokąd się udała.

– Ninki nie ma w domu, zostawiła mi liścik, że wyjechała! – powiedziałem Dance siostrze Ninki. – Wiesz coś na ten temat?

– Nic mi o tym nie wiadomo – Danka była równie zdziwiona jak ja. – Rozmawiałyśmy wczoraj przez telefon. Nie mówiła, że wyjeżdża. Czekała na ciebie. Jesteś pewien, że nie ma jej w domu? A co z Prezesem? Zabrała psa ze sobą? A może się pokłóciliście, przyznaj się!

– Słowo, nie pokłóciłem się z Niną – zapewniłem. – Nie ma żadnego konfliktu. Dlatego nie mogę zrozumieć tego listu. Wróciłem po północy. Wcześniej ustaliliśmy, że pojadę do siebie, by nie robić o tej porze zamieszania. Mieliśmy spotkać się dzisiaj. Dzwoniłem do drzwi, w mieszkaniu cisza, jakby psa też nie było. Nie mam kluczy, więc nie mogę wejść.

– Zaraz tam będę – oznajmiła Danka. – Ja mam klucze. Obejrzymy mieszkanie i zdecydujemy, co zrobić dalej – odparła.

Zniknięcie było podejrzane

Pół godziny później weszliśmy do mieszkania Ninki.

– Niczego na razie nie dotykaj – poradziła Danka. – Nie wiadomo, co się okaże, jak przyjdzie policja…

– Przestań krakać – obruszyłem się.

Na pierwszy rzut oka mieszkanie wyglądało normalnie. Nic nie wskazywało, by wydarzyło się w nim coś złego. Nina lubiła porządek. Kiedy wyjeżdżała, zawsze wszystko zostawiała na swoim miejscu. I teraz było tak samo. Nie znaleźliśmy żadnych oznak, by w kawalerce doszło do tragedii i absolutnie nic nie wskazywało, żeby Nina opuszczała mieszkanie w pośpiechu lub pod przymusem.

– Co robimy? – zapytałem Dankę. – Boję się o nią – przyznałem.

– Na razie nie ma potrzeby się bać! – Danka była wyjątkowo spokojna. – Co z jej samochodem? Sprawdzałeś, czy stoi gdzieś w okolicy? Jeśli nie, to idź i szukaj! Ja zrobię listę znajomych, do których trzeba zadzwonić – powiedziała.

Prawie biegiem obskoczyłem wszystkie miejsca w okolicy, gdzie zdarzało się nam parkować, gdy nie było miejsca pod domem. Jej zielona renówka miała charakterystyczne wgniecenie na tylnym zderzaku, pamiątkę po niskim słupku na parkingu. Ale samochodu nigdzie nie było, zniknęło tak samo jak właścicielka.

– Auta nie ma – poinformowałem Dankę. – Zapewne nim pojechała. To by tłumaczyło, dlaczego wzięła psa. Prezes ma swoje miejsce za tylnym siedzeniem.

– Zrobiłam już listę osób, z którymi powinniśmy porozmawiać – siostra Niny nadal zachowywała spokój.

– A może jednak zacznijmy od policji? – zaproponowałem. – Jeśli stało się jakieś nieszczęście, to im szybciej zaczną jej szukać, tym lepiej – dodałem.

– Zgłoszenie przyjmą, bo muszą, ale przeczytają list i nie będą szukać. Ona pisze, że wyjeżdża i musi sobie wszystko poukładać. Rozumiesz coś z tego?!

– Dobra – rzeczywiście nie rozumiałem postępowania ukochanej.

Rozsądek Danki trochę mnie wkurzał, ale musiałem przyznać jej rację. Wciąż niewiele wiemy. Byłoby głupio, gdyby okazało się, że Ninka siedzi gdzieś w spa. Ponad cztery godziny trwały nasze telefoniczne poszukiwania Niny.
Obdzwoniliśmy szpitale, pogotowie, znajomych. To były dziwaczne rozmowy. Nie chcieliśmy wywoływać sensacji ani tym bardziej paniki.
Trzeba było bardzo oględnie tłumaczyć, dlaczego szukamy Niny i zadajemy z pozoru głupie pytania.

Jednak nikt nic nie wiedział. W wydawnictwie powiedziano nam, że Ninka za trzy dni musi oddać zredagowany tekst najnowszej powieści młodego pisarza. Nigdy nie zawaliła terminu, więc wszyscy są spokojni. Niestety, ja nie miałem powodów do spokoju. Nina przepadła jak kamień w wodę! Nikt ze znajomych nie wiedział, gdzie mogła pojechać. Zacząłem się bać o ukochaną osobę. Szczerze powiedziawszy, strach pojawił się natychmiast, gdy okazało się, że mieszkanie jest puste. Udawałem przed Danką, że się trzymam. Podskórnie bałem się, że coś się stało, a ja nie mogę Ninie pomóc.

Miałem dziwne przeczucie

Za wszelką cenę chciałem działać, ale nie mogłem nic zrobić. Najprościej byłoby zawiadomić policję. Rozsądek jednak podpowiadał, że trzeba uzbroić się w cierpliwość. Liścik świadczył, że wyjechała z własnej woli. Musiałem czekać! I właśnie to bezczynne siedzenie było najgorsze.

Jeszcze raz przejrzałem z Danką szafę z ubraniami. Nie znałem wszystkich jej strojów, liczyłem, że Danka coś zauważy. Sądziłem, że wiedząc, co zabrała ze sobą, uda nam się odgadnąć, dokąd pojechała. Zniknęły jej czarne szpilki i wieczorowa suknia. Nie było też butów, w których chodziła na co dzień. Byłem pewien, że wzięła małą walizkę taką na dwa, trzy dni.
Czyżby to oznaczało, że jutro wróci? Nie było jej już dwa dni. Ustaliliśmy z Danką, że jeśli nie wróci do jutra wieczorem, zgłaszamy jej zniknięcie na policji.

To była koszmarna noc. Nie mogłem zasnąć. Balem się o Ninkę jak diabli. Strach potęgował brak jakiejkolwiek wiadomości. Przed oczami, jak w kiepskim filmie, przesuwały mi się straszne, krwawe sceny z jej udziałem.
Wyobraźnia podsycana strachem podpowiadała porwanie, tortury, wypadek samochodowy, gwałt i tysiące innych koszmarnych zdarzeń. Tyle się przecież o tym czyta w gazetach. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo kocham Ninę. Strach o ukochaną mnie dobijał. Było już jasno, gdy wspomagany brandy usnąłem.

Ranek nie przyniósł żadnych nowych wiadomości. Chwyciłem za komórkę i ponownie obdzwoniłem szpitale. Dokładnie przepytałem dyspozytorkę pogotowia ratunkowego, czy nie odnotowano w ciągu ostatnich trzech dni żadnego wypadku z udziałem kobiety. Dokładnie opisałem Ninę i jej auto. Nie odnotowano.

Zaczęli za to telefonować znajomi, których wcześniej wypytywałem o Ninę. Jedni rzeczywiście byli przejęci i współczujący, deklarowali pomoc i podtrzymywali mnie na duchu, innych interesowała sensacyjna strona wydarzenia. Mało kto pojmował, jak bardzo boję się o Ninę. Mijały godziny, a żadne wiadomości nie nadchodziły.

– Najpóźniej o dwudziestej pierwszej idę na policję – postanowiłem.

Za chwilę Danka miała mi przynieść kilka zdjęć Niny. Swoje miałem przygotowane w wersji elektronicznej. Byłem już niemal przekonany, że doszło do przestępstwa. Może została porwana, a może, co gorsza, zamordowana. Nigdy nie zdarzyło się, by tak długo nie dawała o sobie znać! Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i jest tysiące sposobów, by zawiadomić bliskich, chyba że… Boję się, że stało się coś naprawdę potwornego! A może bardziej przeraża mnie to, że ona uciekła ode mnie.

Czytaj także:
„Wizyta na grobie dziadka przypomniała mi najgorsze chwile w życiu. Ten tetryk nie zasłużył nawet na najtańszy znicz”
„Myślałam, że kryzys wieku średniego dotyka facetów. Uległam koledze syna i teraz urodzę mu dziecko”
„Chciałem dogodzić rodzince i prawie puściłem chatę z dymem. Na widok wściekłej żony o mało nie kopnąłem w kalendarz”

Redakcja poleca

REKLAMA