Kiedy mój dziesięcioletni syn powiedział mi, że nauczycielka zadała im „pracę wakacyjną”, w pierwszej chwili poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Przecież w wakacje dzieciaki powinny wypoczywać, a nie odrabiać lekcje. I co, może jeszcze miałam dopilnować, czy aby na pewno Mateusz zrobi tę pracę? Już sobie wyobrażałam, ile będzie przy tym marudzenia, ile wykręcania się i odkładania wszystkiego na później. W ciągu roku szkolnego miałam problem z tym, aby syn usiadł do lekcji, a co dopiero w wakacje?!
– No i na jaki temat ma być ta praca? – zapytałam niechętnie.
Przy okazji zauważyłam, że… Mateusz wcale nie jest zły z tego powodu, że mu coś zadano.
– Mam zrobić drzewo genealogiczne swojej rodziny i pozbierać jak najwięcej historii i zdjęć swoich… przodków! – z lekką dumą wypowiedział słowo, którego najwyraźniej właśnie się nauczył.
– Aha… Ale dlaczego akurat w wakacje? – zapytałam.
– Bo nasza pani powiedziała, że pewnie pojedziemy wypoczywać do dziadków, a oni nam mogą opowiedzieć ciekawe historie i mają albumy ze starymi fotografiami – wyjaśnił mi syn.
Niby racja. Chociaż akurat z moją rodziną może być problem. Mama była zawsze bardzo rzutką i nowoczesną osobą. Nigdy nie bawiła się w sentymenty, żyła dniem jutrzejszym, a nie wczorajszym, i nie kompletowała zdjęć w albumach. O ile wiem, to nie miała ani jednego, a nieliczne fotografie, które się ostały podczas regularnie robionych porządków, trzymała wrzucone do jednej z szuflad w biurku.
No, ale za to moja teściowa z pewnością ma mnóstwo rodzinnych zdjęć, a i opowiadać o swoich przodkach potrafi godzinami. „To powinno zaspokoić ciekawość Mateusza” – pomyślałam. Na szczęście jechał do niej na trzy tygodnie, więc będzie miał dużo czasu, aby wypytać o wszystko. Babcia będzie zachwycona.
To sprawiło synowi ogromną radość
Istotnie, kiedy pojechaliśmy odebrać naszego syna od rodziców męża, zastaliśmy w salonie porozkładane albumy i zafascynowanego Mateusza, pakującego do tekturowej teczki odbitki zdjęć, które zrobił dla niego dziadek.
– Tato, jak ty zabawnie wyglądałeś w moim wieku! Miałeś wtedy długie włosy, jak dziewczyna! – Mateusz, gdy tylko zobaczył Olgierda, podbiegł do niego rozbawiony.
– Taka była wtedy moda! – roześmiał się mąż. – A zobacz, jakie nosiłem spodnie – pokazał na dzwony.
– Super! – zachichotał syn, po czym spojrzał w moim kierunku.
– Ciekawe, jak wtedy wyglądała mama. Pokażesz mi swoje zdjęcia?
– Pokażę – obiecałam, zdziwiona, jak bardzo Mateusz zainteresował się tym tematem.
Z rozrzewnieniem patrzyłam na synka, który razem z tatą pochylał się nad albumem, pokazując mu kolejne zdjęcia. Co jakiś czas obaj wybuchali śmiechem. Wtedy po raz pierwszy zrobiło mi się żal, że moja mama zupełnie inaczej podchodziła do takich spraw. Szkoda. Przecież to, że przechowuje się zdjęcia z przeszłości i zna się historię swojej rodziny, jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziło.
Po powrocie do domu Mateusz zażyczył sobie, abyśmy kupili mu tradycyjny album na fotografie, po czym starannie wkleił do niego te, które dostał od rodziców Olgierda.
– A z tej strony jest miejsce na twoje zdjęcia, mamo – powiedział.
– Kilka już ci mogę dać – stwierdziłam, otwierając szafkę w regale.
Chyba brak poszanowania dla starych fotografii odziedziczyłam po mamie, bo nie przechowywałam ich z jakąś szczególną pieczołowitością, po prostu wszystkie miałam wrzucone do pudełka po butach. Mateusz przejrzał uważnie.
– Fajna byłaś, kiedy chodziłaś do szkoły! – ocenił. – Chyba chciałbym się z tobą przyjaźnić.
Uśmiechnęłam się. Nie myślałam, że takie słowa mojego syna mogą mi sprawić aż tyle przyjemności!
– A zdjęcie babci? No i twojego taty! – upomniał się syn.
– Zdjęcie babci dostaniesz na pewno od niej samej. A co do mojego taty… Mam gdzieś tutaj jedno – poszperałam głębiej w pudełku i wyjęłam skromną, legitymacyjną fotografię mojego ojca.
Patrzył z niej poważnym wzrokiem ciemny brunet. Prawie się nie uśmiechał, chociaż ja nosiłam w sercu jego obraz jako bardzo pogodnego, a nawet wesołego człowieka.
Mój tata odszedł, kiedy miałam siedem lat. W wakacje, tuż przed moim pójściem do pierwszej klasy. To był upalny dzień, spędzałam wakacje u dziadków i akurat bawiłam się w ogrodzie, kiedy przed dom podjechał jakiś nieznany mi samochód. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Na wsi każde obce auto było atrakcją i oznaczało gości. Ku mojemu zdumieniu wysiadła z niego moja mama, chociaż w pierwszej chwili jej nie poznałam. Była ubrana na czarno, a przecież ona nigdy nie nosiła tego koloru. Uwielbiała barwne sukienki, czerwone i pomarańczowe, które przy jej śniadej cerze i kruczoczarnych lokach nadawały jej wygląd Cyganki.
W pierwszej chwili to nawet zastanawiałam się, kim jest ta wysoka pani, ale sekundę później już biegłam do niej z radosnym piskiem. Mama jak zwykle wzięła mnie w ramiona, ale przytuliła mnie jakoś tak inaczej niż zwykle. Trzymała mnie przytuloną do siebie i trzymała, aż się zorientowałam, że płacze. A potem z domu wyszła jej mama, czyli moja babcia i… też z oczu pociekły jej łzy. Ona także mnie przytuliła i powiedziała coś, czego w pierwszym momencie nie zrozumiałam.
– Moja ty biedna sierotko…
Tak się dowiedziałam, że mój tata nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym. Nie było w tym jego winy, padł ofiarą młodego, niedoświadczonego kierowcy, który za kółkiem zachowywał się zbyt brawurowo.
Kiedyś myślałam, że zostało mi po tacie wiele pięknych wspomnień, a jego obraz będę nosiła pod powiekami zawsze. Czas jednak pokazał, że wiele z tych obrazów się zatarło. I kiedy mój syn wyraził swoje niezadowolenie, że nie mam innego zdjęcia jego dziadka, poczułam się winna.
– Na pewno coś znajdziemy u babci – powiedziałam.
Starałam się, aby zabrzmiało to optymistycznie, ale przecież wiedziałam, że moja mama nie ma zbyt wielu zdjęć.
Mateusz może być rozczarowany fotografiami,
Przede wszystkim moja mama nie podeszła do pomysłu wnuka z takim entuzjazmem jak rodzice Olgierda.
– Po co się babrać w przeszłości? – stwierdziła z lekkim niesmakiem.
– Babciu, proszę! – Mateusz chciał jej się uwiesić na szyi, ale go lekko odsunęła.
– Tyle razy mówiłam ci, że wolę, abyś do mnie mówił po imieniu… – rzekła.
– Mamo… – upomniałam ją lekko.
Rozumiałam w pełni jej chęć ukrycia wieku. Moja mama zawsze była piękną i niezwykle zadbaną kobietą. Nawet teraz nie wyglądała na te lata, które miała. Ale mój syn chciał w niej widzieć swoją babcię, a nie… właściwie nie wiem kogo. Koleżankę?
– No już dobrze! – mama wzruszyła ramionami i podniosła się z fotela, szeleszcząc kolorową spódnicą. – Zobaczmy, co my tutaj mamy… – wyjęła z szuflady plik zdjęć.
Mateusz z ochotą rzucił się do ich przeglądania. Trochę tego było, ale, niestety, większość fotografii przedstawiała moją mamę. Zdjęć ojca było bardzo mało. Zaledwie cztery, i to wszystkie z czasów, kiedy był już dorosłym człowiekiem. Nie było ani jednej fotografii z jego dzieciństwa.
– Wiesz dlaczego? Moja teściowa po śmierci Krzysztofa wyprowadziła się do swojej córki, do Francji. Wszystko zabrała… – wymamrotała moja mama na usprawiedliwienie.
– No, ale chyba możemy ją poprosić, aby nam coś przysłała? – Mateusz niewiele z tego rozumiał i był zdezorientowany.
– Ona już od lat nie żyje, kochanie – moja mama potargała czuprynę wnuka czułym gestem, na jaki rzadko się zdobywała. – O ile wiem, jej córka także. A ja nie mam żadnego kontaktu z jej dziećmi.
– Jednym słowem nie ma szansy na to, aby dostać jakieś zdjęcia mojego ojca z czasów jego dzieciństwa? – zapytałam.
Mama przecząco pokręciła głową.
Nie wiem, dlaczego poczułam straszliwe rozczarowanie. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że ja też chciałabym zobaczyć te zdjęcia. Byłam ogromnie ciekawa, jak mój tata wyglądał w młodości. Szkolny projekt, który mimo wakacji, z takim zapałem realizował mój syn stał się ważny i dla mnie. Może sprawiła to świadomość przemijania? Uzmysłowiłam sobie, że za chwilę za nic nie poznam odpowiedzi na wiele pytań, które być może z czasem sobie zadam. I być może jest to ostatni dzwonek, aby dotrzeć do informacji o moim tacie.
Przez kilka kolejnych dni zastanawiałam się, jak mogę to zrobić. Próbowałam przez internet odszukać rodzinę Krzysztofa we Francji, ale jego ciotka miała dwie córki i zdawałam sobie sprawę z tego, że obie pewnie dawno wyszły za mąż i zmieniły nazwiska. Nie udało mi się ich namierzyć, ale wpadłam na inny pomysł. Postanowiłam odezwać się do jednego z przyjaciół mojego taty jeszcze ze szkoły podstawowej. Wiedziałam, że utrzymywali ze sobą kontakt, że pan Marcin bywał u nas w domu. Nie przypominałam go sobie wprawdzie, bo byłam za mała, aby go zapamiętać, ale przez wiele lat bawiłam się lalką, którą podobno kiedyś od niego dostałam.
Musiałam wiedzieć, kim on jest...
Na szczęście akurat jego łatwo było odszukać, bo był prawnikiem i prowadził dużą kancelarię w naszym mieście. Adres e-mail do niego był na jego stronie internetowej. Kiedy wysłałam mu swoją prośbę o kontakt, pisząc oczywiście, kim jestem, oddzwonił jeszcze tego samego dnia.
Był miły i chętny, by mi pomóc. Dlatego nie krępowałam się zapytać, czy ma jakieś zdjęcia z czasów dzieciństwa i młodości, na których jest także mój tata.
– Oczywiście, że mam! – odparł od razu. – Chcesz, abym ci je skopiował?
– Bardzo chcę! – cieszyłam się jak dziecko.
Kilka dni później spotkałam się z panem Marcinem. Wręczył mi dużą kopertę, którą otworzyłam z pewnym wzruszeniem. Wysypałam zdjęcia na stolik – było ich całkiem sporo.
– Moja mama lubiła fotografować. Robiła zdjęcia nie tylko mnie i siostrze, ale także naszym kolegom – powiedział pan Marcin z uśmiechem.
„Dzięki Bogu!” – pomyślałam. Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zacząć przeglądać zdjęć od razu. Tata był na nich taki młody! I uśmiechał się promiennie – ten jego uśmiech właśnie pamiętałam. Byłam bardzo wzruszona. Przerzucałam kolejne fotki i nagle…
Poczułam, jak przechodzi mnie lodowaty dreszcz. Na jednym ze zdjęć zobaczyłam bowiem… mojego syna! To znaczy jego sobowtóra, bo przecież fotografia była zrobiona w latach sześćdziesiątych. Ale mimo że była czarno-biała, nie miałam żadnych wątpliwości – ten kilkuletni chłopaczek był wierną kopią mojego dziecka. A raczej Mateusz wyglądał tak jak ten dzieciak.
Musiałam zblednąć, bo pan Marcin się zaniepokoił.
– Nic mi nie jest – opanowałam się. – To tylko wzruszenie. Sprawił mi pan ogromną przyjemność tymi zdjęciami. Miałabym do pana tylko jeszcze jedną prośbę, czy mógłby pan mi je opisać?
Sama nie wiem, jak to się stało, że potrafiłam sprawić, że mój głos nie zadrżał ani trochę. Pan Marcin z ochotą zabrał się za opisywanie ludzi, którzy zostali uwiecznieni na zdjęciach. W ten sposób dowiedziałam się, że sobowtór mojego syna ma na imię Tomek, na nazwisko Słowiński i, że teraz jest inżynierem.
– Wiem, że był taki moment, kiedy twój tata się z nim dość blisko przyjaźnił. Zresztą tak naprawdę chyba oboje twoi rodzice, mama powinna go dobrze znać i pamiętać – usłyszałam.
No cóż, spodziewam się, niestety, że go dobrze znała. „Aż za dobrze!” – przebiegło mi przez głowę.
Oboje moi rodzice byli ciemnymi brunetami
Ja także odziedziczyłam po nich smagłą karnację i czarne kręcone włosy. Mój mąż i jego rodzice to szatyni o zielonych i brązowych oczach. A z tej całej mieszanki powstał Mateusz – jasny blondyn o niebieskich oczach. Nawet kiedyś sobie z mężem żartowaliśmy, że chyba znaleźliśmy go w kapuście, taki jest do nas niepodobny.
– Ale zobacz, ma twoje uszy – śmiałam się do męża.
To była akurat prawda. Odpowiadał, równie żartobliwie, że mam szczęście, bo to jest dowód, że Mateusz istotnie jest jego synem. Nigdy nie zdradziłam swojego męża. Za to moja mama… No cóż, jej zdrada była dla mnie oczywista, a to zdjęcie było tego niezaprzeczalnym dowodem – dosłownie czarno na białym.
Podziękowałam serdecznie panu Marcinowi za odbitki. Teraz czekało mnie podjęcie trudnej decyzji, co mam dalej zrobić z informacją, którą nagle uzyskałam. Wiedziałam, że mój tata pozostanie na zawsze moim tatą, bo to on mnie wychowywał i kochał. I, jak sądziłam, nawet nie miał pojęcia, że nie mam jego genów. Ale wiedziałam także, że nie będę w stanie ukrywać przez resztę życia przed moją mamą, że znam prawdę.
Jak mogłabym z nią rozmawiać, patrzeć, jak bawi się z moim synem i zastanawiać się, czy widzi, że robi się on coraz bardziej podobny do mężczyzny, z którym zdradziła mojego tatę. Wiem, że dzień po dniu doszukiwałabym się w jej minach tego, czy to widzi. I zastanawiałabym się, czy ją to boli, czy ma wyrzuty sumienia? O nie! Chciałam to wiedzieć od razu! Czy ma wyrzuty sumienia? Pojechałam więc do niej ze zdjęciem, które dostałam od pana Marcina. Bez słowa położyłam je przed nią, razem z fotografią mojego Mateusza. Zbladła. Ukryła twarz w dłoniach. A potem powiedziała:
– Kiedy się urodziłaś, poczułam ulgę, bo byłaś taka jak ja, identyczna. Wiedziałam więc, że Krzysztof się nie domyśli, że nie jesteś jego córką. Bardzo się tego bałam, mój krótki romans z Tomaszem był kompletną pomyłką. Szczeniackim wybrykiem. Sama nie wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy. Wydawałam się sobie taka nowoczesna i wyzwolona, ale kiedy okazało się, że jestem w ciąży, zrozumiałam, że za nic nie chcę stracić Krzysztofa. Poczułam ulgę, widząc twoją cerę i ciemne włosy. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że geny Tomasza ujawnią się w moim i jego wnuku.
– Nie zamierzałaś mi nigdy powiedzieć? – zapytałam.
– Nie zamierzałam – przyznała.
Wtedy wstałam i wyszłam od niej bez słowa.
Nie odzywałam się do mamy przez 3 miesiące
Ona także nie dzwoniła, jakby chciała mi dać czas do namysłu. Dusiłam w sobie uczucia. Mój mąż zauważył, że coś się ze mną dzieje i w końcu otwarcie mnie o to zapytał. Wtedy opowiedziałam mu o wszystkim. Był w szoku, ale zachował zdrowy rozsądek.
– Rozdrapywanie tej sprawy nikomu nie przyniesie nic dobrego – ocenił. – Twój tata był twoim tatą bez względu na geny, a ten Tomasz… No cóż, trudno ocenić, jak zareaguje, gdy się dowie, że ma dorosłą córkę. Na pewno chcesz się zmierzyć z tym doświadczeniem?
– Nie… – powiedziałam szczerze. – Moim zdaniem to nie ma sensu. Co się stało, to się nie odstanie, i wydaje mi się, że lepiej zachować wszystko w tajemnicy.
Moje dziecko nie dowie się więc, że jego dziadek nie jest biologicznym dziadkiem. Uważam, że tak jest lepiej. Jestem winna to mojemu kochanemu tacie.
Czytaj także:
„W ostatniej chwili uniknęłam ślubu z maminsynkiem. Po zerwaniu zabrał mi pierścionek i podarował go… własnej matce”
„Na każdym kroku podejrzewam żonę o zdradę. Może prosić i może grozić, ale muszę czasem przejrzeć jej telefon i torbę”
„Siostra mojej żony nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. Możliwości są dwie - jej mąż i... ja”
„Od lat ukrywam, że mój mąż nie jest ojcem naszego dziecka. Prawda zniszczyłaby życie nam wszystkim…”