Podczas szkolenia starałam się za często nie dzwonić do Pawła, chociaż oczywiście trochę się o niego niepokoiłam. Ale za każdym razem zapewniał mnie, że czuje się nieźle, dużo śpi, wypoczywa i bez problemu odgrzewa sobie obiady. Wieczorem w sobotę miał być bankiet, wiec zapowiedziałam ukochanemu, że odezwę się do niego dopiero w niedzielę rano.
– Baw się dobrze – mruknął z wyrzutem i znowu zrobiło mi się go żal.
Postanowiłam kupić mu w prezencie jedną z regionalnych wódek. Przewodnik, który tego samego dnia oprowadzał nas po ruinach pobliskiego zamku w ramach rozrywki podczas szkolenia, zapewnił nas, że to lokalny specjał. Nie była tania, ale czego się nie robi dla ukochanego mężczyzny?
Kiedy w niedzielę rano zadzwoniłam do Pawła, nie odebrał telefonu. Zdziwiło mnie to, bo do tej pory odbierał po pierwszym sygnale. Oddzwonił dopiero po dwóch godzinach i brzmiał nie najlepiej.
– Jestem jakiś zmęczony… – westchnął ciężko. – Ten antybiotyk chyba mi jednak nie służy…
„Dziwne, przecież zanim wyjechałam, brał go już od dwóch dni i wszystko było w porządku – pomyślałam. – Gdyby miał go uczulić, powinno się to ujawnić znacznie szybciej. Tak mi się wydaje…”.
Nie jestem lekarzem, więc nie miałam pewności, ale do domu wracałam już poważnie zaniepokojona.
Miałam rację. Mój ukochany był wyraźnie osłabiony, blady i jakiś taki zmarnowany.
Obraz nędzy i rozpaczy
W nocy zaczął jeszcze gorączkować. Kiedy gorączka utrzymywała się także następnego dnia, postanowiłam wezwać lekarza do domu. Przyjechał po kilku godzinach, tłumacząc się, że tego dnia miał wielu pacjentów. Osłuchał Pawła i szybko postawił diagnozę.
– Osłabienie, wyraźne odwodnienie i szmery w płucach… to mi wygląda na zapalenie płuc. Dam panu skierowanie do szpitala – powiedział, dopytując się jeszcze o antybiotyk, który brał do tej pory Paweł.
Mój narzeczony podał mu nazwę, ale zaznaczył także, że po tym lekarstwie źle się czuł i nawet wymiotował.
– Zgłosił to pan do lekarza prowadzącego? – zapytał doktor.
– Nie… – pokręcił głową Paweł.
– Trzeba było to zrobić. Wie pan, takie rzeczy się zdarzają… czasem ktoś złapie bakterię odporną na działanie popularnego antybiotyku. Wtedy robi się posiew i dobiera antybiotyk indywidualnie.
Słuchałam tego wszystkiego z niepokojem, przejęta fatalną diagnozą.
– Ale wydaje mi się, że na początku dobrze reagowałeś na ten antybiotyk – powiedziałam do Pawła, gdy za lekarzem zamknęły się drzwi.
– Początkowo tak, ale kiedy tylko wyjechałaś, od razu się zaczęło… – odparł, a brzmiało to jak oskarżenie.
Prześwietlenie płuc w szpitalu potwierdziło diagnozę i mój ukochany został na leczeniu w szpitalu.
Bardzo mu współczułam i codziennie biegałam do niego z wizytą, znosząc mu jakieś frykasy, bo na szpitalnej kuchni mało kto jest w stanie wyżyć, a już na pewno nie taki chłop jak mój Paweł. Przez to, że musiałam jeździć do szpitala zaraz po pracy, przez pół miasta, starałam się wychodzić trochę wcześniej z biura.
Jak mógł zachować się tak nieodpowiedzialnie?
– Nie zostaniesz? – złapała mnie za rękaw koleżanka. – Będziemy oglądali zdjęcia z imprezy u Tomka.
– Nie mogę, jadę do Pawła. Zresztą i tak nas nie ma na tych zdjęciach – uśmiechnęłam się do niej, pamiętając, że impreza miała miejsce w ten sam weekend, kiedy ja byłam na szkoleniu, a Paweł leżał w domu z zapaleniem oskrzeli.
– No tak, ciebie nie było. Ale Paweł bawił się świetnie! – usłyszałam tymczasem.
– Pokaż te zdjęcia! – zadecydowałam nagle, nie wierząc własnym uszom.
Monika nie kłamała. Na wielu fotografiach był mój chłopak, i sądząc po jego wyglądzie, imprezował na całego. Jakby był całkiem zdrowy…
– Czyś ty oszalał?! – naskoczyłam na niego od razu, jak tylko znalazłam się w szpitalu. – Kompletnie postradałeś rozum? Przecież doskonale wiedziałeś, że powinieneś leżeć w domu i odpoczywać. A poza tym, co to za szklanka w twoim ręku? Piłeś alkohol? Przecież brałeś antybiotyk, którego nie wolno mieszać z alkoholem! – wydzierałam się, aż współlokatorzy Pawła dziwnie na mnie patrzyli.
– Kochanie, nie gorączkuj się tak – zaczął mnie uspokajać mój chłopak. – Kiedy wyjeżdżałaś, czułem się naprawdę dobrze, więc pomyślałem sobie, że nie zaszkodzi mi, jeśli pojadę do Tomka, choćby tylko na godzinkę.
– Ale piłeś alkohol! – przerwałam mu gniewnie. – Gdzie ty masz rozum?! Przecież antybiotyku nie…
– Nie martw się – przerwał mi. – Wiedziałem, że nie zdołam się wymigać od wypicia jednego czy dwóch drinków, więc nie wziąłem tego dnia antybiotyku. Następnego zresztą także nie, bo bałem się, że na kacu mam jeszcze za dużo promili we krwi. No, ale potem wziąłem podwójną dawkę – pochwalił się mój chłopak, po czym dodał: – I chyba mi jednak zaszkodziła, bo zacząłem rzygać…
Ze zgrozą wysłuchałam do końca jego relacji, z której wynikało, że po wypitym w sobotę alkoholu oraz podwójnej dawce antybiotyku wymiotował w zasadzie przez pół niedzieli.
– No i uznałem, że ten antybiotyk mi nie służy, więc go zupełnie odstawiłem. Nie miałem racji? – Paweł spojrzał na mnie z nadzieją, oczekując zapewne odpowiedzi twierdzącej, a mnie po prostu opadły ręce.
Dopiero teraz zrozumiałam, z jakiego powodu dostał zapalenia płuc i znalazł się w szpitalu, a on najwyraźniej nadal nie łączył tych faktów.
No cóż, czeka mnie chyba ciężka przeprawa, zanim mu to wszystko wyjaśnię. Niestety z facetami jest czasem gorzej niż z dziećmi…
Czytaj także:
„Moja przyjaciółka jest pasożytem. Żeruje na moim dobrym sercu. Załatwiłam jej pracę, a ona okradła biedną staruszkę..."
„Teściowa kazała mi zatrudnić nianię >>na czarno<<. Dziewczyna zgłosiła sprawę do sądu. Teraz mam spore kłopoty"
„Lilka skłamała, że się zabezpiecza. A ja naprawdę nie planowałem kolejnego dziecka, ani nawet kolejnego związku”